Motyw znikającego mężczyzny w filmach pojawia się od bardzo dawna. Warto chociażby wspomnieć o produkcji z 1933 roku, za którą odpowiedzialny jest reżyser James Whale. On w swoim filmie zatytułowanym właśnie „Niewidzialny człowiek” opowiedział o mężczyźnie, który wynalazł specyfik czyniący go niewidzialnym. Było to połączenie horroru, dramatu i Sci-Fi. Oparte na podobnym motywie produkcje pojawiały się w kolejnych dekadach, a ich źródłem była książka o tym samym tytule, której autorem jest H.G. Wells.
Wydawać się mogło zatem, że mający swoją premierę na początku 2020 roku film w reżyserii Leigha Whannella niczym nas już nie zaskoczy. Tak się jednak nie stało i – jak się później okazało – był to jeden z najlepszych horrorów ubiegłego roku. Roku z powodu pandemii COVID-19 nieco ubogiego w interesujące premiery, ale jednak „Niewidzialny człowiek” wyróżniał się na tle konkurencji, a także wcześniejszych interpretacji. Dlaczego warto się z nim zapoznać? Zacznijmy od początku...
Plakat filmu „Niewidzialny człowiek”
„Niewidzialny człowiek” – o czym opowiada?
Wszystko zaczyna się, gdy główna bohaterka filmu – Cecilia Kass – ucieka ze swojego domu. Nowoczesnej, ogromnej posiadłości. Powodem ucieczki zdesperowanej kobiety jest jej mąż, który od lat się nad nią znęca – fizycznie i psychicznie. Kobieta, nie zważając na konsekwencje, postanawia uciec, choć ma świadomość, że jej mąż Adrian Griffin tak łatwo nie odpuści. Będzie jej szukał i wszelkimi sposobami z powrotem doprowadzi do domu, w którym ponownie rozegra się piekło.
Szczególnie że Adrian mógł sobie pozwolić na wszystko – miał nieograniczony dostęp do pieniędzy. Jako odnoszący sukcesy naukowiec był szalenie inteligentny, a jednocześnie przebiegły. Dość nieoczekiwanie jednak pojawiła się informacja, że Adrian nie żyje, a Cecilia jest spadkobierczynią jego ogromnego majątku. Kobieta podchodzi do tych rewelacji z dystansem, ponieważ wie, do czego zdolny jest jej mąż. Wszystko jednak potwierdza wersję, że ten faktycznie zmarł.
Kiedy Cecilia zaczyna wierzyć w taki obrót wydarzeń, wokół niej zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Przypuszcza, że Adrian jedynie sfingował swoją śmierć i, wykorzystując najnowocześniejsze zdobycze techniki, próbuje się na niej zemścić. Kolejne sceny potwierdzają te przypuszczenia. Bohaterka musi nie tylko walczyć z niewidzialnym przeciwnikiem, ale dodatkowo przekonać ludzi ze swojego otoczenia, że faktycznie jest ofiarą swojego „nieżyjącego” męża. Sprawy zaczynają przybierać bardzo niebezpieczny obrót...
To nie było idealne małżeństwo...
Horror przemocy domowej
Patrząc na materiał źródłowy, czyli wspomnianą już książkę H.G. Wellsa, reżyser „Niewidzialnego człowieka” podjął się ciekawej zamiany. W powieści bowiem to główny bohater zmienił swoje życie poprzez możliwość znikania. W opisywanym filmie to antagonista – zazdrosny i niebezpieczny mąż Cecilii – posiadł tę umiejętność i postanowił wykorzystać ją w złym celu. Ten manewr sprawił jednak, że cała historia nabrała zupełnie innego wydźwięku, dlatego nie można mówić w tym wypadku o powielaniu znanych już z poprzednich filmów schematu. Reżyser bez wątpienia czerpał z filmów z lat 90. dotyczących problemu stalkingu.
Bardzo wyraźnie zarysowano problem przemocy domowej, który – jak można było zauważyć – dotyczyć może również ludzi z wyższych sfer. Adrian zaprezentowany został jako socjopata, który właśnie dzięki pieniądzom i władzy może zrobić bardzo wiele złego. Postać żony zaprezentowana została natomiast jako stereotypowa maltretowana kobieta, która przez długie lata znosiła upokorzenia serwowane jej przez najbliższą osobę. Ona jednak podjęła walkę, zdecydowała się na ucieczkę, co jest niezwykle ważnym momentem dla rozwoju fabuły.
„Niewidzialny człowiek” to horror, ale nie należy rozumieć tego podziału gatunkowego zbyt dosłownie. Nie ma tutaj miejsca na wydarzenia nadprzyrodzone, duchy, czy agresywne hordy zombie. To film bardziej psychologiczny. To analiza strachu w sytuacji zagrożenia, gdy podjęcie walki jest niesamowicie trudne. Atmosfera w filmie jest ciężka, trzyma on w napięciu, ale nie straszy w dosłownym tego słowa znaczeniu. To w żadnym wypadku nie jest wada – taki thriller psychologiczny z elementami horroru ogląda się naprawdę dobrze i warto dać mu szansę.
Obsada
Na koniec kilka słów o obsadzie, co do której nie można mieć większych zastrzeżeń. Szczególnie przekonująco w roli zaszczutej i maltretowanej żony wypadła Elisabeth Moss (znana między innymi z serialu „Opowieść podręcznej”), która w swojej roli była bardzo naturalna, a co za tym idzie – przekonująca. Oliver Jackson-Cohen zagrał natomiast rolę jej psychopatycznego męża i tutaj również nie można mieć zastrzeżeń. Ciekawostką jest, że początkowo w tej roli miał zostać obsadzony Johnny Depp, ale jak na jaw wyszło, że w jego małżeństwie z Amber Heard również jest jak w piekle, wytwórnia zdecydowała się porzucić ten pomysł. Role drugoplanowe bez większych uwag – casting należy uznać za udany.
Michał Grzybowski
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie