- To już czwarta naprawa – powiedział mechanik, oddając mu kluczyki do sportowego zabytkowego coupe. - I zawsze to samo – tylko trochę wgnieciony przód i połamana kierownica. Co pan z nim robi?
- Ja? - zaśmiał się. - Nic. To moje dziewczyny.
Wyjechał z garażu i ruszył przez miasto. Zatrzymał się dopiero na parkingu przed apartamentowcem. W mieszkaniu aktualna narzeczona piłowała paznokcie przed telewizorem. Dawno mieli już za sobą okres uniesień i radosnych powitań.
- Zamów jakąś chińszczyznę! – krzyknęła, gdy usłyszała, że wszedł.
- Mam lepszy pomysł – cmoknął ją w policzek.
- Sama pojedź po nią tym cudem.
Podszedł do okna i podniósł żaluzje. Aż klasnęła, gdy zobaczyła stojący na parkingu krwistoczerwony wóz, wokół którego zebrała się spora grupka gapiów. Z uśmiechem podał jej kluczyki. Pognała na dół i już po chwili machała do niego, wychylona z auta.
Popatrzył z wdzięcznością na wiszącą na ścianie fotografię matki. To ona kupiła mu ten samochód tuż przed śmiercią.
- Wkrótce odejdę – powiedziała wówczas. - Ale nie znaczy to, że nie będę ci nadal pomagać. Sam najlepiej ocenisz, kiedy posadzić za kierownicą dziewczynę, która nie okaże się jeszcze tą właściwą.
***
Paweł Widomski, początkujący pisarz pasjonat, więcej moich opowiadań przeczytasz tutaj
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie