Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Pokaz mocy Megadeth na „The Sick, The Dying... And The Dead!” [RECENZJA]

Muzyka
|
01.09.2022

Oczekiwanie dobiegnie końca już 2 września i światło dzienne ujrzy nowy album Megadeth. Płyta „The Sick, The Dying… And The Dead!” powstawała w trudnych okolicznościach, a jej premiera była wielokrotnie przekładana. Czy odbiło się to na muzycznej jakości?

„The Sick, The Dying... And The Dead!” - okładka
Okładka płyty „The Sick, The Dying... And The Dead!” | mat. pras.

O tym, z jakimi problemami borykał się zespół Megadeth podczas prac nad nowym materiałem, można napisać obszerną książkę. Na początku, gdy wydawało się, że prace posuwają się sprawnie do przodu, Dave Mustaine – lider grupy – poinformował, iż zmaga się z nowotworem. Choć nadal pojawiał się w studiu nagraniowym, cały proces został znacząco spowolniony. Kilka miesięcy później wokalista i gitarzysta ogłosił, że jest zdrowy. Kiedy maszyna miała ponownie ruszyć, pandemia pokrzyżowała wszystkie plany muzyków.

Dostosowawszy się do nowych okoliczności, znów zasiedli do pracy. Wtedy... z powodu skandalu obyczajowego z zespołu wyrzucony został David Ellefson. Jedyny muzyk obok Mustaine’a, który współtworzył Megadeth od samego początku. Lider formacji zdecydował, że nie chce mieć ze swoim (byłym) przyjacielem nic wspólnego, dlatego wyrzucił do kosza nagrane przez niego partie basu. Te ponownie przygotował Steve Di Giorgio, ale... Zgadliście! To ponownie wszystko opóźniało. W końcu jednak, po latach oczekiwań, płyta „The Sick, The Dying… And The Dead!” pojawi się 2 września. Niżej podpisany miał okazję do zapoznania się z nią nieco wcześniej...

„The Sick, The Dying… And The Dead!”, czyli stare dobre Megadeth

Szumne zapowiedzi o tym, że będzie to najcięższy album od lat, znalazły potwierdzenie w rzeczywistości. Od kolejnych utworów, które umieszczono na „The Sick, The Dying… And The Dead!” aż bije energia i wściekłość, podobnie jak w przypadku najlepszych płyt Megadeth z przełomu lat 80. i 90. Mustaine przygotował złożone solówki, które wplótł do wszystkich utworów. Nawet wokalnie płyta wypada dobrze. Chrypliwy, surowy głos lidera zespołu brzmi naprawdę przejmująco. Wydaje się, że z głosem frontmana jest jak z winem – im starszy, tym lepszy. Szczególnie że nigdy umiejętnościami wokalnymi nie zachwycał.

Wściekłość i zadziorność słychać w utworach „Life in Hell” czy „Night Stalker”. W tym ostatnim, to ciekawostka, usłyszeć możemy samego Ice-T. Raper pojawia się na krótko, ale jak już się pojawia – wystrzeliwuje kolejne wersy jak z karabinu. W ucho wpada również „Célebutante”, który do złudzenia przypomina kompozycje z najlepszych lat Megadeth – jest agresywnie i szybko. Ciekawostką niech będzie fakt, że na płycie znalazło się nawet miejsce dla odrobiny progresji, a to za sprawą utworu „Dogs of Chernobyl”. Największym zaskoczeniem jest jednak kawałek „Mission to Mars”, który zaczyna się zdecydowanie najspokojniej ze wszystkich. Atmosfera jednak z czasem gęstnieje, a wszystko prowadzi nas do wielkiego finału. W tym jednak Mustaine nie śpiewa, a deklamuje tekst przez interkom. Ależ to robi wrażenie!

Motywem przewodnim utworów z „The Sick, The Dying… And The Dead!” jest śmierć. Podejście do tego złożonego tematu jest różne. Jeden z utworów mówi o problemie uzależnienia od narkotyków („Junkie”), a inny o zagładzie atomowej („Dogs of Chernobyl”). Słowa są mroczne i ponure, a zachrypnięty głos wokalisty jeszcze podkreśla ich ciężar emocjonalny. Od lat nie słyszeliśmy go tak zmotywowanego do wykrzyczenia wszystkiego, co leży mu na sercu. Choć po przejściach i schorowany, Mustaine wspiął się na wokalne wyżyny swoich umiejętności. Zresztą w warstwie muzycznej również nie było żadnych kompromisów – instrumentalna moc płynąca z utworu „We’ll Be Back” to coś, obok czego nie można przejść obojętnie.

Lista utworów „The Sick, The Dying… And The Dead!”:

  1. The Sick, The Dying… And The Dead!
  2. Life In Hell
  3. Night Stalkers (feat. Ice T)
  4. Dogs Of Chernobyl
  5. Sacrifice
  6. Junkie
  7. Psychopathy
  8. Killing Time
  9. Soldier On!
  10. Célebutante
  11. Mission To Mars
  12. We'll Be Back
  13. Police Truck (utwór Dead Kennedys)
  14. This Planet's On Fire (Burn In Hell) (utwór Sammy'ego Hagara) (feat. Sammy Hagar)

„The Sick, The Dying… And The Dead!”
Okładka „The Sick, The Dying… And The Dead!” w całości | mat. pras.

Czapki z głów!

Z nowymi płytami starych wyjadaczy bywa różnie. Chociażby Metallica już dawno spuściła z tonu. Mustaine udowodnił na „The Sick, The Dying… And The Dead!”, że wciąż ma w sobie twórczą złość, którą raz na jakiś czas musi wykrzyczeć. To najlepsze wydawnictwo Amerykanów od lat, a przecież chociażby ostatnie wcale do złych nie należało. Nie tak dawno na łamach napisałem o pięciu najlepszych płytach Megadeth. Wydaje mi się, że po zapoznaniu się z najnowszym wydawnictwem zespołu powinienem nanieść w rankingu pewne zmiany...

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie