Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

„Bruce Springsteen: Letter to You” – dokument o człowieku z krwi i kości [RECENZJA]

Książka, film
|
23.09.2023

Dostępny na platformie Apple TV+ film dokumentalny „Bruce Springsteen: Letter to You” to pozycja nie tylko dla fanów twórczości legendy amerykańskich scen, ale po prostu dla osób, które lubią muzykę rockową i potrafią docenić dobrą realizację.

Bruce Springsteen, zdjęcie
Bruce Springsteen – jak wino | fot. mat. pras.

Reżyserią filmu „Letter to You”, który miał swoją premierę w 2020 roku, zajął się stały współpracownik Springsteena, Thom Zimny. Panowie pracowali już wspólnie przy dwóch innych filmach: „Western Stars” oraz „Springsteen On Broadway”. Obecnie tytuł znaleźć można w bibliotece Apple TV+.

Bardziej zaznajomieni z twórczością „The Bossa” bez wątpienia szybko skojarzyli, że tytuł „Letter to You” brzmi znajomo. Springsteen w 2020 roku opublikował swoje dwudzieste (!) solowe wydawnictwo, które miało właśnie taki tytuł. Nietrudno się więc domyślić, że obie premiery są ze sobą ściśle powiązane. Oczywiście w dokumencie znalazło się sporo nawiązań do wspomnianego albumu, ale to – na szczęście – nie tylko przeniesiona na taśmę filmową historia i okoliczności nagrywania płyty. To coś dużo ciekawszego.

Niczym najlepsze wino

Już po pierwszych scenach można odnieść wrażenie, że Bruce mógłby teraz wejść na scenę i z łatwością dać czterogodzinny występ na żywo. Proces pisania utworów w jego wykonaniu to wciąż swoista magia, czego dowodzą ujęcia pokazujące, jak pracuje nad „Letter to You”. To obraz człowieka, który wciąż może to zrobić – nagrać kolejny przebój, kolejną niezwykłą kompozycję. To samo tyczy się E Street Band (zespołu, który nagrywa i występuje ze Springsteenem – przyp.), którzy dołączyli do niego w jego domowym studiu, aby przekształcić kolekcję nowych i odkurzonych utworów w coś niezwykłego – kolejny album.

Ale są momenty, zaprezentowane z premedytacją, w czasie których widać lata wyryte na twarzy Springsteena – pozostałości wszystkich życiowych doświadczeń, blizny po przeróżnych bitwach, w których uczestniczył. To prawda, Springsteen zestarzał się jak wyborne wino, ale – no właśnie – zestarzał się. Im więcej Zimny wrzuca urywków z młodzieńczych i dzikich lat Bruce’a, tym bardziej zauważyć można kontrast między szaleńcem pędzącym po scenach w latach 70. a facetem, który właśnie nagrywa swój dwudziesty album. Springsteen nie jest buntownikiem – jest człowiekiem stonowanym, dla którego kluczowe jest zachowanie powagi. Tylko raz na jakiś czas zawadiacko się uśmiecha, wciąż pamiętając to, co wyczyniał pół wieku temu. Tej iskry w oku nigdy się przecież nie pozbędzie.

W „Letter to You” jest smutek i zaduma, ale jest też radość. A także to trudne do opisania wrażenie, które ma każdy z nas po zatrzymaniu taśmy i wybrzmieniu ostatniego akordu. Najbardziej znamienną sceną w filmie Zimnego, po powtarzających się ujęciach ludzi zatracających się w muzyce, jest Springsteen napełniający kieliszki dla swoich kolegów z zespołu, inżynierów i menedżera Jona Landaua. Wznosi toast za ludzi, którzy byli przed nim; ludzi, którzy go inspirowali oraz ludzi, których już nie ma. Przede wszystkim wznosi toast za fakt, że wszyscy mogą nadal być razem i podnosić się na duchu, grając i tworząc.

Inspirował i nadal inspiruje

Nie zapominajmy, że płyta, a także film „Letter to You” powstały w czasie pandemii, co jest zauważalne. Z jednej strony wszyscy zgromadzeni marzą o tym, żeby zaprezentować nową muzykę na scenie, a z drugiej – nie wiedzą, kiedy będą w stanie znów zapełnić kolejne stadiony. Wnosi to do filmu atmosferę smutku, ale i oczekiwania oraz nadziei. Zresztą w „Letter to You” jest cała paleta emocji, które raz łatwiej, a raz trudniej rozpoznać. To jednocześnie dzieło intymne skupiające się na twórcy oraz jego dziele. O drodze, którą pokonuje Springsteen, żeby znów dać światu cząstkę siebie. Uchwycenie tego jest kluczowe w zrozumieniu całego zamysłu stojącego za filmem Zimnego.

Bruce Springsteen to ikona Ameryki, człowiek-instytucja. W Polsce oczywiście jest muzykiem cenionym, ale na pewno nigdy nie otaczano go aż takim kultem. To oczywiście zrozumiałe – ze Starym Kontynentem nigdy nie miał aż tak dużo wspólnego. Nie zmienia to jednak faktu, że dla miłośników rocka to wciąż postać ikoniczna. Człowiek, który w swojej bogatej – trwającej od 1964 roku – karierze wylansował dziesiątki przebojów. W końcu to przykład tego, jak ważne w życiu jest zaangażowanie, jak pasja może doprowadzić nas na sam szczyt.

Springsteen nie jest ideałem, co widać w filmie „Letter to You”, ale jest autentyczny. To jednocześnie doskonały przykład na to, że wiek nie ma znaczenia i jeśli się chce, można osiągnąć wszystko, a rok urodzenia niczego nie zmienia. To ważny film również z tego punktu widzenia – inspiruje i daje dowód na to, że jesteśmy zdolni do wszystkiego i zwykle największym ograniczeniem jesteśmy sami dla siebie.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

PI Grembowicz
23 września 2023 o 17:48
Odpowiedz

Wielki BS, czyli cała Ameryka!

~PI Grembowicz

23.09.2023 17:48
1