Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Półka kolekcjonera: Slipknot – „Slipknot”

Muzyka
|
11.04.2022

Przypadający na 1999 rok debiut zespołu Slipknot to wydawnictwo z wielu powodów wyjątkowe. Coś, czego scena muzyczna wcześniej nie widziała. No i co najważniejsze – to kawał dobrego metalowego grania.

Partnerem cyklu jest Technics

Technics słuchawki 4
Okładka płyty „Slipknot”
Okładka „Slipknot” stworzona przez Stefana Seskisa

Muzyczny projekt znany pod nazwą Slipknot bardzo długo się kształtował. Choć formacja założona została w 1995 roku, debiutancki album wydała dopiero cztery lata później. W tym okresie dochodziło do licznych zmian kadrowych, a muzycy przede wszystkim koncertowali. Warto wspomnieć, że szeregi zespołu opuścił między innymi oryginalny wokalista, Anders Colsefini, którego w 1997 roku zastąpił Corey Taylor. Od samego początku aż do dzisiaj w zespole jest zaledwie dwóch muzyków – basista Paul Gray oraz mistrz instrumentów perkusyjnych, Shawn Crahan.

Bezkompromisowe, ostre i nowatorskie brzmienie Slipknot w końcu zostało docenione, choć na kontrakt muzycy trochę musieli poczekać. Ten podpisali w połowie 1998 roku z wytwórnią Roadrunner Records. Opiewał on na kwotę 500 tysięcy dolarów i obejmował przygotowanie aż siedmiu płyt. Jak na standardy schyłku XX wieku, nie były to warunki specjalnie korzystne, ale członkowie Slipknot byli zdeterminowani, żeby w końcu wydać premierowy materiał. Pracę rozpoczęli niedługo po podpisaniu umowy.

Bez kompromisów i półśrodków, czyli Slipknot wkracza do gry

Weszli do kalifornijskiego Indigo Ranch Studios 29 września 1998 roku. Podstawowy skład Slipknot stanowiło aż ośmiu muzyków: wokalista Corey Taylor (#8), gitarzysta Mick Thomson (#7), gitarzysta Jim Root (#4, zastąpił on w czasie sesji Josha Brainarda), basista i wokalista wspierający Paul Gray (#2), odpowiedzialny za sample Craig Jones (#5), DJ Sid Wilson (#0), perkusista Joey Jordison (#1), perkusjonista Shawn Crahan (#6) oraz drugi perkusjonista Chris Fehn (3#, zastąpił Grega Weltsa).

Slipknot - zdjęcie
Kto jest kim, czyli zdjęcie zespołu Slipknot z końca lat 90.

Zanim o samym procesie twórczym, warto wyjaśnić, dlaczego przy każdym nazwisku pojawiła się cyfra. Muzycy na początku swojej działalności ukrywali swoją tożsamość – każdy miał swój numer, który pojawiał się na materiałach promocyjnych, a dodatkowo na koncertach wszyscy byli zamaskowani. Miało to na celu „podkręcenie” atmosfery wokół zespołu, ponieważ spekulacje dotyczące personaliów muzyków trwały bardzo długo. Obecnie wszystko na temat członków grupy Slipknot już wiemy, ale na przełomie wieków ta aura tajemniczości robiła na opinii publicznej oraz fanach spore wrażenie.

Choć zespół przygotowywał swój debiutancki album, udało im się zaprosić do współpracy renomowanego producenta, Rossa Robinsona. Miał on doświadczenie w pracy z takimi zespołami jak Sepultura, Korn, Soulfly, Limp Bizkit czy Deftones. Jego zadaniem było opanowanie twórczego chaosu generowanego przez wspomnianą gromadę, a to wcale nie było zadaniem prostym. Członkowie Slipknot niechętnie szli na twórcze kompromisy, kipiała w nich młodzieńcza energia i bunt. Widząc to, Robinson postanowił niespecjalnie ich hamować, ponieważ zależało mu na stworzeniu płyty jak najbardziej autentycznej. Okazało się to dobrym wyborem, ponieważ utwory składające się na debiutancki album grupy to trudna do sklasyfikowania mieszanka brutalności, energii i nieopisanej wręcz złości.

Teksty utworów dotykały takich zagadnień jak śmierć, samobójstwa, uzależnienia czy pornografia. Kontrowersje wywołały między innymi utwory „Purity” i „Frail Limb Nursery” inspirowane internetową historią Purity Knight, która miała zostać porwana i spalona żywcem. Ostatecznie, z powodu licznych protestów, obie kompozycje nie pojawiły się na oryginalnym wydaniu płyty „Slipknot”. Podobnych mniej lub bardziej poważnych zarzutów względem twórczości zespołu było więcej, ale muzycy nie uginali się pod presją opinii publicznej i postanowili zrobić swoje.

Muzycznie w przypadku debiutu Slipknot możemy mówić o nu metalu, o którym więcej przeczytasz na naszej stronie, choć to bez wątpienia zbyt duże uproszczenie. Wytwórnia chciała, żeby tak klasyfikować tę muzykę, ponieważ akurat wtedy ten podgatunek był na topie, ale sprawa jest dużo bardziej złożona. W twórczości zespołu na wczesnym etapie słychać wpływy wielu podgatunków metalu, nie brakuje tam elektroniki czy sampli. Muzycy w żadnym stopniu się nie ograniczali, co dało nieoczekiwany, ale jakże udany efekt. Bo wydaje się, że do 1999 roku nikt nie stworzył albumu tak złożonego, a zarazem trudnego do zdefiniowania. Tak bezpośredniego i brutalnego, a jednocześnie łatwego do przyswojenia. Bo nie brakowało na nim melodyjności – ta wynikała z kunsztu i pomysłu na brzmienie, który mieli utalentowani instrumentaliści.

Sukces, którego chyba nikt się nie spodziewał

Prace w studiu zakończyły się w lutym 1999 roku, natomiast płyta „Slipknot” ukazała się w 29 czerwca. Nie była zwiastowana przez żaden przedpremierowy singiel. Odbiór debiutu był nadspodziewanie dobry. Recenzenci rozpływali się nad muzyką zespołu, doceniając kunszt i nieszablonowe podejście. Co jednak ważniejsze, wydawnictwo szybko dostrzeżone zostało przez fanów metalu – dwa tygodnie po premierze „Slipknot” pokrył się w Stanach Zjednoczonych Złotem, a po trzech miesiącach platyną. Dane sugerują całkowitą sprzedaż płyty na poziomie około 3 milionów egzemplarzy (z których 2 miliony rozeszły się w samym USA). Zespół zrobił karierę błyskawiczną.

Szczególnie doceniony został utwór „Wait and Bleed”, który nominowany został nawet do nagrody Grammy. Ostatecznie Slipknot po statuetkę w kategorii „Najlepszy występ zespołu metalowego” nie zdobył, ale fakt pozostaje faktem – ta muzyka, choć na wielu płaszczyznach trudna w odbiorze i interpretacji, okazała się prawdziwym fenomenem oraz powiewem świeżego powietrza. Zespół szybko zyskał sławę na całym świecie, a dwa lata później przygotował kolejne genialne wydawnictwo – album „Iowa”, który uznawany jest za jeden z najlepszych metalowych krążków pierwszej dekady XXI wieku. Ale to już historia na zupełnie inną opowieść...

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Paweł Kopeć
09 października 2023 o 17:31
Odpowiedz

To jest ich najlepsza płyta i jedyna sensowna zarazem
Niestety.
To jest ich właściwie 2 płyta.

~Paweł Kopeć

09.10.2023 17:31
1