Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Thriller szpiegowski „Nocny agent” – czy ten serial Netfliksowi „wyszedł”? [RECENZJA]

Książka, film
|
31.03.2023

Nawet imponujący zwiastun, a taki otrzymaliśmy w przypadku „Nocnego agenta”, nie jest gwarancją jakości. Szczególnie w przypadku Netfliksa, któremu ostatnio zdarzają się – delikatnie mówiąc – słabsze premiery. „Nocny agent” sprawił jednak, że odzyskałem wiarę w giganta streamingu!

„Nocny agent” - kadr z serialu
Bohater serialu „Nocny agent” | fot. mat. pras.

Było kilka przesłanek sugerujących, że „Nocny agent” (org. „The Night Agent”) może być serialem udanym. Przede wszystkim powstał on na kanwie świetnej powieści Matthew Quirka, która zachwyciła czytelników wciągającą, pełną akcji i spójną fabułą (zachwyciła głównie zagranicznych miłośników tego typu powieści, ponieważ jak dotąd nie trafiła na polski rynek). Dodatkowo za tytuł odpowiedzialny jest scenarzysta Shawn Ryan, który jest twórcą jednego z najlepszych serial kryminalnych w historii telewizji – „Świata gliniarzy”. W końcu spore wrażenie zrobił na mnie zwiastun „Nocnego agenta”, który pojawił się w sieci kilka tygodni temu.

Wyglądało to pięknie, ale wszyscy wiemy, jak bywa ostatnio z Netfliksem. Szumne zapowiedzi, piękne trailery, a ostateczny efekt... do zapomnienia. Nauczony doświadczeniem pełen obaw sięgnąłem po pierwszy odcinek serialu, który na popularnej platformie zadebiutował 23 marca. Szczerze? Nie pamiętam, kiedy sięgnąłem po drugi, czwarty i w końcu dziesiąty – finałowy.

„Nocny agent” – fabuła serialu

Głównym bohaterem jest Peter Sutherland, młody i niedoświadczony agent FBI, który – przynajmniej na razie – nie wspiął się wysoko w strukturach biura śledczego. Pełni on kolejny już dyżur w piwnicy Białego Domu. Zadanie ma proste – odebrać stojący na biurku telefon. Ten jednak nigdy nie dzwoni, a agent przyzwyczaił się już do spokojnych, samotnych nocy.

Nieoczekiwanie podczas jednego z dyżurów telefon wydaje z siebie sygnał. Agent Sutherland go odbiera i... jego zawodowe oraz prywatne życie wywraca się do góry nogami. Wpada w wir śmiertelnie niebezpiecznych wydarzeń. Wydarzeń, które prowadzą wprost do Gabinetu Owalnego.

Nowe i stare

Z przyczyn oczywistych nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów z fabuły „Nocnego agenta”, ponieważ to jeden z tych seriali, w których każdy drobiazg, każdy szczegół mają znaczenie podczas oglądania, więc nie chciałbym nikomu zepsuć zabawy. A tej w przypadku nowej produkcji Netfliksa nie brakuje!

Polityczne thrillery szpiegowskie, to kluczowe, powinny być spójne fabularnie i pozbawione dziur logicznych. Wiem, że zaczynam od oczywistości, ale dla wielu twórców nie jest to aż tak jasne – tworzą dzieła, które może są pełne akcji, ale gdy się zastanowić nad pokazaną historią, są po prostu absurdalne. Ryanowi udało się uniknąć tego błędu, ponieważ z dużym szacunkiem podszedł do materiału źródłowego. Przyznaję się bez bicia – nie miałem okazji do zapoznania się z anglojęzyczną wersją książki Quirka, ale po przeczytaniu kilku recenzji szybko dostrzegłem, że chwalono ją przede wszystkim za konstrukcję fabularną oraz świetnie napisanych bohaterów. Dokładnie to samo otrzymujemy w netfliksowej adaptacji.

Oglądając „Nocnego agenta”, nie mogłem nie oprzeć się wrażeniu, że twórcy garściami sięgali do kultowych thrillerów szpiegowskich, które pojawiały się w czasach odległych – „Człowieka, który widział za dużo” (1956) czy nawet „Zagranicznego korespondenta” (1940). Serial Ryana ma taki trudny do zdefiniowana, oldschoolowy vibe. Oczywiście pod względem montażu czy prezentacji akcji to dzieło nowoczesne, które raczej porównać można do „Czerwonej jaskółki” (2018) czy „Szpiega” (2011). Dużo tych porównań, ale żeby nie było – nie dostrzegłem kopiowania, a co najwyżej inspirowanie się najlepszymi. Wiele rzeczy serial Netfliksa robi po swojemu, czasem nawet po nowemu.

Plakat serialu „Nocny agent”
Oryginalny plakat serialu „Nocny agent” | mat. pras.

Bohaterowie, których zapamiętamy

Wszystko, o czym napisałem wyżej, sprawia, że „Nocny agent” to serial niezwykle wciągający. Na ekranie dzieje się dużo i, co najważniejsze, ma to wszystko sens. Pozytywny odbiór serialu to również zasługa obsady. Warto wspomnieć, że nie są to aktorzy z pierwszych (czy nawet drugich) stron gazet. Odpowiedzialni za casting postawili sobie za cel wybranie nie głośnych nazwisk, ale postawienie na osoby, które pasują – pod względem wyglądu i warsztatu – do określonych ról. To się udało!

Gabriel Basso, Luciane Buchanan, Fola Evans-Akingbola, Sarah Desjardins czy D.B. Woodside nie są nazwiskami, które elektryzują kinomanów, ale to nie ma znaczenia – wykonali swoją pracę bez zarzutu, dając nam solidnie zagranych bohaterów. Oczywiście największym objawieniem jest dla mnie odtwórca głównej roli, 28-letni Basso („Super 8”, „Królowie lata”). Będzie jeszcze o nim głośno!

Netflix często zwleka z ogłoszeniem tego, czy jakiś tytuł doczeka się kontynuacji. W przypadku „Nocnego agenta” tak nie było. Kilka dni po premierze bardzo dobrze przyjętego debiutanckiego sezonu ogłoszono, że powstanie kolejny. To doskonała wiadomość (jeśli poziom zostanie utrzymany).

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie