Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Zagłaskany na śmierć

Związek
|
26.07.2013
Związek Zagłaskany na śmierć

Ile może znieść facet, który jest kochany za bardzo? Czasem nadmierne zainteresowanie ze strony partnerki może przytłoczyć a nawet zniszczyć związek.

Związek Zagłaskany na śmierć

Jola miała wszystko poukładane w domu i w życiu. Ekonomistka, szefowa księgowości jednej ze stołecznych firm. W papierach zawsze porządek, podobnie jak w mieszkaniu i systemie wartości: rodzina jest najważniejsza. Krzysiek myślał, że szczęście złapał za nogi, bo taka dobra dziewczyna mu się trafiła. Czuł się jak pączek w maśle, kiedy serwowała mu śniadanie, wracał do domu, gdzie pachniało czystością i obiadem, który miał zawsze na czas, a potem zabrane talerze. Rano koszula uprasowana wisiała na krześle, a skarpety poskładane parami w szufladzie. Koledzy narzekali, że ich dziewczynom "feminizm rzuca się na głowę", bo kłócą się o zmywanie, pranie i sprzątanie, wprowadzają podział obowiązków. Nie to co Krzysztof, wszystko podane pod sam nos. Myślał, że dzisiaj już nie ma takich kobiet. Żeby to szczęście zatrzymać na resztę życia już po roku znajomości oświadczył się Joli.

Jak miś w ZOO

Po ślubie Jola zawsze miała dla niego czas, pytała jak minął dzień, co w pracy, jakich miał dzisiaj klientów w biurze nieruchomości. Wiedziała z kim się przyjaźni, której drużynie kibicuje, o której chodzi na lunch. Jednym słowem interesowała się jego życiem. Mieli do siebie darmowe rozmowy telefoniczne, więc dzwoniła kilka razy dziennie.

Ot, nic takiego, rozmowa o bieżących sprawach, a co w pracy, o której wracasz, z którym kolegą się spotykasz, co będziecie robili. Ok, ona w tym czasie umówi się z koleżanką. Z każdym miesiącem częściej jednak myślał o tym, że już dłużej nie wytrzyma w tym małżeństwie. Uciekał z domu, mówił, że ma dużo pracy. A wtedy miała dziesiątki pytań: dlaczego, a co będzie robił, a co to za klient.

- Coś we mnie pękło, chociaż długo nie umiałem tego nazwać, bo przecież miałem troskliwą żonę. Myślałem o sobie, że jestem nienormalnym gnojem, który nie umie jej docenić. Pamiętam jednak sytuację: kiedyś chciałem włożyć koszulę inną, niż ta powieszona na krześle. Jolka natychmiast to zauważyła, wyrwała im ją z rąk mówiąc, że nie będzie pasowała do garnituru, że przecież powiesiła na krześle tę właściwą, ma dobry gust, wie lepiej. Przypomniał mi się niedźwiedź, którego widziałem w ZOO. Był wielki i bezsilny. Siedział w małej klatce, gdzie mógł zrobić tylko kilka kroków. Bezradny bujał się w tył i przód, patrzył tępo i obojętnie przed siebie, a gdzieś tam była wolność, przestrzeń. Tęskniłem za przestrzenią – mówi Krzysztof.

Innym razem wyjechała na tydzień do swojej matki. A w lodówce zostawiła gar kotletów, zupę i kanapki owinięte w folię. Miała dla niego instrukcję na każdy dzień tygodnia. Uruchomiła zdalne sterowanie - dzwoniła kilka razy dziennie, żeby dowiedzieć się, co robi, a czy zjadł, a czy wrócił już pracy, a dlaczego nie odgrzał zupy, a co ogląda w TV. Troskliwa żona zamieniała się w nadgorliwego detektywa.

Radosław Jerzy Utnik, seksuolog zauważa, że nadopiekuńczość może być nieuświadomioną manipulacją, dominacją, kontrolowaniem jego życia, zniewoleniem poprzez opiekę. Nadopiekuńcze kobiety traktują partnerów jak swoją własność, nie chcą zobaczyć, że on jest odrębną jednostką, ma prawo do własnego zdania, czy planów. A to wcale nie zagraża stabilności związku. Takie osoby wcale nie są wymarzonymi partnerkami, bo mężczyzna chce być traktowany jak dorosły, a nie dziecko. Pragnie, żeby szanowano jego decyzje, pozwolono mu je podejmować.

Władzą się nie dzieli

Maciek mówi o swojej żonie: ona jest jak generał. Nie cierpi słowa sprzeciwu. Prezes w pracy, prezes w domu. Rodzice są zachwyceni, ładna, zaradna i gospodarna. Uwielbiają Anię. Stawiają ją za wzór, bo żona młodszego syna, brata Maćka to takie „fiu bździu”, w mieszkaniu bałagan, dziecka nie planują, ciągle pracują, nigdy nie ma ich w domu. Nie to co Ania, umie pokierować facetem, bo przecież wedle przysłowia choć on jest głową rodziny, to ona szyją.

- Anka to szyja z tytanu. Kiedyś uważałem, że silna kobieta jest seksi, bo do tego jest bardzo atrakcyjna, szczupła i zadbana. Imponowała mi. Uczucia wciąż do niej mam, ale dziś wstydzę się, że jestem takim pantoflarzem – mówi Maciek.

Do sprzątania i gotowania mają gosposię, szóstą w tym roku, bo żadna nie była w stanie sprostać wymaganiom Anki. Mówi, że ważne są rytuały, więc codziennie Maciek musi zdążyć na wspólny obiad. Kiedy zje na mieście ona jest niezadowolona, bo przecież niezdrowo. Ale nie rytuały Maćkowi uwierają najbardziej, ale jej nadopiekuńczość.

Choćby taki przykład: ostatnio kupiła mu bluzę z kapturem, żeby miał coś fajnego na weekendy. Nie wzięła pod uwagę nie lubi czerwieni. Mógłby przecież sam wybrać się na zakupy. Mówił jej, że chce z kolegami umówić się na mecz. Stanęła na wysokości zadania. Umówiła się z koleżanką, a jemu kupiła nawet słone paluszki i piwo. Dała wolną chatę do północy.

W międzyczasie zadzwoniła, żeby zapytać, jak się bawią. Co roku planuje wakacje. Kiedyś jeszcze miał własne propozycje, że np. może pożeglują na Mazurach, zamiast jechać do Maroko, albo pojadą odwiedzić jego kolegę w Gruzji, a za rok zobaczą Izrael. Ale ona wiedziała lepiej i miała na to niezbite argumenty. Dziś już tylko zastanawia się, co wymyśli w tym roku.

Uwolnić faceta

Maciek stara się z żoną rozmawiać, mówi: Anka, daj mi trochę powietrza, nie jestem małym dzieckiem, a ona na to, że jest niewdzięczny, nie docenia jej poświęcenia, a przecież tyle trudu w to wszystko wkłada.

- A ja tylko chciałbym z kumplami obejrzeć mecz i żeby ona nie organizowała tego spotkania. Pochodzić w starej bluzie z kapturem, którą kiedyś sam sobie kupiłem. Zjeść fast fooda, zamiast ekologicznych marchewek. Czasami idę do MacDonalda po kryjomu, ale żeby się dowiedziała, to miałbym burę. Żebym komuś powiedział o swoich marzeniach, to by się popukał w czoło - mówi Maciek.

Krzysztof chciał się wyprowadzić od Joli, ale ona powiedziała, że jest w ciąży. Nie zapytała go, czy jest gotowy na dziecko, sama uznała, że już czas najwyższy. Tłumaczyła się, że planowała mu zrobić miłą niespodziankę. Kiedyś mówił przecież, że chce dzieci, więc nie rozumiała, skąd to zdziwienie.

- Nie potrafiłem cieszyć się tym dzieckiem. Już poczułem wolność, a tu znowu klatka się zamykała. Nie jest łatwo uciec od takiej „idealnej” kobiety. Co miałem powiedzieć rodzicom odchodzę od żony w ciąży, bo krawat do koszuli dobiera i często dzwoni. Szukałem pretekstu do kłótni. Awantury wybuchały o wszystko. Zacząłem pić. Ale jak się spóźniałem godzinę, dzwoniła co pięć minut, to już wolałem wrócić po pracy i siedzieć przed telewizorem – mówi Krzysztof.

Kiedy urodziła się córeczka, w ich związku jakby było lepiej. Żona zajęła się dzieckiem, mniej uwagi zwracała na niego. Odetchnął. Mógł przynajmniej sam wybrać koszulę, która ma włożyć rano. Czasami nawet nie decydowała co ma zjeść na śniadanie, a wtedy jadł na mieście. Czuł się królem życia, panem swojego czasu, z zachwytem wybierał między kanapką z szynką, a serem. Odszedł, kiedy córeczka miała roczek. Rodzina do dziś ma mu to za złe, chociaż minęły 3 lata. Nawet im nie mówił, że gdyby został, to żona zagłaskałaby go na śmieć. Nikt by przecież tego nie zrozumiał.

Maja Stasińska

Artykuł ukazał się w serwisie SympatiaPlus.pl

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie

Elkazar
20 kwietnia 2022 o 16:42
Odpowiedz

Ona naprawdę istnieje ma na imię Katarzyna.

~Elkazar

20.04.2022 16:42
OnA
08 czerwca 2014 o 21:56
Odpowiedz

Bełkot. Jolka jest wymyślona na potrzeby artykułu.

~OnA

08.06.2014 21:56
1