Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Lisowczycy. Polska jazda, która budziła grozę

Wolne myśli
|
25.08.2023

Mało która formacja wojskowa dorobiła się przez lata tak czarnej legendy, jak lisowczycy. W boju mieli być tak morderczy i bezlitośni, że rosyjskie matki straszyły nimi swoje dzieci jeszcze 100 lat po tym, jak formacja straciła na znaczeniu. I jak to z legendami bywa - choć wyolbrzymia ona i przekłamuje pewne fakty, to tkwi w niej ziarno prawdy.

Tagi: historia

Jeździec polski - obraz Rembrandta van Rijna
Lisowczyk na obrazie pędzla samego Rembrandta van Rijna

Lisowczycy powstali w interesującym momencie polskiej historii, bo w 1614 roku. Okres, nazwany później “złotym wiekiem” zakończył się i choć nasz kraj mógł się wówczas pochwalić największym zasięgiem terytorialnym, to panowanie króla Zygmunta III Wazy trudno nazwać pasmem sukcesów. Ówczesna sytuacja geopolityczna oraz nie zawsze trafione decyzje króla sprawiły, że Rzeczpospolita Obojga Narodów uwikłała się w szereg konfliktów - z Imperium Osmańskim, Szwecją, a także Rosją. I właśnie z ostatnim z wymienionych państw wiąże się historia niesławnych lisowczyków.

Lisowczycy - skąd się wzięli?

Gdy w 1598 roku umarł car Fiodor I, wymarła także panująca w Rosji dynastia Rurykowiczów. Kolejne kilkanaście lat to okres tak zwanej “wielkiej smuty” - czas, w którym władza nad Rosją przechodziła z rąk do rąk. Mieli w tym udział także Polacy, którzy pomogli wynieść na tron Dymitra II Samozwańca - rzekomo cudownie ocalonego Dymitra, syna Iwana IV Groźnego. Jego pretensje do carskiego tronu były popierane między innymi przez lisowczyków - i w tym momencie skupimy się właśnie na nich, ponieważ cała wielka smuta to temat na oddzielny artykuł.

Lisowczycy wzięli swoją nazwę od Aleksandra Józefa Lisowskiego - jednego z polskich szlachciców, którzy popierali wspomnianego Dymitra w walce o władzę w Rosji. I choć zalążki tej formacji pojawiły się już w 1607 roku, to oficjalnie została sformowana w 1614. Co sprawiło, że jest doskonale pamiętana także dziś? Cóż, zadecydowało o tym kilka czynników, spośród których najbardziej wybijają się dwa: sposób walki oraz fakt, że żołnierze nie mieli wypłacanego żołdu, a zarobili tyle, ile udało im się zrabować.

Tatarski styl

Aleksander Józef Lisowski w pewnym momencie swojego życia wstąpił na służbę do hospodara mołdawskiego Michała Walecznego. Tam zapoznał się z tatarskim sposobem prowadzenia walki, który opierał się przede wszystkim na szybkiej jeździe. Jeźdźcy byli uzbrojeni w łuki, broń palną, a także szable lub pałasze oraz rohatyny. Podpatrzone u Tatarów metody wcielił w życie u swoich podkomendnych, a historycy twierdzą, że wręcz “doprowadził ją do perfekcji”. Oddziały lisowczyków odznaczały się niespotykaną wręcz mobilnością - jednego dnia jeźdźcy byli w stanie pokonać dystans ponad 150 kilometrów, czyli aż cztery razy więcej, niż inne wojska konne tej epoki. Wynikało to z jednej strony ze znakomitego wyszkolenia i umiejętności koordynacji swoich działań - tak dalekie wypady oznaczały, że lisowczycy byli w stanie zaskoczyć nawet bardzo oddalonego od siebie wroga. Oczywiście jeźdźcy zmuszali siebie (i swoje konie) do tak ogromnego wysiłku dlatego, że dosłownie zależało od tego ich życie.

Aspektem, który w największym stopniu determinował styl walki i życia lisowczyków był bowiem sposób, w jaki zarabiali. Nie byli oni żołnierzami, którzy dostawali od państwa regularny żołd. Gdy w 1611 roku hetman Jan Karol Chodkiewicz przyjmował Lisowskiego i jego ludzi na służbę zaznaczył, że będą służyć za darmo, dając mu w ten sposób przyzwolenie na utrzymywanie formacji wyłącznie z łupów wojennych. Lisowskiemu taka sytuacja jak najbardziej odpowiadała. Nic więc dziwnego, że gdy szukał chętnych do wzmocnienia swojej formacji, zwracał uwagę przede wszystkim na ludzi zdeterminowanych, którzy nie przestraszą się byle czego. Tak zachęcał ich do wstąpienia w swoje szeregi:

Orężem waszym będzie szabla i rusznica, łuk z sajdakiem, rohatyna, koń lekki i wytrwały, ani wozów, ani taborów, ani ciurów nie ścierpię; wszystko nosić będziecie z sobą. […] natrzeć zuchwale, kiedy trzeba rozsypać się, zmylić ucieczkę, znów się odwrócić, nieprzyjaciela zaskoczyć, oto dzieło wasze. […] Przebiegać najodleglejsze szlaki nieprzyjacielskie, krainy palić, wsie burzyć, miasta, pędzić przed sobą trzody bydła i jeńców tysiące, nie przepuszczać nikomu, to odtąd jedynem zatrudnieniem waszem.

Na krwawym szlaku

Powyższe czynniki, a także duch ówczesnych czasów, w których podejście do wartości ludzkiego życia było zdecydowanie inne niż obecnie sprawiło, że o lisowczykach szybko zrobiło się głośno z powodu zarówno ich wartości bojowej, jak i bezwzględności, z jaką obchodzili się ze swoimi ofiarami. Skoro musieli utrzymywać się z łupów, to nie mieli litości dla ludzi, których spotkali na swojej drodze - zabijali bez litości mieszkańców wiosek i miasteczek. Z czasem zła sława zaczęła ich wyprzedzać - gdy informacja o zbliżających się lisowczykach docierała do jakiejś ludzkiej osady, mieszkający w niej ludzie uciekali w popłochu. Jeźdźcy Lisowskiego byli bezwzględni także dla samych siebie - zdarzały się sytuacje, gdy dobijali swoich własnych towarzyszy broni, gdy ci zostali ranni i istniało ryzyko, że będą opóźniać jazdę.

Lisowczycy - akwarela Juliusza Kossaka
Lisowczycy - akwarela Juliusza Kossaka

Pierwszym znaczącym epizodem w historii lisowczyków był udział w wojnie polsko-rosyjskiej, która toczyła się w latach 1609-1618. Żołnierze Lisowskiego brali udział między innymi w walkach o Smoleńsk - robili wypady za linie oblegających miasto Rosjan, niszczyli ich armaty oraz łupili żywność i broń. Po zakończeniu oblężenia Smoleńska lisowczycy wzięli udział w szeregu wypraw w głąb Rosji - dotarli nie tylko w okolice Moskwy i Suzdala, ale wyprawili się daleko na północ, aż nad Morze Białe. Cała formacja była wówczas dość skromna pod względem liczebnym (było to około 2000 żołnierzy), ale w kolejnych latach sukcesywnie ich przybywało. I to pomimo faktu zmiany dowódcy - Aleksander Józef Lisowski zmarł bowiem niespodziewanie w 1616 roku.

Na jego następcę wybrano Stanisława Czaplińskiego, który otrzymał tytuł pułkownika. To też było charakterystyczne dla lisowczyków - swoich dowódców (zarówno poszczególnych oddziałów, jak i całej formacji) wybierali sami. Czapliński piastował to stanowisko zaledwie dwa lata - po jego śmierci dowództwo przejął Walenty Rogawski. Krótko po tym wojna polsko-rosyjska zakończyła się, a lisowczycy wrócili do ojczyzny. Co bynajmniej nie dało powodu do zadowolenia ludności cywilnej - jeźdźcy nie mieli oporów przed plądrowaniem i rabowaniem w granicach Polski. Na reakcję króla nie trzeba było długo czekać - Zygmunt III Waza podjął decyzję o rozwiązaniu formacji, ale do lisowczyków uśmiechnęło się szczęście. Okazało się, że są potrzebni poza granicami kraju, a konkretnie pod Wiedniem.

Pierwsza odsiecz wiedeńska

Udział lisowczyków w pierwszej odsieczy wiedeńskiej (która w historii jest nazywana często bitwą pod Humiennem, aby odróżnić ją od “właściwej” odsieczy wiedeńskiej z 1683 roku) wiąże się z wojną trzydziestoletnią - bez wątpienia jednym z najważniejszych okresów w historii XVII wieku. Jakiś czas po tym, gdy na Węgrzech wybuchło powstanie przeciwko Habsburgom, książę Siedmiogrodu Gabor Bethlen najpierw zdobył Bratysławę, a następnie ruszył na Wiedeń, który był siedzibą władz cesarskich. Zygmunt III Waza najpierw ignorował wezwania cesarza do udzielenia mu pomocy, ale zmienił zdanie, gdy dowiedział się o planowanym sojuszu Bethlena z Turkami, który mógł stanowić duże zagrożenie dla Polski. Postanowił więc wspomóc Ferdynanda II Habsburga, a zadanie to powierzył Rogowskiemu i jego licznej (około 10 tysięcy żołnierzy!) formacji.

Józef Brandt - I odsiecz wiedeńska
Józef Brandt - I odsiecz wiedeńska

Polskie oddziały napotkały swojego wroga w pobliżu miejscowości Humienne w Karpatach. Byli to Węgrzy, którymi dowodził Jerzy I Rakoczy. Lisowczycy, wykorzystując – mimo zamknięcia drogi ucieczki przez wojska węgierskie – tabory, rozbiły Węgrów. Dowódcy, wzorując się na taktyce Tatarów, zasymulowali ucieczkę, wciągając w ten sposób w pułapkę oddziały wroga. Te rzucając się na tabory, nie zdołały zareagować na zawracające wojska lisowczyków, które gwałtowną szarżą rozbiły oddziały Rakoczego. Na placu boju zginęło około 5 tysięcy Węgrów, a lisowczycy zdobyli aż 17 wojennych chorągwi. Po tym zwycięstwie lisowczycy udali się do Koszyc, gdzie spalili i splądrowali przedmieścia miasta. Gdy wieść o klęsce Rakoczego dotarła do Bethlena, ten odstąpił od oblężenia Wiednia. Zdaniem historyczki Iwony Kienzler lisowczycy odwrócili losy całej wojny - gdyby nie zwycięstwo pod Humiennem, cały konflikt mógł się zakończyć w 1619, a nie 1648 roku.

Zwycięstwo lisowczyków nie zostało jednak odpowiednio wykorzystane. Przeciwnie - przyczyniło się do wybuchu wojny z Turcją, w której doszło do upokarzającej klęski pod Cecorą (w której zginął hetman Stanisław Żółkiewski). Po zakończeniu owego konfliktu pozycja Polski była gorsza, niż przed jego rozpoczęciem.

Zmierzch lisowczyków

Po powrocie do kraju lisowczycy ponownie dawali się we znaki miejscowej ludności. Ich zapędy próbował tłumić Rogowski, ale szybko został pozbawiony funkcji. Żołnierze (choć w tym przypadku określenie “bandyci” byłoby bardziej trafne) nie oszczędzali ani ziem królewskich, ani tych należących do duchowieństwa. W 1624 roku zrabowali i spalili Radomsko. W tym samym roku podjęto decyzję o rozwiązaniu całej formacji, a na jej członków nałożono infamię. Wielu z nich wstąpiło w szeregi obcych armii i walczyło później na terenie całej Europy. I nic dziwnego - byli to ludzie, którzy poza wojowaniem nie umieli robić nic innego. W Polsce nie mieli zresztą czego szukać - posądzenie o związek z lisowczykami w najlepszym wypadku zamykało drogę do kariery wojskowej, a w najgorszym kończyło się śmiercią.

Patrząc z obecnej perspektywy można żałować, że ówcześni decydenci (zarówno król, jak i dysponująca odpowiednimi środkami szlachta) nie widziała potrzeby, aby lekka i szybka jazda była regularnie opłacaną formacją wchodzącą w skład armii Rzeczpospolitej. Jak widać na powyższym przykładzie, zdolnych i zdeterminowanych ludzi, którzy mogliby ją tworzyć, z pewnością wówczas nie brakowało.

Michał Miernik

Post scriptum

Jeden z kanałów na YouTube przedstawił Lisowczyków w taki sposób:

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie