Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„The Last of Us” – były obawy, jest mocne otwarcie. Kandydat do serialu roku?

Książka, film
|
17.01.2023

Filmowe lub serialowe interpretacje gier – mówiąc delikatnie – się nie udawały. Wydaje się, że zaprezentowany przez HBO serial „The Last of Us” może być przełamaniem tego niekorzystnego trendu. Co prawda światło dzienne ujrzał dopiero jeden odcinek, ale trzeba przyznać, że rokowanie są bardzo dobre.

„The Last of Us” – bohatwerowie
Ellie i Joel – bohaterowie „The Last of Us” | fot. mat. pras.

Na początek uspokoję wszystkich tych, którzy nie mieli do tej pory styczności z tytułem „The Last of Us”. Serial skierowany jest również do osób, które nie znają historii Joela i Ellie. Oczywiście tytuł powstał na podstawie fabuły znanej z gier pojawiających się od 2013 roku na Play Station i dla osób, które je „ograły”, bohaterowie oraz sam świat przedstawiony będą bardzo dobrze znane. W żadnym wypadku jednak nie ma obowiązku sięgania do materiału źródłowego.

Warto mieć świadomość, że gry z serii „The Last of Us” uznawane są za jedne z najlepszych tytułów, jakie kiedykolwiek ujrzały światło dzienne. Twórcy, słynne studio Naughty Dog, stawiają w nich na prezentację świata, a także na fabułę oraz relację pomiędzy postaciami. To jedne z najwyżej ocenianych gier, które docenione zostały wieloma branżowymi nagrodami.

Gracze byli pełni obaw

Historia znana z „The Last of Us” stanowi materiał na dobry film, a nawet serial. Gracze wiedzieli o tym od lat. Dobrze napisane postacie, świetnie skonstruowany postapokaliptyczny świat. Nic tylko brać i nagrywać! Problem jednak w tym, że przeniesienie historii znanych z gier na duży czy też mały ekran zwykle kończyło się spektakularnymi porażkami twórców. Wspomnijmy o takich kiepskich lub co najwyżej przeciętnych tytułach jak „Doom” (2005), „Assassin's Creed” (2016), „Max Payne” (2008), „Hitman” (2007) czy „Alone in the Dark: Wyspa cienia” (2005).

Z jakiegoś powodu, choć same gry i zaprezentowane w nich wydarzenia miały spory potencjał, twórcy filmowych adaptacji nie byli w stanie go w pełni wykorzystać. Inna sprawa, że oczekiwania graczy były zwykle bardzo rozbuchane, ale i tak – oceniając obiektywnie – interpretacje w lwiej części przypadków nie przekonywały. Twórcy liczyli chyba, że mając znany tytuł i kilka głośnych nazwisk odniosą sukces niezależnie od tego, co ostatecznie w swoim dziele zaprezentują. Wiemy dobrze, że było to błędne rozumowanie.

„The Last of Us” od HBO. To może się udać!

Utrzymany w klimatach dramatu i horroru serial „The Last of Us” zapowiedziany został już wiele miesięcy temu. Powiedzieć, że gracze ceniący tytuł na niego czekali, to jakby niczego nie powiedzieć. Analizowali wszystkie, nawet najdrobniejsze doniesienia z planu, wciąż podkręcając atmosferę przed premierą. Co jednak ciekawe, nastroje były raczej optymistyczne. Szczególnie po wypowiedziach twórców, którzy na każdym kroku podkreślali, że materiał źródłowy – fabuła znana z gier „The Last of Us” – jest dla nich świętością. Dobrze oceniono również casting. W rolę Joela wcielił się Pedro Pascal, natomiast Ellie – Bella Ramsey. Poza tym w serialu pojawili się między innymi Gabriel Luna, Merle Dandridge, Murray Bartlett czy Jeffrey Pierce. Kiedy dodamy do tego zdjęcia z ucharakteryzowanymi aktorami, wyglądało to naprawdę obiecująco!

Przejdźmy jednak do rzeczy, czyli pierwszego odcinka „The Last of Us”, który wczoraj – 16 stycznia – zadebiutował na platformie HBO Max.

Pierwszy za nami, osiem przed nami

Muszę przyznać, że już od pierwszych scen czułem, że to produkcja z wyższej półki. Realizacja, scenografia i ogólnie rozumiana prezentacja świata wyglądają perfekcyjnie. Bohaterowie swoim zachowaniem, wyglądem i dialogami nawiązują bezpośrednio do materiału źródłowego, co oczywiście należy docenić. Historia w pierwszym epizodzie dopiero się rozkręca, ale już serial od pierwszych scen wciąga. Czuje się ten dreszczyk emocji, ciągłego zagrożenia. Jednocześnie budowane są relacje między bohaterami, tak przecież kluczowe dla przebiegu fabuły znanej z gier.

Jako osoba, która miała styczność z grami, miałem sporo frajdy podczas oglądania przygód Joela i Ellie. Jednocześnie starałem się analizować, jak historię obierać mogą osoby, które nie wiedzą nic o bohaterach i świecie. W mojej ocenie scenarzyści wykonali kawał dobrej roboty, żeby przystosować historię do osób, które nie znają całego uniwersum. Zostajemy wprowadzani powoli, przedzierając się przez gęsty klimat postapokaliptycznego świata.

Nie jestem w stanie ocenić całego serialu po jednym z dziewięciu zaplanowanych epizodów. Szczególnie pod względem fabuły. Mogę jednak powiedzieć, że pod względem realizatorskim „The Last of Us” to majstersztyk. Wszystkie ujęcia, sceny, dialogi są przemyślane, a także bardzo dobrze zagrane. Historia zaprezentowana do tej pory wciąga, stawiając wiele pytań, na które otrzymamy odpowiedzi dopiero w kolejnych odcinkach. Konstrukcja osi fabularnej, choć pozornie prosta, niesamowicie działa na wyobraźnię. Tytuł sprawdza się zarówno jako dramat, jak i horror, co jest sporym osiągnięciem. Na koniec nie sposób nie wspomnieć o smaczku dla miłośników dobrej muzyki – na pożegnanie pierwszego odcinka zagrało Depeche Mode. To się szanuje!

Z zapartym tchem czekam na kolejne odcinki „The Last of Us”. Może wróżę z fusów, ale wydaje mi się, że możemy tutaj mówić o jednym z najlepszych seriali tego roku. Trzymam za to kciuki, bo zaczęło się naprawdę dobrze!

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie