Mało kto ma takie zasługi w zachowaniu pamięci o przedwojennym folklorze warszawskim jak Stanisław Grzesiuk. Urodzony na Lubelszczyźnie, ale utożsamiany z Warszawą, a przede wszystkim z Czerniakowem i Sielcami muzyk dzięki swoim książkom (głównie „Boso, ale w ostrogach”) oraz piosenkom „namalowal” obraz, który obecnie staje przed oczami wielu, gdy mówi się o polskiej stolicy okresu przedwojennego. Grzesiuk opisywał miasto w wielu miejscach biedne, ale zamieszkane przez hardych, pewnych siebie ludzi, którzy może i bywają na bakier z prawem, ale za to sztywno trzymają się zasad niepisanego, ulicznego kodeksu.
Jedną z bardziej znanych piosenek z repertuaru Grzesiuka jest „Ballada o Felku Zdankiewiczu”. Opowiada ona historię przestępcy, który po aresztowaniu atakuje funkcjonariuszy, a następnie im ucieka i udaje się do swojej kochanki. Całość jest utrzymana w charakterystycznym dla „barda Czerniakowa”, wesołym stylu.
Kim naprawdę był Felek Zdankiewicz?
Może się wydawać, że zarówno postać Felka, jak i jego perypetie są efektem wyobraźni autora, ale nie – Zdankiewicz żył naprawdę i dzięki swojej specyficznej działalności został w pewnym momencie określony przez stołeczną prasę mianem „króla warszawskich złodziei”. Sporo w tym przesady, ale życiorys Zdankiewicza należy do tych ciekawszych – choć nie brakuje w nim mroczniejszych epizodów. Zapoznając się z nim trzeba pamiętać o tym, że część informacji pochodzi z opowiadań samego zainteresowanego, zatem niekoniecznie musi być w stu procentach zgodna ze stanem faktycznym.
Późniejszy bohater piosenki przyszedł na świat w Warszawie w 1868 w dość typowej rodzinie – ojciec był ślusarzem, a matka prowadziła sklep w kamienicy należącej do jednego z arystokratów. W młodym wieku odkrył jednak, że paranie się uczciwą pracą nie ma sensu, skoro szybciej można zarobić imając się nielegalnych zajęć. Jako nastolatek zaczął uczyć się złodziejskiego fachu, a dokładniej rzecz ujmując specjalizował się w kradzieżach kieszonkowych. W Warszawie działało wówczas kilka lub nawet kilkanaście takich „szkół”. Nauka nie należała w nich do łatwych – młodzi adepci często dostawali łomot od swoich nauczycieli. Miało to wzbudzić strach przed wsypaniem ich w razie zatrzymania przez policję. Uczono nie tylko samej sztuki kradzieży, ale także pisania i podstaw rachunkowości. Młody Felek po raz pierwszy trafił do policyjnej kartoteki po tym, gdy nie udało mu się ukraść szpilki od krawata rosyjskiemu urzędnikowi w Ogrodzie Saskim.
Pobyt w wojsku i jego skutki
Rozwijającą się „karierę” w złodziejskim fachu przerwało powołanie do carskiego wojska. Felek musiał opuścić mieszkanie przy ulicy Bednarskiej, w którym mieszkał z kochanką Michaliną Wieczorkowską, ponieważ został wysłany na służbę do Rygi. Wesołe życie żołnierza jednak mu nie wystarczało i gdy tylko mógł, to parał się swoim wyuczonym przed wyjazdem fachem, w czym towarzyszył mu znajomy z Warszawy. Po jakimś czasie otrzymał od przełożonych zgodę na tymczasowe opuszczenie jednostki – był to znany z ballady „urlop sześciotygodniowy”.
Zdankiewicz po powrocie do Warszawy odwiedził swoją dawną kochankę, ale srogo się rozczarował – okazało się, że ta w czasie jego nieobecności znalazła sobie nowego partnera. „Krwawy Feluś” odreagowywał tę sytuację imprezując z kolegami przez kolejne sześć tygodni. Z przepustki nie wrócił, więc zainteresowały się nim odpowiednie służby. Z piosenki dowiadujemy się, że schwytanie go to zasługa kochanki, ale bardziej prawdopodobna wersja mówi, że żandarmi zatrzymali go dzięki rutynowemu sprawdzaniu adresów, pod którymi mógł przebywać.
Funkcjonariusze nie przeszukali dokładnie Zdankiewicza i był to ogromny błąd. Po przetransportowaniu go do aresztu Felek nagle wyciągnął nóż i ugodził jednego z żandarmów w brzuch, a następnie ranił kolejnych dwóch i uciekł. Jeśli wierzyć opowieściom, żaden z nich nie przeżył. Zdankiewicz szybko został schwytany i osadzony w Cytadeli Warszawskiej, gdzie miał być wykonany na nim wyrok śmierci, ale został zmieniony na dożywotnią katorgę.
Na wygnaniu
Istnieje kilka wersji dotyczących tego, co działo się w trakcie odbywania kary w dalekiej Rosji. Wiadomo, że Zdankiewicz trafił tak daleko, jak tylko mógł – na wyspę Sachalin, leżącą nieopodal Japonii. Tam podobno spędził 12 lat w celi, przykuty łańcuchami do ściany (co jest mało prawdopodobne – zapewne po prostu pracował fizycznie). Sam zainteresowany po latach opowiadał też, że w pewnym momencie uciekł wraz z trzema kompanami łodzią i przez ponad 2 tygodnie dryfował po lodowatym morzu, żywiąc się… mięsem jednego z kolegów. Czy to prawda? Cóż, tego zweryfikować się nie da.
Do Warszawy wrócił po zakończeniu I wojny światowej. Podobno walcząc po rosyjskiej stronie w wojnie rosyjsko-japońskiej wsławił się bohaterskimi czynami, za które otrzymał między innymi Krzyż Świętego Jerzego. Wiarygodność tych wydarzeń również jest dyskusyjna – w niektórych źródłach pojawiają się informacje, że Zdankiewicz bynajmniej nie uczestniczył w walkach, a dokumenty potwierdzające jego wojskową przeszłość wyrobił za zrabowane pieniądze. Tak czy inaczej, mógł dzięki nim wrócić do kraju. Zajmował się tym, co umiał najlepiej, a więc kradzieżami.
Ostatni wyskok
O Zdankiewiczu zrobiło się głośno pod koniec lat dwudziestych XX wieku, gdy Warszawa dowiedziała się o zabójstwie 60-letniej handlarki Józefy Wrześniewskiej. Winnym zbrodni był 25-letni Władysław Strzelczyk, zdun, który naprawiał u niej piec. Zwłoki powiesił na haku od lampy, aby upozorować samobójstwo. W toku postępowania powiedział, że do zbrodni namówił go właśnie Zdankiewicz, który wówczas miał już 72 lata. Od zarzutu wpółudziału w morderstwie został uwolniony, ale sąd skazał go na 3 lata odsiadki za paserstwo. Łącznie Zdankiewicz spędził w różnych więzieniach niemal 40 lat życia. Zmarł w przytułku dla starców w latach trzydziestych.
Michał Miernik
Wejdź na FORUM! ❯
Komentarze (3) / skomentuj / zobacz wszystkie
@randroman - dziękujemy za zwrócenie uwagi - rzeczywiście w dacie była pomyłka. Co do Grzesiuka - napisaliśmy, że piosenka była w jego repertuarze, nie zaś, że ją napisał.
18.12.2023 15:52
Artykuł bardzo nierzetelny, pomylona data urodzenia o 10 lat, a przecież sa notatki z kroniki policyjnej z 1891 roku o aresztowaniu 22 letniego Felka, poza tym to nie jest piosenka Grzesiuka w sensie autorstwa, on tylko ją śpiewał, tak jak kilku innych po nim. Tekst ballady powstał, zanim Grzesiuk się urodził.
16.12.2023 18:03
Wiem, że była wydana książka o losach Felka Zdankiewicza i czytałam tę książkę jako małolata. Ale kto był autorem tejże pozycji nie pamiętam. Cieszyłabym się gdyby ktoś tę książkę przypomniał.
22.09.2022 08:40