Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

10 płyt, które musi mieć na półce miłośnik doom metalu

Muzyka
|
22.07.2023

Doom metal nie jest gatunkiem, który każdemu pasuje. Ciężkie i powolne brzmienie, a także psychodeliczny wokal to coś, co ma swoich miłośników, ale i przeciwników. Nie zmienia to jednak faktu, że ten podgatunek metalu wciąż jest obecny w muzyce, a pierwsze definiujące go wydawnictwa pojawiły się kilka dekad temu. Warto je poznać!

Zespół Candlemass
Zespół Candlemass – mistrzowie doom metalu | fot. mat. pras

W muzyce doommetalowej dominują średnie i wolne tempa, a także walcowate brzmienie. Styl wokalny jest ciężki i powolny, momentami psychodeliczny. Wszystko zaczęło się w połowie lat 80. XX wieku, ale za ojców chrzestnych gatunku uznaje się muzyków... Black Sabbath. Żadna niespodzianka, ponieważ to oni w zasadzie stworzyli metal, ale jeśli chodzi o doom, to kluczowe okazały się dwa utwory – „Black Sabbath” z debiutu oraz „Into th Void” z „Master of Reality”. Tony Iommi i spółka całkowicie nieintencjonalnie dali początek gatunkowi, który potrzebował ponad dekady, żeby ostatecznie dojrzeć i stać się na tyle rozpoznawalnym, żebyśmy mogli w ogóle mówić o podgatunku muzyki metalowej.

Często jest tak, że nowy nurt w muzyce jest popularny i rozwija się przez pierwsze kilka lat, a następnie jest on w mniejszym lub większym stopniu kopiowany. W doom metalu nie da się wyznaczyć tak wyraźnej granicy – intensywny rozwój przypada bowiem na lata 80. oraz 90. XX wieku, ale również w XXI wieku powstało sporo dobrej i wnoszącej coś nowego do gatunku muzyki. Poniżej postanowiłem wskazać dziesięć albumów, które powinny zainteresować wszystkich miłośników wspomnianego gatunku:

Black Sabbath – Master of Reality (1971)

Choć członkowie Black Sabbath nie zdawali sobie z tego sprawy (zresztą w latach 70. w ogóle niewiele kojarzyli), ale w 1971 roku dali początek nowemu gatunkowi. Trzeci longplay przyniósł wiele muzycznych ciekawostek, które inspirowały twórców rockowych w kolejnych dekadach. To jednak kompozycja „Into th Void” okazała się kluczowa dla twórców doommetalowych, którzy rozwijali koncepcję muzyków Black Sabbath, szukając we wspomnianym utworze inspiracji. Zresztą nieco typowych doomowych zagrywek znaleźć można również w kawałkach „Orchid” czy „Solitude”.

Pentagram – Pentagram / Relentless (1985)

Po piętnastu latach brzmienie znane z „Master...” powróciło. To zasługa pochodzącego ze Stanów Zjednoczonych zespołu Pentagram. Ich debiutancki album ukazał się w 1985 roku, stanowiąc unikatowe połączenie doom i heavy metalu. Brzmienie było ciężkie, a tempo powolne. Wydawnictwo wibrowało złowrogo, robiąc piorunujące wrażenie na słuchaczach. Oczywiście w połowie lat 80. XX wieku była to jedynie ciekawostka. Z perspektywy czasu wiemy jednak, że album okazał się ważny dla rozwoju całego gatunku. Warto wspomnieć, że w 1993 roku zmieniono tytuł płyty „Relentless” (decyzję podjęła wytwórnia wydająca reedycję krążka).

Candlemass – Epicus Doomicus Metallicus (1986)

Szwedzi rok później poszli o krok dalej od Amerykanów, przygotowując klasyczne doomowe wydawnictwo. Uznawane jest za najważniejsze w całej historii gatunku. Muzycy odkrywali nowe lądy, wyznaczali trendy i inspirowali kolejnych twórców. O kulisach powstania płyty „Epicus Doomicus Metallicus” pisałem na łamach strony – to fascynując historia ludzi, którzy nie zważając na przeciwności, zdecydowali się dać upust swoim twórczym emocjom. Efekt okazał się piorunujący.

Saint Vitus – Born Too Late (1986)

Saint Vitus pierwsze doommetalowe kroki stawiali już w 1984 roku, gdy światło dzienne ujrzał ich debiutancki album. Zdecydowanie jednak lepiej, pod względem chociażby brzmienia i produkcji, wypadło trzecie wydawnictwo Amerykanów, które postanowiłem wskazać w swoim zestawieniu. Ostatecznie na płycie znalazło się sześć utworów – mrocznych i ciężkich, a przede wszystkim bardzo przemyślanych. To bez wątpienia jedno z najważniejszych dla doom metalu wydawnictw z lat 80. XX wieku.

Candlemass – Nightfall (1987)

Zespół Candlemass na swojej drugiej płycie dopracował niektóre elementy znane z debiutu i ugruntował swoją pozycję najważniejszego przedstawiciela w okresie rozwoju doom metalu. Dodatkowo „Nightfall” to większy budżet i lepsza produkcja, co oczywiście nie pozostaje bez znaczenia. Płyta brzmi bardzo dobrze nawet dzisiaj, co jest najlepszym dowodem na to, że muzykach Candlemass drzemał ogromny potencjał.

My Dying Bride – Turn Loose the Swans (1993)

W lata 90. XX wchodzimy wraz z Brytyjczykami z My Dying Bride. Ich drugi album wyznaczał nowe trendy, ponieważ klasyczny doom połączyli z death metalem – zresztą w branżowych mediach zaczął funkcjonować nawet podgatunek określany jako „death-doom”. Brzmienie było ciężkie, a wokal potężny, ale jednocześnie nie brakowało chwytliwych riffów oraz „mówionego” wokalu. Było to coś nowego, było to coś dobrego. Dla fanów i samego gatunku, który zaczął ewoluować.

Type O Negative – Bloody Kisses (1993)

Opus magnum Petera Steele’a to oczywiście metal gotycki, ale na płycie „Bloody Kisses” nie brakuje wpływów doom metalu, którego lider zespołu był ogromnym fanem. Na najważniejszej płycie Type O Negative postanowił więc połączyć ze sobą dwa pozornie niepasujące do siebie gatunki. Efekt okazał się piorunujący, a wydawnictwo obecnie uznawane jest za kultowe. Jeśli interesują cię okoliczności powstania „Bloody Kisses”, zapraszam cię do mojego artykułu z cyklu „Półka kolekcjonera”.

Thergothon – Stream From the Heavens (1994)

Finowie z zespołu Thergothon nagrali tylko jeden album, ale za to jaki! Podeszli oni do doom metalu na swój sposób, udowadniając, że ta muzyka może być jeszcze bardziej przejmująca, ciężka i nieoczywista. Album „Stream From the Heavens” dał im nieśmiertelność, ale sam projekt w momencie publikacji wydawnictwa już nie istniał (zakończono go w 1993 roku). Warto jednak mieć świadomość, że płyta dała początek zupełnie nowemu podgatunkowi, który znamy obecnie jako funeral doom.

Katatonia – Brave Murder Day (1996)

Szwedzi z zespołu Katatonia to jeden z najważniejszych współczesnych zespołów metalowych. W swojej twórczości łączy progresję z gothiciem i doomem właśnie. Drugie wydawnictwo grupy jest uznawane za jedno z najważniejszych w historii wspomnianego już nieco wcześniej death-doomu. Złożone kompozycje i wszechobecny mrok to coś, co cechuje brzmienie formacji. Albumem „Brave Murder Day” zapisali się w historii ciężkich brzmień złotymi zgłoskami.

Electric Wizard – Dopethrone (2000)

Angielski zespół Electric Wizard to czołowy przedstawiciel doom metalu. Zespół rozpoczął działalność w 1993 roku, a siedem lat później wydał drugi album – wskazany przeze mnie „Dopethrone”. Słychać na nim wpływy stoner rocka, ale to przede wszystkim rasowy doom metal. Doceniony został za innowacyjność, ale również świetnie skomponowane, wielowymiarowe utwory. No i teksty Jusa Oborna – mistrza w swoim fachu.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Paweł Kopeć
25 lipca 2023 o 11:23
Odpowiedz

Tak, doom jest oki!
"Doom comes"
"Dominacja"
Paweł Domino/Wrocław/PR

~Paweł Kopeć

25.07.2023 11:23
1