Strona używa cookies. Jeśli nie wyrażasz zgody na używanie cookies, zawsze możesz wyłączyć ich obsługę w swojej przeglądarce internetowej. Polityka Cookies Akceptuję

10 sposobów na codzienne znajdowanie dobrostanu

Wolne myśli
|
25.11.2023

Czy jesteś zadowolony ze swojego życia? Czy wiesz, jak zadbać o to, by twoje życie było pełne i przynosiło ci satysfakcję? Oto 10 bardzo subiektywnych metod, które mogą się przydać także tobie.

Tagi: rozwój osobisty

Jak czuć się szczęśliwym?
Jak poczuć się lepiej z samym sobą?

Dobrostan – subiektywnie odczuwany dodatni bilans emocjonalny i poczucie zadowolenia z życia (ang. well being).

Aby człowiek miał poczucie dobrostanu, powinien doświadczać: pozytywnych emocji, pochłonięcia tym co robi – zaangażowania, poczucia głębszego sensu, poczucia osiągnięć, pozytywnych związków z innymi.

(wg szkoły psychologii pozytywnej Martina Seligmana)

Moje sposoby na znajdowanie dobrostanu są proste. Fakt, że są proste, nie musi oznaczać, że są łatwe. Są dni kiedy nie udaje się sięgnąć do żadnego z nich. Bywają takie, że sięgam do kilku. Czasem do wielu a może nawet wszystkich. Te drobne akty są sposobami, postulatami i nieustannymi wyzwaniami. Może znajdziesz wśród nich coś dla siebie.

Jeden z nich może być twoim światełkiem w tunelu. Praktykowanie trzech powinno zacząć robić znaczącą różnicę. Przy pięciu zaczniesz odczuwać fundamentalne zmiany. Kto wie – może kolejnym krokiem będzie zanotowanie twoich własnych 10 sposobów na znajdowanie dobrostanu i dzielenie się nimi z innymi. Nie spiesz się. Wystarczy, że zaczniesz od jednego. Nie wszystkie muszą być dla ciebie. Mówię o moich, żeby zainspirować cię do poszukiwania własnych.

Jak zatem szukam dobrostanu?

Oddycham * (1)

Każdy z nas oddycha – nieustannie. Ja staram się parę razy dziennie pooddychać, koncentrując się na samym oddechu. Wystarczy seria trzech cykli: wdech, krótki moment zatrzymania między nim a wydechem i wydech, żeby na kilka sekund przyhamować, złapać chwilę kontroli nad sobą, życiem, światem i poczuć się lepiej. Najprostszy i najszybszy sposób na pośpiech, stres, zmęczenie, hałas, utratę kontroli.

Patrzę * (2)

Otwieram oczy. Staram się zobaczyć coś nieoczywistego, czasem na pozór banalnego. Często patrzę w niebo – zauważam taniec chmur, słońce, księżyc, gwiazdy. Oglądam korony drzew, rośliny, elementy architektury w miastach – szczególnie szczyty budynków. Ludzi – kobiety, dzieci, mężczyzn, pary, grupy. Wystarczy podnieść głowę i zatrzymać wzrok na chwilę. Można zobaczyć wiele rzeczy, których w biegu nie widać.

Śpię (3)

Wieczorem jestem jak małe dziecko, które trudno wygonić do snu. Jeszcze chwilę, jeszcze trochę. Najlepiej jednak zasypiam kiedy jestem już tak wyeksploatowany dniem, że wchodząc wieczorem do domu doczołguję się z trudem do łóżka. Uchylam okno, zza którego dobiega szum ulicy. Wskakuję pod kołdrę i układam się płasko jak do długiej sesji relaksacyjnej i przez taką próbę relaksacji na leżąco, zapadam w sen.

Moim napędem w ciągu dnia są drzemki – minimum jedna, często dwie, czasami trzy. Trwają 15-20 minut. Wiedzą o tym moi bliscy, współpracownicy. Widzą moją efektywność z drzemkami i bez. Rozumieją ich konieczność.

Jeśli mam za sobą zarwaną noc, śpię w ciągu dnia 1,5 godziny. Planując spanie powinno się starać mnożyć wielokrotność 1,5 h (3h; 4,5h; 6h; 7,5h itd.) bo tyle trwa jeden cykl przechodzenia przez wszystkie fazy snu. Drzemka nie powinna trwać więcej niż 30 minut, żeby się zregenerować a nie wejść w głębsze fazy cyklu, który powyżej 30 minut nie powinien być przerywany.

Jem * (4)

Byłem na wielu dietach. Niektórymi zrobiłem sobie niezłą krzywdę. Mam tendencje do nadwagi. Ostatecznie sprawdza się kombinacja następujących elementów:

  • Pilnowanie niskiego indeksu glikemicznego posiłków, (wartościowe proteiny, warzywa, owoce i wolno trawione węglowodany w rozsądnej ilości)
  • Pilnowanie obojętnego lub ujemnego bilansu energetycznego – mniej kalorii przyjmowanych niż zużywanych
  • Jedzenie świadome w dwu wymiarach:
    - Jeśli wiem co będę jadł to nie będę jadł byle czego. Staram się mieć coś do zjedzenia lub jasny plan co i gdzie zjem.
    - Kiedy jem to koncentruję się na akcie jedzenia – smakowaniu, dostrzeganiu co jem i jak jest to podane, czasie na jedzenie.

Chodzę (5)

Sporty to jakoś nigdy nie była moja bajka. Żeby nie stracić do reszty swojej sprawności motorycznej, człowiek powinien przejść dziennie 10 000 kroków – około 5-6 kilometrów marszu. Czuję się lepiej jak tyle przejdę – czasem celowo nadkładam drogi z włączonym „endomondometrem” żeby wyrobić normę. To najprostsze, co mogę zrobić. Czasem jest to celowy, treningowy forsowny marsz/marszobieg z zastosowaniem interwałów. Jak mam energię i okazję, pływam – przeciętnie jeden kilometr – też interwałowo. Lubię jogę – dobra sesja trwa 60-90 minut. Jednak plan minimum to 10 000 kroków.

Ostatnio „wkręciłem się” w poranne ćwiczenia buddyjskich mnichów – „5 tybetańskich rytuałów”. Jeśli nawet odwirować z nich dalekowschodnią metafizykę, jest to dobra okazja, żeby się poruszać z rana. Zakładam, że koleżkowie w powłóczystych szatach mają jakieś powody do uprawiania takiej a nie innej porannej gimnastyki, skoro robią to ponad dwa i pół tysiąca lat.

Czytam (6)

Czytanie jest fundamentalną dla mnie aktywnością. Idealny dzień zaczyna się od lektury – jeszcze w łóżku. Literatura rozwojowa, psychologiczna, duchowa, biznesowa. Zapładnianie głowy ideami. Unikalny dialog z autorami którzy mają do powiedzenia rzeczy, które zmieniają moje życie. Rezultatem takich lektur jest każdy z opisywanych tu filarów. Dzień bez lektury jest niepełny.

Piszę (7)

Pisanie jest trudniejsze i mniej oczywiste od czytania, ale daje mi poczucie głębokiego sensu i spełnienia. Jest jakby drugą stroną medalu o nazwie czytanie. „Kupiłem” od Tima Ferrisa zasadę, którą on usłyszał od swojego pisarskiego coacha: „Two lousy pages a day” („Dwie nędzne strony dziennie”) Nawet gdyby pisać tylko w dni robocze daje to 400 stronnicową książkę w rok. W połączeniu z zasadą „Writing is re-writing” (to już trudniej przetłumaczyć ale będzie to jakoś tak: „Pisanie to poprawianie tego co piszesz”) to droga do napisania książki, co chciałbym zrobić.

Rozmawiam (8)

Nie lubię banalnych rozmów o niczym. Nie wyklucza to ‘small talk’, które pomagają zauważać ludzi wokół i pokazywać im, że są dla mnie ważni. Staram się odbyć co najmniej jedną głębszą rozmowę dziennie. To, czym często się zajmuję, można wpisać w modne kategorie coachingu, mentoringu, konsultacji czy doradztwa dla osób czy zespołów. To wszystko są de facto rozmowy. Wiem z doświadczenia, ile mogę nimi zdziałać, na ile są innym pomocne i ubogacające dla mnie.

Jestem* (9)

Szukam rożnych wymiarów bycia tu i teraz, uważności, świadomości, obecności. Często jest to oddychanie, patrzenie, jedzenie, chodzenie, rozmowa (szczególnie słuchanie). Szukam też chwil obecności, które przybierają formę momentów świadomości i są rodzajem mini medytacji – celowego zatrzymania. Może to być dłuższe, niż to zasadne, celebrowanie mycia rąk. Niemechaniczne, skoncentrowane na krokach wchodzenie po schodach. Przybranie celowo rozluźnionej postawy przy siadaniu w knajpie czy wsiadaniu do samochodu. Mini ćwiczenie z jogi lub stretchingu czy oddech w oczekiwaniu w kolejce. Jest nieograniczona ilość okazji do świadomego bycia.

Uśmiecham się (10)

Jestem z natury typem melancholijnym. Uśmiechanie się nie jest dla mnie oczywiste. Wymaga ode mnie jakiejś „pracy” w odchodzeniu od wizerunku smutasa. Uśmiech jest najprostszym sposobem wywołania dobrostanu u siebie i u innych. Ponoć mój jest miły. Staram się do niego sięgać jak najczęściej.

Ciekawe, że nie ma tu pracy i myślenia… Cóż, w pracy i w myśleniu staram się, po prostu, jak najczęściej i gdzie tylko to możliwe, sięgać do tych 10 sposobów… ale to już na inną opowieść.

A jakie są twoje sposoby na znajdowanie dobrostanu?

* świadomie :-)

 

Jarek Guc

www.jarekguc.pl

Wejdź na FORUM!
Linki artykułu
Kopiuj link:
Skopiowano do schowka

Wklej link na stronę:
Skopiowano do schowka

 

Komentarze (0) / skomentuj / zobacz wszystkie