Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

10 płyt, które musi mieć na półce miłośnik glam metalu

Muzyka
|
09.07.2023

Glam metal to gatunek wielu sprzeczności. Muzyka, za którą wielu nie przepada, ale z jakiegoś wszyscy znają najbardziej ikoniczne utwory. W latach 80. XX wieku świat oszalał na punkcie ugrzecznionej, melodyjnej i bardzo rytmicznej odmiany metalu. Choć od lat nie jest na szczycie popularności, wykonawcy z tego nurtu wciąż są w stanie zapełnić największe hale i stadiony. Przypadek?

Mötley Crüe - zdjęcie zespołu
Mötley Crüe w latach 80. | fot. mat. pras.

Tapir na głowie i obcisłe, często kolorowe ciuchy. Nie brzmi jak obraz wykonawcy metalowego, ale tak właśnie na scenie prezentowali się przedstawiciele glamu. Nie powinno więc dziwić, że wokół gatunku nie brakowało kontrowersji, a co bardziej radykalni miłośnicy ciężkich brzmień nie akceptowali faktu, że popularną w latach 80. XX wieku muzykę określa się mianem „metalu”. We wspomnianej dekadzie był to jednak fenomen na skalę światową, a glamu słuchali wszyscy. Wtedy też największe sukcesy święcili tacy wykonawcy jak Mötley Crüe, Bon Jovi czy Def Leppard. Zespoły, które są popularne nawet dzisiaj, czterdzieści lat później.

To najlepszy dowód na to, że glam metal nie był tylko chwilową modą, ale istnym fenomenem. Zresztą utwory nagrane w tym okresie wciąż cieszą się popularnością, czego dowodzą statystyki z serwisów streamingowych. W poniższym zestawieniu postanowiłem wskazać dziesięć albumów, które z wielu powodów uznawane są za najważniejsze lub najlepsze w historii glam metalu:

Mötley Crüe – Too Fast for Love (1981)

Jeśli chodzi o rozwój i popularyzację gatunku, debiut Mötley Crüe był kluczowy. Zespół z Ameryki podszedł to tworzenia muzyki metalowej na swój własny sposób, co ostatecznie zrewolucjonizowało całą scenę. Na wspomnianym krążku znalazły się takie kultowe obecnie zespoły jak „Live Wire” czy „Take Me to the Top”. Wydawnictwo miało humorystyczny wydźwięk, a utwory opowiadały o uciechach dnia codziennego. Brzmienie było ostre, ale bardzo melodyjne. Okazało się to strzałem w dziesiątkę.

Mötley Crüe – Shout at the Devil (1983)

Tej płyty również nie mogło zabraknąć w moim zestawieniu. Dwa lata później panowie z Mötley Crüe poszli za ciosem, dając nam kolejną przełomową dla gatunku płytę. Chyba jeszcze bardziej dopracowaną niż debiut. To na niej znalazły się takie utwory jak „Shout at the Devil”, „Looks That Kill” czy „Too Young to Fall in Love”. Ponownie było ostro i rytmicznie. O zespole z USA było już na tyle głośno, że organizował ogromne trasy koncertowe. Glam metal stawał się powoli fenomenem!

W.A.S.P. – W.A.S.P. (1984)

Spora w tym zasługa również zespołu W.A.S.P., który zadebiutował longplayem z 1984 roku. Klasyczne heavymetalowe uderzenie połączone zostało z melodyjnym brzmieniem, a wszystko okraszone zostało nietuzinkowym wyglądem Blackiego Lawlessa i spółki. Teksty o imprezowaniu i seksie szybko zyskiwały na popularności. To na tej płycie znalazł się jeden z największych przebojów Amerykanów – „I Wanna Be Somebody”.

Twisted Sister – Stay Hungry (1984)

Wśród czołowych przedstawicieli glammetalu wymienia się również zespół Twisted Sister. To przede wszystkim zasługa ich trzeciej płyty, na której znalazły się utwory „We're Not Gonna Take It"” oraz „I Wanna Rock”. Wydawnictwo świetnie się sprzedało (3 miliony płyt w samych Stanach Zjednoczonych!), a Dee Snider – lider Twisted Sister – stał się jednym z najważniejszych przedstawicieli gatunku.

Ratt – Out of the Cellar (1984)

Kolejny debiut na naszej liście, czyli pierwszy album w dorobku zespołu Ratt. Wydaje się, że formacja zrobiła ostatecznie mniejszą karierę, niż te wymienione powyżej (i poniżej), ale swój wkład w rozwoju gatunku miała. I to nie byle jaki, bo „Out of the Cellar” to świetnie brzmiący i skomponowany album, na którym znalazło się kilka znakomitych utworów – z „Wanted Man” i „Round and Round” na czele.

Bon Jovi – Slippery When Wet (1986)

Jeśli chodzi o albumy ikoniczne dla glam metalu, wydawnictwo Bon Jovi znajduje się bez wątpienia na czołowych lokatach. Trzeci krążek zatytułowany „Slippery When Wet” to opus magnum w dyskografii amerykańskiego zespołu.

Multiplatynowe wydawnictwo wpłynęło na popularyzację gatunku, a zespołowi dało pozycję jednego z najważniejszych wykonawców rockowych w historii. Kawałki „You Give Love a Bad Name”, „Livin’ on a Prayer” oraz „Wanted Dead or Alive” to piękna historia muzyki glammetalowej. Brzmią znakomicie nawet dzisiaj!

Poison – Look What the Cat Dragged In (1986)

Wracamy do kategorii „genialne debiuty”. W 1986 roku zespół Poison wydał swój pierwszy w karierze album. Klasyczny glam pomieszany z hard rockiem. Płyta zachwycała przebojowością, dając zespołowi miejsce wśród najważniejszych wykonawców lat 80. Album zebrał świetne recenzje, w USA rozszedł się w nakładzie przekraczającym 3 miliony egzemplarzy i dał nam takie kompozycje jak „Cry Tough”, „I Want Action” i „I Won't Forget You”.

Whitesnake – Whitesnake (1987)

Whitesnake kojarzy się przede wszystkim z klasycznym hard & heavy, ale to właśnie mariaż z glamem dał zespołowi nieśmiertelność. Siódmy longplay zespołu zatytułowany „Whitesnake” okazał się jego największym sukcesem komercyjnym. David Coverdale odnalazł się świetnie w tych klimatach, dodając do typowego gatunkowego grania rockowego pazura, ale i niezapomniane ballady. Na płycie znalazły się utwory „Here I Go Again”, „Still of the Night” oraz „Is This Love”. Czy trzeba dodawać coś więcej?

Def Leppard – Hysteria (1987)

Pozostajemy w Wielkiej Brytanii. W tym samym roku swój najważniejszy album wydał zespół Def Leppard. „Hysteria” pozwoliła formacji nie tylko na podbicie rodzimego rynku, ale również zaistnienie w Ameryce – ostatecznie na całym świecie płyta rozeszła się w nakładzie sięgającym 15 milionów egzemplarzy! Nie powinno to dziwić, ponieważ to kawał rockowego grania. Z albumu pochodzą utwory „Pour Some Sugar on Me”, „Hysteria”, „Woman” czy „Rocket”. Nie ma na nim słabszych momentów!

Skid Row – Skid Row (1989)

Glam metal w nieco ostrzejszej odmianie, czyli – jakżeby inaczej – debiut zespołu Skid Row. To płyta zachwycająca nie tylko melodiami, ale również świetnym i mocnym wokalem w wykonaniu Sebastiana Bacha. To właśnie na tym krążku znalazły się kultowe obecnie „18 and Life” oraz „Youth Gona Wild”. Zespół, choć glam zaczynał być powoli w odwrocie, jeszcze się przebił, zyskując dużą sławę. Szkoda, że późniejsze nieporozumienia doprowadziły do odejścia Bacha z formacji. Mieli ogromny potencjał na bycie jedną z największych gwiazd rocka przełomu wieków.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

PI Grembowicz
09 lipca 2023 o 14:29
Odpowiedz

"Girls, Girls, Girls!"
+ Hanoi Rocks!
Ratt!

~PI Grembowicz

09.07.2023 14:29
1