Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Nie jestem pantoflarzem!

Związek
|
26.11.2012
Związek Nie jestem pantoflarzem!

Większość facetów boi się etykiety pantoflarza. Może dlatego często przekraczają granice partnerstwa w związku, by podkreślić, kto tu rządzi. Czy męskość musi oznaczać brak czułości i dominację nad partnerką?

Związek Nie jestem pantoflarzem!

Każdy z nas ma swoją definicję męskości. Dla jednych są to wyraźnie zarysowane szczęki lub solidna muskulatura, dla innych - odwaga i stanowczość. Są ci, którzy utożsamiają ją z szorstkością brody oraz charakteru, i tacy, dla których przejawia się ona w zdolności utrzymania rodziny albo kieliszka po pół litrze. Największą jednak grupę stanowią ci, dla których być męskim znaczy nie okazywać czułości, nie dawać się "babom" i trzymać je krótko.

Tymczasem powinno być dla nas wszystkich jasne, że fałszywie rozumiane zjawiska, dosłownie interpretowane powiedzonka i źle rozumiane definicje, niosą ze sobą spore zagrożenia.

Niby złota myśl, a dla naszego być, albo nie być może się okazać ołowianą. Uwierzywszy bowiem, że "wszystkiego w życiu trzeba spróbować" powinniśmy się pokusić o ustalenie smaku arszeniku, przyjmując zaś za pewnik twierdzenie, że " nie szata zdobi człowieka" - pójść w stronę abnegacji.

I tak, trudno nie zgodzić się z przeświadczeniem, że błędne interpretacje definicji męskości i męskiej solidarności mogą się stać, a często wręcz są, źródłem wielu nieszczęść. I tak, co najmniej jedna piąta mężczyzn, pozostających w bardziej lub mniej formalnych związkach, pozwala sobie na szydzenie i dowcipkowanie z własnych partnerek.

Biorąc pod uwagę fakt, że rozwój weny twórczej postępuje wraz ze wzrostem piwnych promili we krwi, zaryzykuję twierdzenie, że dowcipy i opowiadania o "mojej starej" stanowią atrakcję nie jednego towarzyskiego spotkania, są skutecznym sposobem rozbawienia znajomych i – co smutniejsze - pozyskiwania ich sympatii.

Być dowcipnym kosztem drugiej osoby, nieustannie sprawdzać poziom jej umiejętności dystansowania się do siebie i ustalać skalę jej odporności na krytykę - to przecież takie zabawne. Coś o tym wiemy. Ćwiczymy to nie tylko we własnych domach.

A przecież do nas samych nam bliżej. Zamiast więc zabawiać kumpli historyjkami o starej żonie i jej jeszcze starszej mamusi, sprawdźcie, panowie, poziom własnego poczucia humoru i umiejętności śmiania się ze swoich słabości. To będzie nie tylko fair wobec waszych bliskich, ale i z pożytkiem dla was samych. Warto sobie bowiem uświadomić, że krytykując swoją partnerkę, odmawiając jej szacunku, traktując ją nieelegancko tylko po to, by zasłużyć na miano równego gościa, jesteście nie tyle dowcipni, co żałośni. Wystawiacie nie o niej, ale o sobie jak najgorsze świadectwo. Żaden bowiem inteligentny i kulturalny człowiek nie przyłączy się do waszych drwin, żaden przyzwoity słuchacz nie zapisze wam na plus prób upokarzania własnych żon.

Niemal powszechnie przyjęte, a jakże błędne przekonanie, że fajny chłop to ten, który nie daje sobie w kaszę dmuchać, każe mężczyznom w ich środowisku wyraźnie akcentować, kto w ich związku nosi spodnie, to znaczy, kto się kogo powinien słuchać.

Jeśli więc on mówi, że koniec wizyty u znajomych, to koniec. I nie ma, że:

- Kochanie, może na nas czas, może powinniśmy się pożegnać?
ale:
- Zbieraj się Baśka, idziemy.

I wiadomo, że Baśka - wszystko, co może w tej sytuacji zrobić, to wstać i wyjść. Wyjść przez drzwi oczywiście, bo innego wyjścia nie ma. Bo Baśka nie chce awantury i narastającego wstydu, bo właśnie straciła pracę, bo zamiast jego agresji ma w sobie jego potomka. Bo ich stan posiadania pokazuje, że ona ma już swoje lata, a on ich samochód i mieszkanie po mamusi.

Zofia Kosińska

Artykuł ukazał się w serwisie: Sympatia.pl

źródło

Skąd czerpać satysfakcję w związku?
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (7) / skomentuj / zobacz wszystkie

bartek 38
02 września 2016 o 23:33
Odpowiedz

nie istnieje cos takiego jak ,,pantoflarz'' to jest całkiem naturalna rzecz ,że do rządzenia predestynowane sa tylko i wyłącznie kobiety .Jeżeli w 21 wieku jest ktoś, kto tej oczywistej oczywistości nie rozumie-to albo powinien od razu iść do psychiatry-albo obejrzeć ,,seksmisję''-oczywiście bez tego idiotycznego końca .Jestem wg was tzw ,,pantoflarzem'' choć w ogóle nie rozumiem o co w tym chodzi , i tak ma pozostać

~bartek 38

02.09.2016 23:33
Tomek
30 marca 2013 o 17:14
Odpowiedz

Ja dokładnie to samo zrobiłem :D
Zobaczyłem tylko imię autora i wszystko stało się jasne.

~Tomek

30.03.2013 17:14
Pantoflarz
21 marca 2013 o 19:09
Odpowiedz

A ja tam jestem PANTOFLARZEM !!!!!!! Mam dwie kobiety w domu (żonę i córkę). Co one potrafią zrobić z facetem to głowa mała. Rozpieściłem je i mam teraz za swoje. Tato przyjedź , tato załatw, mężu kup , zrób itd. Ale kocham te swoje cholery i jest mi z tym dobrze. I wiem , że nikt nigdy na świecie nie pokocha mnie tak jak one. Przyznam się Wam po cichutku, że czasem wymykam się z pod ich kontroli ale one o tym nic a nic nie wiedzą i niech tak zostanie. Cicho sza........ :)))

~Pantoflarz

21.03.2013 19:09
baba
03 lutego 2013 o 19:04
Odpowiedz

oj, Panowie, bo Wam trzeba kawę na ławę, żaden z Was nie spróbuje nawet dokonać jakiejś autorefleksji samodzielnie po takiej lekturze. Smutne to. Pointa: chłopie, weź się zastanów zanim rzucisz kobiecie w trakcie imprezy: "Wychodzimy" bo ona akurat może się świetnie bawić i warto ją najpierw zapytać, czego ona by w tym momencie chciała.

~baba

03.02.2013 19:04
misiek666
03 lutego 2013 o 13:49
Odpowiedz

Artykuł wygląda na niedokończony, urwany w połowie. Niby dobrze się to czyta i człowiek się zgadza ze wszystkim, a tu nagle koniec i brak puenty. Autorka się pożaliła i tyle.

~misiek666

03.02.2013 13:49
175
02 lutego 2013 o 10:41
Odpowiedz

Widać, że baba pisała.

~175

02.02.2013 10:41
Azz
01 lutego 2013 o 21:01
Odpowiedz

Pozostaje parsknąć śmiechem

~Azz

01.02.2013 21:01
1