Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Jak skutecznie szukać drugiej połówki?

Związek
|
12.08.2020

Poszukiwania osoby, z którą będzie się chciało spędzić resztę życia nie jest łatwe. Zwłaszcza w sytuacji, gdy niesie się ze sobą spory bagaż doświadczeń i ma się wobec potencjalnej partnerki określone wymagania. W takiej sytuacji można zwrócić się do profesjonalistów.

Tagi: randka

Zakochana para
Znalezienie partnerki życiowej to często nie lada wyzwanie

O poszukiwaniach drugiej połówki, trudach i wyzwaniach związanych z tym procesem, tym, czy przeciwieństwa się przyciągają i czy mężczyzna musi mieć co najmniej 180 centrymetrów wzrostu, rozmawiamy z Agatą Igras z polskiego oddziału firmy Berkeley International, zamującej się kojarzeniem par.

Agata Igras, Berkeley International

Jak długo Berkeley działa na polskim rynku?

Dwa lata. Na świecie staż jest zdecydowanie dłuższy, bo prawie osiemnastoletni.

Skąd decyzja, żeby wejść na polski rynek? Społeczeństwo dojrzało do tego typu usług, zarówno pod względem mentalnym, jak i finansowym?

To nie jest w ogóle kwestia zamożności. Raczej coraz częściej występującej samotności. Instytucja swatki była obecna praktycznie od zawsze i w każdym kraju i nigdy nie przestała istnieć. My oferujemy usługę dość niszową, kierowaną do wąskiej grupy klientów. Klientów, którzy prezentują sobą naprawdę wysoki poziom – to kwestia zarówno wykształcenia, życiowych osiągnięć, tego, czym się na co dzień zajmują i kultury osobistej. To obywatele świata, doskonale znający języki i czujący się tak samo w Polsce, jak i poza jej granicami.

Jakie warunki trzeba spełnić, żeby móc skorzystać z waszych usług?

Na pewno trzeba się spotkać i porozmawiać. W naszym przypadku same pieniądze nie załatwiają sprawy. Zdarzało mi się odmówić podpisania umowy ze względu na na przykład zbyt specyficzne i mało realne wymagania, mimo że ta osoba była zdecydowana zapłacić stosowną kwotę. Po rozmowie uznałam jednak, że ten projekt jest praktycznie niewykonalny. Wolałam zapobiec frustracji – zarówno po stronie klienta, jak i naszej.

Co oprócz nierealnych wymagań może być czynnikiem dyskwalifikującym osobę, która chce skorzystać z waszych usług?

Bardzo sprecyzowane wymagania połączone z kompletnym brakiem elastyczności i skłonności do kompromisu. Są ludzie, którzy mają niezwykle dokładne wyobrażenie wymarzonego partnera – zarówno pod względem cech osobowościowych, jak i wyglądu. Są też ludzie, którzy niedawno zakończyli długie związki (niekoniecznie ze swojej winy) i szukają osoby na podobieństwo swojego poprzedniego partnera. Wówczas najpierw trzeba wykonać trochę pracy nad sobą, zanim się otworzy na nowe relacje.

 

"Nasi potencjalni klienci, czyli ludzie o, nazwijmy to wysokim statusie społecznym, niejednokrotnie są celem tych, którzy chętnie by się "wżenili" do takiego środowiska."

 

Rozumiem, że przeprowadzany jest swoisty wywiad na temat osoby, z którą planuje się podpisać umowę?

Tak, bardzo dokładny. Musimy zrozumieć, jaką osobą jest człowiek, który do nas przychodzi. Dowiadujemy się z jakiego jest domu i w jakiej rodzinie się wychował – oczywiście nie chodzi o arystokratyczne korzenie, a o doświadczenia, które go ukształtowały. Staramy się prześledzić drogę, która doprowadziła go do miejsca, w którym się spotykamy – zarówno zawodową, jak i prywatną. Chcemy zrozumieć, co się wydarzyło w jego życiu i wpłynęło na decyzję o przyjściu do nas. Czy dopiero zaczyna szukać drugiej połówki, czy może podejmuje kolejną próbę?

Ile właściwie trwa taki wywiad? I czy ludzie, którzy do was przychodzą są w ogóle skłonni do tego, żeby się przed wami otworzyć i albo powiedzieć o sobie wszystko, albo dać się dokładnie sprawdzić?

Z mojej obserwacji wynika, że nasi potencjalni klienci mają bardzo dużą potrzebę rozmowy. Często zdarza się tak, że pierwsza rozmowa trwa 3 godziny, a czasem nawet dłużej. Staramy się stworzyć atmosferę, która skłoni do otwarcia się i z reguły nam się udaje. Nawet, jeśli na początku ktoś jest bardzo spięty – co najczęściej dotyczy mężczyzn – i skrępowany lub wręcz sam zdziwiony tym, że znalazł się w takim miejscu. Szybko jednak okazuje się, że można się rozluźnić i szczerze porozmawiać. Ta szczerość i otwartość są zresztą niezbędne, żebyśmy mogli pomóc. Jeśli nie zaczniemy rozmawiać, to nie dowiemy się, czego ta osoba szuka. Nie otwieramy przed klientami katalogu, w którym są opisy i zdjęcia potencjalnych partnerek lub partnerów.

Czyli wygląda to tak: przychodzi tu mężczyzna lub kobieta, która chce znaleźć... No właśnie – stałego partnera?

Zdecydowanie stałego.

Czyli nie chodzi tu o poznanie po prostu kogoś ciekawego, ale osoby, z którą będzie się próbowało stworzyć trwałą relację.

Tak. Trafiają do nas ludzie, których celem jest związek, a nie przelotna znajomość.

I co się dzieje?

Rozmawiają...

Tylko z panią?

Nie, nie tylko. Ja prowadzę tę działalność z moją mamą, która też ma bardzo duże doświadczenie w pracy z ludźmi, zrekrutowała w życiu tysiące ludzi. Ma fantastyczne podejście do ludzi, a przy tym jest przedstawicielką starszego pokolenia, co daje nam lepszą optykę podczas pracy. Spotykamy się z ludźmi, ale oddzielnie. Z uwagi na więzy rodzinne mamy do siebie ogromne zaufanie i wydaje mi się, że nie mogłoby być lepiej.

Ale wracając – rozmowa jest podstawą. Mamy dużo pytań, które musimy zadać i na które musimy poznać odpowiedzi. Proszę mi zadać przykładowe 2 lub 3 takie pytania.

Cóż, ja nie zadaję takich standardowych pytań jak z formularza, bo zależy mi na tym, żeby ta rozmowa płynęła – tak, jak nasza teraz. Pytam między innymi o dom rodzinny, o to czy posiada rodzeństwo, jak wyglądała relacja z rodzicami i czy te więzi rodzinne były (lub czy nadal są) silne. Odpowiedzi na te pytania pokazują z jednej strony nasze podejście do tematu rodziny, a z drugiej mogą zdradzić pewien bagaż doświadczeń, który towarzyszy nam w życiu i wpływa na postrzeganie relacji międzyludzkich. To klucz do budowania tego, co będzie dalej w potencjalnej relacji. Pytam też oczywiście o pasje, o to co kocha się robić poza pracą – jeśli oczywiście te dwie rzeczy się nie pokrywają, bo zdarzają się ludzie, dla których pasja i praca to pojęcia wręcz tożsame. Rozmawiamy też o poprzednich związkach i planach na przyszłość.

Wyobrażam sobie, że przychodzą tutaj ludzie, którzy już swoje przeżyli...

W większości owszem, ale nie nie wszyscy.

...ale ciekawy jestem, czy trafiają się też tacy, którzy tego typu usługę traktują jak każdą inną. To znaczy – mają pracę, pasję, pieniądze i zwyczajnie nie chce im się randkować, więc wolą poszukiwania partnera dla siebie zlecić komuś, kto się na tym zna.

Akurat taka sytuacja mi się nie trafiła. Częściej jest to inna motywacja – w momencie, gdy ktoś dużo pracuje i często jest zajęty, po prostu o tym nie myśli. Sporo zmieniło się na skutek pandemii.

Wirus nie zaszkodził waszej działalności?

Wręcz przeciwnie. Po wprowadzeniu obostrzeń do naszego biura zaczęło się zgłaszać więcej osób. Świat się w pewnym momencie zatrzymał i wielu ludzi, którzy wcześniej mieli superaktywne życie zawodowe – podróże, delegacje, spotkania z ludźmi i tym podobne – nagle musiało radzić sobie samemu w czterech ścianach. I to poczucie samotności sprawiło, że zaczęli zgłaszać się do nas. Wcześniej po prostu uciekali od tego, hmmm, może nie problemu, ale zagadnienia w ich życiu, że do tej pory nie udało się spotkać "tej właściwej" osoby.

 

"Panie z reguły chcą partnera sobie równego – jeśli robią kariery, cały czas się rozwijają i zarabiają sporo, to nie chcą mieć koło siebie mężczyzn, którzy za nimi 'nie nadążają' lub po prostu nie mają podobnych ambicji."

 

Ktoś mógłby powiedzieć, że ludzie o pewnej pozycji społecznej, potencjale intelektualnym i wykonujący zawody wiążące się z dobrymi zarobkami nie powinni mieć problemu ze znalezieniem partnera.

Nie do końca tak jest. Powiem tak – rzeczywiście nie mają problemu ze spotkaniem dużej liczby osób, ale znalezienie tej właściwej, z którą będą mogli stworzyć stałą relację, już takie proste nie jest. Nasi potencjalni klienci, czyli ludzie o nazwijmy to wysokim statusie społecznym, niejednokrotnie są celem tych, którzy chętnie by się "wżenili" do takiego środowiska.

Tutaj mamy samych takich ludzi, więc ten problem odpada.

Tak, choć preferencje klientów są różne. Panowie często szukają kobiet "skromniejszych", bo źle by się czuli w towarzystwie przebojowych bizneswomen. Panie z reguły chcą partnera sobie równego – jeśli robią kariery, cały czas się rozwijają i zarabiają sporo, to nie chcą mieć koło siebie mężczyzn, którzy za nimi "nie nadążają" lub po prostu nie mają podobnych ambicji. Panom też to zresztą przeszkadza – słyszałam o wielu relacjach, które rozpadły się z inicjatywy mężczyzn właśnie z tego powodu. Nie chcieli być tymi, którzy do związku wnoszą mniej – w tym przypadku chodziło o kwestie materialne.

Wśród klientów jest przewaga mężczyzn czy kobiet?

Kobiet. Z natury mają one co prawda większą od mężczyzn łatwość nawiązywania relacji, ale z ich jakością bywa różnie. Staramy się im pomóc w znalezieniu osób spełniających ich oczekiwania, co często się udaje, ale oczywiście nie zawsze. Nasz globalny współczynnik sukcesu wynosi 83%.

Jak definiujecie ten sukces? Kiedy związek można uznać za udany?

Relację uznajemy za udaną, jeśli po połączeniu dwóch osób w parę przetrwa ona co najmniej pół roku.

Czy rzeczywiście jest tak, że mężczyźni boją się kobiet, które odniosły sukces i nie chcą się z nimi wiązać?

To pytanie chyba bardziej do pana, nie do mnie (śmiech).

 

"Panowie nie szukają, nazwijmy to, kobiet-broszek, czyli takich, które będą tylko ładnym dodatkiem do życia."

 

Ja mogę powiedzieć tylko za siebie, ale pani ma pełniejszy ogląd sytuacji.

Powiem tak: panowie, którzy do mnie trafiają, szukają kobiet, które coś sobą reprezentują. Nie szukają, nazwijmy to, kobiet-broszek, czyli takich, które będą tylko ładnym dodatkiem do życia. Takich jest wiele, natomiast ci panowie chcą spotkać kobietę, która będzie dla nich także pewnym wyzwaniem intelektualnym i osobą, z którą będzie mógł swobodnie rozmawiać także o kwestiach biznesowych. Nie zdarzyło się, że ktoś przyszedł i powiedział, że szuka tylko ładnej i szczupłej.

Czy bycie rozwódką/rozwodnikiem i posiadanie dzieci jest czynnikiem, który bardzo zawęża poszukiwania?

Raczej nie, ale oczywiście jest to dla niektórych kwestia istotna. Są klienci, którzy w następnym związku chcą mieć dzieci i są tacy, którzy stanowczo zaznaczają, że nie szukają partnera lub partnerki, który ma małe dzieci. Zdają sobie sprawę z tego, że środek ciężkości takiej relacji może być przesunięty w kierunku, który nie do końca im odpowiada.

Dorosłe lub prawie dorosłe dzieci takim problemem nie są?

Nie, zupełnie nie.

Wracając do samego procesu. Przychodzi mężczyzna lub kobieta, przechodzi pozytywnie tę weryfikację, mówi o swoich preferencjach i antypreferencjach. Jak wygląda dopasowywanie potencjalnego partnera? Jest mu przedstawiany jeden kandydat/kandydatka?

Zawsze przedstawiamy potencjalnych partnerów pojedynczo. Łączymy ludzi w pary biorąc pod uwagę zarówno ich własne preferencje, jak i to, co my w nich widzimy. Dopiero, gdy możliwość jakiejś relacji się wyczerpie, to znaczy gdy obie strony stanowczo stwierdzą, że nie chcą jej kontynuować w sensie romantycznym (zdarzało się, że była kontynuowana np. na gruncie koleżeńskim lub biznesowym) przystępujemy do przedstawienia następnej osoby. To zazwyczaj jest dość długi proces, dlatego podpisujemy umowę na rok. Czasami na pół roku, ale z reguły na znalezienie właściwej osoby potrzeba więcej. Oczywiście zdarzają się sytuacje, w których spotyka się "tego" partnera na drugiej lub trzeciej randce, ale częściej potrzeba ośmiu lub więcej spotkań. Na pewno trzeba być cierpliwym i nie liczyć na natychmiastowy rezultat. I obdarzyć nas zaufaniem.

Czy są jakieś cechy, które często się powtarzają jako oczekiwane lub są wymieniane jako te, których potencjalny partner absolutnie nie powinien posiadać?

Najczęściej powtarzają się określenia "dobry", "ciepły" i "stabilny". "Stabilny" w sensie pewny siebie i własnej wartości.

Czy rzeczywiście powiedzenie, że przeciwieństwa się przyciągają znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości, czy raczej szuka się punktów wspólnych pomiędzy ludźmi?

Zaczynamy od podobieństw.

Takich jak zbliżona pasja?

Na przykład. Kluczem do udanej relacji jest robienie rzeczy razem. Zakładając, że obie strony dużo czasu poświęcają na pracę – i nie pracują wspólnie – ten czas wolny już jest ograniczony, a jeśli do tego dodamy kompletnie różne pasje, to może się okazać, że kompletnie nie ma kiedy się spotkać. Szukamy takich rzeczy, które pomogą stworzyć jakąś przestrzeń wspólną. Tak jest łatwiej. Niekoniecznie musi być to jakieś konkretne hobby – niekiedy jest to na przykład podobne poczucie humoru. Te przeciwieństwa też się oczywiście zdarzają, zresztą często trudno przewidzieć, co może daną dwójkę ludzi połączyć, ale tu pomaga nasze doświadczenie.

Sporo rozmawiamy o cechach osobowościowych, ale nie sposób nie wspomnieć o tym, co widać na pierwszy rzut oka. Nie wierzę, że dla klientów wygląd potencjalnego partnera jest pozbawiony znaczenia. Każdy ma trochę inny gust, ale są cechy, które obiektywnie wpływają na atrakcyjność – jak na przykład wzrost mężczyzny.

Oczywiście, kwestii wyglądu nie da się całkowicie pominąć. O tym też rozmawiamy. Nawet jeśli ktoś nie ma swojego typu, to pytamy o to, co się na pewno nie podoba. Tak jak ten wzrost – dla jednych kobiet jest ważny, dla innych mniej. Jeden pan kiedyś stwierdził, że kobieta poniżej 175 centymetrów jest dla niego za niska...

A sam był wysoki?

Nie był. Trochę się uśmiecham, jak słyszę o tych wysublimowanych i szczegółowych preferencjach. Absolutną podstawą jest bycie zadbanym. Niechlujstwo jest czynnikiem dyskwalifikującym, bo pokazuje, jak taki człowiek traktuje samego siebie. A, i jeszcze jedno – absolutnie wszyscy mężczyźni, którzy przyszli tu szukać partnerki, powiedzieli, że chcą kobiety naturalnej. Sztuczne rzęsy i inne elementy odpadają. I rzeczywiście z reguły chcieli, aby osoba, którą im przedstawimy, była szczupła. Inna sprawa, że "szczupła" dla każdego mężczyzny znaczy nieco coś innego. Kobieta ma być kobieca dla większości mężczyzn.

 

​"Absolutnie wszyscy mężczyźni, którzy przyszli tu szukać partnerki, powiedzieli, że chcą kobiety naturalnej. Sztuczne rzęsy i inne elementy odpadają."

 

A mężczyzna męski dla większości kobiet?

Tak, ale tu też nie ma jednej definicji.

Więc co to dla waszych klientek znaczy "męski"?

Męskość leży w charakterze i sposobie traktowania kobiety, nie w fizyczności. Może być mężczyzna, który jest niewysoki, bardzo szczupły i łysy, albo nawet z brzuszkiem, ale będzie emanował pewnością siebie, przez co będzie bardzo męski. Nie ma się co ograniczać w kontekście spotkań. Ja powtarzam naszym klientom i klientkom – spotkanie do niczego nie zobowiązuje.

Kiedy osoba poszukująca partnera dowiaduje się, jak druga osoba wygląda?

Na spotkaniu. Chyba, że sami wcześniej zdecydują się wymienić zdjęciami. My zdjęć nie pokazujemy. Oczywiście opisujemy słowami pewne cechy wyglądu, ale wolimy zostawić pewne niedopowiedzenie. Ludzie nam ufają – jeśli sugerujemy jakieś spotkanie, to uznają, że warto na nie pójść.

Czy organizacja pierwszego spotkania leży po waszej stronie, czy zostawiacie to samym zainteresowanym?

Jesteśmy otwarci na to, żeby pomóc w tej kwestii, ale zazwyczaj robią to sami zainteresowani. Po prostu łatwiej jest im skoordynować swoje kalendarze, które zazwyczaj są gęsto wypełnione.

Jeśli po takim spotkaniu okaże się, że z obu stron jest chęć kontynuowania tej relacji, to czy wasza rola się kończy?

Nie, cały czas trzymamy rękę na pulsie. Dyskretnie, ale jednak. Staramy się dowiedzieć, czy dana znajomość dalej się toczy – oczywiście z obu jej stron.

Zdarzają się jakieś ingerencje albo podpowiedzi?

Bywają sytuacje, w których dostaję zapisy rozmów np. na komunikatorach z pytaniami, co w danej sytuacji odpowiedzieć. To jest urocze, że ludzie, którzy doskonale radzą sobie w biznesie, bywają bezradni w życiu prywatnym. Problemy w komunikacji nie należą do rzadkości – w dzisiejszych czasach panowie często oczekują większej inicjatywy ze strony kobiet i chcą czuć, że nie tylko oni o kogoś zabiegają, ale też że ktoś zabiega o nich. Zdarzało się, że obie strony źle się zrozumiały, bo pan coś napisał, pani nie odpowiedziała, więc on uznał, że skoro tak, to nie ma co się narzucać, a ona czekała na kolejny sygnał... Pomagamy "dotrzeć się" na samym początku i upewniamy się, czy obie strony dobrze rozumieją swoje intencje.

Niektórym brakuje takiej inteligencji emocjonalnej?

Szczególnie, jeśli jeszcze nie doszło do spotkania. Pewne onieśmielenie jest naturalne, zwłaszcza gdy nigdy wcześniej nie korzystało się z usług takiego miejsca, jak nasze. Ludzie bywają zawstydzeni, zakłopotani... Szczególnie panowie. Nie wiem, czy to kwestia ego czy bezradności, do której nie chcą się przyznać. Ja zresztą nie postrzegam tego jako bezradności – to normalna rzecz w sytuacji, gdy coś robi się po raz pierwszy. Zdarzają się też takie sytuacje, gdy ktoś się zgłasza i chce rozpocząć współpracę, ale jednak stwierdza, że spróbuje jeszcze kilku randek na Tinderze. Ktoś taki mi znika i pojawia się po pół roku z chęcią podpisania umowy. Bo tam się nie wydarzyło to, czego oczekiwał, a spotkania wiązały się z rozczarowaniami. Zdjęcie pokazało jedno, rzeczywistość okazała się inna, albo do randek w ogóle nie dochodziło... Nie każdy jest mistrzem small-talku, który w aplikacjach tego typu jest kluczowy.

 

"W dzisiejszych czasach panowie często oczekują większej inicjatywy ze strony kobiet i chcą czuć, że nie tylko oni o kogoś zabiegają, ale też że ktoś zabiega o nich."

 

Zdarzają się klienci, którzy wychodzą założenia, że skoro płacą, to wymagają i liczą na to, że wy zrobicie wszystko za nich, a sami czekają na kolejną i kolejną kandydatkę?

Ależ mają prawo czekać! Na tym polega ten proces – skoro mamy umowę na rok, to mogą czekać rok. Gorzej, jeśli nie mają cierpliwości i liczą na natychmiastowy efekt, a to tak nie działa. Przedstawić kogoś nowego? To nie problem, mogłabym wertować różne portale i wyłapywać ludzi, którzy szukają partnerów, ale nie o to tu chodzi. Jeśli kogoś z kimś łączymy, to dlatego, że wierzymy, że ma to sens. Nie mam niestety wpływu na chemię między tymi ludźmi, ale wiem, że teoretycznie powinni do siebie pasować. No ale te osoby wzajemnie muszą widzieć w tym sens. Zachęcamy też do tego, żeby nie zrażać się do potencjalnej znajomości po pierwszym spotkaniu. To pierwsze spotkanie jest obwarowane dodatkowymi trudnościami – ludzie albo się stresują, albo próbują na siłę zaimponować drugiej stronie i kończy się to tak, że nie są przekonani do kolejnego, bo "nie było fajerwerków". A te "fajerwerki" mogą się pojawić na drugim albo trzecim spotkaniu. Jeśli po pierwszym razie nie ma twardego weta w sprawie kolejnej randki, a raczej kręcenie nosem, to staramy się nakłonić na następną. Nieraz bywało też tak, że klient określał swoje preferencje, a wiązał się z osobą, która niekoniecznie im odpowiadała. Szczególnie pod względem wieku i dzieci.

Określiłaby się pani mianem swatki, czy może jest jakieś nowa, bardziej "korporacyjna" nazwa tej profesji, skoro mowa o firmie międzynarodowej?

Tak, choć w Polsce "swatka" kojarzy się raczej z babiną w chuście. Jest określenie "matchmaker", ale ja go osobiście nie lubię. Lubię za to inne słowo – "hearthunter", czyli "łowca serc". Po angielsku brzmi chyba jednak lepiej.

Czy kompetencje swatki – lub "hearthunterki" – zmieniły się na przestrzeni lat? Czy teraz trzeba umieć i wiedzieć więcej, niż kiedyś?

Nie trzeba, ale warto. Warto się dokształcać, jest przecież mnóstwo możliwości poszerzenia swojej wiedzy. Jednocześnie uważam, że wiedza to nie wszystko – albo ktoś ma predyspozycje do czegoś, albo nie. Trzeba mieć pewną intuicję i doświadczenie w kontaktach z ludźmi, a tego nie da się nauczyć z książek.

Ma pani wykształcenie kierunkowe, które przekłada się na tę pracę?

Z wykształcenia jestem muzykiem, ale całe życie pracuję z ludźmi. W przeszłości pracowałam w firmie headhunterskiej, a obecnie kończę studia na Harvardzie z zakresu psychologii bliskich relacji, więc czuję się coraz bardziej kompetentna w tym, co robię. W naszym zespole mamy zresztą psychologa.

Ile osób liczy ten zespół?

Trzy.

A ilu klientów obsługujecie w ciągu roku?

Nie pamiętam dokładnej liczby, ale mamy podpisane umowy roczne z kilkudziesięcioma osobami.

Czy w proces poszukiwania partnera dla kogoś są zaangażowane jakieś programy komputerowe lub algorytmy?

W tym momencie nie. Przez ponad 20 lat funkcjonowania firmy na świecie tego typu wsparcie technologiczne nie było potrzebne, co nie oznacza, że w przyszłości się nie pojawi.

Co to znaczy, że Berkeley jest firmą "butikową"?

To znaczy, że naszą ofertę kierujemy do wąskiej, wysublimowanej grupy klientów o wysokich wymaganiach.

Czy Berkeley jest jedyną tego typu firmą w Polsce?

Jeśli chodzi o sam typ działalności – nie. Jeśli chodzi o typ klientów, z którymi pracujemy – owszem. Ludzie, którzy do nas przychodzą, wiedzą, czego chcą. I zazwyczaj to dostają.

Michał Miernik

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie