Jak można uczcić wolność? Najlepiej realizując coś, o czym marzyło się od wielu lat, ale nie miało się na to czasu. Ian Callum marzył o poprawieniu auta, które wyszło spod jego ręki 20 lat temu. – Vanquish to samochód, który po 20 latach od narysowania go nadal mnie pasjonuje – opowiada w rozmowie z RobbReports. – Właściwie wciąż mam jednego, a od jakiegoś czasu czułem, że [Vanquish] zasługuje na „nowy rozdział”, kolejną historię. Zanim zaczęliśmy ten projekt, rozważałem więc zrobienie czegoś z własnym samochodem – tłumaczy.
Lifting we własnym zakresie
Chociaż zaprezentowany w 2001 r. samochód był dość atrakcyjny, by wystąpić w roli samochodu służbowego Agenta Jej Królewskiej Mości (Pierce Brosnan jeździł nim w filmie „Śmierć nadejdzie jutro”) nie doczekał się zwyczajowego liftingu w połowie rynkowego żywota. To dlatego, że Vanquish nie był ulubieńcem Ulricha Beza, ówczesnego dyrektora generalnego Astona, więc nigdy nie uzyskał uwagi i czułości, na które zasługiwał.
Zmiany delikatne, acz zauważalne i dodające Vanquishowi świeżości
Gorycz bijąca ze słów Calluma sprawia, że więcej tłumaczyć już chyba nie trzeba. Projektant po niemal 20 latach po prostu wziął sprawy w swoje ręce. Na marginesie, powiedzielibyście, że Vanquish już za rok będzie obchodzić „dwudziestkę”? Cóż, dzieci tak szybko dorastają...
Dla nas to ponadczasowy projekt, ale Calluma drażniło kilka detali, które chciał dopracować. W efekcie Vanquish A.D. 2020 to coś w rodzaju oficjalnego restomodu (tak nazywane są stare samochody ze współczesną technologią ukrytą pod klasyczną karoserią), tyle że nie od Astona Martina. Projektant poprosił za to o pomoc swoich kolegów z zakładu R-Reforged.
Tylko to, co niezbędne
Vanquish nie przeszedł rewolucyjnej odmiany, bo nie na tym polega szlifowanie diamentów. Choć na pierwszy rzut oka tego nie widać, brylant, który powstał z 19-letniego auta, różni się od pierwowzoru 350 rzeczami. Najbardziej widoczną są nowe zderzaki – przedni z większymi wlotami powietrza i dwuelementową kratownicą chłodnicy, a tylny z inaczej ukształtowanym, wyróżniającym się kolorystycznie dyfuzorem. Samochód został obniżony o 10 mm, a we wnękach na koła zmieściły się większe, 20-calowe alufelgi. Nie mogło też zabraknąć obowiązkowego dziś zabiegu stylistycznego, czyli w pełni LED-owych lamp. Wprawni obserwatorzy zauważą maskę z większymi wycięciami i charakterystyczny dla nowych astonów kaczy kuper, czyli podniesienie linii bagażnika w środkowej części.
Pod długą maską wciąż groźnie dudni potężna „V12”. I to chyba najlepsza z informacji, bo dziś trudno już o nowe samochody z silnikami o tylu cylindrach. A nie, jest jeszcze lepsza! 5,9-litrowa jednostka ma 580 KM, czyli o 60 KM więcej niż bazowy Vanquish. Kluczowa z mechanicznego punktu widzenia jest jeszcze jedna zmiana – za resorowanie i stabilność pojazdu odpowiadają nowe amortyzatory Bilstein, dzięki którym Vanquish jest zwinniejszy i bardziej przewidywalny. Nowe są także tuleje, zwiększony o 60 mm rozstaw kół, usztywnione stabilizatory i opony Michelin Pilot Sport poprawiające przyczepność brytyjskiego GT. A co z prowadzeniem? Calluma Vanquisha 25 (bo tak nazywa się wóz po modyfikacjach) dużo łatwiej wyczuć, bo pozycja za kierownicą jest niższa, a sama kierownica dostała smuklejszy wieniec.
Tutaj zmieniło się najwięcej - deska rozdzielcza wygląda jak wyjęta z dużo nowszego samochodu
Jedyny w swoim rodzaju
Nie tylko kierownica doczekała się uwagi Calluma. Projektant narysował od nowa konsolę środkową, tak żeby nie przypominała już tej z Forda Mondeo Mk3. Zrobiło się bardziej sportowo, minimalistycznie i nowocześnie – oszczędny w przyciski panel został wykonany z włókna węglowego, a po przeniesieniu zegarka na szczyt deski udało się wygospodarować miejsce na ekran dotykowy. Są też bardziej subtelne modyfikacje, jak nowe materiały wykończeniowe – skóra Bridge of Weir, ciemny chrom czy orzechowy fornir.
Wszystko to sprawia, że Callum Vanquish 25 wydaje się być idealnym samochodem sportowym do jazdy na co dzień. Nie brakuje mu ani stylu, ani osiągów, ani nawet właściwości jezdnych. A będzie niezwykle wyjątkowy, bo przecież powstanie tylko 25 sztuk. Co ciekawe, wcale nie trzeba mieć Vanquisha, żeby zamówić pakiet unowocześnień od Iana Calluma. Wyszukaniem „dawcy” mogą zająć się specjaliści od przebudowy. Jeśli zaś jesteś właścicielem takiego auta i chcesz je odmłodzić w zakładzie R-Reforged, szykuj się na wydatek około… 2 mln zł. Przepraszamy, ale z dziennikarskiego obowiązku musieliśmy wspomnieć o koszcie tego kaprysu.
Krzysztof Grabek
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie
Niestety pozostał szpetny tył. Auto samo w sobie klasa.
23.07.2020 10:53