Zespół projektowy pracujący nad zaprezentowaną w 2018 r. drugą generacją Peugeota 508 dostał zupełnie inne wytyczne niż projektanci odpowiedzialni za pierwsze wcielenie modelu. Już nie chodziło o to, żeby zastąpić odpowiednio dużym (i nobliwym) autem dwa modele naraz (407 i 607). Teraz miało być świeżo, dynamicznie i lifestyle’owo. A wszystko po to, żeby po cichutku zasugerować klientom, że Peugeot chce być marką należącą do segmentu premium.
Przedstawiciele firmy bez cienia wstydu opowiadali na targach w Genewie o tym, że ich inspiracją było Audi A5 Sportback. Teraz naśladownictwo poszło jednak o krok za daleko, bo 360-konny Peugeot 508 PSE kosztuje prawie tyle, ile 341-konne Audi S5 Sportback. Ba, za niecałe 30 tys. zł mniej można kupić 374-konne BMW M340i xDrive, a po odjęciu kolejnych 20 tys. zł (czyli razem już prawie 50 tys. zł) i tak będziesz mógł wyjechać z salonu 333-konnym Mercedesem C 400 4MATIC.
Hybryda na sportowo
Zasadnicza różnica jest taka, że pod maskami niemieckich konkurentów muskuły prężą 3-litrowe jednostki o sześciu cylindrach, a Peugeota napędza układ hybrydowy z cherlawym, 4-cylindrowym silniczkiem benzynowym 1.6 PureTech. Argument pt. „Ale to przecież hybryda plug-in, a reszta to klasyczne benzyniaki!” też nie przejdzie, bo 405-konne, hybrydowe Volvo S60 T8 Polestar Engineered ma 2-litrowy silnik, a mimo to kosztuje ponad 2 tys. zł mniej od 508 PSE. Co zatem aż tak wyjątkowego skrywa nowy lew, że Francuzi grają nim tak ostro?
Wnętrze sportowego Peugeota 508 PSE rozpoznacie po limonkowych akcentach
Kupując 508 PSE, kupujesz tak naprawdę trzy silniki – benzynowy 1.6 i dwa elektryczne zamontowane nad osiami samochodu. Dzięki temu 508 ma napęd 4x4 i przyspiesza do 100 km/h w 5,2 s. OK, czyli chodzi o sportowe emocje. Tak, ale napęd 4x4 to w tej klasie standard, a taki wynik to też nic wyjątkowego, bo tańsze Volvo S60 T8 na sprint do „setki” potrzebuje tylko 4,4 s. Francuskiego konkurenta zostawią też w tyle wymienione wyżej BMW (4,4 s), Audi (4,6 s) i Mercedes (4,9 s).
No dobrze, ale wielka niemiecka trójca nie potrafi poruszać się w trybie bezemisyjnym – odezwą się adwokaci Peugeota. Może i tak, ale tu znowu z odsieczą przychodzą Szwedzi, bo S60 T8 potrafi. I jeśli wierzyć danym producenta, przejedzie na prądzie nawet o 20 km dalej (Peugeot – 42 km, Volvo – 62 km).
Drogo, ale „na bogato”
To może chodzi o wyposażenie standardowe? Francuzi rzeczywiście oferują wiele (praktycznie wszystko, co można wybrać z listy opcji cywilnej odmiany 508 z systemem noktowizyjnym na czele), bo PSE da się doposażyć jeszcze tylko w szybę akustyczną, szklany dach i mocniejszą ładowarkę pokładową. Konfigurator pokaże maksymalnie 317 900 zł za wyposażony pod korek wariant kombi. U konkurentów trzeba dopłacić za więcej elementów.
Mimo to, nie licząc Bugatti, Peugeot 508 PSE jest w tym momencie najdroższym francuskim samochodem na rynku – gratulujemy bezapelacyjnego zwycięstwa w tej kategorii! Nawet z założenia droga (bo luksusowa) debiutująca właśnie na polskim rynku limuzyna DS9 (notabene bazująca na oferowanym w Chinach wydłużonym o 10 cm wariancie Peugeota 508) po wybraniu wszystkich opcji w konfiguratorze kosztuje 297 800 zł. Jak myślicie, jakie będzie zainteresowanie najdroższym seryjnym lwem w historii?
Krzysztof Grabek
A tak – dla porównania – wygląda francuska limuzyna, której ceny zaczynają się od 205 900 zł
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie