Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Półka kolekcjonera: King Crimson – „In the Court of the Crimson King”

Muzyka
|
04.01.2021

Pierwszy na naszej półce album, który swoją premierę miał w latach 60. Aż do dziś uważany za najlepszy debiut w całej historii muzyki – mowa oczywiście o płycie „In the Court of the Crimson King”.

„In the Court of the Crimson King” - okładka
Kultowa okładka płyty „In the Court of the Crimson King”

Pierwszy w dorobku King Crimson album okazał się ogromnym sukcesem zarówno muzycznym, jak i marketingowym. To wydawnictwo, które opublikowane zostało ponad 50 lat temu, a nawet teraz słucha się go z wielką przyjemnością. Choć „In the Court of the Crimson King” uznawany jest za album z gatunku rocka progresywnego, słychać na nim wiele muzycznych wpływów, co utrudnia jego jednoznaczne sklasyfikowanie.

Nie można jednocześnie zapomnieć, że płyta była debiutem zespołu King Crimson. Debiutem, który po dziś dzień uznawany jest za najlepszy w całej historii muzyki. Zanim jednak przejdziemy do podsumowania, warto przypomnieć sobie, w jakich okolicznościach powstał album „In the Court of the Crimson King”...

Kilka miesięcy wytężonej pracy

Zespół King Crimson, zanim wszedł do studia nagraniowego, miał za sobą sceniczny debiut. Pierwszy koncert w karierze zagrali 9 kwietnia 1969 roku w londyńskim The Speakeasy Club. Warto również wspomnieć, że już w czasie nagrywania „In the Court of the Crimson King” pojawili się na scenie jako support zespołu The Rolling Stones. Koncert odbył się w lipcu tego samego roku w Hyde Parku.

Zespół King Crimson
King Criomson z końcówki lat 60. XX wieku

Doświadczenie sceniczne miało znaczenie, ale nie przekładało się bezpośrednio na pracę w studiu nagraniowym, która – przynajmniej na początku – była bardzo burzliwa. Na początku 1969 roku członkowie King Crimson i producent Tony Clarke, znany ze współpracy z The Moody Blues, mieli rozpocząć prace w studiu. Ostatecznie nie udało im się dojść do porozumienia, a muzycy z zespołu otrzymali zgodę na samodzielną produkcję swojego debiutu.

W czerwcu weszli do studia Wessex Sound mieszczącego się w Londynie, a wspierali ich inżynier dźwięku Robin Thompson, a także jego asystent – Tony Page. Zespół King Crimson przystąpił do pracy w następującym składzie: Robert Fripp, Michael Giles, Greg Lake, Ian McDonald oraz Peter Sinfield. Wszyscy członkowie nie tylko grali (często na wielu instrumentach), ale również każdy z nich miał zadania związane z produkcją nowej płyty. Wokalistą King Crimson był wówczas Greg Lake, który zajął się również grą na gitarze basowej.

Podstawowym założeniem członków King Crimson było odrzucenie bluesa jako gatunku, który miał być definiujący dla muzyki rockowej. Zastąpili ten gatunek jazzem oraz muzyką poważną, co dało niesamowity, niepodrabialny efekt. Ian McDonald poświęcili dziesiątki godzin w studiu nagraniowym na dogrywaniu ścieżek przygotowanych na melotronie, a także drewnianych instrumentach dętych. W niektórych partiach utworów zespół nałożył na siebie aż pięć warstw taśm, aby uzyskać odpowiednią głębię dźwięku. Muzycy poświęcili ogromną ilość czasu nie na samo nagrywanie, ale na produkcję kompozycji, które złożyły się później na album „In the Court of the Crimson King”.

Choć pod koniec lat 60. możliwości techniczne były ograniczone, na płycie słychać, ile czasu jej poświęcono. Brzmi świeżo i precyzyjnie nawet teraz, na wiele dziesiątek lat po wydaniu. Zespół przeznaczył na przygotowanie wszystkich pięciu obszernych utworów kilka miesięcy – w londyńskim studiu przebywali od czerwca do sierpnia 1969 roku. Jak na warunki panujące pod koniec lat 60., było to bardzo dużo czasu, a zatem i kosztów. Ostatecznie jednak było to poświęcenie i inwestycja, które szybko się zwróciły.

Niesamowita okładka

Kilka słów warto powiedzieć również o szacie graficznej, która zdobi debiutancki album King Crimson. Nieco przerażająca, niesamowicie sugestywna i wielopoziomowa – tak opisać można okładkę płyty „In the Court of the Crimson King”. Za jej stworzenie odpowiedzialny był programista i ilustrator, Barry Godber. Obrazy namalował akwarelami. Postać Schizotymika znajdująca się na głównej okładce – tak przynajmniej donoszą niektóre źródła – miała być autoportretem.

Okładka „In the Court of the Crimson King”
Schizotymik z okładki debiutu King Crimson

Sam obraz do studia nagraniowego przyniósł tekściarz King Crimson, Peter Sinfield. Przyznał niedługo później, że prace były źle przechowywane i uległyby zniszczeniu, dlatego chciał je ochronić. Niespodziewanie tak spodobały się członkom zespołu, że wykorzystano je zarówno na przedniej okładce, jak i we wnętrzu płyty. Tam jednak pojawiła się inna postać – sam Karmazynowy Król. Obie nawiązują do utworów, które znalazły się na płycie, czyli „21st Century Schizoid Man” i „The Court of the Crimson King”.

Wnętrze „In the Court of the Crimson King”
Karmazynowy Król

Warto jednocześnie wspomnieć, że niezwykle utalentowany rysownik i programista Barry Godber zmarł niedługo po premierze płyty „In the Court of the Crimson King”. Odszedł w lutym 1970 roku z powodu zawału serca. Miał zaledwie 24 lata.

Epokowe dzieło i ogromny sukces

Niedługo po premierze, która miała miejsce 10 października 1969 roku, „In the Court of the Crimson King” zyskała status płyty kultowej. Doceniano ją za innowacyjność, a także wpływ, jaki wywarła na rozwój całej muzyki rockowej – a szczególnie tej w odmianie progresywnej. Nieoczywiste, niekiedy bardzo skomplikowane wydawnictwo spotkało się z bardzo pozytywnym przyjęciem krytyków. Choć początkowo w niektórych kręgach uchodziła za nieco zbyt nowatorską, szybko przekonywała do siebie kolejnych miłośników rocka, ale również jazzu czy muzyki klasycznej. W wielu fachowych magazynach i zestawieniach wymieniana jest wśród kilku najważniejszych płyt w całej historii muzyki rockowej.

Choć największą popularność zyskał świetny skądinąd utwór pt. „Epitaph”, „In the Court of the Crimson King” jest dziełem kompletnym, które powinno słuchać się w całości. Wszystkie kompozycje są spójne, a całość tworzy niesamowitą muzyczną historię i prowadzi drogą, którą chce i powinno się poznać od samego początku do końca. To domena najlepszych płyt z nurtu rocka progresywnego.

Album „In the Court of the Crimson King” uznawany jest za najlepszy debiut, którym nie mogą pochwalić się inne kultowe formacje lat 60., 70. czy 80. Trzeba przyznać, że swoje najwspanialsze dzieło grupa King Crimson nagrała właśnie na samym początku kariery. Później ukazywały się oczywiście wybitne płyty, ale chyba żadna nie osiągnęła kultowości debiutu. Takie otwarcie sprawiło jednak, że King Crimson na zawsze będzie wymieniany w ścisłej czołówce czołowych przedstawicieli rocka progresywnego. Zespół, którego skład zmieniał się dziesiątki razy, gra do dziś. Jego liderem pozostaje Robert Fripp.

Na zawsze z nami!

Jak już zostało wspomniane, album powstawał pod koniec lat 60., kiedy możliwości w studiu nagraniowym były bardzo ograniczone. Miało to wpływ chociażby na jakość dźwięku. W późniejszych dekadach kilkukrotnie wznawiano „In the Court of the Crimson King” poprawiając utwory z użyciem dostępnej w danym momencie technologii. Korzystano z oryginalnych taśm, które pozostawili po sobie członkowie King Crimson.

Najciekawszym wznowieniem jest bez wątpienia to przygotowane z okazji 40-lecia wydania „In the Court of the Crimson King”. Z wykorzystaniem nowych technologii udało się poprawić jakość dźwięku i dostosować go do standardu 5.1. Za cały proces odpowiedzialny był brytyjski wokalista, autor tekstów i producent – Steven Wilson. Wznowienie to ukazało się w 2009 roku. Jego ciekawym uzupełnieniem jest box, który swoją premierę zaliczył kolejną dekadę później – w 2019 roku. Zawiera on 3 płyty CD, a także jedną DVD, na którym znalazły się różne fragmenty koncertów King Crimson.

Wznowienie „In the Court of the Crimson King” z 2020 roku
Limitowane wznowienie z 2020 roku na 26 (!) płytach

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Paweł Kopeć
05 lipca 2023 o 08:51
Odpowiedz

KC, czyli muzyczna młodość.
Nostalgia, sentyment, fajne czasy.
I zero hip hopu, czy jak mu tam; rnb etc.

~Paweł Kopeć

05.07.2023 08:51