Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Zawsze będę przy tobie

Wolne myśli
|
19.11.2020

Dzięki Facebookowi zawsze mam kontakt ze wszystkimi. I na tym właśnie polega mój problem. Czy naprawdę muszę być skazany na wszystkich, których kiedykolwiek spotkałem w życiu?

media społecznościowe
Po co nam tylu znajomych na facebooku?

Znajomi na facebooku - ilu ich masz?

Chcesz być moim znajomym? To bardzo proste. A może już jesteśmy znajomymi? Nie sprawdzałem mojej poczty e-mail w ciągu ostatnich kilku minut. Jeżeli znajdujesz się w gronie moich znajomych, nasza przyjaźń będzie wieczna. Lista moich znajomych na Facebooku dowodzi, że ja, zupełnie przeciętny czterdziestolatek, nigdy nie straciłem przyjaciela. Są na niej wszyscy: koledzy z podstawówki, szkoły średniej, studiów, pracy, a także znajomi znajomych, a nawet faceci moich byłych dziewczyn — konstelacja twarzy wypełnia moją listę znajomych niczym medale na klatce piersiowej Mussoliniego. Mam mnóstwo przyjaciół — przynajmniej na Facebooku. Mój komputer pokazuje, że nigdy nie utraciłem kontaktu z żadnym z nich. Jednak utraciłem coś innego — prawo do zakończenia znajomości. I wcale nie chodzi o to, że jestem zbyt sympatyczny i otwarty dla ludzi. Prawdziwym problemem jest dzisiejsza „napompowana” gospodarka znajomościami.

W epoce długich list społecznych priorytetów i aktualizowania statusów w amarantowej chmurze, utrzymywanie kontaktów nie wymaga żadnego wysiłku. Wszyscy znajdujemy się w nieskończonej przestrzeni znajomości, co oznacza, że nigdy nie zerwiemy kontaktu ze starymi znajomymi i nigdy nie poczujemy bólu utraty przyjaciela. To oznacza również, że nawet najsłabsze więzi — z przedstawicielem jakiejś firmy, który wręczył ci swoją wizytówkę, z kolegą, z którym pracowałeś podczas wakacji w czasie studiów, czy z kobietą poznaną w barze — zostaną zachowane na całą wieczność, ponieważ te ledwie znane ci osoby zostały zaliczone do grona twoich „znajomych”. Oczywiście możesz podzielić swoich znajomych na grupy według określonych kategorii, ale kto byłby na tyle odważny, żeby stworzyć grupę o nazwie „przypadkowe znajomości”?

Po co nam tylu znajomych?

Wielu ludzi twierdzi, że długie listy znajomych niosą ze sobą same korzyści. Jednak ta sytuacja ma co najmniej trzy bardzo negatywne skutki. Po pierwsze, bezmyślnie dodajemy do grona znajomych coraz więcej osób. Gromadzimy znajomych z taką pieczołowitością, z jaką nasi ojcowie zbierali różne dobra — obsesyjnie, desperacko, jak gdyby kiedyś miało nam ich zabraknąć. (W ich przypadku było to zrozumiałe — żyli w czasach komuny, kiedy naprawdę wszystkiego brakowało. Ale w jakich czasach my żyjemy?). Ludzie są jak szczury — gdy tylko mają okazję gromadzenia czegokolwiek, co ma jakąś wartość, natychmiast to robią. Znajomości to cenna waluta w świecie, w którym rządzą sieci kontaktów. Dochodzimy do prostego wniosku, że im więcej, tym lepiej. Jednak im więcej masz znajomych na portalach społecznościowych, tym mniejsza jest wartość każdego z nich (i twoja również). Kolekcjonujemy ludzi, jak przedmioty. Możesz się ze mną nie zgadzać, ale ja nie chcę być okazem w czyjejś kolekcji.

Po drugie, utrwalanie znajomości za pośrednictwem internetu wyeliminowało potrzebę zbierania wizytówek. Oczywiście, wygodnie jest mieć wszystkie kontakty w jednym podręcznym miejscu. Jednak zaletą wizytownika jest to, że nigdy nas nie zagaduje, nie wysyła wirtualnych zaproszeń, nie namawia do udziału w konkursach filmowych — i nigdy, przenigdy nas nie zaczepia. Po prostu leży na biurku. Używamy go tylko wtedy, gdy jest potrzebny.

Po trzecie — i najważniejsze — utraciliśmy prawo do kończenia znajomości. Amerykański filozof Ralph Emerson napisał kiedyś, że przyjaciel to prawdziwe dzieło natury. A zaraz potem dodał: „a przyjaźń, jak większość naturalnych rzeczy, jest biodegradowalna”. Gdy chodziliśmy do szkoły, razem z kolegami obiecywaliśmy sobie „dozgonną przyjaźń”. Jednak po jakimś czasie z ulgą zdaliśmy sobie sprawę, że niektóre więzi z łatwością można zerwać, nie czując przy tym żadnych wyrzutów sumienia. Tak po prostu musi być. W ten sposób natura umożliwia nam zmianę, ewolucję i dostosowanie się do nowych warunków. Utrzymywanie znajomości z dużą grupą ludzi jest bardzo wyczerpujące. Oczywiście, możesz użyć przycisku „Usuń użytkownika z grona znajomych”, ale kto zdecyduje się na taki krok? W dzisiejszych czasach, gdy nie ogranicza nas już pojemność dysku, usuwanie informacji (jakichkolwiek) jest przerażające — i, jak próbuje nam się wmówić, zupełnie niepotrzebne. To właśnie dlatego staromodne zrywanie kontaktów było tak wspaniałe. Znajomości, niczym zapomniane fotografie, traciły powoli swoją ostrość i odchodziły w niepamięć. Ten proces był całkowicie naturalny i nikt brał go do siebie. Bo takie kończenie znajomości jest czasami po prostu potrzebne.

Wygaszanie znajomości?

Może właśnie tu leży odpowiedź? Może Facebook powinien stworzyć aplikację, którą nazwalibyśmy „Wygaszanie znajomości”? Zdjęcia znajomych, z którymi w ogóle się nie kontaktujemy, powoli zaczęłyby przybierać odcień sepii i stawałyby się coraz bardziej zamazane. Informacje o aktualizacji statusu tych osób byłyby wyświetlane coraz bledszą i coraz mniejszą czcionką. Widząc te zmiany, moglibyśmy zadecydować o odnowieniu kontaktu z tą osobą — nie za pomocą zaczepek, lecz normalnej, osobistej wiadomości — albo moglibyśmy nic nie robić. Udać, że nie zauważyliśmy tych zmian i po prostu pozwolić tej osobie odejść. Czy to naprawdę byłoby takie straszne?

Zdaję sobie sprawę, że pisząc to, mogę zniechęcić do siebie niektórych moich znajomych. Bardzo proszę: usuńcie mnie ze swojej listy kontaktów. Zobaczycie, że będzie to dużo trudniejsze niż wam się wydaje. Ja sam szczerze się boję, że już nigdy nie zakończę żadnej znajomości.

Juliusz Strykowski

Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (2) / skomentuj / zobacz wszystkie

Krzychu
11 marca 2013 o 15:58
Odpowiedz

A ja zwyczajnie skasowałem swój profil z Facebooka i żyję :)

~Krzychu

11.03.2013 15:58
Dariusz Boniukiewicz
06 marca 2013 o 09:22
Odpowiedz

Juliuszu, z Twojego artykułu wyłania się obraz Osoby z zerową asertywnością :)
Biedaku, zaczepiają Cię, chcą rozmawiać itp :) Jestem tylko trochę złośliwy, ale tak z sympatii do Ciebie :)
Niedawno Kolega miał pretensję, że czegoś potrzebował, dzwonił a ja nie odebrałem... Moja odpowiedź była prosta:
"Dałem Ci mój numer, więc masz prawo do mnie dzwonić 24 h na dobę i 7 dni w tygodniu. A ja MAM PRAWO NIE ODEBRAĆ.... W końcu to mój czas i mój telefon" :) Nie wyobrażam sobie np. odbierania telefonu w czasie sytuacji intymnej z moją Kobietą, Ty pewnie nie chciałbyś ze mną rozmawiać wiedząc, że właśnie sram ;P

Portale społecznościowe od wizytownika są lepsze. Wizytówki tak często nie dezaktualizują się, możesz je mieć zawsze ze sobą, to co chcesz powiedzieć możesz przekazać łatwo dużej grupie osób.. Co to za osoby? Tak jak nikt rozsądny tego co w Dzienniku Telewizyjnym nie traktuje jako jedyną prawdę i wyrocznię, tak i "znajomi" na takim FB są tylko z nazwy. I możesz ich spokojnie wyautować nawet z tego grona. mnie tak już się z kilkoma osobami zdążyło po kilku ostrzeżeniach na temat spamowania.
Z bliskimi znajomymi spotykam się na piwie, albo do nich dzwonię :)
Więc Juliusz :"don't panic" ;) To Twoje życie i Ty masz nim kierować korzystając z narzędzi które masz a nie dawać się kierować narzędziom jak portale :) Powodzenia!

~Dariusz Boniukiewicz

06.03.2013 09:22