Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Zadzwoń do Saula” zakończony. To najlepszy serial ostatnich lat? [RECENZJA]

Książka, film
|
20.08.2022

Wydawać się mogło, że stworzenie spin-offu kultowego już „Breaking Bad” będzie coraz powszechniejszym skokiem na kasę oraz próbą „przerzucenia” zainteresowania po zakończeniu serialu, który cieszył się dużą popularnością. Tak się jednak składa, że „Zadzwoń do Saula” jest czymś więcej. O wiele więcej.

„Zadzwoń do Saula” – bohaterowie
Bohaterowie serialu „Zadzwoń do Saula” | fot. mat. pras.

Jakiś czas temu na potrzeby artykułu na naszych łamach postanowiłem wrócić do serialu „Breaking Bad”. Produkcji, która – podczas pierwszego seansu – zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Okazało się, że powrót po kilku latach był równie udany. Z wielu powodów, ale tym najważniejszym była historia Waltera i Jessego, a także sposób, w jaki ją opowiedziano. To było coś wyjątkowego i nowatorskiego. Jednocześnie coś, co trudno – takie przynajmniej można było odnieść wrażenie – będzie powtórzyć.

Gdy twórca „BB”, Vince Gilligan, poinformował, że podpisał kontrakt na stworzenie spin-offu opowiadającego o znanym dobrze z oryginału prawniku, Saulu Goodmanie, zadrżałem. Z jednej strony to była na tyle ciekawa postać, że opowiedzenie jej historii mogło się udać, ale miałem obawy, czy nie będzie to klasyczny skok na kasę. Próba ugrania czegoś na fali popularności pierwowzoru. Pocieszał oczywiście fakt, że za „Zadzwoń do Saula” (ang. „Better Call Saul”) zabrał się wspomniany już Gilligan, którego wsparł Peter Gould. Dodatkowo w serialu zagrać mieli znani z oryginału Bob Odenkirk, Giancarlo Esposito i Jonathan Banks.

„Zadzwoń do Saula” - plakat
Jeden z plakatów promujących serial „Zadzwoń do Saula” | mat. pras.

Obowiązkowy seans

Choć pełen obaw, rozpocząłem swoją przygodę z serialem na początku 2015 roku i... to było to! Produkcja miała klimat znany z „Breaking Bad”, ale jednocześnie sporo w niej było nowych pomysłów, które pozwalały na stworzenie własnej identyfikacji. Widać było, że twórcy robili wszystko, żeby nie zarzucano im, że w gruncie rzeczy to kopiują samych siebie. W wielu scenach czy dialogach czuć było rękę Gilligana, ale w żadnym wypadku nie możemy mówić, że korzystał ze znanych już rozwiązań. Twórca zresztą sam zauważył, że nie wszystko w jego epokowym dziele było idealne i w związku z pracami nad spin-offem postanowił podejść krytycznie do tego, co stworzył kilka lat wcześniej. To bardzo dobre i odświeżające podejście.

Serial „Zadzwoń do Saula” zbierał bardzo pochlebne recenzje, ale nigdy nie bił rekordów, jeśli chodzi o oglądalność (emitowany był premierowo na stacji AMC). O ile pierwszy sezon miał oglądalność przekraczającą trzy miliony widzów, o tyle kolejne nieznacznie przekraczały granicę miliona. Mogło być lepiej, ale na podobny problem cierpiało w swoim czasie „Breaking Bad”, które nigdy – mimo swojej kultowości – nie biło rekordów popularności. Producentów i szefów stacji to na szczęście, zarówno w jednym, jak i drugim przypadku, nie powstrzymywało przed zamawianiem kolejnych sezonów. „Zadzwoń do Saula” doczekało się ich ostatecznie sześciu, a wszystko rozciągnęło się w czasie z powodu problemów na planie związanych z pandemicznymi obostrzeniami i chorobą Odenkirka. Ostatecznie jednak 15 sierpnia 2022 roku wyemitowano finałowy odcinek serialu. Serialu, który okazał się mocnym kandydatem do miana najlepszej produkcji dramatycznej ostatnich lat.

Otrzymaliśmy ostatecznie 63 odcinki. Serial jest zaskakująco równy fabularnie – historię Saula śledzi się od początku do końca z dużym zaangażowaniem, ponieważ jest bardzo dobrze napisana i przemyślana. Ciekawym uzupełnieniem są wątki bohaterów drugoplanowych. Produkcja zachwyca ujęciami i nietypowymi rozwiązaniami realizatorskimi. Podobnie zresztą było w „Breaking Bad”, ale nie ma tutaj mowy o kopiowaniu. Twórcy znaleźli nowe sposoby na uatrakcyjnienie seansu.

Wydaje się, że jedynym zarzutem w stosunku do serialu o przygodach pechowego adwokata są pojawiające się w nim dłużyzny. Niektóre sceny są zwyczajnie przegadane, a niekiedy akcja – choć upływa kilkanaście minut – nie posuwa się do przodu. Co jednak ciekawe, podobnie jest w przypadku „BB”, więc możemy tutaj mówić o znaku rozpoznawalnym Gilligana. Lubi bawić się formą, zaskakiwać, ale niekiedy te jego wariacje wpływają bezpośrednio właśnie na dynamikę fabuły. Trzeba się z tym pogodzić, ale wydaje mi się, że każdy, kto był miłośnikiem oryginału, nie będzie miał z tym problemu. Poza tym naprawdę trudno znaleźć jakiś zarzut w stosunku do serialu, który właśnie doczekał się swojego zakończenia. Zakończenia jakże spektakularnego i przemyślanego. Nie napiszę jednak więcej, żeby przypadkowo czegoś nie zdradzić.

Pytanie, na które nie ma odpowiedzi...

Na koniec paść musi najważniejsze pytanie, które przewija się od premiery pierwszego odcinka spin-offu – czy „Zadzwoń do Saula” jest lepszym serialem od „Breaking Bad”? Odpowiem najszczerzej, jak tylko potrafię: nie wiem. Bo choć są do siebie podobne, są jednocześnie bardzo różne. Mają swoje słabsze i mocniejsze strony. Wydaje się, że ich bezpośrednie porównywanie jest zbyt trudne, bo liczba zmiennych jest tak duża, że w żadnym wypadku nie może być mowy o obiektywności. Na pewno powiedzieć można jedno – „Zadzwoń do Saula” to bez wątpienia jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy spin-off w historii telewizji. Tego typu kontynuacje często wypadają przeciętnie, a w tym wypadku mówić możemy o najwyższej klasie.

Zamiast spierać się, które dzieło Gilligana jest lepsze, dużo mądrzejszym rozwiązaniem będzie obejrzenie obu i delektowanie się ich jakością. Scenami, dialogami, genialnie napisanymi postaciami, nietuzinkową historią – znajdziecie to zarówno w „Braking Bad”, jak i zakończonym właśnie „Zadzwoń do Saula”. Oba dostępne są na platformie Netflix.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie

Paweł Kopeć
27 września 2023 o 17:40
Odpowiedz

Jednak to "BB" jest lepsze.

~Paweł Kopeć

27.09.2023 17:40
Bartek
21 sierpnia 2022 o 20:38
Odpowiedz

Zadzwoń do Saula jest jak ostatni hymn Męskiego Grania. Fajny wpada w ucho ale brakuje mu pier.....nięcia.

~Bartek

21.08.2022 20:38
1