Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Krzysztof Krawczyk. Wspomnienie

Muzyka
|
06.04.2021

5 kwietnia 2021 w Łodzi zmarł Krzysztof Krawczyk, jeden z najważniejszych polskich artystów. W tych okolicznościach warto przypomnieć sobie, jak rosła jego legenda i dlaczego utrzymywał się na szczycie przez wiele długich dekad.

Krzysztof Krawczyk, zdjęcie muzyka
Jeden z najważniejszych polskich artystów, Krzysztof Krawczyk

Gdy zmarł, miał 74 lata i szereg przebojów, złotych płyt, odznaczeń i zasług dla polskiej kultury. Krzysztof Krawczyk urodził się w 1946 roku w Katowicach, a karierę muzyczną rozpoczął w 1963 roku od występów w kultowym zespole Trubadurzy, który w swojej pierwszej odsłonie tworzył muzykę z pogranicza rock and rolla oraz wschodniosłowiańskiej muzyki ludowej. Krawczyk w zespole Trubadurzy występował w latach 1963-1973, a także jednorazowo w 1976 roku.

W tym okresie formacja wydała sześć płyt, a wszystkie pokryły się złotem. Mowa o takich niezwykle ważnych dla polskiej muzyki albumach, jak „Krajobrazy”, „Ej, sobótka sobótka”, „Zaufaj sercu” czy „Będziesz ty”. Krzysztof Krawczyk był ważnym ogniwem w zespole, ale w pewnym momencie uznał, że woli kontynuować karierę jako solista. Rozpoczął realizację tego postanowienia w 1973 roku i, choć Trubadurzy byli uznaną w Polsce marką, wydaje się, że artysta osiągnął w późniejszych latach jeszcze większy sukces.

Wybitny solista i legenda scen

„Byłaś mi nadzieją” z 1974 roku było solowym debiutem Krzysztofa Krawczyka, który jeszcze polskich list przebojów nie podbił. Artysta ewidentnie szukał swojej drogi, nie do końca potrafiąc rozstać się ze stylistyką znaną mu z zespołu Trubadurzy. Lekkie utwory utrzymane w rock and rollowej stylistyce mogły się podobać, ale to co najlepsze miało dopiero nadejść... Już kolejny album zatytułowany „Rysunek na szkle” spotkał się ze znacznie cieplejszym przyjęciem, a także pokrył się złotem. To właśnie na tej płycie znalazł się kultowy „Parostatek”. Wydawnictwo ujrzało światło dzienne w 1976 roku, czyli kilkanaście miesięcy po tym, jak Krawczyk nawiązał współpracę z menedżerem Andrzejem Kosmalą. Ten duet z sukcesami współpracował ze sobą przez kolejne dekady.

W latach 70. popularność Krawczyka rosła. Coraz większa rozpoznawalność i grane w radiu piosenki sprawiły, że zaczął być zapraszany na największe organizowane wówczas festiwale. We wspomnianej dekadzie zagrał w Opolu, Sopocie, Zielonej Górze oraz Kołobrzegu. Co jeszcze bardziej imponujące, artysta zaczął być rozpoznawalny za granicą, co było jak na owe czasy sporym osiągnięciem. Wystąpił w NRD, Związku Radzieckim, Szwecji, Jugosławii, Bułgarii, Grecji, Belgii, Holandii, Austrii, Irlandii, czy nawet Australii. W 1975 zdobył tytuł Piosenkarza Roku w plebiscycie „Klubów Publicystów Estradowych” oraz wystąpił na festiwalu w Rostocku, gdzie zdobył trzecią nagrodę. W sumie w szalenie ważnych dla rozwoju swojej kariery latach 70. Krawczyk wydał sześć płyt – po dwóch wspomnianych pojawiły się jeszcze między innymi „Jak minął dzień” (1977, złoto) czy zaśpiewana w języku angielskim „Don't Leave Me”.

Kolejna dekada to niemalejąca popularność Krawczyka. Stał się bywalcem wszystkich największych festiwali, grał koncerty w salach i aulach wypełnionych po brzegi, a także publikował. W latach 80. pojawiło się kolejnych sześć jego płyt. Dużo więcej eksperymentował – nie chodzi tylko o śpiewanie w języku angielskim („Good Ol' Rock'n'Roll” z 1980 roku, gdzie Krawczyk wykonał słynne utwory innych wykonawców), ale również stylistykę. Krawczyk żonglował gatunkami, sięgając w swojej twórczości do funku, country, rhythm and blues i wielu innych. Kończyło się to raz lepiej, raz gorzej, ale na pewno nie można powiedzieć, że artysta stał w miejscu i odcinał kupony od sławy, którą uzyskał w poprzednich latach.

Co ciekawe, pierwszy platynowy album Krzysztof Krawczyk wydał dopiero w 1994 roku, a mowa o płycie pt. „Gdy nam śpiewał Elvis Presley”. Już rok później poszedł za ciosem i wydał kontynuację, która również cieszyła się sporym zainteresowaniem i pokryła się złotem. Artysta niezmiennie eksperymentował, wydawał i występował. Czas mijał, a jego popularność nie malała. Wynikało to z faktu, że jak mało który muzyk, który zyskał sławę w latach 70., potrafił dostosować się do zmian. On się zmieniał, jego muzyka się zmieniała i zawsze starał się być na czasie.

Mocne wejście w XXI wiek

Wydawać się mogło, że szalenie szybko zmieniający się rynek muzyczny początku XXI wieku zweryfikuje Krzysztofa Krawczyka. Pojawiały się dziesiątki artystów, którzy bez wątpienia mieli talent i szansę na zajęcie miejsca doświadczonego już artysty, ale szybko okazało się, że Krawczyk jak wino – im starszy, tym lepszy!

W XXI wieku artysta wydał kolejne kilkanaście(!) albumów, wśród których znalazły się takie perełki jak „Daj mi drugie życie” (2001 rok, złoto, z gościnnym udziałem Gorana Bregovicia), „...Bo marzę i śnię” (2002 rok, platyna), „To, co w życiu ważne” (2004 rok, platyna), „Tacy samotni” (2006 rok, złoto) i wiele innych. Krawczyk nie schodził z pierwszych stron gazet, a jego utwory wciąż pojawiały się na listach przebojów i w rozgłośniach radiowych. Nadal był zapraszany na duże festiwale muzyczne, gdzie zwykle występował jako gwiazda wieczoru. Jego dawne utwory wykonywali młodsi artyści, którzy czerpali z jego dorobku i doświadczeń pełnymi garściami. Dyskografię Krawczyka zamyka album „Tańcz mnie po miłości kres. Piosenki Leonarda Cohena”, na który złożyły się nagrane na nowo utwory kultowego Cohena. Piękne zamknięcie wspaniałej kariery!

Niespodziewane odejście

W ostatnich latach Krzysztof Krawczyk, choć nie poinformował o tym oficjalnie, odszedł na muzyczną emeryturę. Pojawiał się sporadycznie w mediach, ale wiadomo było, że jest człowiekiem schorowanym, który zwyczajnie potrzebuje spokoju. Ostatnie lata spędził w otoczeniu najbliższych – przede wszystkim ze swoją trzecią żoną, Ewą Krawczyk. Byli razem od 1982 roku.

W ostatnich dniach życia artysta trafił do szpitala po zakażeniu COVID-19. Spędził tam kilka dni, a 3 kwietnia 2021 roku napisał, że czuje się lepiej i wraca do swojego domu w Grotnikach. Dwa dni później gorzej się poczuł, a około południa do jego domu przyjechało pogotowie. Krawczyk ponownie trafił do szpitala, ale jego życia nie udało się uratować. Ewa Krawczyk poinformowała, że COVID-19 nie był bezpośrednią przyczyną śmierci jej męża. Był osłabiony po chorobie, co wpłynęło na jego organizm zmagający się z wieloma innymi dolegliwościami.

Krzysztof Krawczyk pozostawił po sobie ogrom wspaniałej muzyki, a także wspomnień z licznych koncertów i wywiadów. Uznawany jest za jednego z najwybitniejszych polskich artystów estradowych. Był wielokrotnie odznaczany – między innymi Orderem Odrodzenia Polski, Krzyżem Zasługi czy medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie