Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies
Akceptuję

Polska po bezbarwnym meczu przegrywa z Holandią. Alarm przed mundialem!

Hobby
|
22.09.2022

Mecz z Holendrami w Lidze Narodów potwierdził, że przed katarskimi mistrzostwami świata mamy podstawy do obaw o formę Biało-Czerwonych. Brak klasowych i znajdujących się w formie zawodników to jeden z wielu problemów Czesława Michniewicza.

Piotr Zieliński - piłkarz
Dobrze grający Piotr Zieliński to za mało... | fot. Łączy Nas Piłka

Za niespełna dwa miesiące rozpocznie się mundial w Katarze. Trwające właśnie zgrupowanie jest więc kluczowym w kontekście przygotowania drużyny do najważniejszej imprezy tego roku. Czesław Michniewicz nie mógł jednak mówić przed meczem z Holandią o komforcie. Wręcz przeciwnie – wielu zawodników albo nie mogło przyjechać „na kadrę” z powodu kontuzji, albo nie było w optymalnej dyspozycji z powodu braku regularnej gry. Trudno więc mówić o dopracowywaniu taktyki, szlifowaniu stałych fragmentów gry czy ćwiczeniu rozegrania. To raczej coś na zasadzie pełnej improwizacji. Dodatkowo w meczu z tak wymagającym przeciwnikiem, jakim bez wątpienia jest Holandia.

Z drugiej strony – może to dobrze, że możemy sprawdzić, jak radzi sobie kadra w dobie kryzysu? Selekcjoner postanowił na PGE Narodowym zaryzykować, stawiając nie tylko na nieoczywiste nazwiska, ale również na taktykę z trzema środkowymi obrońcami. W pierwszym składzie pojawili się między innymi Kiwior, Linetty, Krychowiak i Zalewski. Na pewno nie jest to optymalne rozwiązanie, ale z drugiej strony – ogromna szansa dla wspomnianych zawodników, żeby przekonać do siebie Michniewicza. O sile Biało–Czerwonych z Holandią stanowić mieli natomiast Lewandowski, Glik, Bednarek i będący ostatnio w bardzo dobrej formie Frankowski i Zieliński. Jaki dało to efekt?

Polska – Holandia: składy, przebieg meczu, statystyki

Polska 0:2 Holandia
Cody Gakpo 14, Steven Bergwijn 60

Polska: 1. Wojciech Szczęsny - 5. Jan Bednarek, 15. Kamil Glik, 3. Jakub Kiwior - 17. Przemysław Frankowski (79, 18. Bartosz Bereszyński), 10. Grzegorz Krychowiak, 8. Karol Linetty (46, 7. Arkadiusz Milik), 20. Piotr Zieliński (86, 13. Mateusz Łęgowski), 19. Sebastian Szymański (70, 14. Mateusz Klich), 21. Nicola Zalewski (79, 4. Michał Skóraś) - 9. Robert Lewandowski.

Holandia: 1. Remko Pasveer - 2. Jurriën Timber, 4. Virgil van Dijk, 5. Nathan Aké - 22. Denzel Dumfries, 20. Teun Koopmeiners (6, 11. Steven Berghuis; 75, 18. Kenneth Taylor), 21. Frenkie de Jong (46, 15. Marten de Roon), 8. Cody Gakpo, 17. Daley Blind - 7. Steven Bergwijn (75, 19. Wout Weghorst), 10. Memphis Depay (52, 9. Vincent Janssen).

Mecz zaczął się od dramatu Koopmeinersa, który został przypadkowo uderzony w głowę i zaraz na początku spotkania musiał opuścić boisko. Zastąpił go Berghuis. Holendrzy grali agresywnie w odbiorze, ustawiając wysoki pressing. Druga groźna akcja w ich wykonaniu zakończyła się golem. Po pięknej koronkowej akcji piłkę z bliskiej odległości w bramce umieścił Gakpo. Polska obrona była wyraźnie spóźniona. Kolejne minuty przyniosły wyrównanie w grze. Holendrzy wciąż grali wysokim pressingiem, co znacząco utrudniało rozegranie zawodnikom Michniewicza. Podjęli oni ostatecznie kilka prób ataku, ale były one nieskuteczne. Aktywny na lewej stronie był Zalewski, ale albo brakowało mu dokładności, albo opanowania. Lewandowski szarpał i próbował rozgrywać, ale niewiele to dawało. Świetnie dysponowany był Zieliński, ale nie miał dostatecznie dużego wsparcia w środku pola. Holendrzy atakowali sporadycznie, ale zawsze groźnie. Szczególnie aktywny był na prawej stronie Berghuis. Do przerwy utrzymało się jednobramkowe prowadzenie przyjezdnych.

Po przerwie na boisku pojawił się Milik, co miało ożywić ofensywne poczynania Polaków. Kilka minut po wejściu napastnik Juventusu miał doskonałą okazję do wyrównania, ale chybił z bliskiej odległości. Genialnym zagraniem przy tej akcji popisał się Zieliński. Gra ponownie się wyrównała, a w 60’ kolejną składną akcję przeprowadzili Holendrzy. Tym razem Szczęsnego pokonał Bergwijn. Michniewicz próbował zmienić oblicze spotkania, ale zarówno Klich, jak i wprowadzeni później Skóraś (debiutant) i Bereszyński nie wnieśli na boisko ożywienia. Holendrzy do samego końca kontrolowali spotkanie, a Polacy nie potrafili w ostatnich minutach zorganizować składnej akcji na połowie przeciwnika. Brakowało pomysłu, a momentami – to pewnie efekt frustracji – zaangażowania. Nawet Lewandowski w ostatnich minutach odpuścił. Mecz bez emocji i historii, 0:2 dla wyraźnie lepszych Holendrów.

 

Czerwony alarm w kadrze Michniewicza

Eksperymenty Czesława Michniewicza, który – to na jego usprawiedliwienie – nie miał za dużego pola manewru, nie okazały się skuteczne. Obrona często się gubiła, a ofensywa była całkowicie bezbarwna. Jedynym pozytywem była postawa Zielińskiego, który dwoił się i troił, żeby skonstruować przez cały mecz choćby kilka składnych akcji. Ale nawet będący w świetnej formie pomocnik Napoli to za mało na dobrze poukładanych i agresywnych przeciwników. Szkoda zmarnowanej okazji przez Milika, bo strzelony w drugiej połowie gol mógłby zmienić nieco obraz spotkania, ale oceniając je całościowo – jest źle. Zawodnicy nie mają pomysłu, podobnie jak selekcjoner. Holendrzy wypunktowali nas praktycznie na wszystkich polach, uwydatniając braki i niedociągnięcia.

Sytuacja przed mistrzostwami świata w Katarze, jeśli chodzi o reprezentację Polski, nie wygląda dobrze. Wciąż brakuje zawodników, którzy są w formie i dysponują piłkarskim potencjałem. Zalewski potrafi szarpnąć, ale brakuje mu zdecydowania, dlatego nie jest raczej kandydatem do gry w pierwszym składzie. Frankowski nie spisał się najlepiej na wahadle, a Krychowiak ponownie udowodnił, że coraz bliżej mu do piłkarskiej emerytury. Obrona również nie stanowiła monolitu, często gubiąc się przy szybciej grających Holendrach. Nawet ofensywa, o którą mieliśmy się nie martwić, nie spisała się na miarę możliwości. Inna sprawa, że okazji wykreowaliśmy jak na lekarstwo.

To był kiepski mecz Polaków na PGE Narodowym, a trener ma o czym myśleć w najbliższych dniach. Szansa na odkupienie przyjdzie już 25 września, gdy zmierzymy się z ostatnią reprezentacją naszej grupy Ligi Narodów. Ale czy stać nas na zwycięstwo na tym gorącym terenie?

Michał Grzybowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie