Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Kompromitująca porażka Polski z Węgrami na koniec eliminacji mundialu

Na luzie
|
16.11.2021

Miało być zwycięstwo i rozstawienie w barażach, a znów przyszło nam śpiewać „Polacy, nic się nie stało!”. Tylko że tym razem te słowa przechodziły przez gardło wyjątkowo ciężko...

Kadr meczowy: Polska-Węgry
Bramka strzelona przez Węgrów padła w kuriozalnych okolicznościach...

Ostatni mecz eliminacji do przyszłorocznych Mistrzostw Świata był dla polskiej kadry istotny, ponieważ ewentualne zwycięstwo mogło oznaczać rozstawienie w marcowych barażach. Węgrzy zapowiedzieli walkę do ostatniej minuty, dlatego wszyscy byli pewni, że nie będzie to łatwe dla zawodników Sousy spotkanie.

Sytuacja w polskiej grupie eliminacyjnej wydawała się jasna. Anglia wygrywa, a nasza reprezentacja zajmuje drugą lokatę, która pozwala jej na udział w barażach. Problem jednak polega na tym, że ich formuła się zmieniła i obecnie jest to turniej eliminacyjny, w którym biorą udział wiceliderzy wszystkich grup oraz wybrane reprezentacje z Ligi Narodów. Drużyny mające najwięcej punktów mogą liczyć na rozstawienie w barażach, co oznaczało tylko jedno – jeśli kadrze Sousy na takowym zależy, powinni z Węgrami na PGE Narodowym wygrać.

W teorii brzmi to jak proste zadanie, bo Węgrzy przecież o nic nie walczą. Od razu jednak zapowiedzieli, że dadzą z siebie wszystko. Polacy natomiast musieli zmierzyć się z nimi bez Lewandowskiego, a także Glika oraz Krychowiaka. To już oznaczało, że mogą być kłopoty. Z całym szacunkiem do Piątka, jest on zawodnikiem po prostu słabszym od napastnika Bayernu Monachium. Już przed meczem stało się więc jasne, że pojedynek z Węgrami będzie dla zawodników Paulo Sousy dużo trudniejszy, niż mogło się to pozornie wydawać. Remis i porażka dają nam teoretycznie szanse na rozstawienie, ale żeby tak się stało, muszą spełnić się konkretne scenariusze. Zwycięstwo Polski natomiast sprawia, że wyniki innych drużyn nie mają znaczenia. Cel wydawał się więc jasny...

Polska-Węgry: Składy, przebieg meczu i statystyki

Polska 1-2 Węgry
Karol Świderski 61 - András Schäfer 37, Dániel Gazdag 80

Polska: 1. Wojciech Szczęsny - 3. Paweł Dawidowicz, 5. Jan Bednarek, 4. Tomasz Kędziora - 2. Matty Cash (46, 21. Kamil Jóźwiak), 8. Karol Linetty (65, 19. Przemysław Frankowski), 10. Mateusz Klich, 16. Jakub Moder (46, 20. Piotr Zieliński), 15. Tymoteusz Puchacz (83, 9. Przemysław Płacheta) - 23. Krzysztof Piątek (65, 7. Arkadiusz Milik), 11. Karol Świderski.

Węgry: 1. Dénes Dibusz - 5. Attila Fiola, 2. Ádám Lang, 4. Attila Szalai - 7. Loïc Négo, 8. Ádám Nagy (90, 23. Bálint Vécsei), 13. András Schäfer, 6. Zsolt Nagy - 11. Kevin Varga (58, 16. Dániel Gazdag), 9. Ádám Szalai (89, 14. János Hahn), 19. Szabolcs Schön (72, 17. Tamás Kiss).

Paulo Sousa zmuszony został do kilku zmian w składzie. Postawił na Piątka, Modera, Linettego czy Dawidowicza. Do boju posłał również nowy nabytek – Casha. Pierwsze minuty pokazały, że Polacy są zdeterminowani. Dobrze zamykali Węgrów na ich połowie, stosowali pressing i próbowali atakować. Widać jednak było, że z przodu brakuje jakości. Puchacz dośrodkowywał raz za razem, ale niewiele z tych podań wynikało. Piątek walczył, ale brakowało mu sporo do tego, co zwykle pokazuje Lewandowski. Nieźle wyglądał Świderski, ale żadne akcje z jego udziałem nie zakończyły się powodzeniem. Podobnie jak z innymi zawodnikami. Po początkowej przewadze niewiele pozostało, a mecz przeniósł się do środka pola. Było w nim sporo walki, ale mało konkretów. Próby Polaków były skutecznie blokowane przez węgierskich obrońców. Przełamanie przyszło w 37’, gdy gola zdobył... Schafer. Drugi stały fragment gry Węgrów po niepotrzebnym faulu Puchacza. Dośrodkowanie, które przedłuża – jakżeby inaczej – Puchacz. Piłka spada na głowę węgierskiego pomocnika, który z bliska pokonuje Szczęsnego. Nieoczekiwana bramka zaskoczyła cały PGE Narodowy, a także polskich piłkarzy. Do końca połowy udało się zagrać jeszcze jedną składną akcję, ale Moder będąc na 10. metrze nie potrafił dobrze trafić w piłkę. Anemiczny strzał łatwo wyłapał bramkarz. Choć Polacy mieli przewagę, do szatni zeszli przegrywając.

Sousa wielokrotnie udowadniał, że jest mistrzem zmian. Na początek drugiej połowy na boisko zaprosił Jóźwiaka i Zielińskiego. Miało to sens, bo rozegranie i prawe skrzydło nie funkcjonowały najlepiej. Zmiany jednak niewiele dały, ponieważ to Węgrzy stworzyli sobie pierwszą groźną sytuację, w której świetną paradą popisał się Szczęsny. Później gra się wyrównała. W końcu po rzucie rożnym udało się Polakom wyrównać – w 61’ celnym strzałem głową popisał się Świderski. Wydawało się, że to kwestia czasu, gdy Polska strzeli kolejnego gola. Szczególnie że ambitnie ruszyli na bramkę Węgrów. Ofensywna gra zakończyła się kontrą przeciwników, którzy rozegrali akcję meczu. Kiss podał do wbiegającego w pole karne Gazdaga, a ten uderzył z pola karnego nie do obrony. Węgrzy na prowadzeniu. Sousa zmienił Puchacza (w końcu!) na Płachetę, ale niewiele to dało. Polacy jeszcze kilka razy próbowali zaatakować. Bezskutecznie. Węgrzy końcówkę zagrali na czas i mogli cieszyć się ze zdobycia twierdzy, jaką do tej pory był PGE Narodowy.

Polska-Węgry. Statystyki
Statystyki po meczu Polska-Węgry (źródło: Flashscore.pl)

Nie tak to miało wyglądać...

Widać wyraźnie, że kadrze Sousy Węgry – mówiąc kolokwialnie – nie leżą. Ale o ile remis w Bukareszcie można jakoś wybronić, bo udało się zagrać świetną drugą połowę, a sam trener dopiero uczył się naszej kadry, o tyle spotkanie w Warszawie należy określić mianem blamażu. Brak Roberta Lewandowskiego był nadzwyczaj widoczny, ale nawet bez niego powinniśmy wygrać na PGE Narodowym. Dziwią niektóre wybory personalne trenera, który posadził na ławce Zielińskiego, Frankowskiego czy Milika, a postawił od pierwszej minuty na Puchacza oraz Piątka. Gra się nie kleiła, a zawodnicy nie mieli pomysłu na pokonanie przeciwnika. Obrona – jak to ma w zwyczaju – zawiodła, przepuszczając nieliczne ataki Węgrów. To był prawdopodobnie najgorszy mecz kadry pod wodzą Sousy i nic trenera nie usprawiedliwia. Bo nieobecność Lewandowskiego to kłopot, bez wątpienia, ale nie można tym tłumaczyć braku taktyki czy pomysłu na grę. Nie można tłumaczyć beznadziejnej postawy innych zawodników.

Porażka z Węgrami nie przekreśliła szans na rozstawienie Polski w barażach, ale znacząco je utrudniła. W momencie pisania tego tekstu w tabeli barażowej nasza reprezentacja jest na szóstym, czyli rozstawiony miejscu. Żeby je utrzymać, musi się wydarzyć wiele rzeczy, na które nie mamy już wpływu i musimy czekać do wieczora, gdy zakończą się dzisiejsze spotkania. Wygrywając na Narodowym, można było tego uniknąć i nie zwracać uwagi na innych. Jednak to nie rozstawienie jest w mojej ocenie problemem, ale styl, który piłkarze zaprezentowali wczoraj w Warszawie. Gra była szarpana, rozegranie bez pomysłu, a trener – to mu się do tej pory nie zdarzało – nie był w stanie ugasić pożaru zmianami. Zgoda, może Węgrzy nam „nie leżą”, ale po tym, co widzieliśmy wczoraj na PGE Narodowym trudno wierzyć, że w barażach uda nam się skutecznie walczyć z takimi zespołami jak Portugalia, Włochy, Szwecja czy nawet nierozstawiona Turcja. Pozostaje wiara w nadprzyrodzone możliwości Roberta Lewandowskiego, ale co jeśli będzie miał słabszy dzień albo – nie daj Bóg – będzie w marcu zmagał się z kontuzją?

Ja, niżej podpisany, wielokrotnie stawałem na łamach serwisu w obronie trenera Sousy, ale po wczorajszym spotkaniu nie będę tego robił. Zwyczajnie zawiódł, podobnie jak cały zespół. To był bardzo słaby mecz, który nie napawa optymizmem przed trudnymi barażami. Barażami, które będą ostatecznym sprawdzianem dla trenera Sousy. Raczej nie wątpliwości co do tego, że jeśli odpadniemy, to selekcjoner pożegna się ze swoją posadą. Szkoda tylko, że zabraknie Polski na najważniejsze piłkarskiej imprezie...

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie