Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Wspaniała piątka Helloween – najlepsze płyty niemieckich powermetalowców

Muzyka
|
08.08.2023

Niemiecki Helloween to jeden z najważniejszych przedstawicieli europejskiego power metalu. Zespół ma za sobą burzliwą historię, a obecnie występuje w nim... dwóch wokalistów. Niedawno powrócili z szesnastym albumem studyjnym. Dobrym, acz niewybitnym. O tych najlepszych przeczytacie w dalszej części artykułu!

Hellween – zdjęcie zespołu
Obecny skład Helloween – jest tłoczno! | fot. mat. pras.

Istniejący od 1984 roku Helloween to już legenda metalowych scen. Zespół ma na koncie dziesiątki powermetalowych przebojów, które nie tylko wpłynęły na rozpoznawalność formacji, ale miały realny wpływ na popularyzację i rozwój gatunku. Nieco hałaśliwy i chaotyczny debiut okazał się początkiem pięknej drogi, która przyniosła dwie legendarne płyty – „Keeper of the Seven Keys Part I” oraz „Part II”. Płyty, na których objawił się wokalny geniusz młodziutkiego wówczas Michaela Kiske. Wydawnictwa te sprawiły, że o niemieckiej formacji zrobiło się głośno na całym świecie. Pojawiły się lukratywne kontrakty, a koncerty wyprzedawały się na pniu.

Właśnie wtedy coś zaczęło się psuć, a ostatecznie skład się rozleciał – odeszli z niego wspomniany Kiske i nie mniej zasłużony Kai Hansen. Michael Weikath i Markus Grosskopf (obaj są współzałożycielami zespołu) starali się improwizować, szukając rozwiązania. Nie chcieli bowiem, żeby Helloween zatonęło. Zbawienne okazało się przyjście nowego wokalisty, Andiego Derisa. Frontman, śpiewający zupełnie inaczej niż Kiske, szybko wpasował się w styl niemieckiego zespołu, dając nam kilka naprawdę dobrych płyt. Kiedy wydawało się, że w Helloween wszystko się ustatkowało, kilka lat temu gruchnęła wiadomość o powrocie Hansena i Kiske. Ostatecznie doszło do reaktywacji, ale w bardzo nieoczywistej formie – wspomniana dwójka dołączyła do składu, nikogo nie zastępując.

Obecnie więc w Helloween mamy dwóch wokalistów (w porywach trzech, bo Hansen niekiedy łapie za mikrofon) i trzech gitarzystów. Szaleństwo? Zdecydowanie! Ale okazuje się, co potwierdzają sceniczne wygłupy, że jest w nim metoda. Zespół brzmi świetnie, przywracając do życia swoje najlepsze kawałki. W zupełnie nowych, świeżych aranżacjach.

Przechodząc jednak do meritum – jakie są najlepsze płyty Helloween? W ocenie niżej podpisanego następujące:

5. Better Than Raw (1998)

Trzecia płyta z Derisem na wokalu ukazała się w 1988 roku. Znalazło się na niej to, za co wszyscy uwielbiają Helloween, czyli klasyczne powermetalowe granie. Warto wspomnieć, że wokalista odegrał kluczową rolę nie tylko w procesie pisania utworów, ale również komponowania (wspierał go głównie Weikath). Album „Better Than Raw” stanowi kolejny dowód na to, że istnieje życie po Kiske, a Helloween wciąż ma pomysł na swoją muzykę. Na krążku znalazły się dwa przeboje, które przebiły się do szerszej świadomości odbiorców rocka – „I Can” oraz „Hey Lord!”.

4. Master of the Rings (1994)

Pozostajemy w erze Derisa. Zaraz po dołączeniu do Helloween przygotował ze swoimi kolegami album „Master of the Rings”. Kto liczył, że będzie on stanowił kontynuację tego, co zespół tworzył z Kiske, mógł poczuć się zawiedziony. Na szczęście tylko na chwilę, ponieważ – choć stylistyka jest inna – album okazał się naprawdę udany. Dużo lepszy, niż wydany rok wcześniej rockowy „Chameleon”, który zebrał bardzo kiepskie recenzje i był jednym z powodów odejścia wokalisty. Powrót do powermetalowych korzeni i naprawdę dobry wokal Derisa okazały się przepisem na sukces. A „In the Middle of a Heartbeat” czy „Perfect Gentleman” to naprawdę udane kawałki.

3. Walls of Jericho (1985)

Debiutancka płyta Helloween nie stanowiła przełomu dla zespołu – ten przyszedł nieco później. Oceniając jednak z perspektywy czasu – to naprawdę udany album. Jak już wspomniałem, nieco niespójny i chaotyczny, ale stanowiący dowód na to, jak ogromny potencjał drzemał w zespole. Warto wspomnieć, że na „Walls of Jericho” nie zaśpiewał Kiske, który dołączył do grupy nieco później. Rolę wokalisty pełnił etatowy gitarzysta, Kai Hansen. Efekt okazał się naprawdę dobry, a na płycie – zrealizowanej po kosztach, co niestety słychać podczas odsłuchu – znalazły się kultowe kawałki takie jak „Walls of Jericho”, „Ride the Sky” czy „Metal Invaders”. Zespół wciąż wraca do nich podczas koncertów, a za mikrofonem staje oczywiście Hansen. Wielu fanów wyczekuje tego momentu.

2. Keeper of the Seven Keys Part I (1987)

Jeden z najważniejszych albumów w całej historii power metalu powstał w 1987 roku. Niedługo po tym, jak Hansen uznał, że nie jest w stanie śpiewać i grać na gitarze, dlatego potrzebny jest im wokalista. Tym został 19-letni wówczas Michael Kiske. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę, ponieważ nastolatek dysponował niesamowitą skalą głosu. Większość utworów napisał i skomponował Hansen, a wśród nich znalazł się pierwszy wielki przebój Helloween – „Future World”. Na jego potrzeby zrealizowano nawet teledysk. Album zebrał znakomite recenzje i potwierdził, że Niemcy są w ścisłej czołówce wykonawców powermetalowych. „Keeper of the Seven Keys” miało ukazać się jako podwójny album, ale wytwórnia nie zgodziła się na taki krok. Kontynuacja pojawiła się rok później...

1. Keeper of the Seven Keys Part II (1988)

...i pozamiatała! Dopełnienie twórczej opowieści okazało się powiewem perfekcji – zarówno jeśli chodzi o kompozycje, jak i teksty. Trwająca 50 minut płyta to najlepszy dowód na to, jak ogromnymi możliwościami dysponowali w latach 80. XX wieku muzycy z Helloween. Co jednak ciekawe, za „jedynkę” odpowiedzialny był głównie Hansen, „dwójką” zajął się przede wszystkim Michael Weikath.

Na płycie znalazły się takie kultowe obecnie kompozycje jak „I Want Out”, „Dr. Stein” i – przede wszystkim – „Keeper of the Seven Keys”. Ta trwająca ponad 13 minut epicka opowieść uznawana jest za jeden z najdoskonalszych przykładów powermetalowego grania, ale również wokalnego kunsztu Kiske. Album „Keeper of the Seven Keys Part II” ugruntował pozycję zespołu na rynku, a także zapewnił mu nieśmiertelność.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (4) / skomentuj / zobacz wszystkie

Artyrro
12 sierpnia 2023 o 18:47
Odpowiedz

Dobra muza.Walls i Keepery wymiatają.

~Artyrro

12.08.2023 18:47
PI Grembowicz
10 sierpnia 2023 o 08:08
Odpowiedz

Accept lepszy...

~PI Grembowicz

10.08.2023 08:08
Ja
10 sierpnia 2023 o 00:40
Odpowiedz

Better than Raw, 1998 rok

~Ja

10.08.2023 00:40
PI Grembowicz
08 sierpnia 2023 o 15:33
Odpowiedz

Ech ci Niemce oraz ich niemiecka, stara, śpiewna nuta...

~PI Grembowicz

08.08.2023 15:33
1