Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Brokat” od Netfliksa, czyli życie seksualne Polaków w czasach PRL-u. Czy aby na pewno? [RECENZJA]

Książka, film
|
21.12.2022

Niedawno na platformie Netflix swoją premierę miał jeden z najgłośniejszych tytułów ostatnich miesięcy. „Brokat” skupia się, a przynajmniej próbuje, na życiu wyższych sfer czasów komuny lat 70. Czasów, w których dominują seks, alkohol, a wszyscy są w słusznej sprawie inwigilowani.

„Brokat” – kadr z serialu
Serial „Brokat” od Netfliksa – kadr | fot. mat. pras.

Netflix inspirując się pracą naukową Anny Dobrowolskiej, zajmującej się pracą seksualną kobiet w PRL-u, postanowił przygotować serial skupiający się na tym dość nieoczywistym, a przynajmniej rzadko poruszanym w masowych mediach zagadnieniu. Scenariusz do serialu przygotowała Aleksandra Chmielewska, reżyserów było natomiast kilkoro – Marek Lechki, Anna Kazejak, Julia Kolberger i Rafał Skalski. Przełożyło się to na dziesięć odcinków, które na popularnej platformie zadebiutowały 14 grudnia. O serialu szybko zrobiło się głośno, ale niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dlaczego? Zacznijmy od początku.

„Brokat” – fabuła serialu

Rzecz dzieje się latem 1976 roku w Sopocie. Trafiamy na huczną imprezę, którą zorganizowano w luksusowym hotelu z okazji początku lata. Na miejscu są przypadkowi goście, agenci Służb Bezpieczeństwa, którzy – co oczywiste – inwigilują, a także miejscowe panie do towarzystwa. To właśnie ich losy zgłębiamy w kolejnych epizodach serialu.

Główną bohaterką jest Helena (Magdalena Popławska), najbardziej doświadczona z prostytutek, profesjonalistka w każdym calu. Zgłębiła zakamarki półświatka, ma wiedzę, jak się po nim poruszać i jak dobrze zarobić. Oczywiście w dolarach, najbardziej pożądanej walucie PRL-u. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wiedzie życie idealne – nie dość, że nie brakuje jej pieniędzy, to dodatkowo robi to, co lubi. To nie do końca prawda, ponieważ swoją pozycję zawdzięcza temu, że musi współpracować ze służbami.

Nieco młodsza Pola (Wiktoria Filus) musi zarabiać w taki, a nie inny sposób, ponieważ straciła koncesję na swój własny biznes i, żeby związać koniec z końcem, zaczyna „karierę” w branży pań do towarzystwa. Najmłodsza, Marysia (Matylda Giegżno), zostaje prostytutką, żeby utrzymać się na studiach i móc mieszkać w akademiku. Pozornie są niezależne i spełnione, ale tylko pozornie – każda bowiem ma swoje problemy.

Realizacja? Klasa światowa!

Napiszę to na wstępie – „Brokat” to prawdopodobnie najlepiej zrealizowany polski serial dostępny na platformie Netflix. Twórcy wykonali świetną robotę, jeśli chodzi o ujęcia, sceny czy scenografię. Co prawda sam aż tak dobrze lat 70. nie pamiętam, ale jestem w stanie uwierzyć, że właśnie tak wyglądała ta nieco bardziej luksusowa strona PRL-u. Wiele scen dzieje się w dopieszczonych do granic możliwości wnętrzach, stroje bohaterów są różnokolorowe i niekiedy zwariowane, ale wszystko utrzymane jest w tych – z braku lepszego, użyję tego słowa – komunistycznych ryzach. W serialu widać to swoiste dążenie do bycia prawdziwym Zachodem, a jednocześnie dostrzegalne są pewne ograniczenia, których ludzie w latach 70. XX wieku nie byli w stanie przeskoczyć.

Osadzenie akcji w tym właśnie okresie nie jest przypadkowe – to właśnie wtedy w Polsce doszło do swoistej rewolucji. Radziecki pręgierz migotał już gdzieś dalej na horyzoncie, a na rynku zaczęły pojawiać się dobra z Zachodu – alkohole, perfumy, filmy. Wpłynęło to na większą swobodę obyczajową, co próbowano (z dobrym skutkiem) uchwycić w serialu. Resumując – prezentacja świata PRL-u lat 70. to najmocniejsza strona „Brokatu”. Obawiam się jednak, że musimy przejść do słabszych stron produkcji...

Scenografia w „Brokacie”
Scenografia w „Brokacie” może robić wrażenie! | fot. mat. pras.

Sielanka wśród pracownic fachu pokrewnego miłości

Tych jest niestety sporo. W wielu miejscach spotkałem się z opiniami, że to produkcja odważna, ponieważ niemalże naszpikowana scenami seksu. To prawda, jest ich dużo i są faktycznie przyzwoicie nagrane, ale czy obecnie – w dobie dużo lepszych w tym zakresie produkcji HBO – to robi na kimś jeszcze wrażenie? Owszem, sceny są niekiedy widowiskowe, niekiedy odważne, ale wciąż nie widzę powodu, żeby nazywać ten aspekt mocną stroną serialu. W niesławnej serii „365 dni”, notabene również dostępnej na Netfliksie, podobnych scen jest równie dużo. Ale czy to wpływa pozytywnie na jakość samych produkcji? Chyba każdy zna odpowiedź na to pytanie.

Odważne łóżkowe sceny na miano problemu może nie zasługują, ale monotonna i nieprzemyślana fabuła zdecydowanie tak. Serial ma dziesięć odcinków, które zaczynają się dłużyć po dwóch, może trzech pierwszych. Bo ciągle dzieje się mniej więcej to samo. Postacie są napisane bardzo pobieżnie, a ich perypetie wydają się błahe, niekiedy nawet nudne. Można odnieść wrażenie, że wszystkie trzy bohaterki zostały wyciągnięte z czasów współczesnych i wrzucone do lat 70. Ciągle ma się odczucie, że one tam nie do końca pasują, są zbyt nowoczesne, wyzwolone, pewne swego. Obawiam się, że trochę inaczej to wyglądało pół wieku temu.

Co gorsza, ma się wrażenie, że życie prostytutek w PRL-u było istną sielanką. Tak, miały one swoje problemy, o których wspomniałem wyżej, ale oglądając produkcję Netfliksa łatwo ocenić, że miały wesoły, pełen przyjemności i dolarów zawód, a ewentualne problemy na innych życiowych polach nie były w gruncie rzeczy aż tak duże. Czy tak faktycznie było? Śmiem wątpić. W momencie, gdy podważa się cały sens i wydźwięk recenzowanego tytułu, nie można mówić o pozytywnych odczuciach. Serial jest pięknie przygotowany, sceny i ujęcia są imponujące, ale nie dostajemy wiele ponadto. Niby kręci się bezpieka, niby bohaterki mają swoje problemy, ale to wszystko wydaje się skrajnie uproszczone.

Można, ale czy warto?

Jeśli ktoś lubi filmy oraz seriale osadzone w klimatach PRL-u, powinien z „Brokatu” wyciągnąć coś dla siebie. Przymknąć będzie musiał jednak oko na uproszczenia scenariuszowe i dołującą powtarzalność, które sprawiają, że serial ogląda się boleśnie długo. To tytuł, który ma swoje mocne strony, ale wydaje się, że twórcy nie podeszli z odpowiednim zaangażowaniem do strony fabularnej – za dużo brokatu, a za mało konkretów. To zarzut, obok którego nie da się przejść obojętnie. Przynajmniej ja nie potrafię, bo nie zapominajmy, że film „365 dni” był przez wiele tygodni na szczycie popularności wśród użytkowników Netfliksa...

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

PI Grembowicz
16 grudnia 2023 o 16:23
Odpowiedz

Cha cha cha...
Prostytucja - prostytutki uber alles!?
Zgroza
Dekalog/VI!
Real Art

~PI Grembowicz

16.12.2023 16:23
1