Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Półka kolekcjonera: Slayer – „Reign in Blood”

Muzyka
|
06.06.2022

Lata 80. należały do muzyki thrashmetalowej. W tym okresie szczyt popularności osiągnęli tacy wykonawcy jak Metallica, Anthrax, Testament, Megadeth czy Slayer. Na naszej półce kolekcjonera pojawił się właśnie kultowy album ostatniego z wymienionych zatytułowany „Reign in Blood”.

Partnerem cyklu jest Technics

Technics słuchawki
Okładka albumu pt. „Reign in Blood”
Okładka płyty „Reign in Blood” może robić wrażenie!

Thrash metal to fenomen lat 80. XX wieku. Podwaliny gatunkowi dał już Black Sabbath, ale oficjalnie uznaje się, że pierwsze wydawnictwo utrzymane w tym nurcie to „Welcome to Hell” zespołu Venom. Później ruszyła lawina wykonawców, którzy próbowali swoich sił w thrashu. Gatunek cechuje się agresywnym wokalem, niskimi rejestrami, zaawansowaną techniką gry, a także częstymi zmianami rytmu. Czołowymi przedstawicielami gatunku są Metallica, Anthrax, Testament, Slayer, Megadeth, Death Angel, Sodom czy Kreator.

Postanowiłem tym razem przyjrzeć się kultowej płycie amerykańskiego zespołu Slayer, czyli oczywiście trzeciemu w ich dorobku wydawnictwu „Reign in Blood”. Płyta ta uznawana jest bowiem nie tylko za najlepszą w dorobku grupy, ale również jedną z najważniejszych dla całego gatunku. Jak powstawała i co w niej takiego wyjątkowego? Wszystkie odpowiedzi znajdziecie w dalszej części tekstu!

Slayer. Zdjęcie zespołu
Zespół Slayer w połowie lat 80. XX wieku

Przy wsparciu samego Rubina

Po udanym drugim wydawnictwie pt. „Hell Awaits” zespół Slayer był w uprzywilejowanej pozycji jeśli chodzi o poszukiwania wydawcy oraz producenta. Od samego początku perkusista Dave Lombardo próbował nawiązać współpracę z Rickiem Rubinem, który w latach 80. uchodził za producenta niezwykle perspektywicznego i rozumiejącego muzykę metalową, ale również uniwersalnego – pracował bowiem również z raperami. Slayer ostatecznie opuścił wytwórnię Metal Blade i trzecie w swoim dorobku wydawnictwo wydał pod szyldem Def Jam. Produkcją zajął się oczywiście wspomniany Rubin. Co ciekawe, dla szefa wytwórni było to pierwsze doświadczenie z muzyką metalową.

Album pt. „Reign in Blood” powstał w mieszczącym się w Los Angeles studiu Hit City West. Zespół otrzymał wsparcie od inżyniera dźwięku, Andy’ego Wallace’a. Współpraca Slayera z Rubinem wpłynęła bezpośrednio na brzmienie. Producent zdecydował się na „czystą” produkcję, co oznacza, że wyeliminował charakterystyczne chropowate, niedoskonałe brzmienie Slayera znane z dwóch pierwszych płyt. Uznał bowiem, że dzięki temu uda im się trafić do szerszego grona odbiorców. Jeff Hannemann, gitarzysta zespołu, przyznał również (już sporo po wydaniu płyty), że podczas prac w studiu inspirowali się twórczością Metalliki i Megadeth. Faktycznie, w niektórych miejscach jest to zauważalne.

Jeśli chodzi o muzykę i teksty, to „Reign in Blood” jest dziełem dwóch członków Slayera – Kerry’ego Kinga oraz wspomnianego już Hannemana. Raz pisał jeden, a komponował drugi, a innym razem działali wspólnie. Pozostali dwaj muzycy, czyli perkusista Lombardo oraz basista i wokalista Tom Araya nie dołożyli nawet najmniejszej cegiełki do żadnego z utworów znajdujących się na „Reign in Blood”. Trzeba jednak przyznać, że wspomniany duet poradził sobie znakomicie, tworząc utwory spójne, szybkie i ambitne. Dotykające ważnych dla nich spraw i tematów. Najbardziej znana kompozycja z płyty, czyli „Angel of Death”, opowiada o nazistowskim doktorze Josefie Mengele, który zwany był właśnie „Aniołem śmierci”. Temat trudny, ale zespół nie bał się o nim zaśpiewać.

Oszałamiające przyjęcie!

Album „Reign in Blood” ukazał się 7 października 1986 roku. Thrash metal był wówczas modny, ale konkurencja na rynku była przecież ogromna. Nie wpłynęło to jednak na odbiór płyty. Pisma i magazyny zajmujące się muzyką zachwycone były najnowszym dziełem Slayera. Wystarczy wspomnieć, że „The Guardian” ocenił płytę na 5/5, podobnie „Kerrang!” oraz „AllMusic”. Najwyższą notę wystawiły również „Spin Alternative Record Guide” i „Stylus Magazine”. Ta jednomyślność jeśli chodzi o oceny przełożyła się oczywiście na sprzedaż albumu.

W wypadku wykonawców grających ostrzejsze odmiany metalu nie mówimy nigdy o sprzedaży rzędu kilku czy kilkunastu milionów egzemplarzy (poza Metallicą) i podobnie było w wypadku „Reign in Blood”. Jednak 500 tysięcy w samych Stanach Zjednoczonych może robić wrażenie. Co jednak ważniejsze, Slayer dzięki swojej trzeciej płycie szybko stał się jednym z najbardziej znanych metalowych wykonawców na świecie, który był w stanie wyprzedać nawet duże halowe koncerty. Taka popularność dała zespołowi pieniądze, ale również możliwości do dalszego tworzenia. Choć później zainteresowanie thrash metalem zmalało, Slayer aż do dzisiaj uznawany jest za jednego z najważniejszych przedstawicieli ostrzejszego grania.

Utwory pochodzące z „Reign in Blood”, czyli poza wspomnianym „Angel of Death” również „Raining Blood” czy „Piece by Piece”, uznawane są obecnie za kultowe. Określane jednymi z najważniejszych kompozycji w historii całego gatunku. Póki Slayer koncertował, zawsze po nie sięgał – na żywo robiły jeszcze większe wrażenie!

Zespół, pozostając legendą, zakończył działalność w 2019 roku z dwunastoma albumami na koncie. W mojej ocenie jednak najlepszym i najważniejszym jest właśnie „Reign in Blood”.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie

Paweł Kopeć
05 lipca 2023 o 12:20
Odpowiedz

Chyba ich, Slayera, jedynie dobrze nagrana płyta, niestety.
To również za sprawą R. Rubina jest tak bardzo dobra?!
Metal/HC/punk

~Paweł Kopeć

05.07.2023 12:20
Pari
08 stycznia 2023 o 23:40
Odpowiedz

Wszystkie płyty Slayera to klasyki..dla mnie rzadzi South of heaven

~Pari

08.01.2023 23:40