Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

U źródeł kryzysów małżeńskich

Związek
|
16.05.2011
Związek U źródeł kryzysów małżeńskich

W bajkach czytamy o licznych perypetiach przeznaczonych sobie dziewczyny i młodzieńca, po których następuje ślub i zdanie: „żyli długo i szczęśliwie”. W życiu jest często dokładnie odwrotnie.

Tagi: kryzys

Związek U źródeł kryzysów małżeńskich

Jest wiele przyczyn kryzysu małżeństwa i rodziny, który obserwujemy. Nie będę tu pisała o powszechnie znanych powodach zewnętrznych, takich jak kryzys wartości, zmiany cywilizacyjno–kulturowe, propagowanie modeli życia alternatywnych wobec wzorca trwałego, jednego na całe życie małżeństwa. Chciałabym skupić się na rzeczywistości psychiczno–psychologicznej.

Nie mylić zakochania z miłością

Udane, szczęśliwe małżeństwo to taki związek kobiety i mężczyzny, w którym obie osoby czują, że się kochają, szanują nawzajem, rozumieją, wspierają. Życie małżeńskie jest procesem, wspólną drogą w budowaniu wzajemnej harmonii, a miłość małżeńska nie ogranicza się do uczucia, lecz realizuje się w dążeniu do jedności i bycia darem dla siebie. Bóg od początku powołał mężczyznę i kobietę do życia w przymierzu małżeńskim.

Źródłem problemów w małżeństwie jest między innymi mylenie stanu zakochania, wzajemnej fascynacji, pierwszego okresu po poznaniu z miłością. Zakochanie to piękny etap, świeży, dynamiczny, prezent od życia, ale nieprzypadkowo mówimy o nim jako o czasie patrzenia przez różowe okulary. Jest w nim zachwyt nad drugim człowiekiem, pożądanie seksualne, ale także dużo idealizacji i narcyzmu, a co najważniejsze, jest to stan, który mija. Nie da się na stałe żyć w ekstazie. W dzisiejszych czasach, kiedy tak bardzo cenimy przyjemności, sukcesy, wiele małżeństw rozpada się wtedy, kiedy w naturalny sposób ten etap się kończy (psychologowie małżeńscy wyróżniają 4–5 etapów historii związku). Mamy wtedy najczęściej do czynienia z przejściem z idealizacji do dewaluacji (często słyszę: „mój mąż/żona był wspaniały, uroczy, szlachetny — stał się okropny, zły, nudny etc.”; zaiste, chyba zła wróżka go zmieniła).

Małżeństwo jako ucieczka

Zdarza się, że partnerzy wchodzą w związek z ukrytą lub nieświadomą motywacją: aby uciec od własnej rodziny lub od samotności, wybrać kogoś, kto mnie dowartościuje, będzie idealnym rodzicem lub przeciwnie, kogoś, kogo ja uratuję (np. od alkoholu, narkotyków). Potem w trakcie związku możemy zobaczyć, że tak naprawdę tego nie chcemy, a także, że nie da się leczyć własnych ran i braków, używając drugiego człowieka. Coraz częściej słyszę od małżonków będących w poważnym kryzysie, że przed ślubem znali się kilka tygodni. Wiadomo, że okres randkowania to czas szczególny. Młodzi spotykają się w kawiarni, kinie lub od razu w łóżku. Jest im razem wspaniale, ale jeśli cały czas przed ślubem ogranicza się do wspólnych rozrywek lub do momentów intymności, to jest to zdecydowanie za mało. Zaczynają bowiem żyć ze sobą po ślubie ludzie, którzy tak naprawdę się nie znają. Różnice, które się między nimi pojawiają, inne potrzeby, przerażają ich i budzą głównie lęk i agresję. Uniknęliby tego, gdyby przed ślubem poznali partnera, jego świat wartości, upodobania, marzenia, plany, a także obawy, lęki, zranienia.

Problemy w małżeństwie mogą wynikać także z niedojrzałości osobistej jednego lub obojga partnerów polegającej głównie na niedojrzałej osobowości. Nasza osobowość kształtuje się w pierwszych latach życia. Poważne zranienia więzi z rodzicami, a głównie z matką na początku życia, odrzucenie dziecka, porzucenie, przedwczesne rozłąki, brak ciepłego, pełnego miłości kontaktu owocują w dorosłym życiu niejednokrotnie niemożnością zbudowania trwałej osobistej, bliskiej, podmiotowej relacji z jedną osobą. Używa się wtedy męża czy żony do zaspokajania swoich potrzeb, a odrzuca, gdy ich nie spełnia.

Brak dialogu

Powodem małżeńskich kryzysów jest często również brak dialogu. Jedność w małżeństwie buduje się na co dzień przez dialog, komunikację. Dialog zakłada dwie postawy: aktywną — gotowość mówienia o sobie, swoich uczuciach i potrzebach, radościach, lękach, planach, i przyjmującą — otwartą, by słuchać i przyjmować współmałżonka. Bez rozmowy do związku wkradają się niezrozumienie i samotność. Częstym modelem komunikowania się małżonków jest jednak wzajemne oskarżanie się: „ty zawsze...” , „ty nigdy...”. Podczas właściwie prowadzonego dialogu mówimy o swoich uczuciach, o swoich potrzebach, o wzajemnych oczekiwaniach. Poznajemy się wtedy naprawdę, buduje się między nami więź, uczymy się też trudnej sztuki kompromisów, bez której udany związek nie jest możliwy.

Trudność w staniu się rodzicami lub bycie bardziej rodzicami niż małżonkami to kolejne źródło konfliktów. Przejście od bycia parą małżeńską do bycia rodziną jest trudne, szczególnie jeśli dzieje się to przedwcześnie. Mąż i żona, którzy byli dla siebie kochankami, przyjaciółmi, nagle muszą podzielić swoje uczucia i uwagę. Inną trudnością jest tak silne wejście tylko w rolę rodzica (częściej zdarza się to matkom), że zaczyna kuleć relacja partnerska. Rozmowy dotyczą już tylko dzieci lub spraw organizacyjnych domu, mąż i żona nigdy nie spędzają czasu we dwoje. Przestają funkcjonować dwa podsystemy, które powinny być w rodzinie wyraźnie odgraniczone: rodzice i dzieci. Udane, dobre małżeństwo to naprawdę prawdziwy i niezbędny fundament rodziny. Rodzice żyją nie tylko po to, by wychować dzieci, celem jest także budowanie i pielęgnowanie związku.

Dzieci, praca, seks

Zaniedbanie własnego małżeństwa może się z czasem objawiać kurczowym trzymaniem się dzieci. Rodzice nadmiernie się wtrącają i trudno im zaakceptować usamodzielnianie się własnego dziecka właśnie z powodu strachu przed pustką, samotnością. Bronią się, by nie pozostać z kimś, kto się stał dla nich obcym człowiekiem.

Przyczyna małżeńskich kłopotów leży też nierzadko w zbytnim zaangażowaniu się w pracę zawodową. Praca jest ważna, niezbędna. Jest źródłem utrzymania rodziny, często też źródłem satysfakcji osobistej. Może jednak być pokusą, zagrożeniem jedności małżeństwa i rodziny, realizowaniem głównie własnych ambicji i ucieczką przed trudnościami lub nieumiejętnością budowania bliskiej relacji ze współmałżonkiem.

Wiele par małżeńskich doświadcza też licznych problemów w pożyciu intymnym, co może dziwić w epoce, w której seks przestał być tabu. To niezwykle delikatna sfera w związku. W subtelny sposób odzwierciedla to, co się dzieje w innych obszarach, ponieważ intymność związana jest ze wszystkimi sferami doświadczeń. Zadziwia czasem niefrasobliwość, z którą małżonkowie podchodzą do sytuacji, które są dla ich relacji niebezpieczne, np.: wielomiesięcznej lub nawet kilkuletniej abstynencji seksualnej, traktowania seksu instrumentalnie, braku rozmów na ten temat.

Przezwyciężenie kryzysu

Jak więc nie dopuścić, by trudności pojawiające się w trakcie życia małżeńskiego nie zniszczyły go, by kryzysy stawały się początkiem dalszego rozwoju, a nie klęską?

Ważna jest świadomość młodych małżonków, że życie po ślubie jest początkiem, a nie końcem, że od tego momentu zaczyna się nowa jakość, a nie kończy etap zdobywania partnera. To tylko w bajkach czytamy o licznych perypetiach przeznaczonych sobie dziewczyny i młodzieńca, a potem jest już tylko ślub i zdanie: „żyli długo i szczęśliwie”. W życiu jest dokładnie odwrotnie, warto o tym wiedzieć. Małżeństwo może być piękną i porywającą przygodą, ale często wymaga pracy, i to nie nad zmianą tego drugiego, ale nad własnym charakterem.

Myślę, że w dzisiejszych czasach potrzeba też umocnienia ze strony innych chcących żyć podobnie. Warto tworzyć najrozmaitsze grupy wsparcia, kręgi przyjacielskie czy formacyjne, korzystać z sesji i rekolekcji dla małżeństw.

Nie zapominajmy także o możliwości skorzystania z profesjonalnej pomocy psychologicznej, gdy nawarstwiają się problemy, kryzys małżeński się przedłuża albo gdy pojawia się pokusa, by szukać innej bliskiej relacji, a także wtedy, gdy najprostszym sposobem poradzenia sobie z trudnościami stała się zdrada. Psychoterapeuta może być osobą, która pomoże małżonkom przejść ten trudny czas w ich związku.

Barbara Smolińska
Źródło: mamrodzine.pl

Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (6) / skomentuj / zobacz wszystkie

mała
19 lipca 2013 o 15:14
Odpowiedz

Jak mnie facet wku** pół dnia narzekając na swoje "ciężkie " życie, to ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę jest seks. Wśród kolegów żali się jaki on jest biedny, brylując przy kolejnym piwie, a jak ja sugeruję co mógłby zrobić ze sobą, żeby mu "lżej" było, to on jest ponad to... Uogólniam, tak, ale taka jest prawda, kobieta jako partnerka nie jest tylko od umilania wam życia, wy też o siebie zadbajcie, żeby mieć co robić ze sobą, kiedy ona ma swoje sprawy. Pozwólcie jej pograć, wyjść, bez focha (bo mi wolno a jej nie - bo ja nie bede siedział z dziećmi) a zobaczycie zupełnie inną kobietę, pogodną i mającą na was ochotę...

~mała

19.07.2013 15:14
mm
19 lipca 2013 o 07:46
Odpowiedz

Wieczne utyskiwanie , że mężczyżni nie pomagają.Pomagają i czasami więcej robią niż się kobietom wydaje.Na ogół kobiety nie potrafią docenić tego i facet staje się dla nich mniej męski.Traktują go jak własność.Zrób to zrób tamto, gdy wyjdzie z kolegami foch jest na porzadku dziennym wiec dla świętego spokoju taki facet ogranicza swoje życie towarzyskie.Obserwuję swojego teścia jak został w ten sposób ubezwłasnowolniony.Córki które widzą swojego ojca w tej roli dochodzą do przekonania,że taki powinien być właśnie mężczyzna i w swoim związku dążą (przykładem wyniesionym z domu) do narzucania swojego spojrzenia na życie w związku w którym żyją

~mm

19.07.2013 07:46
Meshuge
02 czerwca 2013 o 21:48
Odpowiedz

A może po całym dniu harowania przy dzieciach kobiety zwyczajnie padają na twarz i ani im w głowie seks z facetem który przy każdej okazji powtarza jak to żona rzadko mu "daje" ? Którzy zamiast odciążyć kobietę w jej codziennych obowiązkach wzbudzają w niej poczucie winy i odczucie że jest kiepska w łóżku ? Którzy nie pomyślą w jaki zachęcić , rozbudzić partnerkę aby seks stał się dla niej przyjemnością a nie "małżeńskim obowiązkiem" ? Gdyby facet słuchał swojej kobiety wiedziałby czego ona oczekuje i co chce mu dać . I gwarantuję że to co daje mu kochanka znalazłby u żony . A skoro nie potrafi słuchać to szuka i być może znajduje TO u innej kobiety w tym samym momencie w którym jego kobieta dała TO SAMO czego szukał innemu mężczyźnie .

~Meshuge

02.06.2013 21:48
tylkowestchnąć
05 listopada 2011 o 15:03
Odpowiedz

Ale jak się Was zapytać co zrobić , abyście miały ochotę na seks to słychać albo ciszę albo "nie wiem" albo "składasz reklamację?" . To przykre.

~tylkowestchnąć

05.11.2011 15:03
Blablabla
26 października 2011 o 10:44
Odpowiedz

Wam zawsze jest mało!!!!!! Byle jak, byle gdzie, byle z kim, byle było....

~Blablabla

26.10.2011 10:44
Patryk
08 października 2011 o 18:20
Odpowiedz

Faceci odchodzą do kochanek, bo te pozwalają im w łóżku na znacznie więcej. Kobiety często jak już upolowały facetów i mają z nim dziecko, nie dbają o siebie, nie są aktywne w łóżku i dają często odcuć, że seks to dla nich obowiązek małżeński. A później się dziwią, że ich faceci mają przygody lub romanse. Do tanga trzeba dwojga!

~Patryk

08.10.2011 18:20