Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

3. sezon „The Mandalorian” za nami. Dokąd właściwie zmierza serial z Disney+? [RECENZJA]

Książka, film
|
20.04.2023

Jeśli chodzi o świat „Gwiezdnych wojen”, serial „The Mandalorian” był prawdziwym objawieniem. Szczególnie przy nijakości najnowszej trylogii filmów. Produkcja Disney+ w dwóch pierwszych sezonach zachwyciła, ale czy w trzecim udało jej się utrzymać wysoki poziom? Sprawa jest złożona.

„The Mandalorian” - kadr z serialu
Bohaterowie „The Mandalorian” | fot. mat. pras.

Po tym, jak prawa do uniwersum „Gwiezdnych wojen” przejął Disney, pojawiła się nowa trylogia (która tak na marginesie została mocno skrytykowana), a także kilka seriali, których celem było rozwinięcie mniej oczywistych wątków czy prezentację wybranych postaci ze świata Star Wars. Spośród tych wszystkich tytułów, które od deski do deski ogarnęli raczej tylko najwięksi zapaleńcy, zdecydowanie na czoło wysunął się serial „The Mandalorian”, który – co oczywiste – dostępny jest ekskluzywnie na platformie Disney+.

Dwa pierwsze sezony produkcji, za którą odpowiedzialny jest Jon Favreau, zebrały świetne recenzje, a także – bagatela – czternaście nagród Emmy! Sukces to mało powiedziane. Ze sporym zainteresowaniem czekałem więc na kontynuację, czyli trzecią odsłonę „The Mandalorian”. Ta rozpoczęła się 1 marca, a zakończyła – wraz z emisją ósmego epizodu – 19 kwietnia. Może to wina rozbuchanych oczekiwań, a może jednak braku pomysłu, ale najnowszy sezon serialu Disney+ nie zrobił na mnie aż tak dużego wrażenia, jak poprzednie. Ale po kolei...

Pęknięcia i zgrzyty

Po zakończeniu drugiego sezonu jasne stało się, że kolejna odsłona „The Mandalorian” skupiać będzie się na walce o władanie Mrocznym Mieczem, a także wątek związany z Młodym Yodą, który miał odbyć trening z młodym Lukiem Skywalkerem. Z jakiegoś powodu na początku najnowszego sezonu, bez słowa wyjaśnienia, Yoda znów jest u Mandalorianina. Nie powiedziano, jak potoczył się trening, a także co wydarzyło się później. Taka dziura fabularna już na samym początku? To był pierwszy sygnał ostrzegawczy.

Z powodu tego, że może nie wszyscy widzieli najnowszą odsłonę serialu „The Mandalorian”, nie będę zdradzał innych wątków fabularnych. Więc już bez spojlerów, skupię się na subiektywnych odczuciach, które miotają mną po zapoznaniu się z finałowym odcinkiem trzeciego sezonu serialu. A, choć jestem ogromnym miłośnikiem dwóch pierwszych, obecnie mam mieszane uczucia. Z jednej strony wspomniane wątki główne zostały rozbudowane i w miarę ciekawie poprowadzone, ale z drugiej – serial stracił na swojej dynamice, fabuła wydaje się mniej dopracowana, a cały świat zbyt spłycony.

Dodatkowo pojawił się jeszcze jeden problem, którego – przyznam szczerze – się nie spodziewałem. Obecna odsłona serialu „The Mandalorian” jest bowiem... przeciągnięta. Pojawiły się dwa (a będąc złośliwym – trzy) odcinki-zapychacze. Epizody, w których zapominamy o głównym wątku i podążamy z bohaterami do wykonywania zadań pobocznych (niczym w grze komputerowej). Można odnieść wrażenie, że wspomniane epizody zrealizowano tylko po to, żeby znaleźć miejsce i czas na gościnne występy gwiazd. Może to i smaczek dla widzów, że mogli zobaczyć na ekranie Christophera Lloyda (doktora Browna z „Powrotu do przeszłości”) czy Jacka Blacka i Lizzo, ale tak szczerze – było to całkowicie niepotrzebne. Wykreowane przez nich postacie nie wniosły do historii nic ważnego.

Lizzo i Jack Black
Lizzo i Jack Black w „The Mandalorian” | fot. mat. pras.

Na szczęście jakość warstw wizualnej i dźwiękowej nie spadła, czyli obie są na bardzo wysokim poziomie. Twórcy od początku skrupulatnie podchodzili do tematu realizacji, ale również ścieżki dźwiękowej – to się nie zmieniło, co oczywiście należy przyjąć jako duży plus. Niewykluczone nawet, że największy w trzecim sezonie „The Mandalorian”.

To nie koniec!

Oceniając cały sezon, nie wypada nie wspomnieć o zakończeniu, które w tym wypadku było... dziwne. Wyglądało bowiem tak, jakby wszystko zostało wyjaśnione i główny wątek właśnie się wyczerpał. Bohaterowie wracają do domów. Zakończenie całego serialu? Gdybym nie wiedział, że nie, to zapewne tak bym pomyślał. Disney ogłosił już jakiś czas temu, że czwarta odsłona „The Mandalorian” powstaje, więc wydarzenia z końcówki najnowszej może i są wiążące, ale nie zamykają tematu. Niewykluczone, że szykować musimy się na swoisty świeży start, czyli tych samych bohaterów, ale inny wątek główny? Byłoby to ciekawym, ale jednocześnie ryzykownym rozwiązaniem.

Jon Favreau przekonuje w wywiadach, że ma pomysł na dalszą historię Dina Djarina. Trzymam go za słowo, jednocześnie mając nadzieję, że kolejny sezon przyniesie nam lepszą historię niż ten, który właśnie się zakończył. Oczywiście – zestawiając ze sobą inne seriale z uniwersum „Gwiezdnych Wojen”, „The Mandalorian” wciąż wypada bardzo dobrze, ale – jak powszechnie wiadomo – apetyt rośnie w miarę jedzenia i po dwóch świetnych sezonach liczyłem na jeszcze więcej. Przyszło więc rozczarowanie, ale nie znowu aż tak duże, żebym porzucił produkcję Disney+. Czekam po prostu na to, co zaoferuje nam Jon Favreau, jednocześnie mając nieco więcej obaw, niż przed premierą najnowszego sezonu serialu. Wciąż przecież tkwi w nim ogromny potencjał!

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie