Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

Czy można żyć nie kłamiąc?

Wolne myśli
|
30.09.2014
Wolne myśli Czy można żyć nie kłamiąc?

Kłamstwo rządzi światem! Człowiek jest skazany na fałszowanie rzeczywistości! Ile jest prawdy w takich stwierdzeniach? Czy nasz świat to forum ułudy i zakłamania?

Tagi: zdrada

Wolne myśli Czy można żyć nie kłamiąc?

Kłamstwo określane jest jako wypowiedź zawierająca informacje niezgodne ze stanem faktycznym, ze świadomą intencją uczynienia ich wiarygodnymi. Kłamiemy aby coś zyskać. To często są jakieś korzyści materialne, chęć uniknięcia kary, podniesienie swojej wartości w oczach otoczenia, czasem próba oszczędzenia komuś cierpienia czy bólu. Najczęstszą motywacją jest jednak nasz własny interes.

Czy można żyć w ogóle nie kłamiąc?

Psychologowie twierdzą, że ludzie mówią nieprawdę średnio dwa razy dziennie. Zadziwiające jest to, że kłamiąc sami oczekujemy od innych szczerości, prawdomówności, że źle się czujemy, gdy jesteśmy oszukiwani. W atmosferze podejrzeń i nieufności rozpadają się często wieloletnie związki, zostaje zagubiona otwartość, spontaniczność, wzrasta napięcie, drażliwość, zahamowany bywa rozwój i dążenie do zmian na lepsze. Wyborcy rozliczają polityków za niezrealizowane obietnice, zarzucając im kłamstwo i świadome oszukiwanie elektoratu. Słowo oszust czy blef chyba nikomu nie kojarzy się dobrze. Czy ma to coś wspólnego z podwójną moralnością, tzw. filozofią Kalego: „My im możemy. Oni nam nie”? Czy możemy spodziewać się, że to co innym zarzucamy, nam zostanie wybaczone? I czy potrafimy zaufać, jeśli sami żyjemy w świecie udawanym, nieprawdziwym. Czy sumienie pozwoli nam na spokojny sen i da prawo do oskarżeń, bez wglądu we własne wnętrze?

Po co kłamiemy?

Okazuje się, że nie tylko my mijamy się z prawdą, ale też bardzo łatwo nas okłamać. Kłamstwo na dobre zadomowiło się w naszym sposobie komunikowania się i wydaje się koniecznym do podtrzymywania relacji międzyludzkich. Dlaczego ludzie tak łatwo wchodzą na te niebezpieczne ścieżki? Bo kłamstwa urozmaicają życie, są często mniej kłopotliwe niż prawda, a przede wszystkim mamy przekonanie, że ułatwiają wiele spraw, dając łatwe korzyści. Czasem są wyrazem pogardy dla drugiej osoby, chęcią przechytrzenia jej. Bardzo często u ich podstaw leży lęk przed wyjawieniem prawdy. Sygnalizują problemy w układach między bliskimi czy podporządkowanymi sobie ludźmi, przemoc, strach, niepewność.

Kłamią dzieci bojąc się kary lub cofnięcia przywilejów, młodzi, gdy zależy im na akceptacji i docenieniu, dorośli w obawie przed porzuceniem, politycy, aby zdobyć lub utrzymać władzę. Po pewnym czasie kłamstwo jak chwast zakorzenia się w naszym życiu i pleni się zastraszająco, wypierając prawdę i zataczając coraz szersze kręgi. Staje się modne, powszechne, a w pewnych sferach społecznych czy dziedzinach wręcz „nieodzowne”. I zamiast próbować je wyrugować, kształcimy się w jego udoskonalaniu. Nazywamy to fantazją, dyplomacją, reklamą, pozytywną autoprezentacją, koloryzowaniem. Tłumaczymy je potrzebą, dobrym wychowaniem (tzw. kłamstwa grzecznościowe), koniecznością ukrywania emocji czy kreowania wizerunku. Odbieramy mu tym samym odium grzeszności, czyniąc z niego normę, czasem nawet cnotę.

Odmienną sprawą są kłamstwa destrukcyjne, kiedy ludzie sieją zamęt, aby skrzywdzić innych. Z zemsty, z zazdrości. Z tych też powodów bywa, że, nie będąc do tego upoważnionymi, „odkrywają” prawdę, nazywając to życzliwością.

Kłamstwo usprawiedliwione

Czy są sytuacje tłumaczące mówienie nieprawdy? Czy lekarz ma prawo nie powiedzieć pacjentowi o śmiertelnej chorobie? Czy adopcyjni rodzice powinni zatajać prawdę o pochodzeniu dziecka? Czy małżonkowie robią dobrze przyznając się do zdrady? Są to pytania z gatunku: „czy ludzie zawsze chcą poznać prawdę?” Może lepiej dla nich, gdyby pozostali nieświadomi do końca? I czy możliwy jest koniec bez ujawnienia prawdy?

Wiele jest przykładów na to, że kłamstwo i tak wypełza na wierzch. Burzy naszą wiarę, powoduje, że wali się nam na głowę cały świat. Nierzadko jest przyczyną tragedii lub wielokroć większych cierpień niż wcześniej wypowiedziana prawda. I jakim prawem to my mamy decydować o tym, co jest lepsze? Wiedza o zbliżającej się śmierci jest okrutna, ale pozwala na uporządkowanie wielu spraw, przygotowanie się na odejście, często jest też wyzwoleniem drzemiących w nas sił odpornościowych do walki z chorobą. Informacja o tym, że zostaliśmy pokochani i przygarnięci przez obcych ludzi da szansę na zaakceptowanie i docenienie tego faktu, samodzielne podjęcie decyzji o szukaniu naturalnych rodziców lub zamknięciu za sobą rozdziału pod tytułem „narodziny”. Nie zdarzy nam się sytuacja przyginająca nas do ziemi, kiedy niespodziewanie dowiemy się o tym od tzw. „życzliwych”.

Czy łatwiej jest utrzymać związek, kiedy ukrywamy zdradę? Być może to zdradzony partner powinien rozstrzygnąć czy chce, potrafi wybaczyć i nadal być razem, czy też zerwać wspólne życie i odejść. Jakkolwiek nie byłoby to trudne, jest to bezsprzecznie uczciwe.

Mój 6-letni wnuczek zapytał mnie ostatnio: „babciu, czy to prawda, że kłamstwo jest iskrą, która roznieca pożar?”. To bowiem usłyszał oglądając bajkę o Eckharcie – myszy o wielkim sercu. To wspaniałe, że my dorośli uczymy dzieci prawd uniwersalnych. Czemu więc dla nas nie jest takim oczywistym, że kłamstwo nigdy nie ma dobrego uzasadnienia i zawsze pozostanie kłamstwem. Skorzy jesteśmy wybaczać je wtedy, gdy w naszym mniemaniu, oszczędza innych lub dotyczy rzeczy błahych. Ale raz rozgrzeszone, stanie się czymś, co wolno. Potem bywa, że rozszerzamy ramy jego zasadności, nie dostrzegamy rozmiarów już nie do wytłumaczenia. I czy małe sprawy muszą uciekać się do mówienia nieprawdy? Czy to nie jest skłon ku dołowi? Małe kłamstwa to próbowanie, co można. Ujdzie nam na sucho – to czemu nie spróbować jeszcze? A potem zapętlimy się tak, że już trudno będzie się z tego wycofać i brnąć będziemy dalej i dalej.

Najłatwiej zatrzymać się na samym początku. Może więc warto uczynić z prawdomówności swój sztandar? I nie zawracać nawet w obliczu podszeptów, że tak będzie prościej. Niech prawda broni się sama. Nawet ta najtrudniejsza jest możliwa do wypowiedzenia. A potem już ulga, niezależnie od konsekwencji. I możemy z poczuciem zadowolenia patrzeć w siebie i spokojni kłaść się do łóżka. Bez lęku i obaw, że nocne zmory zakłócą nam sen. I z odwagą rozliczać innych i żądać od nich takiego samego traktowania. Wówczas też łatwo nam będzie uwierzyć w różne zapewnienia i wielkie słowa.

Życzę wszystkim i sobie radosnego poczucia pewności jutra i spokoju płynącego ze świadomości, że światem rządzi PRAWDA i dlatego on nadal kręci się niestrudzenie.

Teresa Bednarska-Sabatowicz – psycholog
gazetakuracjusza.pl

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie