Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Bój to jest nasz... codzienny

Związek
|
02.03.2012

Filozofowie twierdzą, że świat zbudowany jest na walce przeciwieństw. Darwin naucza, że w naturze trwa ciągła walka o przetrwanie. Wojna, nieustanna wojna.
Czy i my powinniśmy jeszcze coś do tego dorzucić? Nie powinniśmy, ale… Oprócz nieustannych konfliktów na większą i mniejszą skalę wymyśliliśmy sobie jeszcze wojnę płci.

Związek Bój to jest nasz... codzienny

Głupiaś z twemi nożycami!“
„I ty z twojemi brzytwami!...“
„Że golona, przypatrz-że się!“
„Że strzyżona, pokaże się.“

Tak się kłócą mąż i żona;
Miasto Zgierz całe się zbiega,
A krzyk wkoło się rozlega.
Ogolona! ostrzyżona!
(...)

Adam Mickiewicz
fragment "Golono, strzyżono"

Ty też walczysz. Może tego sobie nie uświadamiasz, ale codziennie, rozmawiając z żoną, przyjaciółką lub znajomą, znajdujesz się na linii frontu. Czy i jak jesteś na to przygotowany?

Golono, strzyżono

Już nasz wieszcz wielki - Adam Mickiewicz, admirator płci pięknej, kochliwy nad wyraz (chociaż potem dosyć nieszczęśliwy w małżeństwie, ale z zupełnie innych przyczyn), dostrzegał te zmagania. Napisał genialny wiersz, zaliczany do tzw. żartobliwych. Jakże jest prawdziwy, głęboko osadzony w realiach życia. I nie stracił nic ze swojej aktualności.

Kto ciekawy, niech sięgnie: „Golono, strzyżono” nazywa się utwór, a traktuje o zwykłej sprzeczce małżeńskiej. I my toczymy takie głupawe spory o pietruszkę, czyli o duperele. O drobiazgi – gdzie co leży, dlaczego znów nieposprzątane, jak postawiłeś (-łaś) to krzesło, czy, jak w wierszu - o słowo.

Czy właściwsze słowo to golono, czy strzyżono, sprzeczają się do upadłego chłop i baba. Spór - jak to w życiu - pozostaje nierozstrzygnięty, chociaż ciosy zadawane są celnie i boleśnie. Zawsze będzie można go wznowić w tym samym miejscu, z nową zajadłością i przekonaniem o swoich racjach.

My też lubimy w codziennych potyczkach być górą. Jak miło, jeśli to twoje (tzn. moje!) jest na wierzchu. A jak cię to wścieka, gdy jednak kobita stawia na swoim.

Nie odpoczniesz w pracy

A co ma powiedzieć facet, który oprócz tego, że otaczają go koleżanki, ma jeszcze w robocie szefową? Ona z urzędu zawsze powinna mieć rację, a to jest podwójnie nie do przyjęcia dla zdrowego faceta, za którego każdy się z nas uważa.

W pracy męskie ambicje wystawione są na najcięższą próbę. Już tak zostaliśmy wychowani, że to my jesteśmy ważniejsi, bardziej kompetentni, bardziej myślący, zaradni itp., itd. "Nie będzie mi tu jakaś baba mówiła…" - to hasło zakodowane w nas genetycznie.

No tak, świat idzie do przodu, a my pozostajemy ze swoimi lekko trącącymi myszką przekonaniami daleko w tyle. Na szczęście na tyle jesteśmy jednak chytrzy (patrz – zachowawczy), że w pracy siedzimy cicho, nie wychylamy się z naszymi poglądami na temat roli płci.

Cierpimy w milczeniu, na rozmowy przyjdzie pora przy piwku z kumplami. Lub w domu, gdzie naszemu rozgoryczeniu (a często i wściekłości) można dać pełny upust. A fe, nieładnie, panowie... Ale cóż, powiecie – to samo życie, w pełnej krasie i barwach wojny przeciwieństw.

Kto lepszy, kto gorszy

Feministki twierdzą, że kobieta-szefowa to dobre paneceum na wybujałe męskie ego, że fakt, iż faceci muszą się jej podporządkować, przyczynia się do powstania wyrwy w tzw. seksistowskim spojrzeniu na temat tego, czy, jak i gdzie powinna pracować kobieta.

I jako przykład podają strukturę zajęć u ludów pierwotnych. Kobiety zajmują się tam czynnościami wymagającymi dokładności, skrupulatności i pracowitości na codzienną, olbrzymią skalę. Mężczyźni zaś – wypełniają tylko zadania, które wymagają sporadycznego, chociaż większego wysiłku. Kobiety u ludów pierwotnych są rzekomo dzięki temu bardziej bystre, komunikatywne, umieją się lepiej wysławiać i rozpoznawać emocje.

U nas było (a może i jest?) podobnie. Jak zauważył w końcu XIX wieku nasz wielki przyrodnik i odkrywca Benedykt Dybowski, lekarze badający chłopów lub robotników bardzo często mieli kłopoty z postawieniem diagnozy. Facet po prostu nie umiał powiedzieć, co go boli. W takich przypadkach bardzo często wzywano żonę delikwenta, bo ona lepiej niż chłop wiedziała, co, kiedy i gdzie mu dolega. I cóż my na to, panowie? Czy coś się zmieniło w tym względzie?

Chyba ciągle trzeba na to zwracać uwagę. A jeśli tak, to może – mniej na noże, a więcej "na wzajemne zaufanie"?

O co chodzi?

Faceci widzą całość obrazu, kobiety – jego szczegóły. My zauważamy, że koleżanka z pracy dziś ładnie wyglądała. Koleżanki koleżanki – że miała, owszem, ładną fryzurę, ale już pasemka to jej fryzjerka nie najlepiej zrobiła. A do tej sukienki to przecież nie powinna była włożyć tych jej kawaleryjskich kozaków...

To drobny przykład na inność świata kobiet i mężczyzn. W pewnym aspekcie, dosyć niewielkim, chociaż ważnym dla oceny szczegółów. Bo zauważmy, panowie, że nas, zwłaszcza w domu, wściekają drobiazgi. A może ona widzi je zupełnie inaczej? Jeśli to sobie uzmysłowimy, jesteśmy wygrani. Zrozumienie, a nie walka! Prof. Zbigniew Lew Starowicz radzi, aby nie koncentrować się na walce płci, bo to bardziej wymyślony niż prawdziwy problem. Należy natomiast zauważyć inność płci. I uszanować.

Nie przeciwnik, tylko inna

Nie chodzi więc o utrwalanie w mentalności podziału na tradycyjne role, bo one się zmieniają wraz z otaczającym nas światem – zawody uprawiane przez mężczyzn i kobiety stają się podobne, zajęcia domowe coraz częściej dzielimy po równo.

Natomiast ciągle pozostaje inność, odmienność płci, a wraz z nią odmienne postrzeganie świata, odmienne oczekiwania w stosunku do partnera (lub partnerki) i odmienne potrzeby. Ważne są, podkreśla znany seksuolog, zwłaszcza codzienne zachowania adoracyjne, a nie tylko tzw. taniec godowy (wiemy, o co chodzi, panowie). Co to znaczy? A to, że należy zauważać w swojej drugiej połowie kobietę, której ciągle wiele od świata (i od nas) się należy. Brzmi strasznie, ale nie jest to trudne do zrealizowania. Trzeba jej po prostu mówić, że ładnie wygląda, że znów coś pysznego dla nas ugotowała, że fajnie, że na coś nam zwróciła uwagę. Wyciągnąć ją do kina, teatru, na spacer, do znajomych.

"I siebie też" – podkreśla Starowicz. – Bo przecież jeżeli tylko praca i dom, można ze szczętem zgłupieć".

Ruszajmy więc do adoracji, panowie. I to każdego dnia! Opłaci się bardziej niż wojna.

I. Szamow

Patent na kobietę
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie