Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Mało znani w Polsce, gwiazdy za granicą. Egzotyczne kariery polskich piłkarzy

Wolne myśli
|
16.06.2020

O karierach, które polscy piłkarze robili – i robią nadal – w ligach takich jak angielska Premier League, włoska Serie A czy niemiecka Bundesliga wiedzą nawet ci, którzy piłką nożną interesują się w niewielkim stopniu. Przyjrzymy się zatem zawodnikom, którzy swoją historię pisali w rozgrywkach może i mniej prestiżowych niż wymienione, ale ciekawych z powodu swojej egzotyki.

Stadion piłkarski w Nolsoy na Wyspach Owczych
Stadion na Wyspach Owczych w mieście Nolsoy

Nie wszyscy piłkarze mają na tyle talentu, siły przebicia i determinacji, aby występować w najsilniejszych ligach na świecie i walczyć o najwyższe laury. Piłka nożna to jednak sport o wielu obliczach, który pozwala na odniesienie sukcesu w miejscach totalnie nieoczekiwanych. To właśnie łączy bohaterów niniejszego tekstu – zdobyli uznanie w krajach, które z naszej perspektywy nie są raczej kojarzone z piłką nożną.

Tomasz Gruszczyński – Luksemburg

Gruszczyński przyszedł na świat w Wałbrzychu, jednak już w wieku 11 lat przeniósł się wraz z rodziną do Francji. Jako nastolatek trafił do rezerw FC Metz (gdzie spotkał między innymi Emmanuela Adebayora), jednak ostatecznie klub nie podpisał z nim profesjonalnego kontraktu. Piłkarz rozważał wówczas powrót do Polski, jednak ostatecznie – dzięki kontaktowi od byłego trenera z Metz – trafił do grającego w lidze luksemburskiej Dudelange F91. Początkowo szło mu dość opornie (pierwszą bramkę w lidze zdobył w swoim 12. występie), ale gdy już się przełamał, to na dobre. Nigdy co prawda nie udało mu się sięgnąć po laur króla strzelców, ale regularnie zdobywał po kilkanaście bramek w sezonie (najwięcej, bo 16, w 2008/09). Jego gole przełożyły się na sukcesy drużynowe – Dudelange z Gruszczyńskim w składzie sięgnęło po 7 tytułów mistrza Luksemburga i 5 pucharów tego kraju. Strzelał też bramki w europejskich pucharach – dzięki jego dwóm bramkom i dwóm asystom w meczu z Mostarem Dudelange po raz pierwszy awansowało do drugiej rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów (było to w sezonie 2005/06). Tam ulegli w dwumeczu Rapidowi Wiedeń, ale Gruszczyńskiemu udało się pokonać bramkarza rywali (gol na 2:0 poniżej):

Gruszczyński grał w Dudelange przez 10 sezonów. W tym czasie wystąpił w 223 meczach, w których strzelił 128 goli. Określenie go mianem legendy tego klubu z pewnością nie będzie przesadą.

Jacek Magdziński – Angola

Do jakiego klubu można trafić, gdy ma się prawie 30 lat i reprezentuje barwy czwartoligowego Promienia Kowalewo Pomorskie? Najbardziej prawdopodobna opcja to klub na podobnym poziomie z miasta oddalonego o najwyżej kilkadziesiąt kilometrów. W przypadku Jacka Magdzińskiego było jednak inaczej, ponieważ napastnik ten trafił do ligi… angolskiej! Spotkanie z piłką w tym kraju z południa Afryki było dla zawodnika z Polski sporym szokiem. W rozmowie z Onetem mówił między innymi:

„Na pierwszych meczach przeżyłem szok. Kibice byli wszędzie – na trybunach, płotach czy dachach swoich domków. W dodatku mieli przeróżne stroje. Niektórzy oglądali mecz nago, mieli tylko zasłonięte intymne części jakimś liściem. Inni ziali ogniem jak w cyrku. Zdarzali się też ubrani w sukienki szamani, którzy podczas meczów kręcili się w kółko z laską w dłoni, czarowali i odprawiali swoje modły, mrucząc coś pod nosem.”

Ostatecznie Magdziński spędził w Angoli pięć lat, grając w tym czasie w barwach Académica Petróleos Clube do Lobito, Progresso Associação do Sambizanga, Sport Luanda e Benfica i GD Sagrada Esperança. Jeśli wierzyć portalowi 90minut.pl, w Angoli rozegrał 51 meczów, w których strzelił 15 goli. Jego karierę niestety zatrzymała poważna kontuzja kolana.

Waldemar Nowicki i Krzysztof Popczyński – Wyspy Owcze

Nowicki pierwszy, kilkunastoletni etap swojej kariery spędził w Polsce. Był solidnym drugoligowcem – 11 sezonów bronił dostępu do bramki Zagłębia Wałbrzych, które przez cały ten okres grało na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. W 1994 roku zdecydował się na dość nietypowy ruch, a mianowicie na wyjazd na Wyspy Owcze do klubu B71 Sandoy. Wyspiarski klimat ewidentnie mu służył, ponieważ Polak regularnie występował w barwach klubu aż do 2005 roku, gdy miał 44 lata. Jakby tego było mało, przez kolejne lata pozostawał zarejestrowany jako zawodnik, gotowy aby w awaryjnym momencie stanąć między słupkami. Ostatni raz wystąpił w prawdziwym meczu w 2013 roku, a więc w wieku 52 lat. Strona faroesoccer.com, która jest farerskim odpowiednikiem naszego 90minut.pl podaje, że Nowicki był oficjalnym zawodnikiem B71 Sandoy do 2018 roku. Obecnie jest członkiem sztabu trenerskiego, a jednym z zawodników klubu jest jego syn, Dawid. 17-latek tak samo jak jego ojciec występuje na pozycji bramkarza i ma już za sobą debiut w pierwszej drużynie. Należy dodać, że niestety mało udany – jego klub przegrał spotkanie z z rezerwami NSÍ Runavík 2-10.

A skoro już o Wyspach Owczych mowa, to Nowicki nie jest jedynym piłkarzem z Polski, który zapisał się w pamięci farerskich kibiców. W 1998 roku grającym trenerem klubu VB Vagur (obecnie występującego pod nazwą FC Suðuroy) został były zawodnik Hutnika Kraków, Krzysztof Popczyński. Pierwszoligowe doświadczenie zdecydowanie zaprocentowało podczas gry na Wyspach Owczych – Popczyński spędził w Vagur trzy sezony, podczas których wystąpił w 42 meczach i strzelił 24 gole, z czego aż 14 w ostatnim sezonie, w którym jego klub sięgnął po mistrzostwo kraju. Kolejne cztery lata Popczyński występował w zespole GÍ Gøta – nie strzelał tam już tak dużo, ale zachował pewną regularność (2,5,6,6 goli w kolejnych latach). W ostatnim sezonie pomógł klubowi zdobyć krajowy puchar.

Łukasz Gikiewicz – pół świata

Bardziej rozpoznawalnym z braci Gikiewiczów jest Rafał, który obecnie jest bramkarzem występującego w Bundeslidze Uniona Berlin, ale to kariera Łukasza obfituje w bardziej zaskakujące zwroty akcji. Transfer ze Śląska Wrocław do Omoniii Nikozja w 2014 raczej mało kogo dziwił, bo przenosiny z Polski na Cypr zdarzały się już wcześniej. Potem jednak Gikiewicz zaliczył prawdziwie egzotyczne tournee, przenosząc się kolejno do Toboła Kostanaj (Kazachstan), AEL Limassol (Cypr), Lewskiego Sofia (Bułgaria), Al-Wahda (Arabia Saudyjska), Ratchaburi Mitr Phol FC i BEC Tero Sasana (Tajlandia), Al-Faisaly (Jordania), Al-Batin i Hajer (ponownie Arabia Saudyjska), Steauy Bukareszt (Rumunia), by ponownie przywdziać barwy jordańskiego Al-Faisaly. W większości z wymienionych klubów radził sobie dość średnio, ale z pewnością zostanie zapamiętany w ostatnim z nich – w sezonie 2017/2018 strzelił dla Al-Faisaly 14 goli, zdobywając w ten sposób tytuł króla strzelców jordańskiej ligi, a jego klub sięgnął po wicemistrzostwo kraju. Obecnie Łukasz Gikiewicz ma 32 lata, więc w kwestii transferów nie powiedział zapewne ostatniego słowa.

Adrian Mierzejewski – pół świata

Piłkarz, bez którego takie zestawienie po prostu nie mogłoby powstać. Co prawda mówimy o zawodniku znanym (wszak wystąpił w reprezentacji Polski aż 41 razy), ale historia jego zagranicznych wojaży z pewnością jest warta przytoczenia.

Gdy w 2011 roku przechodził z Polonii Warszawa do Trabzonsporu był nadroższym piłkarzem w historii polskiej ekstraklasy – Turcy zapłacili za niego 5,75 miliona euro. Mierzejewski spełnił nadzieje, które pokładano w nim w Trabzonie i przez kolejne trzy lata był motorem napędowym swojego zespołu. Spodziewanym posunięciem był transfer do którejś z czołowych lig, jednak Mierzejewski zaskoczył niemal wszystkich, decydując się na przejście do ligi saudyjskiej, a konkretnie do Al-Nassr. Był to z pewnością awans finansowy, ale były piłkarz Polonii nie pojechał do Arabii Saudyjskiej po to, żeby raz na jakiś czas potruchtać, a w przerwach pomiędzy meczami wylegiwać się na plaży. W swoim debiutanckim sezonie wystąpił w 24 meczach, w których zdobył 8 goli i 6 asyst, a jego klub sięgnął po mistrzostwo kraju. Po kolejnym roku Mierzejewski zamienił Al-Nassr na Al-Sharjah SCC ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a następnie znów zaskoczył kibiców, decydując się na przeprowadzkę do… Australii! Tam jako zawodnik Sydney FC uzbierał 13 goli i 9 asyst w 24 meczach, zdobywając Puchar Australii i tytuł Piłkarza Roku. Na Antypodach nie zagrzał jednak długo miejsca, bo po roku stał się bohaterem transferu do Chin, a konkretnie do Chongqing Dangdai Lifan. Zapytany o swoją karierę przez Jakuba Białka z weszlo.com odpowiedział:

„Swoje zobaczyłem, swoje pograłem, marzenia spełniłem. Jako gówniarz chciałem zagrać w Stomilu – zagrałem. Potem w Ekstraklasie – zagrałem. Potem w reprezentacji – zagrałem. Liga Mistrzów, Liga Europy, najdroższy transfer z polskiej ligi… Swoją historię zapisałem i jestem z niej dumny. Niczego nie żałuję. Mógłbym żałować, gdybym z czegoś nie był zadowolony, ale ja jestem zadowolony ze wszystkiego. Dawałem co brali i nie najgorzej na tym wyszedłem. A czy ten model kariery jest dobry? Osobiście polecam. Ale najpierw trzeba zacząć od pucharu Weszło!”

Michał Miernik

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie