Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Maseczki w samochodach już na poważnie. Kiedy trzeba je nosić?

Samochody
|
09.10.2020

Z racji objęcia całej Polski żółtą strefą, od soboty wraca obowiązek zakładania maseczek w otwartych przestrzeniach. Osoby podróżujące własnymi środkami transportu często ich nie nosiły, dlatego zostaną podjęte dodatkowe działania. Policja ogłosiła program „Zero tolerancji” dla „bezmaseczkowców”, ale co mówi o tym prawo? W rozporządzeniu jest kilka wyłączeń.

Kierowca w maseczce
Taki widok już nikogo nie dziwi, ale wielu kierowców wciąż uchyla się od obowiązku zakładania maseczki

Lawinowo rosnący przyrost zakażeń koronawirusem w Polsce wymusił przywrócenie obostrzeń z okresu lockdownu, o których zdążyliśmy już trochę zapomnieć. Oczywiście, regularnie myjemy i dezynfekujemy ręce oraz zakładamy maseczki czy przyłbice w miejscach pracy i przestrzeniach publicznych, ale raczej nie robimy tego w samochodach. Wprowadzona od soboty na obszarze całej Polski żółta strefa (chyba że w danym powiecie obowiązuje czerwona) będzie wymagać noszenia maseczek także na zewnątrz, ale pod szczególną obserwacją znajdą się kierowcy.

Dlaczego? Przy poprzedniej fali zakażeń i w okresie wakacyjnym obowiązek ten był nagminnie lekceważony, dlatego stróże prawa postanowili działać. Policja ogłosiła program „Zero tolerancji” i zapewniła, że tym razem złapanie kierowcy oraz pasażerów na nieprzestrzeganiu obostrzeń nie skończy się na pouczeniu, ale na najwyższym mandacie wynoszącym 500 zł, który może być rozszerzony o nałożoną przez sanepid karę administracyjną w wysokości nawet 30 tys. zł. I tu pojawia się problem, bo w teorii nie ma podstaw prawnych do nakładania zapowiadanych kar.

Kiedy trzeba założyć maseczkę?

Zdaniem wielu lekarzy maseczka to podstawowe i niezwykle skuteczne narzędzie służące do walki z epidemią. Dowiodły tego także badania naukowców przeprowadzone m.in. we Francji i w Hongkongu. Dzięki przestrzeganiu nakazu zakładania maseczek spośród wszystkich nowych zakażeń we Francji tylko 1,2% było spowodowanych poruszaniem się środkami transportu. W Hongkongu zaś na 100 tys. zainfekowanych osób tylko 68 „wyniosło” koronawirusa z pojazdów.

To tak, gdyby ktoś miał wątpliwości, czy w ogóle warto zakładać maseczki w samochodach. Oczywiście, gdy podróżujemy z rodziną, jesteśmy z tego obowiązku zwolnieni, ale… nie zawsze. Jeśli odbierasz rodziców mieszkających w innym gospodarstwie domowym, powinniście z nich skorzystać, bo tak wynika z par. 24 rozporządzenia Rady Ministrów z dn. 7 sierpnia 2020 r. Mówi on o sytuacji, w której w pojeździe znajdują się osoby niezamieszkujące lub niegospodarujące wspólnie. Ten sam zapis obowiązuje, kiedy korzystasz z usługi przewozu osób (zarówno ciebie, jak i taksówkarza), jedziesz gdzieś z kumplami albo podrzucasz sąsiada do pracy.

A kogo (oprócz współlokatorów i rodzin) nie dotyczy obowiązek noszenia maseczek w samochodzie? Dzieci poniżej 4. roku życia, ale – co ciekawe – także osób, które je przewożą, nawet jeśli nie są spokrewnione z dzieckiem. Do nakazu nie musi stosować się także osoba, która nie może zakrywać ust lub nosa z powodu trudności w samodzielnym zakryciu lub odkryciu ust lub nosa; całościowych zaburzeń rozwoju, zaburzeń psychicznych, niepełnosprawności intelektualnej w stopniu umiarkowanym, znacznym albo głębokim. Ale uwaga – wiosenne rozporządzenie nie wymagało pokazywania zaświadczenia. Teraz bez niego się już nie obejdzie. Przepisy jednak nie określają jasno, jak taki dokument ma wyglądać i kto może go wystawić.

Warto też wiedzieć, że na żądanie policjanta maseczkę trzeba zdjąć – w celu ułatwienia identyfikacji lub weryfikacji tożsamości osoby zatrzymanej do kontroli. I właśnie na wypadek takiego spotkania z funkcjonariuszem warto mieć w samochodzie maseczkę, nawet jeśli podróżuje się w pojedynkę lub z samą rodziną.

Dziurawe prawo

Tzw. przepisy „maseczkowe” zawarte są jednak w rozporządzeniu, które przez sądy uznawane jest za akt prawny o zbyt niskiej randze, by skutecznie go egzekwować. To się może zmienić, jeśli rząd w obliczu obecnej sytuacji zdecyduje się wprowadzić stan nadzwyczajny. Wówczas zasada „zera tolerancji” rzeczywiście może zadziałać. Obecnie bardzo często zzdarza się, że kary nakładane przez sanepid uchylane są na podstawie samego odwołania, bo urzędnicy nie chcą uczestniczyć w „przepychankach” prawnych.

Gdy kierowca zaś nie przyjmie mandatu, sprawa trafia do sądu i najczęściej jest rozstrzygana na jego korzyść z powodu wady prawnej. Chodzi o to, że rozporządzenie Rady Ministrów z dn. 7 sierpnia odnosi się do ustawy z 5 grudnia 2008 r. o „zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi” wedle której (art. 46b, p. 4) w rozporządzeniu można ustanowić jedynie obowiązek poddania się badaniom lekarskim oraz stosowaniu innych środków profilaktycznych i zabiegów przez osoby chore i podejrzane o zachorowanie. Idąc dalej, osoby podejrzane o zachorowanie to takie, u których występują objawy kliniczne choroby lub odchylenia od stanu prawidłowego w badaniach dodatkowych, mogące wskazywać na chorobę zakaźną, czyli nie każdy obywatel spacerujący ulicą lub przemieszczający się samochodem.

Przykład idzie też z góry – politycy, którzy wydają rozporządzenia, sami są często przyłapywani na niestosowaniu się do obostrzeń, a później nie ponoszą za to żadnych konsekwencji. A szkoda, bo choć zasłanianie ust i nosa maseczkami (albo innymi materiałami lub przedmiotami) nie wymaga od nas dużego poświęcenia, to może mieć duży wpływ na naszą ochronę i ochronę innych, jeśli to my jesteśmy bezobjawowymi nosicielami. Tymczasem luki prawne zachęcają, by z nich korzystać.

Krzysztof Grabek

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie