Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Półka kolekcjonera: Kreator – „Pleasure to Kill”

Muzyka
|
23.01.2023

Drugi album niemieckiego zespołu Kreator miał ogromne znaczenie w rozwoju i propagowaniu europejskiego odłamu thrash metalu. Zespół zaskoczył miłośników ciężkich brzmień bezkompromisowym podejściem zarówno do pisania tekstów, jak i komponowania.

„Pleasure to Kill” – okładka płyty
Okładka płyty „Pleasure to Kill” autorstwa Phila Lawvere'a | mat. pras.

Amerykański i europejski thrash metal rozwijały się w pewnym sensie obok siebie. Oczywiście przenikały się, a twórcy inspirowali sobą nawzajem, ale oba nurty – poza wieloma punktami wspólnymi – nieco się od siebie różniły. Wśród czołowych przedstawicieli gatunku na Starym Kontynencie wymienia się grupę Kreator, która założona została w 1992 roku w niemieckim Essen.

Zespół zaczynał podobnie jak większość nowych wykonawców. Od grania coverów w niewielkich klubach. Pierwszym longplayem Niemców był album „Endless Pain”, który światło dzienne ujrzał w 1985 roku. Stanowił ciekawe połączenie thrash i black metalu, ale nie był dziełem przełomowym. Słyszalne są niestety problemy realizatorskie wynikające z niewielkiego budżetu. Co jednak ważniejsze, słychać na niej inspiracje takimi wykonawcami jak Venom czy Mercyful Fate, które są znakiem rozpoznawczym pierwszego etapu działalności Kreatora. Proces twórczy został udoskonalony, muzycy wyciągnęli wnioski ze swojego debiutu, a następnie weszli ponownie do studia nagraniowego – tak rozpoczęło się powstawanie albumu „Pleasure to Kill”. Obecnie uznawanego za wydawnictwo kultowe.

Każda potwora...

„Pleasure to Kill” nie powstawało długo. Muzykom wystarczyło kilka tygodni na początku 1986 roku, żeby nagrać cały materiał. Wynikało to oczywiście z ograniczeń budżetowych – Kreator był wówczas jedynie jednym z wielu projektów wytwórni Noise, a jednocześnie muzyka thrashmetalowa była w tym okresie niszą, ciekawostką. Nie było więc podstaw do tego, żeby wykładać ogromną sumę pieniędzy na przygotowanie płyty, która mogła okazać się wielkim niepowodzeniem. Członkowie zespołu – Mille Petrozza, Rob Fioretti oraz Ventor – mieli świadomość, jak wygląda sytuacja, dlatego postanowili wyciągnąć wnioski z debiutu i poprawić wszystko, co tylko się dało. Efekt okazał się więcej niż znakomity.

Nie bez znaczenia był fakt, że w studiu nagraniowym Kreator otrzymał wsparcie od świetnego producenta, który w swojej karierze pracował z wieloma niemieckimi wykonawcami rockowymi i metalowymi – Harrisa Johnsa. W zespole pracującym nad „Pleasure to Kill” znalazł się również Ralf Hubert. W takich warunkach nagrywanie kolejnych utworów przychodziło naprawdę szybko.  Ostatecznie powstało ich kilkanaście, ale nie wszystkie trafiły na podstawową wersję płyty – zespół postawił na dziewięć najlepszych, pozostałe trafiły na późniejsze wznowienia.

Autorem większości z nich jest Mille Petrozza, który zajmował się pisaniem zarówno muzyki, jak i tekstów. Otrzymał on wsparcie od pozostałych członków zespołu, ale wykonał większą część prac, wyrastając na niekwestionowanego lidera. Inspirował się zarówno thrash, jak i death metalem, tworząc ich unikatową hybrydę. Stawiał na duże tempo utworów, a także złożoność kompozycji. Jego celem było nagranie albumu jeszcze bardziej brutalnego i głośniejszego niż debiut. Tak też się stało, choć nie zmieniło się jedno – tematyka utworów. Zarówno na pierwszej, jak i drugiej płycie Kreatora mowa jest o takich zagadnieniach, jak makabryczne sceny śmierci, zagłada ludzkości i tym podobne. Jak już wspominałem – Kreator tworzył muzykę niszową, co potwierdzają również teksty utworów.

Kreator – zespół, który tworzył historię

Tak się jednak złożyło, że wydane w marcu 1986 roku „Pleasure to Kill” okazało się dla zespołu przełomem. Nie ma tutaj mowy o platynowych płytach czy rekordach sprzedaży. Dla początkującego zespołu, jakim wówczas był Kreator, szczytem marzeń były dobre recenzje w branżowych pismach i kilkunastotysięczna sprzedaż. Wszystko to, a nawet nieco więcej, udało się panom z Kreatora osiągnąć. Warto dodać, że zostali dostrzeżeni przez innych wykonawców, a także ich promotorów, dlatego zaczęli pojawiać się jako support podczas tras koncertowych znacznie bardziej znanych grup. To naturalna droga rozwoju, którą panowie z Kreatora skrzętnie wykorzystali, cały czas się rozwijając i poświęcając wczesne lata kariery przede wszystkim na nagrywanie. Popularność przyszła nieco później, a ostatecznie zespół uznany został za jednego z najważniejszych przedstawicieli europejskiego thrash metalu. Wciąż zresztą aktywnego.

Rok 1986 okazał się przełomowy nie tylko dla Kreatora, ale całego gatunku. Wszystko dlatego, że w czasie tych dwunastu miesięcy światło dzienne ujrzały takie płyty jak: „Master of Puppets” Metalliki, „Peace Sells... but Who's Buying?” Megadeth, „Reign in Blood” Slayera, „Eternal Devastation” Destruction i „Darkness Descends” Dark Angel. No i oczywiście „Pleasure to Kill”. Thrash metal wchodził na muzyczne salony, czy to się komuś podobało, czy nie. Dowodzona przez Petrozzę formacja odegrała ogromną rolę w tym procesie. Kilka lat później wydali zresztą nie mniej ważny dla całego gatunku album „Extreme Aggression”, o którym miałem już przyjemność pisać w cyklu „Półka kolekcjonera”.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie