Behemoth to jeden z najbardziej rozpoznawalnych, a może nawet najbardziej rozpoznawalny polski zespół za granicą. Aktywność dowodzonej przez Adama Nergala Darskiego formacji w XXI wieku sprawiła, że grupa doceniana jest w wielu krajach świata. Oczywiście – wykonuje muzykę niszową, gdzieś z pogranicza death i black metalu, ale mimo wszystko międzynarodowej sławy oraz rozpoznawalności nie można im odebrać. Właściwie od 2014 roku i premiery płyty „The Satanist” Behemoth wymieniany jest we wszystkich rankingach jako jeden z najważniejszych współczesnych zespołów grających ekstremalne odmiany metalu.
Nie powinno więc dziwić, że oczekiwania względem dwunastej płyty gdańskiej formacji były ogromne. Album „Opvs Contra Natvram” został zapowiedziany kilka miesięcy temu. Promowały go między innymi single „Off To War!” czy „Thy Becoming Eternal”. Już po ich przesłuchaniu jasne stało się, że będziemy mieli do czynienia z wydawnictwem przynajmniej bardzo dobrym. Zresztą do takich przyzwyczaił nas już Behemoth. Jednak dopiero teraz, gdy płyta pojawiła się w całości, można ją w miarę obiektywnie ocenić...
Nowe oblicze Behemotha | fot. mat. pras.
„Opvs Contra Natvram” – sprawdzona formuła
Po nowej płycie zespołu Behemoth nie należało spodziewać się rewolucji. To raczej twórcza ewolucja, której jesteśmy świadkami już od niespełna dekady. Bo po „The Satanist” muzycy postanowili szlifować to, co udało im się na tej docenianej na całym świecie płycie wypracować. Kolejnym etapem tego twórczego rozwoju jest właśnie „Opvs Contra Natvram”. Płyta jest gęsta od dźwięków, ale wszystkie one są skrupulatnie przemyślane. Każda nuta, każdy dźwięk, każdy wers – wszystko jest przyporządkowane z zegarmistrzowską precyzją. Słuchając kolejnych dźwięków z najnowszej płyty Gdańszczan szybko można dojść do wniosku, że mamy do czynienia z dziełem kompletnym, pozbawionym wad. Co jednak ważne, różnorodnym.
Zaskoczenie przychodzi już na samym początku, bo w „Post‐God Nirvana” wybrzmiewają... plemienne dźwięki. Coś z pogranicza „Roots” Sepultury i ostatnich poczynań Wardruny. Interesująco. Szczególnie że kolejny utwór, czyli „Malaria Vvlgata”, to szybkie uderzenie – kanonada dźwięków, niczym z punkowego klasyku. Brzmi to brutalnie, trochę jak na pierwszych płytach Behemotha. Ciekawie wypada również „Ov My Herculean Exile”, który zaczyna się wolno i rozkręca dopiero pod koniec. Szkoda, że nie dograno jeszcze ze dwóch minut!
Znany nam już wcześniej „Off To War!” to ciekawe połączenie metalowego ciężaru z instrumentami dętymi. Tutaj docenić należy wielowarstwowość kompozycji. Pobudzenie przynosi natomiast „Once Upon A Pale Horse”, w którym dominuje większa dynamika, niż na większości utworów z płyty. Takie mocne uderzenie było wręcz niezbędne prawie na sam koniec tego wydawnictwa. Wydaje się, że największym zaskoczeniem jest kompozycja „Versvs Christvs” – wszechobecny mrok uzupełniony jest w utworze fortepianowymi dźwiękami przygotowanymi przez Michała Łapaja z Riverside. Ależ to podniośle wybrzmiało. I pięknie zakończyło „Opvs Contra Natvram”.
Mistrzowie własnej ligi
Behemoth na swoje dwunastej płycie nie wynalazł koła na nowo. Zespół podąża swoją ścieżką już od jakiegoś czasu i było niemalże pewne, że w tym wypadku również pokusi się przede wszystkim o dopracowanie tego, co tak dobrze się sprawdza. Album jest spójny, znakomicie skomponowany i zaskakująco wręcz urozmaicony. Perfekcyjnie nagrany i wyprodukowany. Jednocześnie świetnie wydany – warstwa wizualna, ta cała mistyczna otoczka jest znakiem rozpoznawczym Behemotha. Nie wszystkim może ta odważna, niekiedy przesadnie przerysowana forma odpowiada, ale zespołowi trzeba oddać jedno – potrafi się wypromować i wyróżnić na tle konkurencji.
Najobszerniejsze wydanie „Opvs Contra Natvram” | mat. pras.
Ciekawostką niech będzie jednak fakt, że nawet Nergal czasem musi przyhamować. Miał bowiem w planie opublikować płytę „Opvs Contra Natvram” z dużo odważniejszą okładką, ale... musiał poddać się szantażowi. Oto co powiedział w miesięczniku „Teraz Rock”:
Coraz silniej czuję piętno cenzury, prywatnie i zawodowo. Nawet finalna wersja okładki płyty to jeszcze nie jest to, co zaprezentowaliśmy w wersji oryginalnej, bo jeden z najważniejszych graczy w branży platform cyfrowych, zaszantażował, że jeśli nie zmodyfikuję okładki, to nie umieszczą tego albumu w swoich streamingach. Może powinienem się stawiać, ale biznesowo nie mogę pozwolić sobie na taki strzał w kolano.
W ramach promocji płyty Behemoth wystąpił na dachu Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, co oczywiście zarejestrowano i udostępniono w sieci. Trzeba im to oddać – mają rozmach!
Michał Grzybowski
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie
Wg Nargaroth Bh to shit.
05.07.2023 12:25
Go to hell!/Vader
Hell awaits/Slayer
Burn it!
15.06.2023 08:44