Niewielu było polskich aktorów, którym udało się przebić do hollywoodzkiego świata. A nawet jak już się udało, ich przygoda kończyła się najczęściej po jednym głośniejszym tytule. Nie umiem przewidzieć przyszłości, ale mam wrażenie, że w wypadku bohatera naszego artykułu będzie inaczej. Bo 49-letni Marcin Dorociński nie zyskuje międzynarodowego rozgłosu niewyjaśnionym zbiegiem okoliczności, a ciężką pracą u podstaw. Nieustannym rozwojem i zaangażowaniem, które ostatecznie – po wielu latach – doprowadziły go do aktorskiego nieba. Fabryki Snów.
Ważnym momentem w międzynarodowej karierze Dorocińskiego było zaangażowanie go do bijącego rekordy popularności serialu „Gambit królowej”. Choć nie pojawił się na ekranie na zbyt długo, zapadł w pamięci widzów, ponieważ wykreował postać wyrazistą, udowadniając swój aktorski kunszt. Nie zaczął jednak popularności rozmieniać na drobne, tylko pracował dalej. Dało to efekt w postaci angażu przy dwóch kolejnych częściej ikonicznej serii „Mission: Impossible”. Gdzieś obok samego Toma Cruise’a.
Przypadek? Nic z tych rzeczy. Marcin Dorociński napisał na swoim Facebooku, jak doszło do tego, że znalazł się w obsadzie amerykańskich superprodukcji:
Sukcesy nie przychodzą same, mają to do siebie, że długa droga do nich najczęściej okupiona jest wyrzeczeniami, porażkami, upadkami, rozczarowaniami. Pamiętam – kiedy zapytany o moje plany zawodowe – cicho i nieśmiało powiedziałam „chciałbym spróbować za granicą”. Pamiętam również kąśliwe uwagi i lekceważące spojrzenia, ale pamiętam równie dobrze, że byli wokół mnie ludzie, które uwierzyli w moje marzenie chyba bardziej niż ja sam. Bo ja Marcin z Kłudzienka zawsze miałem z tym problem.
Pierwszym castingiem, który otrzymałem od mojej londyńskiej agencji, był „MI - Ghost Protocol”. Przegrałem. Od tego czasu nagrałem ponad 1200 self tape’ów. I przegrałem je wszystkie. Pierwszy self tape wygrałem w zeszłym roku – po ponad dziesięciu latach żmudnych nagrań, wielkich nadziei i starań. Po 1200 wcześniejszych bolesnych i dotkliwych porażkach.
To pokazuje, jak ogromne wyzwanie stoi przed aktorami, którzy chcą czegoś więcej, niż angaż w kiepskich komediach romantycznych. To wyrzeczenia, pot i łzy. „Wierzcie w swoje marzenia i nie poddawajcie się” – napisał Marcin Dorociński, co powinno stać się mottem nie tylko aktorów, ale każdego z nas.
Zanim jednak przyszedł angaż w Hollywood, polski aktor dojrzewał zawodowo na polskim gruncie, gdzie stworzył wiele godnych zapamiętania kreacji. Stawiał na kino dramatyczne, ale również nie stronił od komedii – oczywiście tych ambitniejszych. Oto role Dorocińskiego, o których będziemy długo pamiętać:
„Pitbull” (2005-2008)
Pod tym tytułem funkcjonuje zarówno trzysezonowy serial, jak i film kinowy, który miał swoją premierę w 2005 roku. Oczywiście zdecydowanie lepiej zainteresować się składającą się z 31 epizodów produkcją, która była hitem TVP i opus magnum Patryka Vegi. Jednocześnie serialem, który pokazał, jak wielkim aktorskim talentem dysponuje Dorociński. Występował jak równy z równym z Andrzejem Grabowskim czy Pawłem Królikowskim.
„Ogród Luizy” (2007)
Dramat Macieja Wojtaszki z 2007 roku to kolejna wybitna rola Marcina Dorocińskiego, który wcielił się w postać gangstera. Gangstera, który zakochuje się w Luizie – pacjentce szpitala psychiatrycznego. Głośny, przełamujący wiele tematów tabu film doceniono Złotym Lwem. Dorociński budował natomiast swoją pozycję aktora wszechstronnie utalentowanego.
„Boisko bezdomnych” (2008)
Głośny film Kasi Adamik z 2008 roku opowiedział historię niespełnionego piłkarza, a później trenera, który postanowił przygotować drużynę bezdomnych do mistrzostw świata. Poruszający wiele ważnych problemów film obyczajowy doceniony został kilkoma branżowymi nagrodami. Duża w tym zasługa właśnie Dorocińskiego, który zagrał rolę Jacka Mroza. Obok niego w filmie pojawili się Eryk Lubos, Bartłomiej Topa czy Jacek Poniedziałek.
„Rewers” (2009)
Film Borysa Lankosza zdobył w 2010 roku aż osiem Orłów. W „Rewersie” opowiedziano historię rodziny Janowskich, którą zaprezentowano w dwóch planach czasowych – w latach 50. XX wieku oraz współcześnie. To kino z elementami obyczajowymi, a także komediowymi. Nieoczywiste i ambitne, bardzo cenione przez krytyków. Marcin Dorociński pojawił się w nim obok Anny Polony, Adama Woronowicza oraz Krystyny Jandy.
„Róża” (2011)
Marcin Dorociński zagrał główną rolę w jednym z najgłośniejszych polskich filmów ostatnich lat, „Róży” Wojciecha Smarzowskiego. Wcielił się w postać byłego AK-owca, który próbuje ułożyć sobie życie z wdową po żołnierzu Wehrmachtu. Tytuł doceniony został siedmioma Orłami, a Agata Kulesza i Marcin Dorociński stworzyli jeden z najlepszych aktorskich duetów w polskim kinie dramatycznym.
„Jack Strong” (2014)
Historia życia pułkownika Ludowego Wojska Polskiego, Ryszarda Kuklińskiego, oczami Władysława Pasikowskiego. Utrzymany w ramach gatunkowych thrillera szpiegowskiego tytuł miał swoje słabsze i mocniejsze strony. Do tych drugich bez wątpienia należała kreacja głównego bohatera, którą przygotował właśnie Marcin Dorociński. Brawurowa rola!
„Pakt” (2015-2016)
Thriller sensacyjny przygotowany na zamówienie HBO doczekał się ostatecznie dwóch sezonów, a główne role odegrali w nim Marcin Dorociński oraz Magdalena Popławska. Choć tytuł miał kilka mniejszych problemów, ostatecznie zebrał pozytywne recenzje. Wcielający się w postać Piotra Grodeckiego Dorociński był natomiast chwalony ze wszystkich stron. Całkowicie zasłużenie.
„Teściowie” (2021)
Komedia Jakuba Michalczuka to dzieło tylko z pozoru błahe, ponieważ pod przykrywką szalonej opowieści o jeszcze bardziej szalonym weselu, skrywa dogłębną analizę polskiego społeczeństwa – jego przywar i kompleksów. Wcielający się w rolę Andrzeja, ojca pana młodego, Dorociński udowodnił, że w tym nietypowym formacie również czuje się jak ryba w wodzie. Jest autentyczny i pewny siebie. Widać na przykładzie „Teściów”, że cały czas dorasta i rozwija się jako aktor. To się, jak już wiemy, opłaciło.
Michał Grzybowski
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie