Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Reprezentacjo Polski, dokąd zmierzasz?

Hobby
|
26.11.2023

Za nami drugie zgrupowanie pod wodzą Michała Probierza. Nasze szanse na bezpośredni awans do EURO 2024 przepadły, ale pewne jest, że zagramy w barażach. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu wszyscy mówili, że z naszej grupy nie da się nie wyjść. Nasza kadra zaliczyła jednak tak duży regres, że każda reprezentacja ze Starego Kontynentu stanowi śmiertelne zagrożenie. Co zatem poszło nie tak?

Reprezentacja Polski
Reprezentacja Polski w 2023 roku | fot. Łączy Nas Piłka

Zwycięstwem w towarzyskim meczu z Łotwą polska reprezentacja zakończyła ostatnie zgrupowanie w tym roku. Ani kibiców, ani opinii publicznej to spotkanie nie interesowało. Nawet zwykle wypełniony po brzegi PGE Narodowy świecił pustkami. Atmosfera wokół kadry i Polskiego Związku Piłki Nożnej nie była tak zła od bardzo dawna. Nawet najwierniejsi kibice targani są wątpliwościami i pytaniami dotyczącymi przyszłości całego projektu.

Seryjne zmiany selekcjonerów, kolejne afery i boiskowy brak ambicji sprawiają, że dopingowanie Biało-Czerwonych stało się raczej przykrym obowiązkiem, niż przyjemnością, jak to było chociażby za czasów Adama Nawałki. Oczywiście prawdziwy kibic jest ze swoją reprezentacją na dobre i na złe, ale przecież każdy oddany swojemu zespołowi ma prawo do krytyki, zwłaszcza konstruktywnej. Problem jednak w tym, że póki co nie widać, żeby po gorszym okresie w końcu miała przyjść poprawa. Nie ma nadziei na odbicie się od dna.

Winnych nie brakuje

O zatrudnieniu Michała Probierza pisałem już jakiś czas temu. Nie byłem zwolennikiem tego rozwiązania i po kilku miesiącach oraz meczach nic się nie zmieniło. Selekcjoner mający niewielkie doświadczenie na arenie międzynarodowej został rzucony na głęboką wodę i, no cóż, nie podołał. Zgodzę się, że nie miał łatwego zadania, ale skoro było wiadomo, że potrzeba „zadaniowca” – jak był sens zatrudniania trenera, który od zawsze potrzebował dużo czasu, żeby wdrożyć swój system gry? Podczas rozegranych pod jego wodzą meczów nie było widać jakiejś myśli przewodniej, konkretnego rozwiązania, które miało dać nam awans. Mieszał składem i taktyką, szukając złotego środka, ale – do cholery – nie było na to czasu!

Skończyło się tak, jak wszyscy przypuszczali, czyli brakiem bezpośredniego awansu na EURO 2024. To oczywiście w dużej mierze wina Santosa i grających u niego zawodników, ale po to Portugalczyka zmieniono, żeby te eliminacje (przypominam, w bardzo łatwej grupie) uratować. Uważam zatem, że bezpośrednia wina nie leży po stronie jedynie selekcjonerów, ale osób, które zadecydowały ich o ich zatrudnieniu. Polski Związek Piłki Nożnej zalicza ostatnio wpadkę za wpadką. Jego notowania nie były tak złe od lat. Wszyscy, łącznie ze sponsorami, odwracają się od reprezentacji. Co jeszcze gorsze, nawet nie widać, żeby komukolwiek z PZPN na tym zależało, żeby ktoś faktycznie martwił się o wizerunek podupadającego związku.

Cezary Kulesza już kilkukrotnie udowodnił, że nie radzi sobie na tym bardzo eksponowanym stanowisku, że wiele mu brakuje do mającego przecież swoje wady Zbigniewa Bońka. Brakuje mu wyczucia, obycia, doświadczenia. Prezes nawet nie ukrywał, że zatrudnił Michała Probierza po znajomości, bo mu ufa i współpracuje z nim od wielu lat. Cóż to za argument? Oczywiście, zaufanie zawsze jest potrzebne, ale oni wspólnie funkcjonowali na zupełnie innej płaszczyźnie – na poziomie polskiej Ekstraklasy, a nie reprezentacji mierzącej w awans i udany występ na EURO. Powinien schować do kieszeni swoje osobiste sympatie i wybrać trenera, który faktycznie miałby szansę na ogarnięcie tej sytuacji. Nie wiem, czy Papszun by awansował, ale oceniając obiektywnie – byłoby to po prostu lepszy kandydat, lepsze rozwiązanie w danej sytuacji. Prezes wybrał jednak wyjście lepsze dla siebie i swojego otoczenia. To boli najbardziej.

Wciąż jest szansa na awans. Tylko po co?

Tak samo jak tląca się cały czas nadzieja. Bo ja narzekam, przeklinam, ale jak przyjdzie marzec i baraże – zacisnę kciuki i nadal będę wierzył, że awansujemy na to EURO. To kompletnie irracjonalne, ale takie niestety jest życie kibica (reprezentacji Polski).

W pierwszym meczu, który dobędzie się 21 marca na PGE Narodowym, zmierzymy się z Estonią. Reprezentacją na wszystkich płaszczyznach gorszą, niż reprezentacja Polski. Podobnie przecież jak Albania, Mołdawia, Wyspy Owcze i nawet Czechy. Z nimi sobie nie poradziliśmy, dlaczego więc mielibyśmy ograć Estonię? Oczywiście jeśli selekcjonerowi uda się w końcu poukładać skład i przygotować konkretną taktykę, zwycięstwo jest jak najbardziej w zasięgu. Podobnie jak w finale, w którym zmierzymy się z Walią lub Finlandią. Obie reprezentacje również mają mniejszy potencjał, niż nasza, choć są – oczywiście na papierze – lepsze od Estonii. Innymi słowy, jesteśmy faworytem baraży i mamy realną szansę na awans.

Brzmi to kuriozalnie w kontekście tego, że chociażby przegraliśmy z Albanią czy Mołdawią. Normalnie już dawno bylibyśmy poza grą, ale przepisy się zmieniły, a na EURO jedzie zdecydowanie zbyt dużo reprezentacji. W końcu liczy się kasa. Dzięki temu mamy szansę i może nawet na ten turniej awansujemy. Pytanie tylko po co? Żeby miesiącami budować w kibicach złudną nadzieję, że tym razem nie skończy się na klasycznym scenariuszu – „mecz otwarcia, mecz o życie, mecz o honor”. Choć chciałbym, żeby tym razem tak nie było, nie ma absolutnie żadnych podstaw, żeby wierzyć, że ta grupa piłkarzy z tym trenerem osiągną coś więcej. Nie po tym, co ostatnio pokazali na boisku.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

PI Grembowicz
26 listopada 2023 o 16:29
Odpowiedz

Do kwestury!
Ps.:
"Sport to degeneracja", "Pożegnanie jesieni", powieść, SI Witkiewicz

~PI Grembowicz

26.11.2023 16:29
1