Ozzy Osbourne opuścił Black Sabbath w atmosferze narastających nieporozumień. Okazało się to dobrą decyzją – zespół odżył po przyjściu Ronniego Jamesa Dio, a wokalista – mający już ugruntowaną pozycję – rozpoczął pełną sukcesów solową karierę. Pierwsze nagrane przez Ozzy’ego płyty zebrały znakomite recenzje, a frontman wyraźnie odzyskał wigor po trudnych chwilach, które przeżywał w Black Sabbath w okolicach wydania płyty „Never Say Die!” (1978).
Na przestrzeni kolejnych dekad Książę Ciemności nagrywał płyty lepsze lub gorsze, ale niezmiennie utrzymywał się w czołówce najpopularniejszych muzyków rockowych na świecie. Wypełniał największe hale i stadiony. Jednocześnie miał niesamowitą smykałkę do wybierania sobie znakomitych instrumentalistów, którzy często wpływali na jakość przygotowywanego w studiach materiału. Tym sposobem powstało dwanaście (trzynasty wydany zostanie już 9 września 2022 roku) solowych albumów. Nie wszystkie były wybitne, ale wszystkie były ważne dla rozwoju szeroko rozumianej muzyki rockowej.
Poniżej znajdziecie subiektywną listę najlepszych płyt Ozzy’ego Osbourne’a:
5. Bark At The Moon (1983)
Po śmierci Randy’ego Rhoadsa Ozzy musiał poszukać jego zastępcy. Było to trudne zadanie, ponieważ młody gitarzysta stanowił o sile brzmienia dwóch pierwszych albumów. Jak wspomniałem, Ozzy miał talent do wyszukiwania utalentowanych instrumentalistów. W 1983 roku do studia zaprosił gitarzystę Jake’a E. Lee, a także perkusistę Tommy’ego Aldridge’a. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, a album „Bark At The Moon” brzmiał świetnie. Trzecie wydawnictwo Ozzy’ego rozeszło się w nakładzie przekraczającym trzy miliony egzemplarzy. Znalazły się na nim takie znakomite kompozycje jak „Rock 'n' Roll Rebel”, „You're No Different” czy oczywiście „Bark At The Moon”. Na albumie znaleźć można wpływy muzyki glammetalowej.
4. The Ultimate Sin (1986)
Trzy lata po wydaniu wyżej opisanego albumu, Ozzy opublikował swoje czwarte wydawnictwo – „The Ultimate Sin”. Znów w studiu pojawił się Jake E. Lee, z którym wokaliście pracowało się coraz lepiej. Obok nich udział w sesjach wzięli basista Phil Soussan i perkusista Randy Castillo. Płyta cechuje się nieco łagodniejszym brzmieniem – połączenie glam metalu z rockiem stadionowym, okazało się dobrym wyborem, choć miłośnicy ostrzejszego grania mogli czuć się zawiedzeni. Album okazał się jednak melodyjny, spójny i na wielu płaszczyznach zaskakujący, dlatego zwyczajnie należy mu się uznanie. To właśnie na tym krążku znalazł się słynny utwór „Shot in the Dark”.
3. No More Tears (1991)
Przechodzimy na chwilę do początku lat 90. i szóstej w dorobku Ozzy’ego płyty „No More Tears”. Wokalista poszerzył skład swojego zespołu – do gitarzysty Zakka Wylde’a i perkusisty Randy’ego Castillo dołączyli klawiszowiec John Sinclair i dwóch basistów: Bob Daisley oraz Michael Inez. Ta mieszanka okazała się wybuchowa, a panowie przygotowali świetny, rockowo-metalowy album. Duża w tym zasługa Wylde’a, który był współtwórcą większości utworów. To na „No More Tears” znalazła się chyba najbardziej znana ballada Ozzy’ego, „Mama, I'm Coming Home” (napisany przez Lemmy’ego Kilmistera). Poza tym z tej płyty pochodzą takie znakomite kawałki jak „I Don't Want to Change the World” czy tytułowy „No More Tears”.
2. Diary Of A Madman (1981)
Dziesięć lat wcześniej światło dzienne ujrzała natomiast druga płyta Księcia Ciemności, „Diary Of A Madman”. Zdefiniowała ona późniejszą twórczość artysty, a także była bardzo udaną kontynuacją przebojowego debiutu. W sesjach nagraniowych drugiej płyty Ozzy’ego wziął udział wspomniany już Randy Rhoads, a skład uzupełnili Bob Daisley i Lee Kerslake. Na krążku znalazły się jedne z najbardziej znanych solowych utworów wokalisty – „Over the Mountain” i „Flying High Again”. Wydawnictwo zebrało świetne recenzje i rozeszło się w nakładzie przekraczającym trzy miliony egzemplarzy. Największym uznaniem cieszyło się w Stanach Zjednoczonych.
1. Blizzard Of Ozz (1980)
Chyba nie mogło być inaczej. To od „Blizzard Of Ozz” rozpoczęła się wielka solowa kariera Ozzy’ego. Nie powinno dziwić, że tak szybko się rozkręciła, skoro wokalista zaczął od tak mocnego uderzenia. Klasyczne metalowe brzmienie, chwytliwe solówki i świetne teksty sprawiły, że wielu zapomniało o niedawnych kłopotach, z którymi frontman borykał się w Black Sabbath. Album „Blizzard Of Ozz” sprzedał się w ponad pięciu milionach egzemplarzy i był popisem Ozzy’ego, Rhoadsa i Daisleya. O kulisach powstania płyty, na której znalazły się kultowe „Crazy Train” i „Mr. Crowley”, przeczytać możecie na naszych łamach – tekst powstał w związku z cyklem „Półka kolekcjonera”.
Michał Grzybowski
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie