Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Niebo o północy” – oceniamy nowy film George'a Clooneya

Książka, film
|
30.12.2020

Niedawno na platformie Netflix swoją premierę miał film George’a Clooneya. Niedaleka przyszłość, apokalipsa i walka o uratowanie ostatnich ludzkich istnień – to świat bohatera „Nieba o północy”.

George Clooney w filmie "Niebo o północy"
George Clooney nie tylko zagrał główną rolę, ale także wyreżyserował film "Niebo o północy"

„Niebo o północy” było jedną z ostatnich premier Netflixa zaplanowaną na 2020 rok. Już w zapowiedziach informowano, że będzie to kino ambitne. Promował je zresztą nie byle kto, ponieważ sam George Clooney. Nie tylko odgrał w nim główną rolę, ale zajął się również reżyserią. Warto dodać, że film powstał na podstawie powieści Lily Brooks-Dalton „Dzień dobry, północy”.

„Niebo o północy” – o czym jest?

Film przenosi nas do 2049 roku. Ziemia, na której doszło do pewnego incydentu, przestaje być miejscem nadającym się do życia. Cała populacja umiera, niewielki procent ludzi próbuje uratować się w podziemnych bunkrach, choć ich los jest z góry przesądzony. Akcja skupia się na doktorze Augustinie Lofthousie (w tej roli George Clooney), który będąc w bazie arktycznej nie decyduje się na ewakuację. Chce nawiązać kontakt ze statkiem kosmicznym, który wraca z misji badawczej z planety K-23. Jak się później okazuje, ktoś mu w tej misji towarzyszy...

Na wspomnianej planecie, jak przedstawiono w filmie, mogliby żyć ludzie – wszystkie niezbędne wymagania zostały spełnione, a misją astronautów było potwierdzenie tego, co kilka dekad wcześniej zasugerował właśnie doktor Lofthouse. Na zmianę widzimy, co dzieje się w opuszczonym centrum badawczym, w którym przebywa główny bohater, a także śledzimy wydarzenia na nowoczesnym statku kosmicznym, którego załoga próbuje nawiązać kontakt z Ziemią, a także zmaga się z trudami kosmicznej podróży.

Ostatecznie dochodzi do kontaktu, gdy Lofthouse decyduje się na śmiertelnie niebezpieczną wyprawę do innego ośrodka, z którego będzie mógł spróbować nadać bardziej wyraźny sygnał. Augustine walczy nie tylko z samotnością, ale również śmiertelną chorobą i ekstremalnie trudnymi warunkami atmosferycznymi. Po kontakcie z załogą promu przekazuje im, że nie mają po co lecieć na Ziemię. Muszą podjąć niezwykle ważną decyzję – wracać i próbować odnaleźć swoich bliskich (którzy najpewniej nie żyją), czy ponownie udać się na K-23. Nie są w tej sprawie jednomyślni...

Plakat "Nieba o północy"
Plakat promujący „Niebo o północy”

Historia samotności, walki i poświęcenia

Choć jako widzowie zostajemy wrzuceni do postapokaliptycznego świata, w którym cała ludzkość z niejasnych przyczyn została zniszczona, wcale nie jest to istotą filmu Clooneya. To jedynie tło, które pokazuje zmagania głównego bohatera. To walka człowieka w sile wieku z samotnością, a także jego ucieczka przed samym sobą. Możemy odnieść wrażenie, że wcale nie zależy mu na przeżyciu – ma inny cel, który pragnie zrealizować. Autorzy, choć zawoalowany sposób, próbują nam jednocześnie pokazać, że to co wydarzyło się w 2049 roku z Ziemią to wina człowieka i jego błędnych decyzji. Film ma więc wydźwięk krytyczny wobec ludzkości – w uniwersalnym tego słowa znaczeniu.

Jeśli ktoś włączając „Niebo o północy” liczy na prawdziwe kino akcji z elementami Sci-Fi to będzie zawiedziony. W dwugodzinnej produkcji bardziej dynamicznych scen jest zaledwie kilka i wszystkie kończą się po kilku minutach. Twórcy nie planowali stworzyć kina sensacyjnego, a dramat i tak należy do produkcji podchodzić. Najważniejsze wątki są rozbudowane, a nam pokazywane są emocje bohaterów. Wiele scen rozgrywa się bardzo powoli, a twórcy pozwalają nam nacieszyć się pięknymi ujęciami kosmosu. Mamy czas na kontemplowanie świata po apokalipsie, a także analizowanie zachowania bohaterów filmu.

Widać od pierwszych chwil, że „Niebo o północy” powstało po to, żeby przykuwać uwagę widza, a nie żeby porywać wartką akcją. Dla jednych to wada, a dla innych zaleta. Na pewno produkcja w ciekawy sposób podchodzi do problemu samotności, a także analizy zachowania ludzi pod wpływem ekstremalnych wydarzeń. Nie jest to typowa wysokobudżetowa hollywoodzka produkcja, czego należy mieć świadomość jeszcze przed rozpoczęciem oglądania.

George Clooney
Studium samotności w filmie „Niebo o północy”

Główną rolę w filmie, jak już zostało wspomniane, gra George Clooney. Kojarzony z charyzmatycznymi, przystojnymi i przebojowymi bohaterami w filmie Netflixa nie przypomina samego siebie. Zamyślony, z gęstą brodą i zaledwie kilkoma kwestiami w scenariuszu – to na pewno ogromna i nieoczekiwana zmiana względem innych ról, ale jednocześnie szansa dla Clooneya na pokazanie, że potrafi odnaleźć się również w innych okolicznościach. Na pewno jest jaśniejszą stroną filmu, choć do samego castingu nie można mieć zastrzeżeń. Dobrze ze swojej roli dziecka wywiązała się Caoilinn Springall, a w rolę filmowej Sully wcieliła się Felicity Jones.

Na koniec słów kilka o efektach specjalnych, które w filmie Sci-Fi odgrywają bardzo istotną rolę. Nie można mieć zastrzeżeń do wykonania samego statku kosmicznego, a także efektów specjalnych związanych z jego poruszaniem się. Kosmos prezentował się zjawiskowo i bardzo dobrze, że z uwagi na budowę filmu mieliśmy sporo okazji, żeby nacieszyć oko tym widokiem.

„Niebo o północy” – czy warto obejrzeć?

Zdecydowanie tak, ale pod warunkiem, że ma się świadomość, do jakiego filmu się zasiada. Pod względem prezentacji ciężkiego losu głównego bohatera, który zmaga się z przeciwnościami – jest to kino bardzo dobre i spójne. Jako kosmiczny akcyjniak zawodzi, ale to przede wszystkim dlatego, że w zamyśle twórców film miał skupić się na innych problemach. Zakończenie z jednej strony satysfakcjonuje, a z drugiej pozostawia widza z pustką.

Nie jest to kino wybitne, ale bez wątpienia interesujące. „Niebo o północy” to jedna z ciekawszych pozycji końcówki 2020 roku, której warto dać szansę. Będą to dobrze spożytkowane niespełna dwie godziny, które można było spokojnie skondensować do półtorej. Momentami film cierpi na przerost formy nad treścią, ale nie jest to uciążliwe podczas oglądania.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka
„Niebo o północy” – oceniamy nowy film George'a Clooneya' disabled="disabled" style="width: 325px; margin: 5px 0 10px 0;"/>

 

Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie

Zawiedziny
31 grudnia 2020 o 00:39
Odpowiedz

Generalnie jeden z tych filmów, który jakby nie powstał świat by nie ucierpiał. Zmarnowane 2 g. Film o niczym, bez akcji, polotu i przesłania. Wyłącznie dla fanów Clooneya, bo sci-fi też zero.

~Zawiedziny

31.12.2020 00:39
Astar
30 grudnia 2020 o 20:23
Odpowiedz

Drogi autorze -nie wiem ile ci zapłacili za reklamę tego filmu, ale nie ośmieszaj się.
Film jest płaski i nudny jak przysłowiowe flaki z olejem,

~Astar

30.12.2020 20:23
1