Wszyscy to znamy. Widzieliśmy już te „trudne dzieci”, które bezustannie mają kryzys. Tak naprawdę moment „niekryzysowy” jest u nich czymś nietypowym. Taki nastolatek zawsze namierzy dorosłego, który uratuje go i wyciągnie z kłopotów. Jeśli to ty jesteś tym dorosłym, dowiedz się, jak sobie z tym poradzić.
Ulegając po raz kolejny i rozwiązując problem za nastolatka wspierasz zachowanie, które szkodzi i jemu, i tobie. Nie zrozum mnie źle, wiem, że mówimy o dzieciach, które nie robią tego celowo. Na pewno jednak robią to konsekwentnie – sprawiają, że bierzemy na siebie ich problemy i ponosimy konsekwencje ICH wyborów.
Czy to także twój problem?
Zapytaj sam siebie, czy masz nastoletnie dziecko, które notorycznie:
- obarcza cię swoimi problemami?
- oczekuje, że naprawisz w jego życiu rzeczy, których wcale nie popsułeś?
- wykorzystuje twoją hojność?
- sprawia, że czujesz się winny, kiedy mówisz: „Nie, tym razem ci nie pomogę”?
Jeśli odpowiedzi na powyższe pytania są twierdzące, możesz być pewien, że przynajmniej jesteście na drodze do pozbawienia nastolatka poczucia odpowiedzialności za swoje własne czyny. A to sytuacja niebezpieczna, bo osoba bez takiego poczucia będzie posuwała się coraz dalej bez względu na konsekwencje, których często nawet nie potrafi zawczasu przewidzieć. Jej życie będzie spiralą coraz większych kłopotów (często również z prawem), z którymi nie będzie potrafiła sobie radzić.
Pewnie byś tego nie chciał dla swojego dziecka, więc dowiedz się, jak unikać pobłażania nastolatkowi.
1. Nie pomagaj, jeśli nie zrobiło ostatniej rzeczy, którą mu poradziłeś
Dlaczego miałbyś pomagać w rozwiązywaniu bieżących problemów, jeśli nie posłuchało twoich rad, kiedy ostatnio miało jakiś kłopot? Kiedy mój syn zaczynał studia, zapytał mnie, czy powinien wziąć kredyt na dodatkowe wydatki, a ja mu to odradziłem. Zdecydował się jednak go wziąć i kiedy popadł w długi, zapytał, czy będę żyrował drugi kredyt, żeby mógł spłacić pierwszy. Łatwo się chyba domyślić, co odpowiedziałem.
2. Sprawdź, czy naprawdę potrzebuje pomocy, czy po prostu musi się wziąć do roboty
Innymi słowy, jeśli wie lepiej, ale nie robi lepiej, bardziej skorzysta na powiedzeniu: „Nie potrzebujesz mojej interwencji, musisz tylko podjąć odpowiednie działania”. Można to nazwać szorstką miłością. Ale to, że możesz pomóc dziecku, wcale nie oznacza, że powinieneś to zrobić. Czasem musimy pozwolić swoim dzieciom żyć i ponosić konsekwencje własnych wyborów, nawet jeśli okażą się bolesne.
3. Niech zrozumie, że jesteś siewcą, nie ogrodnikiem
Nie ma nic złego we wspieraniu sukcesu dziecka, ale nie możesz pozwolić mu wciągnąć się w sadzenie, podlewanie i hodowlę drzewa. Nie jesteś ogrodnikiem, ty tylko siejesz; jeśli będziesz „hodował” wszystkie przedsięwzięcia swoich dzieci, nie przestaną na tobie polegać. Doskonałym przykładem jest pomoc w szukaniu pracy lub składaniu wniosków na studia, Jako rodzic (siewca) masz dać dziecku wszystko, czego potrzebuje, by przygotować się na szansę na pracę czy miejsce na uczelni, ale to ono ma się zająć podlewaniem, czyli planowaniem, wypełnianiem swoich obowiązków i upewnianiem się, że wszędzie zdąży.
4. Nie rób za nie tego, co może zrobić samo
Nie wyręczaj go we wszystkim. Znasz powiedzenie, że nieużywany mięsień zanika? Tak jest z każdą umiejętnością, której nie ćwiczy twoje dziecko.
5. Wyciągaj je z dołka tylko pod warunkiem, że przestanie w nim kopać
To, żeby przestać kopać, kiedy znajdziemy się w dołku, podpowiada nam nawet zdrowy rozsądek. Jeśli nastolatek zwróci się do ciebie o pomoc, upierając się równocześnie, żeby dalej pogłębiać swój dół, musisz się wycofać, zanim wciągnie cię do niego za sobą.
Jeśli będziesz postępował w ten sposób, jednocześnie okazując dziecku miłość i akceptację, pomożesz mu wyrosnąć na rozsądnego, samodzielnego i wiedzącego, że potrafi sprostać trudnym sytuacjom człowieka.
Bartek Kulesza
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie
Kiedy nasi rodzice nas wychowywali, byli zdani na siebie. Odchowanie dziecka, zadbanie o to, by wyrosło na dobrego człowieka — to wszystko było wyłącznie na głowie rodzica i zależało od jego spojrzenia na świat. Dziś rodzice są bardzo roszczeniowi i skupieni na sobie, zamiast na dziecku. Oczekują, że szkoła będzie wychowywać dzieci za nich i nie szukają żadnych problemów w sobie, ani swoich dzieciakach. Moja żona i ja od momentu, w którym dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli dziecko, regularnie dokształcaliśmy się. Czytaliśmy blogi i książki dla rodziców. Kto by się spodziewał, że okres dojrzewania i tak nas zaskoczy xD. Raz na jakiś czas konsultujemy się z terapeutką z poradni Psychologgia, która pracuje z rodzinami i nie tylko pewnie. Takie wsparcie jest w sumie bardzo przydatne, bo jako dorośli często zapominamy, w jaki sposób rozumowaliśmy, będąc dzieciakami.
22.02.2022 13:32