Jak to jest, że jeden alkohol pali przełyk, a łzy same cisną się do oczu, podczas gdy inny pozwala odkryć głębię smaku i po prostu nim się delektować? Czy to kwestia maszyn i aparatury? Może składników, których używa producent? Czy decydujący wpływ ma doświadczenie gorzelnika, który stoi przy kadziach i pilnuje, jak przebiega proces produkcji? Nie będę pewnie przesadnie odkrywczy, gdy powiem, że nie ma jednej właściwej odpowiedzi. Dobry alkohol – bez względu na to, czy będzie to piwo, wódka, rum czy whisky – potrzebuje kompozycji kilku absolutnie kluczowych składników. Tu nie chodzi tylko o surowiec. Ten, to oczywiste, musi być najlepszy. Mowa o innych komponentach, również tych metafizycznych, nieuchwytnych. Tylko nielicznym mistrzom gorzelnictwa udaje się je połączyć.
Wszystko zaczyna się od składników, które podczas fermentacji i destylacji zmieniają się w alkohol. Tu nie można pozwolić sobie na półśrodki – z marnych ziemniaków nie stworzymy wódki ani okowity o cudownym smaku. Sęk w tym, że trzeba mieć jeszcze wiedzę i doświadczenie, by – po pierwsze, wyselekcjonować odpowiednie składniki, a po drugie, wydestylować coś smakowitego. A że to wcale nie takie łatwe, możecie się przekonać podczas wizyty w gospodarstwie i gorzelni Podole Wielkie. Na miejscu organoleptycznie przekonacie się, że produkcja alkoholu premium to prawdziwa sztuka. To doświadczenie zupełnie zmieni wasze postrzeganie alkoholi mocnych.
Budynek gorzelni Podole Wielkie. (fot. Facetpo40.pl)
Tradycja i historia
My faceci po czterdziestce pamiętamy jeszcze czasy (choć już trochę przez mgłę), gdy tzw. PGR-y dominowały na polskiej wsi. Młodszym przypomnę tylko, że były to państwowe gospodarstwa rolne – nierentowne i niewydajne molochy z czasów PRL-u, które na początku lat 90. XX wieku zaczęły znikać z mapy Polski wraz ze zmianą ustroju. Dlaczego o tym wspominam? Bo część z tych gospodarstw udało się przekształcić i uratować, nadając im zupełnie nowy charakter.
Przykładem jest właśnie Podole Wielkie – niegdyś PGR, a dziś gospodarstwo, w ramach którego działa rodzinna gorzelnia i gdzie uprawiane są ziemniaki i zboża, wykorzystywane później do destylacji alkoholu. To interesujące miejsce znajduje się na Pomorzu, mniej więcej w połowie drogi między Lęborkiem a Łebą, we wsi Główczyce.
Paulina i Michał Paszota - kolejne pokolenie pasjonatów budujących Podole WIelkie. (fot. Podole Wielkie)
Ale tradycja gorzelnicza to nie tylko czasy, gdy funkcjonował tam PGR. Alkohol destylowano tam już 150 lat temu, gdy na terenie obecnego zakładu działała rolnicza gorzelnia. Być może to właśnie ta historia sprawiła, że obecni właściciele gospodarstwa – rodzina Paszotów – postawili wszystko na jedną kartę i w malowniczych Główczycach rozwijają miejsce, gdzie powstają nietuzinkowe alkohole i które stało się turystyczną ciekawostką Pomorza.
Kolumna destylacyjna. (fot. Facetpo40.pl)
Dolna część kolumny destylacyjnej, w której produkowane są okowity. (fot. Facetpo40.pl)
Pasja i poświęcenie
Tradycja to jedno, ale sukcesu nie byłoby bez kluczowego „pierwiastka” – pasji i zaangażowania. Bo, jak to zwykle bywa, powodzenie i triumf zależą od tego, ile serca włożysz w przedsięwzięcie – ty i twój zespół. Na szczęście właściciele Podola Wielkiego skupili wokół siebie ludzi, którzy podzielają ich chęć produkowania czegoś wyjątkowego, czegoś, co pobudza kubki smakowe degustatorów i zapada w pamięć.
Ogromny piec na baloty siana. (fot. Facetpo40.pl)
Rodzina Paszotów bardzo podkreśla fakt, że za sukcesem marki Podole Wielkie stoi zespół. Jak sami mówią: „Podole Wielkie to rodzina rozumiana nie tylko dosłownie. To my oraz nasi wspaniali pracownicy”. Potwierdzeniem tych słów jest fakt, iż twarze pracowników (sic!), w dowodzie wdzięczności za ich trud i poświęcenie, znalazły się na etykietach rocznikowych okowit wyprodukowanych w gorzelni. Piękny gest!
Etykiety okowit z Podola Wielkiego zdobią wizerunki pracowników zaangażowanych w produkcję tych destylatów.
(fot. Podole Wielkie)
Mamy więc historię, mamy pasję, mamy team – co powstaje z takiego działania? Absolutnie unikatowe produkty!
Jakość i splendor
Jeśli ktokolwiek z czytelników nie próbował jeszcze ani wódki, ani okowity z Podola Wielkiego, to musi to bezwzględnie nadrobić. Degustacja (tak, degustacja, a nie po prostu picie) tych trunków to czysta przyjemność. Nie bez kozery produkty te zdobywają nagrodę za nagrodą na przeróżnych konkursach alkoholowej branży, wspomnę choćby o San Francisco World Spirits Competition czy Berlin International Spirits Competition. Tak, wódki i okowity Podola Wilekiego z całą pewnością się wyróżniają pośród innych podobnych trunków, i żeby nie być gołosłownym to wspomnę, że jakość ich wyrobów jest tak doskonała, że w tym roku specjały z Podola Wielkiego trafiają na rynki w Niemczech, Włoszech, Austrii i na Cypr. Ja im wróżę światowy sukces.
Najsłynniejszymi „ambasadorami” Podola Wielkiego są okowity: z ziemniaka, z żyta, z pszenicy i z jęczmienia (ta ostatnia jest moją ulubioną!). A jeśli ktoś myśli, że cóż to za różnica, wszak wódka to wódka, to uprzejmie donoszę, że jest w grubym, baaaardzo grubym błędzie! Różnica tkwi nie tylko w samych składnikach (żyto a jęczmień to dwa różne światy), ale nawet poszczególne roczniki ziemniaka czy pszenicy mają subtelne różnice w zapachu i smaku.
I teraz prawdziwa bomba! Jak wiecie, dębowa beczka ma niebagatelny (nawet w 50%) wpływ na walory aromatyczne i smakowe starzonego w niej destylatu. No więc spece z Podola Wielkiego wiedzą o tym doskonale i trzy lata temu beczki po tokaju zalali destylatem żytnim. Ja już próbowałem tej ambrozji. A w tym roku ta przednia, leżakowana w beczce okowita będzie butelkowana i dostępna w sprzedaży. Jak będziecie w odwiedzinach w gorzelni lub ich sklepie/probierni (o czym niżej skreśliłem parę słów) - koniecznie zapytajcie o ŻYTO z beczki. Dram tej okowity z pewnością Was zaskoczy. Pyyyycha!
Beczki. (fot. Podole Wielkie)
Znam wiele osób, które nie tylko degustują okowity z Podola Wielkiego, ale także je kolekcjonują (sam zresztą należę do tego grona), ponieważ każda ich edycja ma limitowaną liczbę butelek. Dzieje się tak, gdyż samowystarczalna gorzelnia destyluje tylko tyle, ile zboża czy ziemniaków uda się zebrać z jej zagonów. Bo Podole Wielkie to taka „rzemieślnicza hybryda” – łąki i pola, gdzie rosną surowce do produkcji alkoholu; gorzelnia rolnicza, w której powstaje spirytus (on jest m.in. odbierany przez zewnętrznych producentów) i mała kraftowa gorzelnia, która produkuje na potrzeby własne, czyli marki Podole Wielkie.
Fermentacja. (fot. Facetpo40.pl)
Trudno znaleźć jednego faworyta w całym portfolio marki – dla kogoś warzywno-ziemista okowita ziemniaczana będzie najsmaczniejsza, podczas gdy ktoś inny najwyżej oceni okowitę żytnią, która pachnie skórką świeżo wypieczonego chleba. Miałem przyjemność spróbować wielu produktów tej gorzelni i zapewniam Was, to podróż do zupełnie innego świata alkoholi mocnych. Ale przyznaję, że w okowicie Jęczmień jestem wręcz zadurzony. Feeria aromatów i smaków!
A wiecie, że najlepszym sposobem na wycieczkę po smakach i aromatach Podola Wielkiego jest nie tylko degustacja ich trunków, ale także prawdziwa podróż do Główczyc, do samej gorzelni!?
Tak, tak, Podole Wielkie stawia na otwartość, autentyczność i szczerość, dlatego zaprasza do siebie każdego, kto chce zobaczyć, jak powstają ich wódki i okowity. Czy można wyobrazić sobie lepsze miejsce na degustację niż stolik tuż przy kadzi, z której bije zapach świeżego zacieru żytniego czy jęczmiennego?
Degustacje w Podolu Wielkim odbywają się w bezpośrednim sąsiedztwie kadzi z zacierem. (fot. Podole Wielkie)
Dotknij i poczuj
Skąd pochodzą ziemniaki, z których powstaje okowita? Gdzie rośnie pszenica, a gdzie żyto? Jak dodaje się drożdże, by wywołać fermentację? Jak wygląda sama destylacja i jak długo ona trwa? Takich pytań można postawić wiele, a odpowiedzi na nie wszystkie znajdziecie podczas zwiedzania gorzelni Podole Wielkie. Każdej wycieczce towarzyszy przewodnik, który nie tylko pokazuje miejsce, ale przede wszystkim o nim opowiada. Podczas blisko dwugodzinnego oprowadzania po zakładzie zobaczycie, jak wygląda praca gorzelnika – ciężka, to fakt, ale i magiczna. Jak to się bowiem dzieje, że ze zboża czy z ziemniaka otrzymujemy krystalicznie czysty alkohol? Magia! Niedawno byłem tam z kilkoma kumplami. To świetne miejsce na męski wypad. Gwarantuję, że się Wam spodoba!
Okowita z jęczmienia z Podola Wielkiego. (fot. Facetpo40.pl)
Nie chcę Wam zdradzać zbyt wielu szczegółów, bo lepiej, aby każdy przeżył tę wyprawę po swojemu. Zapewniam jednak, że jadąc nad morze czy też wracając z wakacji, warto zboczyć nieco z trasy i zajrzeć do Główczyc. Tylko pamiętajcie, aby wcześniej zarezerwować sobie termin wizyty, bo gorzelnia stała się już znaną atrakcją turystyczną Pomorza i o wolny termin wcale nie jest tak łatwo. Jakoś mnie to specjalnie nie dziwi. Ja szczególnie polecam zwiedzanie zakładu z foodpairingiem ze specjałami kaszubskimi – okowity i wódki zyskują jeszcze bardziej, gdy są zestawione z miejscowymi smakołykami.
Foodpairing wódek i okowit to coraz bardziej popularny sposob degustacji tych destylatów, także w Podolu Wielkim.
(fot. Podole Wielkie)
Wizyta w gorzelni jest tak samo atrakcyjna jak degustacja trunków z Podola Wielkiego. To jak otwieranie wielkiego pudła z prezentami. Na każdym etapie wycieczki jest coraz ciekawiej, coraz bardziej intrygująco. A gdy już myślisz, że to koniec, czeka na ciebie prawdziwe la grande finale – masz możliwość spróbowania tego wszystkiego, co zobaczyłeś i o czym przed chwilą słuchałeś.
Wierzę, że od dzisiaj wycieczka na Pomorze przestanie kojarzyć się Wam tylko z plażowaniem, surfowaniem czy grillowaniem. Od dziś na mapie atrakcji punktem obowiązkowym jest też gorzelnia Podole Wielkie.
Nie przesadzam, sami się przekonacie.
Jeśli jednak Wam zupełnie nie po drodze, jest jeszcze jedno miejsce, w którym możecie poznać ducha Podola Wielkiego. W Gdańsku, przy ul. Chlebnickiej 37/38 mieści się sklep i probiernia "Podole Wielkie i Przyjaciele", gdzie pod czujnym acz przychylnym okiem eksperta można spróbować wszystkich specjałów tej wyjątkowej gorzelni i posluchać o jej historii i ludziach, którzy ją tworzą.
Podole Wielkie i Przyjaciele w Gdańsku przy Chlebnickiej 37/38 - warto zapamiętać ten adres! (fot. Facetpo40.pl)
W sklepie i probierni można spróbować wszystkich wyrobów Podola Wielkiego. (fot. Facetpo40.pl)
Marek Wiśniewski
Więcej zdjęć z Podola Wielkiego znajdziecie w poniższej galerii.
Ten artykuł zawiera informacje na temat alkoholu, będące wyłącznie opiniami jego autora. Dostępny jest wyłącznie dla osób pełnoletnich, które chcą zapoznać się z jego treścią i nie ma publicznego charakteru. Alkohol może szkodzić zdrowiu i należy zachować umiar w jego spożywaniu.
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie
Pojechać, zobaczyć, posmakować i umrzeć!
14.08.2023 08:56
Tak, wejść i nigdy nie wyjść... Cha cha cha.
12.08.2023 08:28