Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Wiosna na Pére Lachaise (Jacek Sikora)

Wolne myśli
|
26.12.2012
Wolne myśli Wiosna na Pére Lachaise (Jacek Sikora)

Zderzenie dwóch całkowicie różnych światów na paryskim cmentarzu.
Tekst nadesłany przez użytkownika.

Wolne myśli Wiosna na Pére Lachaise (Jacek Sikora)

To był pierwszy dzień, w którym naprawdę czuło się wiosnę, moją pierwszą wiosnę w mieście marzeń Paryżu. Mieszkałem tu od 8 miesięcy. Był rok 1989, a ja studiowałem w École Internationale de Mimodrame de Paris, Marcel Marceau. Byłem biednym studentem i czułem się absolutnie szczęśliwy, i choć doskonale pamiętam to uczucie szczęścia, to dziś pojawia się na tej pamięci mała, ledwie widoczna skaza – jak można być tak szczęśliwym będąc tak biednym i tak samotnym… To mogła być sobota, albo niedziela, pewnie niedziela, bo tego poranka nie sprzątałem mieszkania, ani nie wyszedłem na zakupy. Poszedłem z książką na cmentarz Pére Lachaise, moje ulubione miejsce lektury na powietrzu – było tam cicho, dość łatwo można było znaleźć ławkę, a drzew było na tyle mało, by z łatwością odnaleźć płachetek słońca. Niewątpliwym atutem miejsca było to, że cmentarz znajdował się o 3 minuty drogi od mojego mieszkania na 7 Cité Joly.

Wszedłem przez bramę w okalającym cmentarz murze i jak zwykle udałem się w górę alejką, która w tym miejscu nachylona była pod dużym kątem, potem jak zwykle skręciłem w prawo i doszedłem do niewielkiego placyku, z moją ulubioną ławką skierowaną na południe. Idealne miejsce by rozkoszować się wiosennym przedpołudniowym słońcem. Niestety, tym razem ławka była zajęta, poszedłem więc dalej na poszukiwanie ciszy i słońca.

Jakoś nie udało mi się znaleźć pustej ławki, chwilę krążyłem po cmentarzu nie wiedząc, co ze sobą zrobić, aż w końcu usiadłem na kamiennym krawężniku, wyciągnąłem książkę – Sous le soleil de Satan, Georgesa Bernanosa, ale to trudna lektura i po jakimś czasie poczułem znużenie. Odłożyłem ją, oparłem się plecami o jakiś nagrobek i mrużąc oczy wystawiłem twarz do słońca. Ciepło, wiosna wibrująca wokół, cisza i poczucie zapadania się w niebyt sprawiły, że słońce tego ranka sprawiało mi niezwykłą wręcz przyjemność. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi.

Usłyszałem kroki i w jednej z bocznych alejek pojawił się mężczyzna w podartych spodniach, grubym i brudnym płaszczu i w wełnianej czapce na głowie. Przez chwile odniosłem wrażenie, że ten ubiór to wszystko, co ten człowiek posiada, ale pozostało to bez wpływu na moje poczucie szczęścia. Mężczyzna bez pytania usiadł obok mnie na chodniku i przez chwilę przemknęła mi przez głowę myśl, że może wyglądam tak jak on i stąd ten całkowity brak respektu, ale nie, to nie mogło być to. Mężczyzna milczał, z reklamówki wyciągnął plastikową butelkę wina, otworzył ją i pociągnął długi łyk, po czym podał mi butelkę. Chwila wahania i biorę butelkę do ręki i piję. Milczymy obaj i nie patrzymy na siebie. On o nic nie prosi, a przecież była to kolejna trzecia myśl, która przebiegła mi przez głowę na jego temat - będzie chciał pieniędzy. Nie przyszło mi do głowy, że to on będzie mnie częstował, zapewne cennym dla niego napojem. Milczymy. W końcu on przerywa milczenie i mówi:

- Przetrwałem zimę.

 

Jacek Sikora

 

 

Redakcja serwisu Facetpo40.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez Użytkowników..

Napisałeś coś, czym chciałbyś się podzielić z innymi facetami po 40.? Przyślij do nas tekst! Szczegóły znajdziesz tutaj.

Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie