Krótko, ponieważ założeniem naszego cyklu artykułów jest wskazanie pięciu najlepszych i najważniejszych płyt wybranego wykonawcy. W przypadku Depeche Mode podjęliśmy się szczególnie karkołomnego zadania, ponieważ zespół ma na koncie czternaście albumów, wśród których trudno wybrać te wyraźnie słabsze. Jak zatem zdecydować, które są tymi najlepszymi?
Szczególnie że twórczość zespołu nie jest jednowymiarowa. To ciągła ewolucja, która doprowadziła do powstania płyt zarówno elektronicznych, jak i synth popowych, dance popowych, alternatywnych czy nawet z bluesowymi naleciałościami. To cztery dekady twórczej podróży, w którą raz za razem zabierali nas Dave Gahan, Martin Gore, Andy Fletcher i – do pewnego momentu – Alan Wilder. Każda płyta była inna, każda na swój sposób wartościowa i wyjątkowa.
Najważniejsze i najlepsze płyty Depeche Mode, oczywiście naszym zdaniem, to:
5. Ultra (1997)
Jedyny w naszym zestawieniu album nagrany bez Alana Wildera. „Ultra”, dziewiąte w dorobku zespołu, ukazało się w kwietniu 1997 roku. To wydawnictwo dużo bardziej rockowe, niż te wydawane poprzednio. Zespół zachłysnął się nieco wpływami muzyki industrialnej, sporo miejsca poświęcając również szeroko rozumianej alternatywie. Oczywiście elektroniki na nim nie brakowało – Depeche Mode nigdy nie rezygnują z tego, co jest ich znakiem rozpoznawczym.
Choć Wilder zawsze wnosił do twórczości zespołu pierwiastek elektronicznej niezwykłości, akurat na „Ultra” jego nieobecność nie jest tak zauważalna. Może muzycy robili wszystko, żeby wspólnymi siłami go zastąpić? Trudno powiedzieć, ale na pewno udało im się stworzyć album, który należy zaliczyć do ich czołowych dokonań. Spójny, przemyślany, a przy tym przebojowy. Na płycie znalazły się takie kompozycje jak „Barrel of a Gun”, „Home”, „Useless” czy „It’s Not Good”.
4. Black Celebration (1986)
Piąty album Depeche Mode jest jednocześnie najstarszym w naszym zestawieniu. Zespół w poprzednich latach dużo eksperymentował, poszukując swojego stylu. Wydaje się, że ten okres zakończył się właśnie wraz z publikacją „Black Celebration”. Depeche Mode brzmieli dokładnie tak, jak planowali, co docenione zostało przez miłośników szeroko rozumianej muzyki rockowej oraz elektroniki.
Bo na tej płycie muzycy połączyli ze sobą synth pop z post punkiem. Nieoczywista mieszanka stylów okazała się kluczem do sukcesu. Za wszystkie jedenaście utworów odpowiedzialny jest Martin Gore, który po raz kolejny potwierdził swoje kompozytorskie możliwości. W niektórych z nich również zaśpiewał. Szczególne uznanie zyskały kawałki „A Question of Lust” i „A Question of Time”. Warto jednak wspomnieć, że „Black Celebration” należy traktować jako dzieło kompletne, a nie zbiór kilku radiowych przebojów.
3. Music for the Masses (1987)
Wydany rok później album – jak sugeruje tytuł – miał być „muzyką dla mas”. Choć użyto tego zwrotu nieco przekornie, paradoksalnie takim właśnie stał się krążek z 1987 roku. To właśnie pochodzące z niego utwory trafiły w końcu do mainstreamu, dając Depeche Mode dużą międzynarodową popularność. Mogło to wynikać chociażby z faktu, że panowie nagrali album najbardziej w swojej twórczości nowofalowy, a ten gatunek święcił na przełomie lat 80. i 90. XX wieku prawdziwe triumfy.
Popularność „Music for the Masses” wzięła się jednak z tego, że muzykom udało się wylansować pierwsze wielkie przeboje – z „Never Let Me Down Again”, „Behind the Wheel” i „Strangelove” na czele. Również na szóstej płycie Martin Gore potwierdził swój kompozytorski talent, przygotowując wszystkie dziesięć utworów, które trafiły na podstawową wersję wydawnictwa.
2. Songs of Faith and Devotion (1993)
Przeskakujemy do lat 90. i ósmego albumu w dorobku Depeche Mode. W tym okresie formacja miała już ugruntowaną pozycję na rynku, a kolejne wydawane płyty okazywały się wielkim sukcesem – zarówno muzycznym, jak i marketingowym. Podobnie stało się po premierze „Songs of Faith and Devotion”, na którym Brytyjczykom udało się podtrzymać bardzo dobrą twórczą formę.
Niech dowodem na to będą takie kultowe obecnie utwory jak „I Feel You”, „Walking in My Shoes” czy „Condemnation”. Martin Gore napisał oczywiście wszystkie utwory, ale tym razem zespół zainspirował się rockiem alternatywnym, a także święcącym wówczas ogromne triumfy grungem. Wszystko podlane zostało sosem z elektroniki, co przyniosło nam jedną z najciekawszych płyt w dorobku Depeche Mode. Płyty, która była dowodem, że muzycy zawsze idą z duchem czasu.
1. Violator (1990)
Wydaje się, że nie mogło był inaczej. „Violator” to najdoskonalsze dzieło w dorobku Depeche Mode. To właśnie na tej płycie znalazły się dwie kompozycje, które zdefiniowały brzmienie zespołu – „Personal Jesus”, „Policy of Truth” oraz „Enjoy the Silence”. Te wielkie przeboje przyniosły Brytyjczykom zasłużoną popularność, ale trzeba im oddać, że na siódmej płycie nie znalazł się żaden słabszy moment, żadna nieprzemyślana nuta. To wydawnictwo pod wieloma względami doskonałe.
Ponownie członkowie Depeche Mode nie bali się eksperymentowania z gatunkami, a na „Violator” usłyszeć można wpływy chociażby rocka gotyckiego czy... muzyki tanecznej. Dziwne? Nieoczywiste? Możliwe, ale jednocześnie genialne. O kulisach powstawania płyty „Violator”, prawdopodobnie najlepszej w dorobku Depeche Mode, pisaliśmy w jednym z tekstów z cyklu „Półka kolekcjonera”. Odsyłamy was do tego artykułu, w którym znajdziecie sporo ciekawostek dotyczących tej kultowej płyty.
Michał Grzybowski
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie
A czy kolejność nie odwrotna?!
13.11.2023 14:48