Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Wina w połowie drogi

Związek
|
04.04.2022

Jeśli ktoś twierdzi, że żyje w związku idealnym - na pewno kłamie. W każdej parze ścierają się poglądy, upodobania, reakcje na różne wydarzenia i sytuacje. Sprzeczki są czymś normalnym. Czy i gdzie poszukiwać przyczyn i winy - mówi Paweł Droździak, psycholog i terapeuta.

Tagi: kryzys w związku

Przyczyny problemów w związku
Jakie są przyczyny konfliktów w związku i jak je rozwiązywać?

Według starego dowcipu wina za problemy w związku leży zawsze po obu stronach: żony i teściowej. Zauważyłem, że większość ludzi ten kawał rozśmiesza. Nie dowodzi to z pewnością stuprocentowej trafności diagnozy, pokazuje jednak, że w wielu związkach istnieje jakiś istotny problem, który trudno nazwać. Problem ten budzi napięcie, dowcip to napięcie uwalnia i mamy śmiech. W ślad za tym rzecz jasna protesty, zastrzeżenia, poczucie, że tak mówić nie wypada, że to nie do końca tak, ale po chwili drugą falę śmiechu.

Dowcipy to wbrew pozorom poważna sprawa. Jeśli człowiek się śmieje, to znaczy, że dowcip potrącił w nim "coś". Czegoś dotknął.

Spróbujmy przyjrzeć się temu uważniej. Co my tu mamy? Najpierw jest mowa o związku. Dwoje dorosłych ludzi poznaje się, zaczynają być ze sobą i po pewnym czasie odkrywają, że mimo chęci życia wspólnie jakoś im trudno się z sobą dogadać. Kiedy się poznawali, przeżywali zauroczenie i było im ze sobą przyjemnie. Nie mogli wytrzymać bez siebie. Pisali sms-y, czekali na spotkanie. A teraz coraz częściej się złoszczą, czują się niezrozumiani, pokrzywdzeni, niesłusznie oskarżeni albo nawet samotni. Gdzie się "tamto" podziało?

Zwykle zakładamy, że jesteśmy w miarę zdrowi. To, co robimy, uważamy za sensowne, a sposób własnego myślenia za oczywisty. Jeśli więc dochodzi do nieporozumień, pierwszą naturalną reakcją jest umieszczanie winy w drugiej stronie. Nie możemy się dogadać, ponieważ on ciągle… Nie możemy się dogadać, ponieważ ona bez przerwy… To pierwszy, najbardziej odruchowy sposób interpretowania sytuacji. Prawie wszyscy mamy zdrową tendencję do zachowania własnej wewnętrznej zgodności, czyli do oglądania spraw w ten sposób: nie możemy się dogadać, ponieważ on/ona robi coś nie tak. Nie czuję już tego, co dawniej, ponieważ ona się zmieniła (albo on...). Kiedy złość przechodzi, ludzie próbują myśleć. O ile nie są tylko zbyt wyczerpani, to właśnie wtedy zaczynają być gotowi na to, by uczynić ustępstwo.

No dobrze. Nie możemy się dogadać, bo ona ciągle…, ale oprócz tego faktem jest, że ja również bez przerwy… . Też święty nie jestem. Próba przyjęcia takiej perspektywy oznacza, że szukamy drogi porozumienia. Próbujemy spotkać się gdzieś w połowie. Ty coś przyznasz, ja coś przyznam i się dogadamy. Czasem działa, ale czasem zupełnie zawodzi. Jeśli działa - to świetnie. Widocznie w tym przypadku tyle wystarczyło.

Ale jeśli nie działa? To przede wszystkim dlatego, że tu wciąż dyskutujemy o winie. Kto jest winny. Kiedy rozmawialiśmy w złości - winna była tylko ona, a teraz na spokojniej możemy przyznać, że i ja też. Ale to wciąż jest rozmowa o winie. Jak w sądzie! Tymczasem para ludzi to nie waga z dwiema szalkami, które mają się zrównać. Para ludzi to s y s t e m.

To trochę jak hydraulika w budynku mieszkalnym. Rura pęka na dole - nie leci u góry. Zjawiska w systemie powstają współzależnie.

Prosty przykład: ona ciągle zadręcza go nowymi żądaniami. "Śmieci byś wyrzucił. Z dzieckiem trzeba wyjść na spacer. Obrazek się przekrzywił. Miałeś iść załatwić… Na pewno ten zlew to niedługo się zapcha…" - od momentu, kiedy on się zjawia w drzwiach, cały czas słyszy nieskończoną listę zadań. On odwrotnie: nic nie widzi. Nic zrobić nie trzeba, wszystko może poczekać, wszystkie jej katastrofalne przewidywania z definicji są wymysłem. Nic nie potrzeba teraz robić, zdaje jej się. Ona się irytuje, bo czuje się lekceważona: "Jestem ze wszystkim sama. Czuję się w tym domu jak służąca". On czuje, że ona ciągle do niego ma jakieś pretensje. Jest coraz bardziej napięty i już wchodząc do domu, czeka na atak. Co tym razem? Aha - coś jest: "Ubezpieczenie na samochód niedługo się skończy i dlaczego to jeszcze niezapłacone? Wziąłbyś się i zapłacił… Ale nie. O wszystkim ja muszę pamiętać". "No ale przecież jeszcze dwa tygodnie zostały, więc o co ci chodzi?"

Pierwotnie każde z uczestników tej gry jest przekonane, że wina leży po drugiej stronie: "Jak mogę czuć się bezpiecznie kiedy on wszystko olewa?". "Czemu ona mi nie wierzy, że ja to zrobię, kiedy będzie trzeba? Czego się ciągle czepia, spokoju nie daje?".

Kiedy oboje zaczynają dążyć do porozumienia, możliwe jest, że skupią się na konkretach: "Przecież faktycznie ja mogłem wcześniej zapłacić". "Może niepotrzebnie taką panikę zrobiłam…".

To na krótko pomoże. Na krótko, bo pod konkretem jest generalna reguła, którą ich system się rządzi. W tym przypadku to reguła „im bardziej – tym bardziej”. Im bardziej ona naciska, tym bardziej on się broni. Im bardziej on się broni, tym bardziej ona naciska. Oboje utwierdzają się w swoich skrajnych postawach. Stąd ona może na przykład powiedzieć tak:

„Dotąd sądziłam, że jestem wyluzowaną osobą. Ale od kiedy jestem z tobą ciągle jestem spięta i wychodzę na drętwą. Nie chce taka być, ale nie wiem, co się ze mną dzieje…”

A on na przykład tak: „Do tej pory z kimkolwiek mieszkałem, nigdy nie było problemu. Za to z tobą są ciągle kłopoty, ciągle ci się coś nie podoba i wychodzi na to, że jestem najbardziej niedbałym facetem na świecie. To niby jakim cudem bym zarządzał firmą, w której kieruję kilkunastoma osobami, skoro - jak mówisz - nigdy o niczym nie pamiętam?”.

Między tą parą zachodzi sprzężenie zwrotne: żadne z nich nie jest początkiem. Po prostu - oboje stosują swój sposób radzenia sobie z tym, co robi druga strona i tak się składa, że ten akurat sposób jeszcze bardziej tę drugą stronę nakręca. Im bardziej on ją zapewnia, że nic robić nie trzeba, tym bardziej ona utwierdza się w przekonaniu, że on nie jest odpowiedzialny i nie można na niego liczyć. Im bardziej ona czuje, że na niego nie można liczyć, tym bardziej absurdalne robią się jej wymagania i tym większe rodzi się rozdrażnienie. Tym silniejsza więc jego "olewczo-obronna" postawa. Żadne z nich nie jest przyczyną: ani on nie jest nieodpowiedzialny, ani ona nie ma obsesji. Może on jest nieco luźniejszy, może ona nieco bardziej skupiona na szczegółach - generalnie jednak dopiero pomiędzy nimi, w systemie zaczyna dziać się coś, co sprawia, że zmieniają się w tym związku tak bardzo. Jeśli ma się kłopoty w rodzinie, dobrze jest czasem spróbować popatrzeć na swoją rodzinę właśnie jak na taki system. Zamiast targować się o stopień winy, lepiej poszukać zwrotnych sprzężeń które istnieją między członkami rodziny. Zwykle przyjmują kształt koła. Jeśli się uda to odkryć, następny krok jest już łatwy. Po prostu ktoś musi przerwać to koło. Zrobić coś, czego jeszcze się nie próbowało. Kto ma to zrobić? Najlepiej ten, kto pierwszy zauważył, co się dzieje.

Paweł Droździak, terapeuta 
www.skuteczna-psychoterapia.pl

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie