Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Silos” – Sci-Fi, dramat i kryminał w jednym? Jest potencjał! [RECENZJA]

Książka, film
|
15.09.2023

Nagrany na zlecenie Apple TV+, a stworzony na podstawie powieści Hugh Howeya, serial „Silos” to jedna z ciekawszych tegorocznych premier. Kto czytał książkę, ten wie, jaki drzemie w niej potencjał, ale trzeba ją jeszcze przenieść na mały ekran – historia uczy nas, że to nie takie proste. Szczególnie w przypadku tytułów Sci-Fi.

„Silos” - kadr z serialu
„Silos” od Apple – serial, który wciąga | fot. mat. pras.

Apple wciąż szuka swojej „Gry o tron”. Oczywiście w przenośni, bo w tym wypadku chodzi o skalę popularności. Choć w ostatnich latach pod szyldem amerykańskiego giganta pojawiły się takie wysokobudżetowe produkcje jak „See”, „Fundacja” czy „Inwazja”, wciąż ich najbardziej znanym serialem pozostaje komediowy „Ted Lasso”. Jest świetny, nie zrozumcie mnie źle, ale widać, że Apple ma apetyt na więcej i zależy mu również na tym, żeby trafić do widzów poszukujących nieco ambitniejszej rozrywki.

W osiągnięciu tego celu miał pomóc serial Sci-Fi „Silos” (ang. „Silo”), który powstał na podstawie docenionej przez czytelników powieści Hugh Howeya. Apple wyłożyło na ten tytuł duży budżet, sporą jego część przeznaczając na efekty specjalne – produkcja miała zachwycać nie tylko historią, ale również prezentacją. Nie oszczędzano też na obsadzie – w serialu zagrali Rebecca Ferguson („Diuna”, „Doktor Sen”), Tim Robbins („Rzeka tajemnic”, „Skazani na Shawshank”), David Oyelowo („Interstellar”, „Selma”) czy Will Patton („Gliniarze z Brooklynu”, „Minari”). Produkcja zadebiutowała na platformie Apple TV+ 5 maja.

„Silos” – fabuła serialu

Wielka katastrofa niemalże zlikwidowała ludzkość. Ci, którym udało się przetrwać, zeszli pod ziemię. Tam powstał ogromnych rozmiarów silos, w którym ocalali próbują w miarę normalnie funkcjonować. To swoiste miniaturowe państwo, w którym stworzono prowizoryczny ład społeczny. Choć wszyscy jadą na jednym wózku, w silosie stworzono podziały i zależności, co doprowadziło do rozwarstwienia. Nie wszyscy są traktowani jednakowo. Większość to akceptuje, ale są wyjątki, a w tej grupie jest inżynier Juliette Nichols.

Kobieta robi bardzo dużo dla swojej społeczności, za co zostaje doceniona. Nie zależy jej jednak na tym, ponieważ ma ważniejsze sprawy – nie tylko będzie walczyła o sprawiedliwość dla mieszkańców silosu, ale również podejmie się próby dowiedzenia, co stało się z jej zmarłym ukochanym. Po tym jak trafia na trop, dowiaduje się wielu rzeczy związanych z silosem, które kładą się cieniem na funkcjonowaniu całego podziemnego społeczeństwa. Osoby decyzyjne nie chcą, żeby Juliette przekazała innym ludziom prawdę o świecie i jego najnowszej historii…

„Silos” – plakat
Plakat serialu „Silos” | mat. pras.

Życie pod ziemią

Historia nauczyła nas, że dobrze napisana powieść wcale nie musi stanowić dobrego scenariusza. Często w przypadku dzieł Sci-Fi jest tak, że dużo łatwiej puścić wodze fantazji na kartach książki, niż przenieść tę wizję na ekran. To wynika z różnego rodzaju ograniczeń. W przypadku „Silosu” twórcy, Grahamowi Yostowi, udało się zachować ducha oryginału, przenosząc wiele wątków i wydarzeń do swojego serialu. Oczywiście nie ma tutaj mowy o interpretacji jeden do jednego, ale tego prawdopodobnie nikt, kto zna książkę Howeya, nie zakładał. Ogromny wpływ na pozytywny odbiór produkcji ma perfekcyjnie przygotowana scenografia, która oddaje klikat miejsca akcji.

Yost w swoim dziele skupił się nie tylko na prezentacji zagrożeń wynikających z dystopijnego świata pod autorytarnymi rządami, ale również skupił się na jednostkach. Pokazuje, jak funkcjonować mogą pojedyncze osoby w świecie tak nieprzyjaznym, żyjące z dnia na dzień i nawet niepamiętające, jak długo siedzą pod ziemią i kto stworzył otaczający ich świat. Postawił więc na mocno zarysowane wątki dramatyczne, które nadają całej historii głębi, a także prezentują bardziej ludzkie oblicze często odhumanizowanych dzieł z gatunku Sci-Fi. Możemy więc mówić o pewnym złamaniu zasad gatunkowych, ale w mojej ocenie wyszło to „Silosowi” na dobre. Szczególnie gdy dodamy do tego wszystkiego fakt, że cała historia mieszkańców podziemia spięta jest wątkiem kryminalnym, czyli sprawą zmarłego ukochanego protagonistki.

Świetna historia, dobrze napisani bohaterowie

Dzięki temu napięciu typowemu dla kryminałów twórcy udaje się utrzymać zainteresowanie kolejnymi odcinkami, w czasie których ma okazję na prezentację świata pod ziemią – w pozornie poukładanym świecie ocalałych. W jednych odcinkach wątek główny jest bardziej wyeksponowany, w innych mniej, ale za każdym razem poznajemy kolejny element układanki, która prowadzi nas do finału debiutanckiego sezonu „Silosu”. Wydaje się, że jedną z największych zalet produkcji jest właśnie poprowadzenie historii, w której nie brakuje zwrotów akcji – w mojej ocenie to właśnie one są solą produkcji. To one sprawiają, że szybko chce się sięgnąć po kolejny odcinek (jest ich w sumie dziesięć).

Wisienką na torcie jest właśnie zakończenie. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale zostało ono tak poprowadzone, że z jednej strony odejdziemy od ekranu zadowoleni, bo dowiedzieliśmy się czegoś ważnego, a z drugiej – zainteresowani tym, co wydarzy się później. Pewne jest, że się tego dowiemy, ponieważ niedługo po premierze pierwszego sezonu Apple poinformował, że już pracuje nad kontynuacją „Silosu”. To oczywiście zasługa dobrych recenzji i dużego zainteresowania tytułem.

Jedynym problemem jest fakt, że na drugą odsłonę serialu przyjdzie nam poczekać do 2025 roku...

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Paweł Kopeć
16 września 2023 o 17:53
Odpowiedz

Ps. Tytuł na pewno budowlany...

~Paweł Kopeć

16.09.2023 17:53
1