Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Upadek autorytetów. Prawda czy fikcja?

Wolne myśli
|
21.11.2023

Od wielu lat słyszymy, właściwie ze wszystkich stron publicznego dyskursu, że "żyjemy w czasach kryzysu" autorytetów. Ani pierwszoplanowi politycy, ani - potężne niegdyś - postaci ze świata religii i kultury nie mają już na nas tak silnego wpływu jak w dawniejszych czasach. Zdaniem części analityków - filozofów i etyków, zwiastuje to rychły koniec naszej cywilizacji, która bez napędu, jaki dawały jej od wieków obdarzone posłuchem jednostki wybitne, musi z biegiem lat ugrzęznąć w marazmie i w efekcie zniknąć. Według innych badaczy ów kryzys, choć jest faktem, stanowi jedynie niewygórowaną cenę, jaką płacimy za przywiązanie do idei wolności. Czy rzeczywiście?

Tagi: psychologia , męski świat

Autorytet
Poważanie, szacunek dla autorytetu to dziś rzadkość

Przyczyny zmian

W dawnych czasach ludzie obdarzeni byli autorytetem z kilku powodów. Jedni niejako automatycznie z racji pełnionej funkcji społecznej czy publicznej - jak choćby ojciec, który był niekwestionowanym autorytetem dla swojej rodziny i dzieci. Kapłan z kolei przez stulecia był liderem lokalnej społeczności wiernych, głównie ze względu na swoje "boskie" konotacje, a to wówczas miało dla ogółu wielkie znaczenie. Inni, jak na przykład władcy polityczni, cieszyli się wielkim uznaniem i prestiżem już z racji samego zasiadania na tronie. Nie musieli nic robić, wystarczyło, że byli i panowali.

Wszystko to funkcjonowało sprawnie przez stulecia, właściwie aż do XVIII wieku. Wybuchła wówczas rewolucja przemysłowa (która swoje apogeum osiągnęła w wieku XIX). To pozornie niezwiązane z "kulturą" wydarzenie odmieniło i "przeorało" świadomość większości ludzi cywilizacji zachodniej i to chyba już bezpowrotnie.

Stało się tak, gdyż wraz z rewolucją w technice pracy zaczęła się upowszechniać elementarna edukacja. Potrzeby "kadrowe" w wielkich fabrykach, hutach i kopalniach zaczęły wymuszać nauczanie ludzi czytania i pisania, rozumienia logiki oraz matematyki, gdyż tylko tacy mogli sprostać zadaniom przy nowoczesnych i kosztownych maszynach fabrycznych. O ironio, to właśnie chciwość fabrykantów dała początek powszechnej szkole.

Bardzo szybko okazało się, że nauka ta ma też nieoczekiwany skutek uboczny - coraz liczniejsze masy zyskały dostęp do wiedzy zawartej w książkach i tekstach, które dotychczas były zarezerwowane dla wąskich elit z wierzchołka drabiny społecznej. To z kolei stało się - mówiąc w ogromnym skrócie - bodźcem do formowania się ruchów równościowych, emancypacyjnych i egalitaryzacji skostniałego wcześniej społeczeństwa.

To wszystko razem wywołało lawinę. Kiedyś na uczonych czy władców patrzono niemal bezkrytycznie i oddawano im boską cześć z racji samego faktu przynależności do określonej kasty społecznej. Dla prostych ludzi to, co głosiły takie autorytety, miało właściwie charakter niekwestionowalnej prawdy objawionej. Ludzi uczono posłuszeństwa i zarażano respektem dla pochodzącej z boskiego nadania władzy. Gdy ci sami, prości ludzie zaczęli czytać, rozumieć zjawiska, dostrzegać mechanizmy otaczającego ich świata - nabożny lęk został zastąpiony przez wątpliwości i kontestację. Tę właśnie "kontestację prawdy" narzuconej przez jednostki z góry hierarchii społecznej można więc uznać za początek powszechnego dziś upadku autorytetów.

Upadłe autorytety

Oczywiście proces upadku dotychczasowych autorytetów nie przebiegał i nadal nie toczy się jakoś szczególnie szybko. Uznanie dla "jednostek przewodzących" jest w naszej kulturze tak silne, że nawet dziś, po 200 latach od wybuchu rewolucji przemysłowej, wielu z nas chętnie zawierzyłoby swoją przyszłość i losy "komuś mądremu", szanowanemu. Jednak, gdy przychodzi do szczegółów, widać wyraźnie, jak bardzo nasze myślenie w ciągu ostatnich pokoleń się zmieniło.

Dziś już nie wystarczą etykietki, pochodzenie społeczne czy nawet realna wiedza, by kogoś uznać za prawdziwy autorytet. Kwestionujemy wszystko co się da. A mamy do tego wiele narzędzi. Jest telewizja, film, książki, pozostałe media i, co najważniejsze, internet. Dziś, jeśli widzimy w TV znanego profesora, to za pomocą kilku kliknięć w ekran smartfona i naszej obecności w serwisach społecznościowych jesteśmy w wstanie nawiązać z nim kontakt, wytknąć błędy w rozumowaniu, stylistyce a nawet wykazać brak wiedzy o prezentowanych faktach.

Kiedyś to było absolutnie niemożliwe. Zmuszeni byliśmy - jako społeczność - akceptować to, co przedstawiali nam ci, którzy byli autorytetami. Nie liczyło się, czy mają w ogóle rację. Kontakt był jednostronny: autorytet ogłaszał, co mamy robić i jak myśleć, a nam pozostawało jedynie podporządkować się tej wyroczni. I to, lepiej czy gorzej, ale sprawdzało się.

Nie jest jednak tak, że autorytetów nie ma już w ogóle. W ciągu ostatnich 100 lat pojawiły się zresztą nowe w miejsce tych starszych, które stopniowo traciły wpływy i popularność. Na początku tej drogi wielkie znaczenie zyskało przede wszystkim słowo pisane, które jeszcze w XX wieku było czymś zbliżonym do absolutu. Student czytający akademicki podręcznik lub analityk sięgający po rocznik statystyczny, nawet nie brali pod uwagę myśli, że może on - jako napisany ręką zwykłego człowieka - zawierać błędy.

Potem kluczowe obok słowa pisanego miejsca zajęły radio i wreszcie telewizja oraz w ogóle szeroko rozumiane media. Dla wielu ludzi "prawda" płynąca z ekranu czy głośnika stała się tożsama z rzeczywistością. Bez żadnej weryfikacji, a priori. "Skoro w TV coś powiedzieli, to musi tak być". To zresztą pokazuje, jak bardzo tęskniliśmy za solidnymi podstawami i aksjomatami. Mimo całej naszej wiedzy chcielibyśmy bowiem, by świat był prosty i zrozumiały. A telewizja była - choć brzmi to bardzo przewrotnie - powrotem do jednostronnego przekazywania wiedzy, charakterystycznego dla czasów sprzed rewolucji przemysłowej.

Kolejną, wielką przemianę przyniósł internet, który - jak nauka czytania i pisania w XIX wieku - na nowo dał ogółowi dostęp do praktycznie całej, wielkiej wiedzy tego świata. Dzięki internetowi każdy może znaleźć informacje i interesujące go fakty bez pośrednictwa "autorytetów". Może też w ciągu sekund podzielić się swoimi odkryciami na tysiącach forów i platform internetowych.

Autorytety szczątkowe

Wszystko to razem stawia nas w zupełnie nowej sytuacji. Z jednej strony mamy ludzi, którzy chcieliby być uważani za autorytety - chociażby dziennikarze, naukowcy, celebryci, z drugiej - odbiorcy są wyposażeni w tak silne narzędzia weryfikacji tych aspiracji, że ciężko komukolwiek zasłużyć na to miano. Czy to sfera kultury, czy polityki, czy też nawet mediów, otacza nas wszechogarniająca dekompozycja ludzkich słabości. Odbiorcy już nie przyjmują tego co im się daje, tylko jasno formułują konkretne oczekiwania. I krytykują. Każde "oszustwo" jest natychmiast odnajdywane, weryfikowane i ośmieszane, dlatego nikt, kto nie ma solidnych podstaw, nie może na dłuższą metę wbić się w świadomość ludzi jako realny autorytet.

Powstało zjawisko, które ja nazywam "autorytetem niszowym", są bowiem jednostki, które specjalizując się w jakiejś wąskiej dziedzinie, czy to naukowej, czy artystycznej, potrafiły wokół siebie zbudować na tyle pozytywną aurę wiarygodności, że można ich nazwać - ale tylko w wąskim wycinku - autorytetami.

Ta szalejąca "dekompozycja" ma oczywiście - prócz zalet - poważne wady i czyni społecznościom realne szkody. Prosty przykład: kiedyś, idąc do lekarza, nawet nie przyszło by nam do głowy, by kwestionować jego medyczne oceny. Oczywiście, ludzie z dużym doświadczeniem życiowym potrafili zachować sceptycyzm, jednak lekarską diagnozę zawsze się traktowało poważnie. Dziś większość pacjentów idzie na wizytę z przygotowaną - na podstawie własnych "analiz" internetu - gotową diagnozą, pewna swojej wiedzy i nie gotowa, by ktoś tę wiedzę kwestionował, nawet wykształcony medyk.

Inny przykład - niegdyś bardzo szanowany zawód nauczyciela. Kiedyś to, co stwierdzał belfer, miało rangę ostateczną. Można było wątpić w to, co mówi, trzeba się jednak było do tego bezwzględnie stosować. Dziś w szkołach funkcjonują różnorodne programy oceny kadry, także rodzice i same dzieci mają inny stosunek do pracowników oświaty niż jeszcze kilkanaście lat temu. Gdy ja coś nabroiłem w szkole, to ojciec po powrocie z wywiadówki dawał mi jeszcze solidny wygawor, bo słowo nauczyciela było niepodważalne. Jak jest teraz, wszyscy wiemy.

Upadek autorytetów to koniec cywilizacji?

Upadek znaczenia autorytetów jest dziś niekwestionowany. Widać to na każdym kroku. Swój posłuch straciły kościoły, religie, władza a nawet naukowcy i specjaliści z wielu dziedzin. Zwykły, szary zjadacz chleba, dzięki dostępowi do internetu, ma do swojej dyspozycji nieograniczone zasoby wiedzy, które kiedyś pozostawały dla niego zupełnie niedostępne. Inna sprawa, czy przeciętny człowiek, bez należytego przygotowania jest w stanie sprawnie i właściwie z tych wszystkich zasobów korzystać. Najczęściej nie jest, nie zmienia to jednak faktu, że dostęp ten dodaje mu pewności siebie w kwestionowaniu wiedzy i pozycji innych.

Czy to na dłuższą metę ściągnie na nas negatywne konsekwencje? Odpowiem dość przewrotnie: moim zdaniem nie. Przede wszystkim fakt, iż łatwiej dziś zweryfikować kompetencje tych, którzy chcieliby być naszymi przewodnikami, na dłuższą metę przyniesie więcej korzyści niż zagrożeń. W nadchodzących czasach znacznie trudniej niż teraz będzie budować karierę na pozie i pysze, a by zaistnieć, wymagane będą rzeczywiste umiejętności, ciężka praca i pokora, które pod naporem krytycyzmu publiczności obronią się same. Szykują się natomiast ciężkie czasy dla autorytetów samozwańczych, takich, które swój subiektywny, nieoparty na faktach obraz świata próbowaliby narzucić większości. To się już z pewnością nie uda.

Sławek Tomkowski

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (1) / skomentuj / zobacz wszystkie

Paweł Kopeć
22 września 2023 o 10:15
Odpowiedz

Tak to smutny fakt i rzeczywistość.
Autorytet!? Naturalny to: ojciec, matka, dziadek.
Inni, m.in.: Papież, myśliciel, pisarz, naukowiec, uczony...

~Paweł Kopeć

22.09.2023 10:15
1