Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Peter Gabriel powraca po 21 latach. Recenzja albumu „i/o”

Muzyka
|
29.11.2023

Są takie płyty, na które czeka się szczególnie. Co prawda Peter Gabriel dzielił się z nami premierowym materiałem przez kilkanaście miesięcy, ale kiedy pojawia się całość – w tym wypadku album „i/o” – emocje rosną. Rosną również, gdy mowa o wydawnictwie, na które przyszło nam czekać 21 lat.

„i/o” – okładka płyty
Okładka płyty „i/o” Petera Gabriela | mat. pras.

Peter Gabriel powraca po ponad dwóch dekadach z pierwszym albumem zawierającym premierowy materiał, a album „i/o” – jego premiera 1 grudnia – to owoc jego eksperymentalnego podejścia. Nie tylko do tworzenia muzyki, ale również jej publikacji. Już od stycznia artysta prezentował kawałki swojego dzieła, wydając co miesiąc jeden nowy utwór, co z pewnością budowało atmosferę i podkręcało emocje przed oficjalną premierą.

Płyta składa się z dwunastu utworów, które były dostępne wcześniej, z miesięcznymi przerwami – o premierze decydowały bowiem fazy księżyca (nowy utwór pojawiał się zawsze w pełnię). Choć znaliśmy fragmenty, które mogliśmy sobie samodzielnie złożyć w całość, to jednak oczekiwanie na premierę całości okazało się kluczem. „i/o” stanowi 68-minutową podróż, kontynuującą ewolucję artystyczną Gabriela, który zawsze był gotów stawiać wyzwania słuchaczom, miast brnąć w skomercjalizowane do granic możliwości radiowe przeboje, o których każdy zapomniałby kilka minut po przesłuchaniu. Nigdy nie podążał tą drogą i w 2023 roku nic się na szczęście nie zmieniło.

Twórcza perfekcja

Album jest podzielony na dwa różne miksy – „Bright-Side” i „Dark-Side” (tłum. „Jasna strona” i „Ciemna strona”), co odzwierciedla pracę producentów-inżynierów Marka „Spike’a” Stenta i Tchada Blake’a. To zróżnicowanie muzyczne i klimatyczne stanowi znak rozpoznawczy płyty, podobnie jak wcześniejszych solowych nagrań Gabriela, które cechuje nastrojowość i płynność. Unikał oczywiście klisz, szukając swojego brzmienia, a każdy utwór stanowi osobną historię.

Wyjątkową cechą „i/o” jest refleksyjny ton, w którym artysta rozważa tematy śmiertelności i nadziei na odrodzenie. Utwory takie jak „Time” czy „So Much” ukazują tekstury muzyczne i liryczne, które ewoluują wraz z biegiem czasu i pozwalają odnaleźć spokój wobec nieuniknionego. Tytułowy utwór eksploruje idee bycia częścią większego obrazu i stawania w obliczu nieuchronnych życiowych wyzwań.

Warto zwrócić uwagę na różnorodność brzmień na albumie. „Panopticom” i „Road to Joy” zaprowadzają nas do nowych światów, które są jasne, pozytywne, pełne nadziei i szczęścia. Przeciwwagą jest „Olive Tree”, w którym optymizm zamienia się w pesymizm, mrok. Co ciekawe, choć przekaz utworu jest raczej przygnębiający, jego brzmienie wręcz przeciwnie. Śmiało można go określić mianem najbardziej komercyjnego na całej płycie. Wpada w ucho, a melodia jest łatwa do zapamiętania. Pokuszę się o stwierdzenie, że to działanie całkowicie zamierzone – Gabriel prawdopodobnie chciał, żeby właśnie ten utwór, w którym snuje refleksje o życiu i śmierci, trafił do szerszego grona odbiorców.

Ostatni album Petera Gabriela z nowym materiałem, „Up” z 2002 roku, wnosił fundamentalne pytania dotyczące ludzkości w strefie szumu ery technologicznej, przewidując jednocześnie moralny upadek społeczeństwa (najdobitniej w „The Barry Williams Show”). Ta mroczna koncepcja zapoczątkowana już w latach 90., odświeżona przy okazji „Up”, osiągnęła swoje apogeum po ponad dwóch dekadach. „i/o” wydaje się być bezpośrednią kontynuacją, ale jednocześnie ponownym spojrzeniem na pewne zagadnienia, których wydźwięk i znaczenie zmieniły się przez te 20 lat.

Warto mieć bowiem świadomość, że Gabriel wykorzystał na „i/o” również utwory, które napisał podczas sesji z 1995 roku, co najlepiej świadczy o uniwersalności płynącej z jego najnowszych kompozycji.

W poszukiwaniu odpowiedzi

Podsumowując, „i/o” to znakomity powrót Petera Gabriela, który nie tylko zaskakuje eksperymentalnym podejściem do samej premiery, ale także dostarcza głębokiej refleksji nad ludzką egzystencją, upływającym czasem i nadzieją na przyszłość. To muzyka w dużej mierze nieoczywista i nieoczekiwana, ale wciąż bardzo gabrielowa, wciąż bardzo przemyślana i pełna trafnych spostrzeżeń.

Jednocześnie jestem zdania, że album ten powinien być słuchany w całości. Peter Gabriel postanowił wszystkich zaskoczyć tymi premierami w czasie pełni, ale uważam, że nie był to zabieg uzasadniony. Nieco rozmył przez to całościowy przekaz.

Wielu bowiem może uznać, że jak słuchało tych utworów przez ostatnie dwanaście miesięcy, to nie ma podstaw, żeby sięgać po płytę. Zdecydowanie jest – słuchana „od deski do deski” wywołuje dużo większe emocje, dużo bardziej oddziałuje na słuchacza. Jeśli więc wahaliście się, czy włączyć „i/o” po przesłuchaniu singli, porzućcie wątpliwości i posłuchajcie płyty w całości. Najlepiej nie gdzieś w biegu w słuchawkach na uszach. Usiądźcie wygodnie w fotelu i pozwólcie muzyce płynąć…

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Paweł Kopeć
29 listopada 2023 o 15:55
Odpowiedz

Oj, jednak najlepszą płytą PG, wybitną /!/, pozostaje nadal jego... soundtrack do "Last Temptation..." MS z WD.
Mistycyzm. Realizm. Klimat.
Real Music.

~Paweł Kopeć

29.11.2023 15:55
1