Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Półka kolekcjonera: Cradle of Filth – „Cruelty and the Beast”

Muzyka
|
22.07.2023

Trzeci album zespołu Cradle of Filth ukazał się w maju 1998 roku i obecnie uznawany jest za jedno z najlepszych wydawnictw, które wyszły spod ręki brytyjskiej formacji. Warto poznać okoliczności powstania płyty, która odniosła spory sukces w świecie ekstremalnego metalu.

„Cruelty and the Beast” - okładka płyty
Okładka płyty „Cruelty and the Beast” | mat. pras.

Nie tak dawno miałem przyjemność przygotować zestawienie najlepszych płyt zespołu Cradle of Filth. Na najwyższym stopniu podium, choć nie była to łatwa decyzja, umieściłem płytę „Cruelty and the Beast”. Trzecie w dorobku Brytyjczyków wydawnictwo zebrało pochlebne recenzje, choć krytycy i fani zarzucali liderowi, że produkcja nie stoi na najwyższym poziomie. To prawda, ale oddać tej płycie trzeba jedno – jest spójna i świetnie napisana, a także stanowi unikatowe pomieszczenie gatunkowe, co utrudnia jej jednoznaczne przyporządkowanie. Sporo na niej blackmetalowych zagrywek, typowych dla CoF, ale również nie brakuje symfonii czy szeroko rozumianej metalowej alternatywy.

Wydawnictwo zostało w 2019 roku ponownie zremiksowane i zremasterowane. Zespół chciał, żeby fani zapomnieli o nie najlepszym brzmieniu znanym z oryginału. Okazało się to dobrą decyzją – „Cruelty and the Beast – Re-Mistressed” brzmi znacznie lepiej i pozwala na jeszcze lepsze zrozumienie zamysłu, który wykiełkował w głowie Daniego Filtha pod koniec lat 90. XX wieku. Trzeba przyznać, że pomysł na album jest z wielu powodów interesujący.

Płyta, która doprowadziła do rozpadu

„Cruelty and the Beast” to album koncepcyjny, który oparty został na legendzie węgierskiej „krwawej hrabiny” – Elżbiety Báthory. Historia opowiadana jest nie tylko przez muzykę i teksty utworów, ale również narratorkę, która w założeniu ma być wspomnianą hrabiną. W tę rolę wcieliła się aktorka Ingrid Pitt. Ta sama, która znalazła się w obsadzie filmu „Hrabina Dracula” z 1971 roku w reżyserii Petera Sasdy’ego.

Był to ostatni album Cradle of Filth, w którym wystąpili gitarzysta i autor tekstów Stuart Anstis, klawiszowiec Lecter i perkusista Nicholas Barker. Po latach wyszło na jaw, że po zakończeniu nagrań pojawiło się sporo wątpliwości, które doprowadziły do częściowego rozpadu zespołu. Dotyczyły one jakości wspomnianego materiału, a także decyzji lidera – Daniego Filtha – żeby opublikować go w takiej, zdaniem członków zespołu niedopracowanej formie.

Odpowiedzialna za chórki Sarah Jezebel Deva napisała po latach:

Produkcja jest katastrofalna. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy usłyszałam utworu – Dani włączył „gotowy” materiał – wyszłam ze łzami w oczach. Spędziłam dwadzieścia pięć godzi,n pracując w studiu nad tym albumem i brzmiało to tak, jakbym miała głowę w toalecie [...] Większości moich partii wokalnych nie było nawet słychać.

Warto wspomnieć, że nad procesem produkcyjnym czuwali Jan Peter Genkel oraz Dani Filth. W 2020 roku Nicholas Barker powiedział w rozmowie ze „Scars and Guitars”, że był załamany, gdy usłyszał utwory przygotowane z myślą o trzeciej płycie Cradle of Filth. Przyznał, że on, Stuart Anstis i Les Smith się zbuntowali i zażądali, żeby produkcją zajął się lepszy specjalista – wskazali Andy’ego Sneapa lub Petera Tägtgrena. Podobno pomysł ten został zawetowany przez wytwórnię.

Wszystko to doprowadziło do rozłamu w zespole. Jego liderem pozostał oczywiście Filth, ale po zakończeniu prac musiał szukać nowych współpracowników – kolejny album, „Midian” (2000), nagrany został w zmienionym składzie.

Wielokrotnie wznawiany

Jak już zostało wspomniane, przyjęcie wydanego 5 maja 1998 roku „Cruelty and the Beast” było dobre, choć wielu odbiorców zwróciło uwagę na przeciętną jakość produkcji. Nie przeszkodziło to jednak płycie na pojawienie się na listach najlepiej sprzedających się albumów w kilku krajach – nie tylko rodzimej Wielkiej Brytanii, ale również Finlandii, Francji, Austrii czy Niemczech.

W 2001 i 2012 pojawiły się dwupłytowe wznowienia krążka „Cruelty and the Beast”, ale wtedy zespół nie zadecydował się na dopracowanie brzmienia. Wolał zachęcić fanów do zakupu dodaniem do wydawnictwa niepublikowanego wcześniej materiału, a także nagrań koncertowych. Największymi rarytasami okazały się covery – „Black Metal” z repertuaru Venom, „Hallowed Be Thy Name” Iron Maiden oraz „Sodomy & Lust” Sodom.

Aż do 2019 roku czekać musieli miłośnicy czystego brzmienia i dobrej produkcji. Wydanie „Cruelty and the Beast – Re-Mistressed” okazało się dobrą decyzją. Płyta po latach uzyskała status kultowej i wielu miłośników metalu ucieszyło się z faktu, że będą mogli usłyszeć swoje ulubione utwory w lepszej jakości.

Najnowsze wznowienie wzbogacone zostało o wspomniany w poprzednim akapicie cover – „Hallowed Be Thy Name” Iron Maiden. Choć to jedynie przeróbka popularnego utworu, od lat cieszy się ona ogromnym uznaniem. Głównie dlatego, że Cradle of Filth nie zagrali kawałka Ironów jeden do jednego, ale dodali do niego typowe dla siebie rozwiązania. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, choć nie dla... ortodoksyjnych fanów twórczości Steve’a Harrisa i spółki. Ale, jak powszechnie wiadomo, wszystkim dogodzić się nie da.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

PI Grembowicz
25 lipca 2023 o 11:22
Odpowiedz

"Dziewucha niczego sobie" (ND/KND/TDM)

~PI Grembowicz

25.07.2023 11:22
1