Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Zrozumieć świat dziecka cz. II

Zrozum nastolatka
|
19.08.2012
Zrozum nastolatka Zrozumieć świat dziecka cz. II

O tym, jaki rzeczywiście jest świat młodych ludzi, jak my, dorośli błędnie go czasem odczytujemy i jak lepiej możemy go zrozumieć, pisze w kolejnej części Listu do Rodzica Jarosław Pytlak, Dyrektor Szkoły STO 24 w Warszawie.

Tagi: rodzina

Zrozum nastolatka Zrozumieć świat dziecka cz. II

A zatem, jaki jest świat młodych ludzi?

Przede wszystkim rozgadany. Roztopiony w morzu słów, symboli, gestów i myśli przepływających we wszystkich kierunkach, szybko chwytanych, często gubionych i powtarzanych. Jest równocześnie bardzo demokratyczny – w morzu słów każdy może się wypowiedzieć i zadecydować, które komunikaty odbierze, na które odpowie. Nie ma w nim barier i tabu – wszystko jest dla ludzi i wszystko powinno im służyć.

Ten świat jest szybki – aż do bólu – i przez to bardzo powierzchowny. Przypomina kalejdoskop. Tutaj młode pokolenie wiernie podążyło ścieżką wytyczoną przez dorosłych. Zauważmy, że miejsce dużej płachty tygodnika „Polityka” już dawno zajął kolorowy zeszyt, w którym rzadko trafia się artykuł dłuższy niż trzy strony. Pół godziny wiadomości telewizyjnych zawiera streszczenie tego, czym żyje cały świat, zaś królem rynku prasowego jest dziennik składający się z głównie z tytułów, zdjęć i wykrzykników.

Świat młodych ludzi jest dla nas nowy, zupełnie inny, egzotyczny. Próba sprowadzenia go do tego, co pamiętamy z dzieciństwa razi brakiem wyobraźni. Na poziomie władzy państwowej prezentują to zwolennicy przywrócenia obowiązkowych, codziennych strojów szkolnych – nie dlatego, że prawdopodobnie nie jest to właściwe rozwiązanie problemu agresji i braku dyscypliny szkolnej, ale dlatego, że gdyby nawet było, brak akceptacji wśród młodych ludzi skazuje ten pomysł na niepowodzenie. Jest on po prostu niezgodny z opisanym tutaj światem młodych – kolorowym, kalejdoskopowym, nastawionym na indywidualność. Osobiście uważam zresztą pomysł umundurowania uczniów po prostu za akt agresji – której ponoć ma zapobiegać!

Na poziomie władzy rodzicielskiej i szkolnej brak zrozumienia egzotyki świata dzieci przejawia się w typowych frustracjach osób dorosłych:

„W ogóle nie czytają książek!” – po pierwsze wcale nie „w ogóle”, bo trochę jednak czytają. Po drugie, jeśli nawet nie czytają, to z innych źródeł uzyskują, często mimochodem, równie dużo informacji, jak kiedyś z książek. Książka jest specyficzną, niezwykle cenną formą przekazu kulturowego, ale kim jesteśmy, by stanowczo wyrokować, w jakim kierunku podąży rozwój kultury?!

„Wciąż ślęczą przy komputerze”. My sami – dorośli – kupujemy im komputery i sami wprowadziliśmy informatykę do programów szkolnych. Sami oczekujemy od nauczycieli, że będą kształcić „nowocześnie”, a tę nowoczesność utożsamiamy z zastosowaniem technologii informacyjnej. Sami wreszcie coraz dłużej siedzimy przed ekranem monitora, także kosztem codziennego kontaktu z dzieckiem.
Zastanówmy się, czy jeśli pół świata spędza dużą część życia przy komputerze, można mieć pretensję do jego młodocianej jednej czwartej, że czyni to samo?!

„Używają komputera tylko do grania”. Już nie – w coraz większym stopniu także do komunikowania się, jako narzędzia pracy i źródła informacji. Poza tym gra może mieć walor kształcący, nawet, jeśli tego nie dostrzegamy. Nie jest też granie w większym stopniu stratą czasu, niż, na przykład, czytanie prasowych doniesień na temat życia towarzyskiego gwiazd filmu lub estrady.

„Tylko komórka i komórka!”. Równie dobrze możemy sobie ponarzekać „Wciąż tylko zegarek i zegarek!”. Daliśmy dzieciom do ręki wygodne narzędzie, także we własnym interesie. Korzystamy z niego, dzwoniąc dziesięć razy dziennie, aby dowiedzieć się, co nasza pociecha robi, gdzie jest, jak się czuje i tak dalej. Nie dziwmy się, gdy dziecko robi to samo w sprawach, które są ważne dla niego.

„Nie respektują starszych” – to prawda, dystans bardzo się zmniejszył, w takim, mniej więcej, stopniu, jak Szymon Majewski czy Kuba Wojewódzki skracają go w telewizorze w stosunku do gości swoich programów. Takie wzorce lansują obecnie media, które nie są przecież wytworem dzieci. Niestety, coraz częściej przejmujemy je także my - dorośli.

„Piszą niestarannie, z błędami, w ogóle nie dbają o styl” – przyczyn może być wiele. Na przykład, ktoś w „zerówce” uczył pisać litery zamiast starannie przygotowywać rękę dziecka do pisania. Albo mama, będąc w ciąży, jadła za dużo skażonej sałaty. Albo dziecko chce jak najszybciej zapisać cisnące się pod pióro myśli. Ponadto, nauka starannego i bezbłędnego pisania wymaga czasu, skupienia i wytrwałości. Trudno pogodzić to z obecnym tempem życia. Jeżeli jednak bardzo nam na tym zależy – a powinno – to pierwszy krok powinniśmy uczynić sami. Proponuję – lansujmy hasło: „SMS-y i maile piszę bez błędów!”. Ale ostrzegam, sam czasem tracę cierpliwość, kiedy wystukuję SMS-a z polskimi literami i interpunkcją. Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że następne pokolenie ogłosi zniesienie w języku polskim liter „ó”, „ż”, „h” i im podobnych. O ilerz, tfu…, o ileż życie będzie prostsze!

Kalejdoskopowy, rozgadany, dla nas egzotyczny – taki jest świat młodych ludzi. Uzupełnijmy ten obraz jeszcze o to, jaki nie jest.

Nie jest pozbawiony autorytetów, z tym, że współczesny autorytet nie nabiera mocy z racji swojego urzędu albo urodzenia. On musi pozostawać w zgodzie z duchem młodego pokolenia. Dlatego większe wpływy ma wśród młodzieży Jurek Owsiak niż którykolwiek z czołowych polityków. Dlatego ja staram się budować swój niewielki, szkolny autorytet na różnorodności pomysłów, ściskaniu łapek, emocjach przy grze w piłkę, ciekawych lekcjach i pełnych przygód obozach, a nie dostojeństwie dyrektorskiego majestatu.

Ten świat nie jest pusty, ani pozbawiony patriotyzmu. Zna wzruszenia, potrafi cieszyć się i tworzyć, entuzjazmuje sukcesami polskich sportowców – nie znosi jednak utożsamiania patriotyzmu z nudą i zadęciem, ani czczenia dawnych przewag, czy chwalebnych klęsk.

Nie jest również pozbawiony uczuć, choć niektórzy zdają się sądzić, że są one sztuczne, niczym z plastiku. Tak bywa tam, gdzie nie ma czasu na manifestowanie i pielęgnowanie pozytywnych emocji. Z konieczności wzorcem staje się wtedy obrazek z telewizora. Tam, gdzie jest czas, by okazywać sobie miłość, dziecięce uczucia są także „z krwi i kości”. Ale, uwaga, nieodłącznym atrybutem miłości jest szacunek i zrozumienie. Dorosły, który traktuje dziecko, choćby nieświadomie, jak interaktywną zabawkę do zaspokajania swoich ambicji i potrzeb, tylko myśli, że kocha.

Taki jest, moim zdaniem, świat młodych ludzi. Oczywiście, powyższe rozważania są tylko pewnym uogólnieniem wielu obserwacji. Sądzę jednak, że podobnie jak rodzice, patrzący z boku, czasem wnikliwiej i trafniej oceniają szkołę niż nauczyciele, tak ja, obserwując z dystansu przejawy życia rodzinnego setek uczniów, dość trafnie diagnozuję sytuację. Cóż z tej diagnozy wynika dla nas, dorosłych?

O tym przeczytasz w kolejnej części Listu do Rodzica.

Pozdrawiam serdecznie
Jarosław Pytlak
Dyrektor Szkoły STO 24 w Warszawie

Artykuł ukazał się w serwisie www.mamrodzine.pl



 Przejdź na FORUM >> 

 

 

Zobacz dalszy ciąg Listu do Rodzica
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie