Zanim przejdę do sedna i odniosę się do artykułu o braku zaangażowania w związek żony, opowiem kilka słów o sobie. Mam 41 lat. Za sobą 2 nieudane małżeństwa, trojkę dzieci (20, 8 i 2 lata), a życie przeciągnęło mnie po ziemi dość mocno, bym mógł pisać o naprawdę wielu, wielu rzeczach.
Obecna partnerka jest moją szkolną, niespełnioną miłością. Wieloletnia przyjaźń niespodziewanie zmieniła się w miłość stulecia. Nikt tego nie planował. Po prostu - stało się. Stało i trwa już prawie 4 lata. Los obdarzył nas w tak późnym wieku cudownym, acz całkowicie nieplanowanym dzieckiem.
Zanim ONA (nie będę używał imienia) zaszła w ciążę, bylem jej centrum wszechświata. To było TO. TEGO szukałem i pragnąłem całe swoje życie. Nie miałem wątpliwości. Romantycznym uniesieniom, drobnym gestom i spektakularnym wydarzeniom nie było końca. Seks w każdej chwili, w każdych warunkach i w nienaturalnych wręcz ilościach. Dodam, że to był najbardziej satysfakcjonujący seks ever. EVER.
Czułościom, ciepłu, oddaniu, marzeniom, łzom podczas oglądania romantycznych filmów nie było końca. Dałbym sobie (przecież jako już dojrzały facet znający życie) obciąć obie ręce, że będzie tak do końca świata i jeden dzień dłużej.
Kiedy ONA zaszła w ciążę, zmieniło się wszystko. Dosłownie WSZYSTKO. I nie - drogi czytelniku - nie będzie w dalszej opowieści co możesz zrobić, żeby nie zwariować - ani słowa o tym, że winę za ten stan ponosi osoba X lub Y. Dziecko to największy dar, jaki dostajemy w życiu i basta. O tym się nie dyskutuje. To, co dalej zrobimy, zależy wyłącznie od nas samych.
Ale do rzeczy.
Kiedy zorientowałem się, że ONA nagle zmieniła się w kogoś innego, lub być może kimś takim była wcześniej, świat dosłownie mi się zawalił.
Wspólne poranki nie wyglądały już tak, jak kiedyś.
Wspólne popołudnia, wieczory i noce też nie.
Tęsknota za czułością, bliskością, oddaniem i ciepłem zaczęła być bardzo dokuczliwa.
Stres w ciąży (JEJ trudna sytuacja rodzinna), hormony, obawa o pracę, moje obowiązki wobec dzieci z poprzednich małżeństw, zaczęły wykreślać dzień po dniu NAS jako parę szczęśliwych i zakochanych po uszy ludzi.
Właściwie, to czułem się tak, jakby ktoś podmienił mi kobietę, lub przełączył ją od dnia zapłodnienia na tryb „matka polka”.
Ok. Stary jestem, nie potne się, jak mawiał klasyk. Przerabiałem już to. Hormony, wymioty, wzdęcia, opuchnięte nogi, potem poród, połóg, minie pół roku i wszystko wróci do normy.
Otóż nie wróciło. Córka za 3 tygodnie kończy 2 latka, a NAS jak nie było, tak nie ma.
Co zwykle robi w takiej sytuacji mężczyzna? Ma 3 wyjścia.
Pierwsze: kończy związek (jeśli dojdzie do wniosku, ze nie ma szans na to, co było choć w małym kawałeczku) i idzie szukać swojego szczęścia gdzie indziej. Szansa że się uda? Niewielka. Do tego trzeba zostawić dziecko. Dramat. 2 razy już to zrobiłem. Ból jest nie do zniesienia, ale perspektywa, że tym razem będzie mi w życiu lepiej pozwalała jako tako ten ból zagłuszyć.
Drugie: znaleźć sobie kogoś, kto uzupełni deficyty w związku. Szansa, że się uda? Ogromna. W końcu decydujemy się na kanapkę w McDonald’s, a nie na wykwintną kolację w Sheratonie. Konsekwencje? Opłakane. Nie będę nikomu tłumaczył, jakie ryzyko na przyszłość niesie ze sobą znajdowanie sobie kochanki. Za dużo ofiar po obu stronach frontu i tyle.
Trzecie: ZAJĄĆ SIĘ SOBĄ. Szansa, że się uda? Duża, ale trzeba włożyć w to sporo wysiłku. Ofiar brak, profity - same.
Wykorzystałem wszystkie możliwe formy perswazji, aby rozbudzić w mojej partnerce ten dawny żar - ba! nawet tak bardzo pragnąłem choćby “ochłapów” tego, co było kiedyś, że byłem gotów się zgodzić na odrobinę okazanego mi uczucia.
Błąd. Zgasłem. Wylądowałem u psychologa.
Wypaliłem się, walcząc o NAS.
Tu od razu chciałbym uciąć glosy kobiet, że nie rozumiem, że partnerka zmęczona, że nadal karmi, że prolaktyna, chora tarczyca więc ma prawo itp. itd. Otóż spieszę wytłumaczyć, że to wszystko rozumiem, jestem cierpliwy i spokojny niczym kwiat lotosu na tafli jeziora.
Kazik śpiewa: siłą możesz mi zabrać wiele, ale na siłę nie możesz mi niczego dać…
I to są święte słowa.
Ja - oddany partnerce i córce w 100%, gotowy do pomocy w dzień i o każdej porze nocy, opanowany, spokojny i zaangażowany w rodzinę jak nigdy dotąd, otrzymuję z powrotem niewiele. Naprawdę mało.
O ile jeszcze kilka miesięcy temu spędzało mi to sen z powiek, powodowało bezsenne noce, kłótnie, błagania na kolanach o miłość i czułość jak dawniej, o tyle dziś napędza mnie do działania. Zrozumiałem to w procesie terapii indywidualnej. Zrozumiałem to przerzucając naprawdę spory kawałek literatury fachowej traktującej o rodzicielstwie, partnerstwie i samorozwoju.
Pomogło mi w tym też kilka artykułów ze strony “faceta”. Ten o poświęceniu, ten o rozmowie faceta z pewnym mędrcem z drugiego końca miasta, który potem okazał się jego ojcem i wiele, wiele głosów forumowiczów.
Żelazna zasada. Jestem trzeźwy. Przecież któreś z dzieci może mnie potrzebować w środku nocy. Dbam o siebie. Mam 41 lat, a słyszę od kobiet, że niewielu 20, 30-latków ma takie ciało. Dodam tylko tyle, że w moim ostatnim małżeństwie ważyłem 103 kg, teraz 78.
Dużo pracuję (jestem właścicielem firmy), ale znajduję czas na aktywność fizyczną (rower, wkrótce karnet na siłownię). Czytam książki, oglądam filmy, jestem na bieżąco z nowinkami technicznymi i wydarzeniami sportowymi.
Co możesz zrobić? Czekać. Czekać na to, co było kiedyś. Czekać na to, co być może już nigdy nie wróci. Ale czekając będziesz dzień po dniu szczuplejszy, bardziej wysportowany, mądrzejszy. Będziesz w końcu, czekając na „powrót” tego, co było kiedyś, lepszym ojcem.
Bardziej świadomym i zaangażowanym w rozwój swojego dziecka. A ono odwzajemni to bezgraniczną miłością, patrząc na silnego, uśmiechniętego ojca, który zawsze jest, gdy dziecko go potrzebuje.
Nie brzmi to optymistycznie tak do końca prawda? W końcu związki są po to, żeby dzień po dniu razem iść przez życie za rękę. By czerpać z życia we dwoje wszystko to, co najpiękniejsze.
Czasem się nie da, a czasem moment na to czerpanie nie jest jeszcze właściwy.
Przeszedłem długą drogę. Od poczucia odrzucenia i kompletnego braku miłości, seksu, czułości i bliskości do postawy „w pionie”.
Poszukaj w sobie. Czytaj, poznawaj siebie. Mi pomogło „Przebudzenie” Anthony’ego De Mello. „Pułapka niewybaczonej krzywdy” Melibrudy, „Moje dwie głowy” Mai Friedrich. Pomogła mi stricte kobieca literatura o toksycznych związkach (Pia Mellody, Eugenia Herzyk), kobiece fora internetowe, oraz rzecz jasna terapia, w której trakcie jestem cały czas, a trwa od lutego tego roku.
Oglądałeś „Pamiętnik”? Nie? To obejrzyj. Zrozumiesz, że czasem (no - tu gwarancji, ze w Twoim przypadku będzie tak samo, jak na filmie nie ma) warto czekać.
Niestety recepty na to, żeby było jak kiedyś, nie ma. I naprawdę (nie obraz się drogi faceciepo40, który cytowałeś w artykule cudowną Marię Rotkiel) wszystkie sposoby na zwrócenie na siebie uwagi partnerki są wyświechtane i banalne. Czasem jej NIE będzie znaczyć po prostu NIE, bez względu na to, ile sposobów na powrót miłości i czułości sobie wymyślimy.
Życzę Ci opuszczony, osamotniony i pragnący miłości facecie, żebyś swój czas wykorzystał jak najlepiej.
Można czekać gapiąc się w sufit, ale można czekać też robiąc wiele wspaniałych rzeczy.
Jeśli miłość i zaangażowanie partnerki nie wróci, zostaniesz sam gapiąc się w sufit, lub zostaniesz sam z większymi mięśniami, bogatszy o wiele przeczytanych książek i bogatszy o bezcenną wiedzę. Wiedzę o sobie.
I jeszcze na koniec. Kochanie. Wiem, czasem czytasz „faceta”. W końcu to Ty pokazałaś mi ten portal. Może zorientujesz się, że pisałem to właśnie ja. Pamiętaj, że kocham Cię najbardziej na świecie i czekam. Cały czas czekam...
Sebastian
Redakcja serwisu Facetpo40.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez Użytkowników.
Komentarze (44) / skomentuj / zobacz wszystkie
No właśnie. Gdyby w tym durnym kraju facet miał takie same szanse na opiekę nad dzieckiem albo byłaby opiekane naprzemienna to nie trwali byśmy w tej patologii. A tak żyjesz z dylematem- chodzić po polu minowym i zaleźć sobie kochankę czy trwać, bez perspektyw, niekochanym, nieszczęśliwym. Poświęcić siebie i swoje jedyne życie, jedyne jakie się ma, tylko po to aby kobieta nie zabrała majątku jaki sam (często prawie w całości) zarobiłeś. I, co najważniejsze, aby nie pozbawiła dzieci ojca redukując jego rolę do weekendowego wyjścia na rower (jeśli matka polka pozwoli). I tak sobie trwamy cierpiąc dla dzieci, oby mieć wpływ na ich wychowanie, aby one miały lepiej i aby do żadnego fiuta nie mówiły "tato".
Oczywiście kobiety powiedzą że szczęście jest ważniejsze, trzeba odejść, szczęśliwy ojciec to szczęśliwe dziecko itp. Mówią te kocopoly bo są w uprzywilejowanej pozycji. Gdyby miały przwd sobą perspektywę utraty majątku, comiesięcznego płacenia no nową rodzinę męża, utraty dzieci (w tym te do innej mowyly by mamo), zniszczonej reputacji (bo to jej wina, ona była zła. Piła, biła, znęcała się psychicznie). Gdyby tak było to drogie panie siedziały by cichutko chlipiac sobie wieczorami pod nosem jak nikt nie widzi.
05.09.2021 07:23
Sprawa oczywista, sam tego doświadczyłem, partner znajduje sie w centrum zainteresowania kobiety, dopóki jej nie zapłodni. Po zapłodnieniu kończą się przyjemności, zaczynają żądania. Teraz Ona myśli tylko o sobie i o dziecku! Z podmiotu zmieniasz się w przedmiot, i to nie pożądania, bynajmniej. Dla Twojej Pani liczyć się zaczynają wartości praktyczne, zapewnienie wszystkiego najlepszego potomstwu. W życi ma Twoje zaloty, masz kasę przynosić i pomagać w domu. Dla zakochanych-oczadziałych facetów jest jednak cień nadziei na tymczasowy powrót mizianek... Gdy kobita jest zaprogramowana na wiekszą rodzinę. Przed każdym kolejnym dzieckiem najdzie ją na amory. I tak samo jak za pierwszym razem przejdzie po zapłodnieniu... Nie ma co mieć pretensji do kobiet, nie ma co rozpaczać, one nad tym procesem nie panują, tak są zaprogramowane, to instynkt i hormony. Rację ma autor, w takiej sytuacji trzeba zająć się sobą, czerpać przyjemność z życia, zadbać o dziecko i olać babę. Każdemu co jego :)
01.06.2016 12:52
Wow. Jak sie czyta te slowa to ukazuje sie obraz idealnego faceta , ktorego spotykaja takie niepowodzenia. Pomyslmy . Klasyczny Amerykanin jak mu cos w zyciu nie wychodzi to bec na lezanke do psychoanalityka i pytanko : Powiedz co ze mna nie tak. Szukamy winy w sobie , a moze spojrzec inaczej , a moze zaczac od powiedzenia kobiecie ktora sie kocha o wszystkim co sie czuje jak sie czuje i dlaczego tak sie czuje i posluchac co ONA ma do powiedzenia. W moim zyciu kieruje sie zasada ze w wszystko w naszym zyciu zdarza sie po cos . Nie rozumiemy sensu w momencie kiedy to sie dzieje ale sens przychodzi pozniej . Wtedy puzzle sie ukladaja a oprocz psychologii jest jeszcze religia ( polecam ksiege przyslow z Bibli) i na koniec rada DAJ CZASOWI CZAS
04.03.2015 15:29
Czy wy wcześniej ze sobą rozmawialiście czy tylko mówiliście do siebie - przecież wszystko można obgadać, chyba, że nigdy się nie rozmawiało.
A może ktoś tutaj ściemniał od początku - tylko ktoś drugi nie chciał tego dostrzec.
Dzieci ? - ja ich urodziłam czworo - po 30-stu latach wspólnego życia dalej się uwielbiamy, tęsknimy za sobą i rąk od siebie nie możemy oderwać.
Coś już dużo wcześniej musiało być nie tak - takie zmiany nie następują z dnia na dzień. A ciąże, okresy i menopauzy to normalne etapy w życiu kobiet - nie demonizujcie nas tak - nadal kochamy i pragniemy - no chyba, że nigdy nie kochałyśmy i nie pragnęłyśmy - to taki czas jest dobrą wymówką.
Dziwi, że pan z takim doświadczeniem niczego nie dostrzegł ?
Napisz co u ciebie Sebastianie - jakieś nowe przemyślenia ? - i jak terapia ? - czy nie powinniście chodzić na nią razem ? - to w końcu was wspólny problem - chyba.
03.03.2015 22:05
Wybaczam staranie sie uzywania polskich znakow, co to nie za bardzo wychodzi :)
Dobranoc.
20.11.2014 21:49
Ty unikasz odpowiedzi, sądze. że odpowiedzialności. A twe wyobrażenia o szczęśliwej rodzinie to reklamowa utopia. Nie chcialabym ciß spotkać, ani jako partnera, ani jako współpracownika, w ogóle niechciałabym cię znać.
Nie jesteś słońcem, królu złoty, szczęściem nie jest branie, dlatego tak choojowszczo się czujesx. Biednyś dziecior, niedokochany przez starych, Ciężko, ale nigdy tego już nie znajdziesz, Tylko rodzic to może dać, bezwarunkową miłość.
Ach, sorry, piszę na DE Tastatur i staram siębardzo używać polskich znaków.
20.11.2014 21:47
Wiem dlaczego rozpadly sie moje malzenstwa. Nie boje sie prawdy. Tym razem jest inaczej niz dotychczas.
20.11.2014 21:31
Nie ma dymu bez ognia, Sebastianie. Myślę, że stosujesz praktykę wyparcia. Dlaczego rozpadły sie twoje małżeństwa? Boisz się prawdy?
20.11.2014 21:28
Etap narcyzmu, adoracji i haju mam juz dawno za soba:) Istotnie, bylo ze mna cos nie tak, zdiagnozowalem to, popracowalem nad tym i zwalczylem. Problemem jest regres mojej partnerki po zajsciu w ciaze. Ot i tyle. Nic to, nie z takimi rzeczami sobie w zyciu radzilem. Tak, czy tak, zamierzam byc szczesliwy.
20.11.2014 20:35
Niech Bóg i partia broni, byś tego co napiszę, nie przyjął jako ataku na ciebie.
Do meritum. Odnoszę wrażenie, że to nie twoje partnerki są wybrakowane( sztuk 3 na legalu), ale z tobą jest coś nie teges.
Enigmatycznie określileś powody rozpadu twoich 2(!) małżeństw. Teraz sypie ci się 3. Czy ty czasem potrzebujesz ciąglej adoracji i zachwytów nad sobą? Takiej mamusi bis, która będzie piała zawsze z zachwytu, nawet jak kopę zrobisz.
Może jednak problem jest w tobie, a nie w tych złych kobietach. Miałeś nadopiekuńczą matkę i nieobecnego ojca?
Dlaczego chcesz żyć tylko na haju zakochania? Przecież to świadczy o niedojrzałości i narcyźmie.
20.11.2014 20:32
Nie, nie sadze, zeby docenila. Wlasciwie sie juz z tym pogodzilem, ze jest jak jest.
11.11.2014 20:20
miło przeczytać fajny artykuł o życiu napisany tak prawdziwie. życzę wytrwałości. mam nadzieję, że twoja żona zauważy w końcu twoje poświęcenie i zaangażowanie w związek;z pewnością doceni też że nie poddałeś się i tak zwyczajnie nie odeszłeś ..
3mam kciuki :)
11.11.2014 20:15
Ty chyba jestes niedojrzaly. A Twoja partnerka tym bardziej. Szkoda tylko ze cierpia na glupocie doroslych dzieci...
27.10.2014 00:11
Ty chyba jestes niedojrzaly. A Twoja partnerka tym bardziej. Szkoda tylko ze cierpia na glupocie doroslych dzieci...
27.10.2014 00:11
Chyba jej po prostu wstyd, ze wpis mogli widzieć znajomi.
24.10.2014 23:26
Przepraszam ale mnie aż zamurowało! Radzę Ci spierdzielaj od tej kobiety jak najdalej, bo to nie jest zdrowa psychicznie zrównoważona osoba, rozumiem, że ja kochasz ale daj jej namiary na dobrego psychiatrę, co to za tekst "cierpieć w milczeniu" ?
24.10.2014 22:51
Widziała. Powiedziała, ze wpis jest niemęski. Powinienem sie wstydzić i cierpieć w milczeniu.
24.10.2014 22:26
A tak z ciekawości zapytam, widziała Twoja wybranka Twój wpis? Może powinna to przeczytać czasami słowo pisane bardziej dociera.
24.10.2014 21:37
Kazdy zwiazek byl inny. Tutaj wydawalo mi sie, ze znalazlem ideal zycia. Moze pozna ciaza rzeczywiscie dokonala spustoszenia. Nie wiem... W dwoch poprzednich (jesli chodzi o przyjscie na swiat dziecka) nie bylo zadnej rewolucji. Ot polog i powrot do normalnego zycia. Tu jest katastrofa.
23.10.2014 20:53
Bardziej mi chodzi o Twoje wybory, czy te kobiety nie są do siebie w jakiś sposób podobne. Wiele z moich znajomych kończy jeden związek żeby zaraz się związać z klonem poprzedniego faceta a facet jest to klon ojca najczęściej. Ponieważ nie znam historii Twoich żon to pytam czy one w swoim zachowaniu nie są w jakiś sposób podobne? Jest troje dzieci czy w każdym związku tak było czy tylko teraz? Czasami warto przeanalizować swoje wybory, żeby wiedzieć skąd się biorą :)
23.10.2014 20:47
Gosju
A czy to jakis grzech byc opiekuncza i troskliwa dla faceta? Wszak kazda matka (no moze poza tymi patologicznymi) taka jest. Przeciez bycie czula i ciepla kobieta nie wyklucza bycie takze wymagajaca i konkretna. Czasem nawet obojetna i wycofana. ROWNOWAGA! Tego szukam.
23.10.2014 20:17
A nie mozna przyjac, że napisał wprost prawdę? Trzeba koniecznie sie doszukiwać jakis usprawiedliwień kobiety? W końcu to co opisał o "swojej" kobiecie jest dość częste!!
23.10.2014 20:09
tak jeszcze mi przyszło do głowy, olśnienia w temacie dostałam, może Ty po prostu wybierasz takie kobiet, tzn. wybierasz kobiety, które są podobne do Twojej mamy opiekuńcze, troskliwe? Z tym, że te kobiety po pojawieniu się dziecka dbają o dziecko jako matki a nie o Ciebie, może tu jest pies pogrzebany? To taka moja sugestia bo odpowiedź na to pytanie możesz znać tylko Ty nie znam Twojej mamy ani żon poprzednich ale często tak się zdarza, nawet bardzo często.
23.10.2014 09:04
Wiem.
22.10.2014 13:52
Zbyt dużej roli hormonom nie powinno się prztypisywać. Oczywiście maja wpływ na nasze nastroje, ale wybory dokonywane są w Wolnej Woli. Innymi słowy : hormony dużo tłumaczą ale nie usprawieliwiają
22.10.2014 13:48
Takie wpisy mnie zlamuja :( Dlaczego ja jestem na ostatnim miejscu? Inne kobiety wiedza co i jak trzeba robic. Maja priorytey... Zalamka :(((((
22.10.2014 09:41
nie wiem co Ci napisać bo żyjesz nadzieją, mam zrąbaną prolaktynę, tarczycę i to nie przeszkadza mi w kochaniu mojego faceta i dzieci jednocześnie, w równym stopniu, nawet bym była skłonna napisać, że o faceta i nasz związek dbam bardziej bo to co razem tworzymy jest oparciem i bezpieczeństwem dzieci. Życzę Ci powodzenia, mam nadzieję, że Twoja Królowa Lodu się obudzi. :)
22.10.2014 09:34
Niestety tak to wyglada. Czekam jednak, az prolaktyna (wciaz karmi), tarczyca, stres w pracy i stres spowodowany jej trudna sytuacja rodzinna da nam normalnie zyc. Czekam. Jeszcze troche.
22.10.2014 09:26
Sebastian coś takiego jak rozsądek, umiar i luz w późnym macierzyństwie nie występuje, przynajmniej ja się z tym nie spotkałam, kumulowany przez lata syndrom matki polki wybucha jak wulkan i zalewa wszystko po drodze niszcząc. Piszesz o tym, że Ty chcesz walczyć o ten związek ale ja z Twojego wpisu mam wrażenie, że w tym związku jesteś tylko Ty, bo Twoja partnerka dostała to czego chciała i już nie jest zainteresowana byciem w związku, może się mylę ale niestety taki ponury obraz mi się wyłania z tego Twojego opisu.
22.10.2014 09:12
Jeszcze slowo do Gosji. Moja Droga. Bylem pewien, ze w tym wypadku (mowie o mojej partnerce) pozne macierzynstwo bedzie atutem. Zawsze racjonalna, ale na luzie. Madra, wywazona, obiektywna. Niestety wraz z narodzinami dziecka wszystkie te wartosci poooooooszly ;)))))
21.10.2014 22:03
Tak. I G tez ma tu racje. Bo tym razem moja dojrzalosc od samego poczatku tej wielkiej zmiany w mojej partnerce kaze mi cierpliwie czekac na powrot rownowagi. Wiec czekam. A rownowaga w zwiazku MUSI byc. No musi. Inaczej to nie jest zwiazek, tylko uklad? Twor? Proteza? Sam nie wiem...
21.10.2014 21:57
Bo to nie jest o wszystkich kobietach. Ale sa kobiety które własnie takie postawy wybieraja. Jesli chcesz zrónoważenego opisu to po stronie męzczyzn wystepuje wybór pracy "nad" kobietą. Tyle, że istnieje społecznia dyskusja o mężczyznach,, którzy zaniedbują kobiety. A tu jeden z rzadkich głosów, który wskazuje też postawę kobiet (dość jednak powszechną) analogiczna, tle , że w stereotypach nobilitowaną.
21.10.2014 21:54
Gosju - dziekuje za glos. Jest bardzo wazny, bo oddany przez kobiete. Milego wieczoru :)
21.10.2014 21:39
Do G, we wszystkim potrzebna jest równowaga i tak jak fajne babki trafiają na facetów złamasów, którzy widzą tylko czubek własnego nosa, tak samo są kobiety dla których dziecko jest priorytetem, szczególnie jak to jest późne małżeństwo wtedy faceta traktują jak dawce spermy. Kobieta, która jest dorosła ale nie tylko wiekiem mam na myśli dojrzała emocjonalnie potrafi stworzyć udany związek, w którym zarówno dziecko jak i facet mają swoje ważne miejsce. Tak samo jest z facetem, dojrzały stworzy dobry związek i nie będzie oczekiwał fajerwerków, potwierdzenia swojej fajności i atrakcyjności na każdym kroku, tym samym nie będzie czuł odrzucenia gdy pojawi się dziecko. Jak się spotka dwoje dojrzałych ludzi wtedy są udane dojrzałe związki, oparte na miłości i partnerstwie .Jak się spotka dwoje niedojrzałych ludzi, wtedy jest nieustanne pasmo oczekiwań, facet oczekuje,że żona będzie go traktowała jak jego mamusia, będzie się opiekowała, zachwycała i nieustanne zajmowała, kobieta oczekuje księcia z bajki, w wersji tatuś, jak to się może udać? Dlatego zawsze ale to zawsze naprawianie świata trzeba zacząć od siebie i za przeproszeniem gówno prawda, że kobieta się zmienia po urodzeniu dziecka, ona taka była i taką wybraliście ale nie patrzyliscie tą częścią ciała co trzeba.
21.10.2014 21:36
My faceci zaczynamy mówić swoim własnym głosem. Cieszę się kiedy odnajduje takie słowa mężczyzny. spotykam zbyt dużo kobiet, które macierzyństwem wykańczają swoje małżeństwo. To nie jest tak kobiety, że zostając matką jesteś nią bardziej niż zoną - otóż NIE! Rujnujecie w ten sposób życie mężczyzną.
Poszedłem ta samą drogą co Ty - zająłem się sobą. Niestety nie jest to pełnia szczęścia, ale co zrobić kiedy nasze kobiety tak wybierają :-( SZKODA!
To co robią kobiety z małżeństwami stając się matkami jest SMUTNE!
21.10.2014 20:29
Wojtek. Dlatego, ze dostałem w zyciu kilka razy porządnie po dupie- w tym związku nadal daje z siebie 100%. I taki mam na razie plan. I tego sie bede trzymał :)
21.10.2014 20:21
Sebastian nie wiem, nie znam całej Twojej historii, z doświadczenia mogę powiedzieć, że właśnie wtedy kiedy nam zależy to dostajemy po dupie, zastanów się czy się role nie odwróciły? Czy teraz nie dostajesz tego co dawałeś? Karma to jest to co wraca i nie ma znaczenia jaki teraz jesteś bo teraz jest czas wypłaty, trafiłeś na kogoś, kto potrafi oddać Ci to co do tej pory robiłeś, nie chcę wróżyć stary ale jeszcze może Cię czekać zdrada. Ja po porządnym kopie w dupe teraz sto razu się zastanawiam go daje innym a szczególnie dzieciom, wolę nie ryzykować bo na starość mnie oddadzą do przytułku, po cholerę im start ojciec będzie, który nie miał czasu jak tego potrzebowały.
21.10.2014 19:46
Wojtku, brawo! To byla pierwsza myśl, jaka przyszła mi do glowy po przeczytaniu tej spowiedzi. Jestem z moim mężem 17 lat, w tym 13 po ślubie. Mamy dzieci, ale one umacnialy nasz związek. Bywają gorsze chwile - stres i problemy odbijają się na nas. I mimo że nie ma już uniesień z pierwszych miesięcy czy lat związku, to uważam ze dopiero teraz naprawdę się kochamy. I zadnemu z nas przez myśl by nie przeszło, żeby szukać przygód kosztem dzieci. Jesli się je ma, to w pakiecie z obowiazkami - mowie tu o tym, ze trzeba dac im spokój, miłość i wzór na przyszłość. Sebastian -nie wiem, czy cię podziwiać, czy potępiać za dwukrotne zostawienie dzieci.
21.10.2014 18:01
Mozesz Wojtku nazywac to jak chcesz. Kuriozalne jest, ze w tym zwiazku jestem ok. Naprawiony, przenalizowany itd. Dojrzaly po prostu. Swiadom swoich poprzednich bledow, zlych postepowan. Nie ma zadnych przeslanek do tego, zeby nie bylo ok. A jednak. Do tanga trzeba dwojga.
21.10.2014 14:42
Jest coś takiego jak karma, gruntownie bym przeanalizował swoje dotychczasowe zachowania w poprzednich związkach bo z tego co piszesz to i zdrada nie jest Ci obca, dwa małżeństwa rozwalone, dwoje dzieci skrzywdzonych. Wróciło do Ciebie to co dałeś. Tak to widzę. Nie da się zbudować szczęścia na czyimś nieszczęściu a im bardziej za szczęściem gonimy tym bardziej ucieka.
21.10.2014 09:36
Oszukany? To chyba zle slowo. Zawiedziony, rozczarowany. Najczesciej po prostu smutny. Ale mam kilka rzeczy jeszcze do zrobienia w zyciu, wiec koncentruje sie wlasnie na nich.
20.10.2014 21:31
Sebastian, rozumiem, że "ochy i achy", o których wspominasz były szczere? Czy twoje ostatnie zdanie, w którym żalisz się, że wersja demo nie ma nic wspólnego z rzeczywistością oznacza, że czujesz się oszukany, czy tylko rozczarowany?
20.10.2014 20:26
Oczekiwalem przede wszystkim rownowagi i partnerstwa. Zwiazek po okresie "ochow" i "achow" powinien umocnic sie na bazie wzajemnego szacunku, zaufania i czasami poswiecenia. W zdrowym zwiazku oboje partnerzy dbaja o siebie. Jesli nie maja zbyt duzo czasu, to krotkie chwile wyrwane codziennosci staraja sie spedzic mozliwie jak najlepiej. Wiesz co boli najbardziej? Ze wersja demo rozni sie diametrialnie od tej platnej za naprawde duze pieniadze.
20.10.2014 12:45
. Jeśli oczekiwałeś, że ze swoją nową kobietą całe życie będziecie spijać sobie z dzióbków, trzymać się za ręce, łkać na łzawych filmach, popijając wino to się otrząśnij, bo to mrzonki. Każdy związek ewoluuje, a małe dziecko potrafi przewrócić nasz uporządkowany świat do góry nogami. Wiesz to również z poprzednich swoich związków.
Z Twoich podpowiedzi, jakie ma wyjścia facet w takich sytuacjach - wybrałbym hybrydę pomiędzy drugim i trzecim. Jeśli kobieta o mnie nie dba - sami musimy zadbać o siebie. Dotyczy również seksu. Dlatego opcji kochanki, czy związku typu friendship with benefits całkowicie bym nie odrzucał...
20.10.2014 12:09