Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Głośny wywiad Lewandowskiego i kolejna afera w kadrze piłkarzy. O co, do diabła, w tym chodzi?

Hobby
|
06.09.2023

To, co dzieje się wokół kadry, przypomina czasy prezesury Grzegorza Laty, czyli czasy, o których wszyscy – kibice i piłkarze – chcielibyśmy zapomnieć. Ostatni wywiad Lewandowskiego miał wyjaśnić pewne sprawy, ale nie do końca to się udało. Pora to wszystko podsumować i zapytać, jak wyleczyć reprezentację?

Robert Lewandowski - zdjęcie z wywiadu
Robert Lewandowski w rozmowie z redaktorem Święcikim | fot. YouTube/Meczyki

W poprzednim felietonie poświęconym kadrze narodowej w piłce nożnej pytałem retorycznie, w co grają Lewandowski i spółka? Szukałem wyjaśnień zamieszania w polskiej kadrze, wyrażając jednocześnie nadzieję, że to tylko przejściowe komplikacje. Nie minęło kilka miesięcy, przyszło następne zgrupowanie kadry i mamy kolejną aferę – w sumie to nawet trudno powiedzieć, czy nową, bo cały czas wybrzmiewają echa starej, tej z mistrzostw świata i nieszczęsnej oferty od premiera Morawickiego, złożonej polskim piłkarzom w czasie mundialu.

Na kilka dni przed kolejnym meczem kadry z Wyspami Owczymi wywiadu Mateuszowi Święckiemu udzielił Robert Lewandowski. Rozmowa była zapowiadana jako przełomowa w kontekście ostatnich wydarzeń wokół reprezentacji Polski. Dziennikarz dał się „Lewemu” wygadać, poruszając kilka kontrowersyjnych kwestii. Rozmowa pobiła zasięgi, a słowa kapitana kadry analizowane są do dzisiaj na wszystkie możliwe sposoby. Najgorsze, że niewiele z tego wszystkiego wynika – zarówno ze słów Roberta, jak i wspominanych analiz, a zamieszanie wokół kadry jest największe od dawna. W mojej ocenie od kontrowersyjnych rządów Grzegorza Laty, gdy kibice jawnie od reprezentacji się odwrócili. Teraz wszystko zmierza do tego samego – wszyscy są bowiem poirytowani (a niekiedy już znudzeni) całym tym burdelem.

Lewandowski vs Skorupski

Jednym z tematów poruszanych przez Lewandowskiego i Święcickiego była nieszczęsna afera premiowa, o której rozpisywano się podczas zeszłorocznego mundialu. Chodzi o premię, którą miał zaoferować polskim piłkarzom premier Morawiecki za awans z grupy mundialu. Lewandowski powiedział:

Po pierwsze – nie wyciągnęliśmy rąk po publiczne pieniądze. Po drugie – dostaliśmy niemoralną propozycję. A po trzecie – zostaliśmy w tej sytuacji sami. Podszedł do mnie członek sztabu i poprosił o numery kont. I to było dla mnie już coś takiego, że zapaliła mi się czerwona lampka, bo myślałem, że temat już się skończył. I wtedy zastopowałem to, powiedziałem „koniec”.

- powiedział Lewandowski.

Oczywiście dobrze, że postanowił to wyjaśnić, ale dlaczego tak późno? Tego nie wiem, ale wyraźnie też widać, że kapitan postanowił się „wybielić”, jednocześnie zarzucając kłamstwo Skorupskiemu, który jakiś czas temu przedstawił nieco inną wersję wydarzeń. W kontekście tego, że Lewy mówił w wywiadzie o profesjonalizmie i klasie, niestety w tym momencie mu tych przymiotów zabrakło. Zarzucanie kłamstwa koledze z kadry, oczywiście publicznie, to kiepska droga. Zresztą powołany na zgrupowanie Skorupski „magicznie” doznał niespodziewanego urazu i poinformował, że na mecze eliminacyjne nie przyjedzie. Dziwne. Szczególnie w kontekście tego, że chwilę wcześniej zagrał mecz w lidze i zszedł z boiska cały i zdrowy. Nieprzyjemna sprawa.

Wypowiedzi Lewandowskiego trafiły również do obozu rządzącego, co prowadzi do kolejnego przykrego wniosku – piłka nożna znów się upolityczniła. Jeszcze nigdy nikomu nie wyszło to na dobre. Premier Morawiecki odpowiedział na słowa kapitana, ale jak to ma w zwyczaju, nie powiedział niczego konkretnego. Zresztą jawny atak na najlepszego piłkarza w historii w przeddzień wyborów nie byłby najlepszym pomysłem. Co jednak ciekawe, „Przegląd Sportowy” podał, że po rozmowie ze Święcickim polskimi biznesami Lewandowskiego zainteresowały się polskie służby i organy kontrolne, które mają je ponoć prześwietlić, szukając haków i haczyków na piłkarza. Powiem szczerze – przeszły mnie ciarki żenady, gdy to przeczytałem. Oby były to tylko plotki...

Kulesza, czyli jak gasić pożary benzyną

Nie wiem, za czyją namową Lewandowski udzielił tego głośnego wywiadu, ale raczej nie PZPN-u, ponieważ Kuleszy i spółce nieco się oberwało. Kapitan kadry mówił między innymi o aferze związanej z zaproszeniem na pokład PZPN-owskiego samolotu Mirosława Stasiaka – skazanego na korupcję w piłce nożnej – i innych nieoczekiwanych gości. Odniósł się między innymi do oskarżeń, że na pokładzie samolotu wspomniani chodzili pijani:

Nigdy nie przychodzę z alkomatem, nie sprawdzam, ale fakt, to jest żenujące. Żenujący poziom pewnych osób, nie mówię, że wszystkich.

- powiedział Lewandowski.

Asekuracyjnie, ale mimo wszystko dobitnie – pokazał, że nie podoba mu się to, co dzieje się wokół kadry. Prezes Kulesza się do tych słów nie ustosunkował, ale zaraz po aferze udowodnił, że nie radzi sobie ze sprawami wizerunkowymi PZPN-u, zrzucając winę za udział Stasiaka na (początkowo nieokreślonego) sponsora, który miał wspomnianego człowieka zaprosić na pokład samolotu.

Sponsorzy zaczęli odwracać się od kadry, a jej notowania nie były od dawna tak kiepskie. PR-owo Kulesza ewidentnie nie daje rady, co przekłada się na klimat wokół reprezentacji. To o tyle ciekawe, że szefując PZPN-owi, ma ogromne możliwości finansowe i jedyne, co powinien zrobić, to zatrudnić odpowiednie osoby zajmujące się wizerunkiem. Z jakiegoś powodu tego nie zrobił, kolejny raz udowadniając, że nie najlepiej nadaje się na swoje stanowisko.

Cezary Kulesza po meczu z Mołdawią
Cezary Kulesza po meczu z Mołdawią | Twitter / X

Gdzie w tym wszystkim jest Santos?

Wydaje się, że w tym całym zamieszaniu najbardziej zagubiony może być Fernando Santos. Raczej nie przypuszczał, podpisując kontrakt z bądź co bądź renomowaną reprezentacją, że będzie musiał zmagać się przede wszystkim z aferami i kolejnymi problemami. Nie wykluczam, że sam namawiał Lewandowskiego do wywiadu – głównie po to, żeby oczyścić atmosferę wokół kadry. Wyszło to połowicznie, bo niektóre sprawy zostały omówione zbyt późno, a inne niepotrzebnie zaognione. Generalnie jednak widać, że Santosowi zależy na spokoju – po wywiadzie kapitana wszystko wróciło za zamknięte drzwi. Do mediów nie docierają żadne sygnały ze zgrupowania, a piłkarze i sztab są podczas konferencji bardzo powściągliwi, skupiając się głównie na sprawach sportowych. To dobrze, bo spokój jest reprezentacji teraz niezbędny, ale oczywiście takie podejście nie rozwiąże nawarstwiających się problemów.

Co je rozwiąże? W mojej ocenie dwie rzeczy – po pierwsze, zmiana Lewandowskiego jako kapitana. Uważam, że to piłkarz wybitny, ale kapitan i lider niestety przeciętny. Widać to na boisku i poza nim. Po drugie, przydałoby się uporządkować sytuację w PZPN-ie. Kibice śpiewali już „Kulesza out” i – powiem to możliwe najbardziej dyplomatycznie – mogli mieć trochę racji. Prezes sobie nie radzi na stanowisku, a kolejne wpadki takiej poważnej instytucji po prostu nie przystoją. Santos powinien zostać, ale z drugiej strony – pora na wyniki, bo tych pod jego wodzą wciąż brakuje.

Spotkania z Wyspami Owczymi i Albanią są kluczowe w kontekście awansu. Jeśli z zawodników ma spaść trochę presji, powinni je wygrać – pewnie i wysoko. Czy jednak są do tego zdolni po wpadce z Mołdawią? Mam nadzieję, że tak, ale jestem pełen obaw. Pewne jest jedno – te zwycięstwa są potrzebne kadrze, kibicom, związkowi i piłkarzom jak powietrze. Jak to się nie uda, podkreślałem to już w poprzednim felietonie, gruba kreska i wypalenie tego całego grajdoła do gołej ziemi. Potrzebne jest dogłębne oczyszczenie – środki, które zostaną do tego użyte, nie powinny mieć już znaczenia. Za późno na sentymenty.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie